Środa
(17 października) na luzie i typowo „babska”, czyli buszowanie po GUM i
kontentowanie, co elegancka (i bogata) Moskwa nosi, co najwięksi projektanci
mody jej oferują, słowem, na czym oko zawiesić. Do tego - popołudniowe pogaduchy
z kolegą i wieczorny koncert na Placu Czerwony w wykonaniu …. cerkiewnego
dzwonnika.
Po
dwóch dniach intensywnego, jak na mnie zwiedzania, organizm domagał się nieco
odpoczynku, w końcu za miesiąc kończę 3 x po 25 lat, czyli wkroczę wiek
klasycznej „babuszki” z ZUS-owskim dodatkiem „pielęgnacyjnym”.
Po późnym śniadaniu, do umówionego, popołudniowego spotkania z red. Lonią Swiridowem na obiad – spokojnie oddawałam się prasówce i lekturze oraz kąpielom, siedząc w swoim mansardowym pokoiku hotelowym.
Spokój zamąciła wieść o tragicznych wydarzeniach w krymskim Kerczu. Moja komórka, wprawdzie chodząca na rosyjskiej karcie SIM, zameldowała w serwisie wiadomości o tym zdarzeniu. Przeszłam natychmiast w komputerze na rosyjskie portale informacyjne, by się czegoś dowiedzieć więcej. Włączyłam telewizor…
Z chaosu różnych informacji wyłaniał się dramat ze szkoły średniego typu, o politechnicznym profilu. Zginęło 20 uczniów i nauczycieli, kilka dziesiątków zostało rannych, na pewno był jakiś wybuch, drzwi frotowe szkoły zdemolowane, szyby na parterze wyleciały z okien….
GUM. Prawdziwe, żywe storczyki |
Po późnym śniadaniu, do umówionego, popołudniowego spotkania z red. Lonią Swiridowem na obiad – spokojnie oddawałam się prasówce i lekturze oraz kąpielom, siedząc w swoim mansardowym pokoiku hotelowym.
Spokój zamąciła wieść o tragicznych wydarzeniach w krymskim Kerczu. Moja komórka, wprawdzie chodząca na rosyjskiej karcie SIM, zameldowała w serwisie wiadomości o tym zdarzeniu. Przeszłam natychmiast w komputerze na rosyjskie portale informacyjne, by się czegoś dowiedzieć więcej. Włączyłam telewizor…
Z chaosu różnych informacji wyłaniał się dramat ze szkoły średniego typu, o politechnicznym profilu. Zginęło 20 uczniów i nauczycieli, kilka dziesiątków zostało rannych, na pewno był jakiś wybuch, drzwi frotowe szkoły zdemolowane, szyby na parterze wyleciały z okien….
Pamięć
natychmiast podsunęła mi Biesłan i tamtejszy cmentarz dziecięcy z ofiarami
napadu terrorystycznego bojowników czeczeńskich na szkołę podczas inauguracji
roku szkolonego…. Byłam na nim w ub. roku.
Rzeczywistość okazała się przerażająca. 18 - letni chłopak, uczeń ostatniej kasy szkoły, fascynujący się ….masowymi mordami, z niewiadomych przyczyn najpierw zdetonował bombę domowej roboty wypełnioną żelastwem a potem strzelał do każdego, kto mu się pod karabin napatoczył. Na koniec sam się zastrzelił.
Jak wniósł karabin do szkoły, a wcześniej szedł z nim przez miasto i skąd u nastolatka broń – będzie musiała wyjaśnić policja. Tak samo - dlaczego nikt w szkole – ani wychowawcy, ani rodzice - nie zwrócili uwagi na chłopaka o wyraźnie zwichrowanej psychice.
To nie jest akurat jedyny przypadek w Rosji, wcześniej też się zdarzały takie dramatyczne epizody, wynikające z zaburzeń psychicznych niezrównoważonych młodych ludzi, sięgających po broń. Nie jest to przypadłość wśród młodzieży wyłącznie amerykańskiej.
Rzeczywistość okazała się przerażająca. 18 - letni chłopak, uczeń ostatniej kasy szkoły, fascynujący się ….masowymi mordami, z niewiadomych przyczyn najpierw zdetonował bombę domowej roboty wypełnioną żelastwem a potem strzelał do każdego, kto mu się pod karabin napatoczył. Na koniec sam się zastrzelił.
Jak wniósł karabin do szkoły, a wcześniej szedł z nim przez miasto i skąd u nastolatka broń – będzie musiała wyjaśnić policja. Tak samo - dlaczego nikt w szkole – ani wychowawcy, ani rodzice - nie zwrócili uwagi na chłopaka o wyraźnie zwichrowanej psychice.
To nie jest akurat jedyny przypadek w Rosji, wcześniej też się zdarzały takie dramatyczne epizody, wynikające z zaburzeń psychicznych niezrównoważonych młodych ludzi, sięgających po broń. Nie jest to przypadłość wśród młodzieży wyłącznie amerykańskiej.
GUM
GUM.Oferta Versace dla panów |
Wyszłam
nieco wcześniej z hotelu z racji kłopotów z chodzeniem a że trasę z hoteliku do
GUM mam już doskonale opanowaną, przyszłam blisko godzinę wcześniej a Lonia
przysłał SMS, że nieco się spóźni. Cudownie, pomyślałam. Zrobię parę
zdjęć z serii „moda i uroda”. W GUM nie brakowało ku temu okazji.
W
GUM jest wszystko, co świat może oferować z najlepszych marek na świecie. Z
samochodami włącznie, jak się okazało. I to dla dużych i małych chłopców.
U Gucciego – obłędne torebki, u Versace – królował kobaltowy granat w prezentowanych kreacjach, u innego projektanta – barwy jesieni. W PRADO – eleganckie obuwie, oczywiście wykwintna skóra. Zdecydowanie górowała elegancja nad modą, w kreacjach dla pań – kobiecość.
Fontannę usytuowaną po środku magazynu, otaczają przede wszystkim eleganckie perfumerie, sklepy z zegarkami najsłynniejszych szwajcarskich i światowych firm, salony jubilerskie, saloniki kosmetyczne, a nawet znalazła się oferta - złotej wanny!
Pooglądałam,
powąchałam cudowności perfumerii, w międzyczasie zjadłam najsłynniejsze moskiewskie lody
(waniliowo-rokitnikowe) i stwierdziłam, że mając pękaty portfel mogłabym się
dzisiaj pokusić na niewielkie zakupy.
Kontemplację
wielkiego świata mody w Rosji zakończyłam w kawiarence przy fontannie
delektując cafe late.
GUM. Oferta Versace dla pań |
GUM. Coś dla małych i dużych chłopców |
GUM.Dla dużych i bogatych chłopców |
U Gucciego – obłędne torebki, u Versace – królował kobaltowy granat w prezentowanych kreacjach, u innego projektanta – barwy jesieni. W PRADO – eleganckie obuwie, oczywiście wykwintna skóra. Zdecydowanie górowała elegancja nad modą, w kreacjach dla pań – kobiecość.
GUM. Torebki od Gucci'ego |
GUM.Kobieco i elegancko |
Fontannę usytuowaną po środku magazynu, otaczają przede wszystkim eleganckie perfumerie, sklepy z zegarkami najsłynniejszych szwajcarskich i światowych firm, salony jubilerskie, saloniki kosmetyczne, a nawet znalazła się oferta - złotej wanny!
GUM. Do kupienia - "złota " wanna! |
GUM. Male co nieco na przekąskę |
GUM. Bistro przy fontannie, w oczekiwaniu na Lonię |
ILJINKA I BEEF STROGONOW
GUM
ograniczają dwie ulice, interesująca mnie Iljinka, bo tam w czwartek spędzę ¾
dnia oraz Nikolska, tętniąca życiem zwłaszcza wieczorową porą, z kafejkami,
sklepikami z pamiątkami, ławeczkami, ulicznymi wystawami zdjęć lub obrazów,
ulicznymi grajkami nakryta siateczką ze światełkami.
Nadszedł
Lonia i obraliśmy kurs fontanna GUM – Iljinka, bo kilkadziesiąt metrów za
ministerstwem finansów i Izbą Przemysłowo-Handlową, w bocznej uliczce była
knajpka, do której zaprosił mnie mój kolega redakcyjny.
Oczywiście
jedzonko – rosyjskie: barszcz (ze śmietanką), wołowina a la Strogonow, w
pysznym grzybowym sosie, surowizna warzywna o tajemniczym składzie, na pewno była w niej marchewka i kilkugodzinne pogawędki. Książki odebrałam, moja „putinowska”
lektura pęcznieje. Do książek na dokładkę było pudło firmowych czekoladek ze Sputnika
Pożyteczny
prezent do kawy. Pochłanialiśmy poszczególne czekoladki – redakcjami, którymi
nazwano czekoladki. Lonia zaczął od „białoruskiej” i przerzucił się na „brazylijską”,
wzdychając coś o wakacjach nad ciepłym morzem, ja zaczęłam „agenturalnie” od „polskiej”
a potem pochłonęłam „angielską”, ale i tak zostało kilkadziesiąt kolejnych….
Zagrypiony red.Lonia Swiridow z firmową czekoladką "Sputnika" - "białoruską". |
GUM. Coś dla elegantek z dużymi pieniędzmi |
Skierowaliśmy się do wyjścia. Lonia skręcił do metra a ja kilka kroków dalej, na ul. Nikolską i deptak przy GUM.
Do uszy dobiegały dźwięki grajków, siatka nad głową skrzyła światełkami, wszędzie mnóstwo ludzi, otwarte sklepy wabiły pamiątkami, i kiczowatymi i pięknymi, wedle gustów.
KONCERT NA KILKA DZWONÓW
Człapię
sobie powolutku w kierunku Krasnego placu, krokiem staruszki, mało przejmując się bolącymi
coraz wyraźniej nogami i staram się z chaosu dobiegających dźwięków wyłonić te,
które przypominały kremlowskie kuranty, ale chyba kurantami, jednak nie były.
Na
rogu ul. Nikolskiej z Placem Czerwonym ludzie patrzyli się na przycupniętą w
rogu cerkiewkę. Muzyka dzwonów dobiegała z jej wieżyczki. Dzwonnik wg sobie
znanego klucza pociągał za sznureczki a rozkołysane dzwony niosły swoje pieśni
po placu…
Stanęłam jak inni, słuchałam.
Stanęłam jak inni, słuchałam.
Ul. Nikolska, koło GUM |
Roztańczone dzwony z Czerwonego Placu |
W mansardowym pokoiku „Matrioszki”, wzięłam prysznic i zasiadłam do spisania całodziennych wrażeń, gdy zadzwoniła Natasza.
I zaczyna swoje: a że wolałaby mi zamiast czwartkowego wieczoru z muzyką Rachmaninowa w Sali "Zarjadie" zaoferować spektakl teatralny ze sztuką, „kultową, moją ukochaną”, czyli romansem rosyjsko-polskim uwikłanym w realia lat 60-tych minionego wieku. Wylicza aktorów, opowiada treść, jak to Natalia. Równą godzinę
- Ależ
Natalia, przecież ustaliłyśmy kilka godzin wcześniej, jak byłam z Lonią na
obiedzie, że… - usiłuję jej przerwać.
A
Natasza swoje.
-
O, nie! – Warknęłam w końcu rozeźlona, bo już spałam. – Nic polskiego! Nie po
to przyjechałam do Rosji, by oglądać romanse polsko-rosyjskie. Ustaliłyśmy wcześniej,
że jest w programie nowa sala koncertowa Zarjadie i Rachmaninow. Więc jest Rachmaninow, i już!
W
czwartek rano musiałam wcześniej wstać, przygotować się do Rosyjsko-Norweskiego
Forum Biznesowego, w którym uczestniczyłam, a wieczorem, chciałam wypocząć słuchając
dobrej rosyjskiej muzyki, przy okazji zobaczyć nowy przybytek sztuki w Moskwie. Telefon Natalii przerwał mi odpoczynek, noc przespałam jak zając, budząc się co jakiś czas, by sprawdzić godzinę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz