30 października 2014

Przypływ nacjonalizmu

UKRAINA
Wybory parlamentarne na Ukrainie zostały  przyjęte bardzo pozytywnie przez polski establishment polityczny. Generalnie politycy uznali, że na Ukrainie zwyciężyły tendencje proeuropejskie, demokratyczne. „Wynik wyborów parlamentarnych na Ukrainie świadczy o tym, że wygrały siły proeuropejskie i pro-rozwojowe” oceniła premier Ewa Kopacz w dzień po głosowaniu na Ukrainie.
Ale czy na pewno? 

Polscy politycy oraz media – nie do końca orientują się, jakie siły na Ukrainie prowadziły walkę wyborczą i sięgają po władzę. Na pewno rzeczywistość jest daleka od ich mniemania. Niemcy już o tym wiedzą, Polacy nie chcą przyjąć faktów do wiadomości.

Niemieccy eksperci, zajmujący się sprawami międzynarodowymi nie mają żadnych złudzeń. Kampanię wyborczą ocenili, jako cechującą się „ekstremalnym nacjonalizmem”, co wszak wartością cywilizowanej Europy nie jest. 
Wg sondaży przedwyborczych, partia, której politycy promowali się w tej kampanii „filmikami o łamaniu praw człowieka wobec rzekomych separatystów prorosyjskich” ma się stać poważną siłą w ukraińskim parlamencie.

Ci sami eksperci zwracają też uwagę na fakt, że prowadzona na Ukrainie wojna domowa wzmocniła tendencje nacjonalistyczne w promowaniu sporej grupy polityków podczas kampanii wyborczej, inne partie wcielały w swoje szeregi …milicjantów.

Przykłady takich działań zmuszają do weryfikacji ocen elit politycznych Ukrainy.
Niemcy mówią wprost w swoich analizach wprost: „Szef faszystowskiego Batalionu Azow, jest członkiem „Rady Wojskowej” partii premiera Arsienija Jaceniuka” i dodają, że dwa tygodnie temu „Batalion Azow brał udział w brutalnych atakach na ukraiński parlament”.

Dodają też, że w czasie kampanii wyborczej wojska ukraińskiego rządu używały zakazanej na świecie międzynarodowymi konwencjami amunicji kasetowej w rejonie Doniecka.

Na dodatek, sytuacja na Ukrainie jest bardzo ciężka, społeczeństwo czekają duże wydatki i szokowy wzrost kosztów utrzymania, ostrzegają eksperci z Niemiec.. 
Bez względu na ostateczny wynik głosowania i zawiązane koalicje – Ukraina będzie musiała znaleźć pieniądze na zapłatę Rosji za gaz, bowiem tak Berlin, jak i władze UE, do której dąży establishment polityczny Ukrainy, nie mają zamiaru wyasygnować na ten cel dodatkowych funduszy. A Rosja nie ma zamiaru dalej subsydiować swego zachodniego sąsiada. W kontekście tych wydarzeń analizowane są też ostatnie wypowiedzi marszałka Sejmu RP, Radosława Sikorskiego, które zakwalifikowano, jako „kłamstwa” i „incydent w długim szeregu absurdów promowanych przez zachodni, polityczny PR i media


Podsumowanie kampanii wyborczej

Kampania, o czym jest mowa wyżej, w obecnej prozachodniej, części Ukrainy była kreowana w dużym stopniu przez ekstremistów nacjonalizmu. Sondaże dawały preferencję partii rządzącego prezydenta Blok Petro Poroszenko, którego listę otwierał mer Kijowa - Witalij Kliczko, „przygotowywany swego czasu na prezydenta Ukrainy przez powiązaną z CDU Fundację im. Konrada Adenauera”. 

Sondaże przedwyborcze wskazywały od miesięcy na wysokie notowania Partii Radykalnej Ołeha Laszko. Analitycy zakładali, że łamanie praw człowieka wobec powstańców na wschodzie Ukrainy, jakie lansowano, przyciągnie potencjalnie spory elektorat ze środowisk faszystowskich na Ukrainie. W czasie kampanii lider tej partii zwracał uwagę tym, że „w telewizyjnym talk show, przedstawił więźnia, który, jak stwierdził, był rosyjskim żołnierzem”[1]. Poinformował też, że „w przyszłości pojmani prorosyjscy separatyści będą doraźnie straceni”. Sondaże wskazywały, że partia Ołeha Laszko otrzyma ponad 10% głosów wyborców.

Natomiast szacunki wobec innej skrajnie nacjonalistycznej Partii Swoboda, głównej siły ugrupowań faszystowskich na Ukrainie, były mało optymistyczne. Założono, że straci ona wielu wyborców na rzecz ugrupowania Laszko i nie wiadomo, czy przekroczy wymagane 5% głosów elektorskich. Swoboda mogła stracić głosy Prawego Sektora, przez co Prawy Sektor ma nikłe szanse do wejścia w skład Wierchownej Rady.


Krucjata przeciwko „podludziom”

Poza centrum ugrupowań jawnie faszystowskich, ale tuż obok nich i o podobnej ideologii, funkcjonuje partykularny Front Ludowy, partia premiera Arsienija Jacyniuka.

Front Ludowy - aprobowany i współtworzony przez Zachód, słynie z tego, że skupia znanych skrajnych ekstremistów. Niemieccy eksperci zwracają uwagę, że „Tietiana Czernowoł, były sekretarz prasowy faszystowskiej organizacji UNA-UNSO, która w międzyczasie dołączyła do Batalionu Azow, zajmowała drugie miejsce na liście wyborczej Frontu Ludowego” i jak wszystko wskazuje - będzie członkiem ukraińskiego parlamentu.

Front Ludowy premiera Jacyniuka powołał do życia w swoich strukturach Radę Wojskową, która, jak zwracają uwagę niemieccy eksperci, „czerpie profity z nacjonalistycznego wojennego szaleństwa”. Rada Wojskowa ma w swoich szeregach Andrija Bileckiego, dowódcę Batalionu Azow, który stwierdza, że obecnie „historyczną misją naszego narodu w tym krytycznym momencie, jest poprowadzenie „białej rasy” świata w ostatniej krucjacie w celu jej ocalenia”. W „krucjacie przeciwko „Semite-led Untermenschen[2] – czyli semickich „podludzi”.

Batalion Azow Andrieja Bileckiego brał udział w brutalnych atakach na ukraiński parlament. Dla przypomnienia, atak miał miejsce 14 października br., w momencie, gdy większość ukraińskich parlamentarzystów odrzuciła wniosek, by dzień 14 października uznać za oficjalne święto państwowe upamiętniające Ukraińską Armię Powstańczą (UPA). Eksperci z RFN przypominają, że „UPA, która wsławiła się masakrą ponad 90 tys. chrześcijańskich i żydowskich Polaków – została powołana do życia 14 października 1942 r.”


Kto prowadzi

Wbrew przewidywaniom niemieckich ekspertów na czoło wyścigu o rząd dusz w ukraińskim parlamencie wysuwa się neofaszystowski Front Ludowy premiera Jacyniuka, przeganiając nieznacznie faworyta sondaży Blok Petra Poroszenki.

Zgodnie z ujawnionymi 28 października po południu podliczeniami z ok. 80% głosów prowadzi Front Ludowy z 21,94% głosami, partia prezydenta Poroszenki zdobyły minimalnie mniej głosów – 21,6%.

Po przebadaniu natomiast 46,54 % protokołów wyborczych w jednomandatowych okręgach wyborczych Centralna Komisja Wyborcza ustaliła, że Blok Petro Poroszenki prowadzi w 64  okręgach na 194 otwartych. Front Ludowy – zdobył prowadzenie w kilkunastu[3].  
Łącznie z obszarem Krymu i zbuntowanych regionów oficjalnie winno być takich okręgów jednomandatowych - 213.

Na trzecim miejscu plasuje się „czarny koń” tych wyścigów  parlamentarnych – Samopomicz (Samopomoc), partia Andrieja Sadowego, mera Lwowa z 11,6% głosami.  

O liderze tej partii i jej etymologii - w Polsce niewiele wiadomo. Andriej  Sadowy, 46-letni polityk jest z urodzenia lwowiakiem, z wykształcenia inżynierem. Od marca 2006r. piastuje urząd mera Lwowa, obecnie trwa jego druga kadencja na tym stanowisku.

Do 2000r. należał do centro-prawicowej partii o nazwie Nasza Ukraina. Na początku ub. roku został członkiem nowo zarejestrowanej partii o nazwie Samopomoc, która nawiązuje do tradycji towarzystw finansowych istniejących w Galicji jeszcze przed I wojną światową, które po II wojnie światowej reaktywowały się w USA, jako unie kredytowe.

Samopomoc Andrieja Sadowego jest popularna w zachodniej Ukrainie. Na czele listy wyborczej tej partii znajduje się Hanna Hopko, na drugim miejscu … Siemien Siemienczenko, dowódca Batalionu Donbas, walczącego z powstańcami na wschodzie Ukrainy.

Blok Opozycyjny zwolenników prezydenta Janukowycza zdobył jak na razie 9,53% głosów, natomiast faszyści z Radykalnej Partii Ołeha Laszki – 7,42% głosów. Oba ugrupowania polityczne będą miały swoje reprezentacje w Wierchownej (Najwyższej) Radzie.

Batkiwszczyna (Ojczyzna) b. premier Timoszenko, z której nb. wywodzi się premier Jacyniak ledwo przekracza próg wyborczy, zdobyła zaledwie 5,68% głosów.

Natomiast Swoboda na razie nie uzyskała wymaganego minimum i ma na koncie  4,71% głosów.

Frekwencja wyborcza była słaba i ledwo przekroczyła 50% uprawnionych do głosowania. Do grona uprawnionych, władze Ukrainy zaliczają także wyborców na Krymie, który jest obecnie pod jurysdykcją rosyjską oraz ludność zbuntowanych regionów na wschodzie Ukrainy, gdzie głosowanie nie odbyło się. 


Podział miejsc

Nieco skomplikowany, mieszany system wyborczy na Ukrainie, jak na razie zapewnia przewagę w parlamencie Blokowi Poroszenko nad Frontem Ludowym premiera Jacyniuka.

Wg informacji Interfax Ukraine z 27 października br.[4] podział miejsc w Wierchownej Radzie będzie wyglądał tak (stan po przeliczeniu głosów do popołudnia 27.10.2014):

Blok Petro Poroszenko – 127 miejsc, Front Ludowy premiera Jacyniuka – 80 miejsc. Oba ugrupowania tworząc koalicje uzyskają przewagę zaledwie 1 głosu w parlamencie. W sumie 226 miejsc w 450-osobowej Radzie.

Samopomoc Andrieja Sadowego może mieć 32 miejsca, Blok Opozycyjny – 28 miejsc a partia b. premier Timoszenko – 17 miejsc. Faszyści z Radykalnej Partii Laszko zdobyli 22 miejsca w Wierchownej Radzie.

Jeżeli siły faszystowskie z Radykalnej Partii połączą siły z neofaszystowskim i radykalnym Frontem Ludowym – to niewątpliwie nowy rząd Ukrainy będzie miał dosyć silną reprezentację skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań (we wzajemnym stosunku z Blokiem Petro Poroszenki  -  1:1,25), co absolutnie nie będzie sprzyjało spokojowi na Ukrainie i wstrzymaniu przelewu krwi.


Sytuacja wewnątrzkrajowa

            Amunicja kasetowa

Podczas kampanii wyborczej padały bardzo poważne zarzuty pod adresem rządu. Eksperci niemieccy zwracają uwagę, że „wg ostatnich doniesień, w tym - zachodnich organizacji zajmujących się prawami człowieka, siły rządowe, zwłaszcza faszystowskie bojówki dopuszczały się w trakcie prowadzonej wojny domowej na wschodzie Ukrainy poważnych naruszeń praw człowieka”, wskazując na użycie przez terytorialne jednostki wojskowe, zwłaszcza w rejonie Doniecka, zakazanej prawem międzynarodowym amunicji kasetowej, która, jak podkreślają niemieccy eksperci „jest szczególnie niebezpieczna dla ludności cywilnej”.

Do tej pory 144 państwa podpisały traktat o zakazie stosowania amunicji kasetowej. Ukraina nie dołączyła do grona tych państw, nawet po ”prozachodnim zamachu w Kijowie”. Wg Human Rights Watch (HRW), donoszą niemieccy eksperci, istnieją „mocne dowody na użycie przez siły militarne Kijowa amunicji kasetowej na początku października i to w czasie wprowadzenia zawieszenia broni na obszarach objętych wojną domową”. Wg HRW, sześć osób zostało zabitych przy wykorzystaniu tej amunicji, a dziesiątki zostało rannych. HRW zakłada, że rzeczywista liczba ofiar jest znacznie wyższa[5].

            Na skraju upadku

Bez względu na wynik wyborów parlamentarnych Ukrainę czeka konieczność wprowadzenia drastycznych cięć wydatków budżetowych, głównie w  sferze socjalnej. Z ekonomicznego punktu widzenia, dowodzą niemieccy specjaliści, Ukraina jest na skraju bankructwa i załamania gospodarczego.

Tegoroczne wyniki gospodarcze notują w różnych sektorach spadki nawet o 10%. Deficyt budżetowy może osiągnąć poziom ponad 7% produktu krajowego brutto (PKB). Od początku roku hrywna, waluta ukraińska, straciła połowę swojej wartości w odniesieniu do dolara (USD), powodując błyskawiczny wzrost cen, co odbija się znacznie na zawartości koszyka konsumenckiego przeciętnego mieszkańca Ukrainy. Ponadto koszty energii także wysoko szybują w górę. Inflacja jest na poziomie około 12%. Ludność Ukrainy w błyskawicznym tempie biednieje. Nikt nie spodziewa się, że 17 mld USD z MFW wpłynie do kasy państwa przed 2016 r.[6]

Kijów, dołączając do strefy wpływów zachodniego hegemona domaga się wsparcia finansowego ze strony Niemiec i UE, jako całości. Czasami szarżując wręcz, jak w przypadku Polski, skąd chce otrzymywać węgiel za darmo.

Niemieccy eksperci sygnalizują, że rząd niemiecki jest gotów uczestniczyć w pomocy finansowej dla Ukrainy tylko w ograniczonym wymiarze, przede wszystkim w ramach pomocy określonej przez Günthera Oettingera, unijnego komisarza ds. energii, przy zakupie rosyjskiego gazu dla Ukrainy.

Takie podejście Niemiec do sytuacji ekonomicznej Ukrainy oznacza konieczność wprowadzenia szerokich w zakresie cięć w ukraińskim budżecie. 

Niemieccy eksperci uważają, że brak porozumienia z Rosją w sprawie dostaw gazu na Ukrainie jest w pewnym sensie pozytywnym zjawiskiem dla prezydenta Poroszenki i premiera Jacyniuka, zmusza ich po wyborach do zawarcia absolutnego porozumienia i poważnych dyskusji dot. stanu państwa.

Problem w tym, że obaj liderzy jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznych wyników wyborczych zaprezentowali publicznie dwa indywidualne projekty porozumień koalicyjnych. I każdy chce narzucić swoją wolę ewentualnemu partnerowi koalicyjnemu. Najpierw ogłosił taki projekt Blok Petro Poroszenki, wczoraj – Front Ludowy premiera Jacyniuka.

Umowa koalicyjna obecnego premiera Ukrainy zawiera projekty 36 ustaw, które należy zatwierdzić w parlamencie do końca tego roku oraz plan działań rządu dot. umowy stowarzyszeniowej z UE. Premier Jacyniuk oświadczył, że może zostać dalej premierem, ale na własnych warunkach i gdy koalicja w parlamencie zostanie zawiązana także na jego warunkach, chociaż jego front Ludowy uzyskał tylko 80 z 450 miejsc w Wierchownej Radzie.

Chce koalicję nazwać „Europejską Ukrainą” i formować nowy gabinet wg zasad obowiązujących w Komisji Europejskiej.

Taka postawa nie wróży stabilności ani parlamentarnej, ani politycznej na Ukrainie.

O tragicznej sytuacji ekonomicznej i społecznej państwa na razie nikt nie dyskutuje.
 ***
APPENDIX
Zgodnie z danymi ONZ:
(na dzień 29 października br.) 
W rejonie konfliktu zbrojnego na wschodniej Ukrainie przebywa ok. - 5,2 mln ludzi,
Liczba przymusowych przesiedleńców wynosi - 442 tys. osób
Liczba osób, które uciekły z Ukrainy do Rosji wynosi - 488 tys. osób. 
Zabici w działaniach wojennych na Ukrainie - 4035 osoby
Ranni w działaniach wojennych na Ukrainie - 9336 osób



Materiał w znacznej części
został oparty
na analizie niemieckich ekspertów:
„Nationalist Upsurge” z 24 października br.
opublikowanej pod linkiem: 
http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/58793 
Wszystkie cytaty, które nie posiadają odnośników
pochodzą z tej analizy
Appendix dołączono 1 listopada br.





[1] Benjamin Bidder: „Rechter Politiker Ljaschko: Der Mann, der die Ukraine aufhetzt”. Artykuł opublikowany: www.spiegel.de w dniu 22.10.2014.

[2]Ukraine crisis: the neo-Nazi brigade fighting pro-Russian separatists.”, artykuł opublikowany w www.telegraph.co.uk  w dniu 11.08.2014.

[3] Dane wg Interfax Ukraine z 27.10.2014, patrz: http://en.interfax.com.ua/news/general/231303.html

[4] Jak wyżej.

[5] Ukraine: Widespread Use of Cluster Munitions. Patrz: www.hrw.org  z dnia 20.10.2014.


[6] Matthias Benz: Ein Land im Stresszustand, artykuł opublikowany w  www.nzz.de  w dniu 22.10.2014.

29 października 2014

Rostock dla większych statków



11. Baltische Verehrsforum
28.10.2014,  Rostock

Nie tylko portowcy Szczecina i Świnoujścia zabiegają o pogłębienie toru wodnego do głębokości 12,5 m, by móc wprowadzać do swoich nabrzeży większe jednostki morskie, a tym samym zwiększyć portowe obroty.
Pogłębianie torów wodnych w portach MP-P (MV)
Generalna Dyrekcja Dróg Wodnych i Żeglugi (Generaldirektion Wasserstrassen und Schiffahr) z WSV (Wasser- und Schifffahrtsverwaltung des Bundes) Federalnego Urzędu Wodnego i Żeglugi  (odpowiednika polskiej administracji morskiej), wyliczyła, że w latach 1990-2014 na rozbudowę torów wodnych do portów Meklemburgii-Pomorza Przedniego (MP-P/MV) wydała w sumie 150 mln euro. Kolejne 40 mln na ich utrzymanie w stosownych parametrach technicznych.
Dzięki temu za 65 mln euro w latach 1996-1999 został pogłębiony tor wodny w Rostoku do 14,5 m.  
Wschodnie podejście do Stralsundu dwukrotnie było poddane podobnym zabiegom, w latach 1997-2000 tor wodny uzyskał głębokość 6,5m a w latach 2005-2006 pogłębiono go do 7,5 m. Wydano w sumie na te prace 34 mln euro W 1998 r. tor wodny w Wismarze uzyskał głębokość 9,5 m (kosztem  4 mln euro).
Planowane głębokości  na torze wodnym w Rostoku
Od 2011 r. prowadzone są na różnych poziomach prace przygotowawcze związane pogłębieniem portów w Rostocku i Wismarze. Ostateczne decyzje federalne zapadną w ciągu 2015 i 2016 r. 
Zgodnie z założeniami Generalnej Dyrekcji, port w Rostoku jest szykowany do przyjmowania jednostek o długości do 275 m, szerokości 48 m i zanurzeniu do 15 m. Oznacza to, że głębokości toru wodnego w Rostocku będą doprowadzone do - 16,1/ 16,8 m.
Port w Rostocku ma znaczenie nie tylko regionalne dla Meklemburgii-Pomorza Przedniego, ale także dla całych Niemiec oraz dla południowej Europy.
Rozbudowa portu w Rostoku
Zgodnie z  informacjami prezesa zarządu morskiego portu Rostocku, dra Urlicha Bauermeistera, z portu odchodzi  miesięcznie kilkadziesiąt zestawów kolejowych w określonych kierunkach.
Urlich Bauermeister
   Biorąc za przykład ubiegły miesiąc (09.2014) pociągi  B-KV, w ruchu wewnątrzkrajowym  6 razy obsługiwały linię Hamburg – Rostock, 1 raz Rostock - Duisburga i dwukrotnie na linii Rostock-Karlsruhe.
W ruchu zagranicznym, we wrześniu br. na linii: Rostock – Novara obsłużono 3 pociągi, Rostock – Verona – 12 pociągów, czyli co 5 dni jeden pociąg. Na linii Rostock – Wels  i Rostock – Wiedeń po dwa pociągi, natomiast na linii Rostock – Brno 4 pociągi, tj. jeden tygodniowo. W sumie we wrześniu odprawiono 35 takich pociągów.
Niemcy mają dobrze zorganizowana logistykę z użyciem transportu kolejowego na zapleczu portów, a Rostock z Lubeką należą do największych niemieckich portów bałtyckich. Obecnie trwa intensywna modernizacja linii kolejowej między Rostockiem  i dalej do Lubecki i Hamburga ze Szczecinem.
Również transport samochodowy na zapleczu portu w Rostocku korzysta z doskonałych połączeń autostradowych, w tym nowych A 20 i A 11.  
Nikt w Rostoku nie ukrywa, że port jest zainteresowany nie tylko obsługą ładunków portowych korzystających z zaplecza krajowego, ale też przechodzącym przez port tranzytem na południe Europy.
Rodzi się zatem pytanie: Czy pogłębienie toru wodnego portu w Rostoku zwiększy jego konkurencyjność wobec portów Szczecin i Świnoujście?
Niewątpliwie tak, jeśli będziemy brali pod uwagę tranzyt ładunków z/na południe Europy. W portach Pomorza Zachodniego jest on jak do tej pory dosyć mały. Rostock - port z dobrym dostępem od strony morza, głębokowodny i z dobrze zorganizowaną logistyką na zapleczu jest poważnym konkurentem dla polskich portów. Ponad to łączy go ze Skandynawia rozwinięta sieć liniowych połączeń żeglugowych - promów i jednostek ro-ro.
Na pewno będzie konkurencyjny w obsłudze ruchu pasażerskiego, nie tylko przez połączenia promami ze Skandynawią, ale przede wszystkim dzięki obsłudze dużych wycieczkowców zagranicznych i rodzimych armatorów, którzy mają swoje siedziby w Rostocku.
Port w Rostoku - funkcja  logistyczna
Port w Rostoku - funkcja przemysłowa

Często zapominamy, że port w Rostoku nie tylko zajmuje się obsługą ładunków, korzystających z transportu morskiego, ale też jest swego rodzaju ośrodkiem gospodarczym z rozbudowaną sferą przemysłów przyportowych i kompleksowych usług turystycznych, opartych na turystyce morskiej. Które także korzystają z portu i jego dobrze zorganizowanej logistyki na zapleczu. 
Federalny harmonogram działań na rok 2015, związanych z rozbudową portów MP-P
Trzeba też pamiętać o tym, że w Niemczech działania inwestycyjne, zwłaszcza w obszarze inwestycji  o znaczeniu dla gospodarki narodowej - są precyzyjnie i logicznie zaplanowane na każdym etapie i to na dodatek w dłuższym okresie czasu. Duże inwestycje, jak np. rozbudowa portów nadbałtyckich, poprzedzają wnikliwe analizy dokonywane na poziomie władz portu, landu i federalnym. Są one konfrontowane z planami gospodarczymi, transportowymi (logistycznymi)  i innymi pochodnymi na poziomie miasta, landu i władz federalnych. Tym działaniom nie towarzyszą kryteria polityczne, lecz ekonomiczne, nie ma w tym tez miejsca na działania  spontaniczne, bo komuś, coś przyjdzie do głowy. 

23 października 2014

Niemcy widziane bez różowych okularów



NIEMCY

GOSPODARKA

Polskie media mało zajmują się gospodarką państw ościennych, zwłaszcza Niemiec. Przeciętny Polak nie widzi problemów, z jakimi one na co dzień się borykają. Nie widzi też, że bogate w polskim mniemaniu Niemcy, także mają kłopoty gospodarcze i społeczne, o podobnym charakterze, jakie występują po wschodniej stronie Odry. Kolejarze strajkują domagając się podwyżek i paraliżują ruch pociągów w całych Niemczech, rządy landów zabiegają o niezamykanie kopalń węgla, brakuje pieniędzy samorządom lokalnym na utrzymanie zabytkowych obiektów edukacyjno-kulturowych, likwidowane są nierentowne prywatne linie kolejowe oraz zakłady, setki ludzi traci pracę, co przyprawia polityków o ból głowy, zwłaszcza socjalistów. Wschodnie landy graniczące z Polską - systematycznie się wyludniają.

Na pograniczu szaleją gangi przestępcze, które kradną i dokonują włamań, straty niemieckich firm są liczone w milionach euro.



Kłopoty niemieckich kolei



Trwający w miniony weekend (od soboty 18.10 br. do poniedziałku 20.10.br), strajk niemieckich kolejarzy z Deutsche Bahn (Koleje Niemieckie) sparaliżował całe Niemcy. Odczuli to też mieszkańcy Szczecina, którzy nie mogli skorzystać z licznych połączeń kolejowych z Berlinem i innymi miastami przygranicznych landów.

W landach przyległych do Pomorza Zachodniego: Meklemburgii-Pomorzu Przednim, Berlinie i w Brandenburgii rozpoczęły się akurat w miniony piątek jesienne ferie dla młodzieży szkolnej i z powodu strajku ucierpiały dojazdy do miejscowości nadmorskich i wypoczynkowych. Wiele osób zmuszonych zostało do odwołania podróży lub przenieść je na inny termin.

Strajkowanie kolejarzy w newralgicznych społecznie terminach, nie jest, jak widać, wyłącznie specjalnością polskich związkowców kolejowych, zwłaszcza maszynistów kolejowych.  

Kolejarze zza Odry, zrzeszeni w Związku Zawodowym Niemieckich Maszynistów (Gewerkschaft Deutscher Lokomotivführer) wzorem polskich kolegów - unieruchomili ponad 70% pociągów, zarówno ekspresowych, jak i regionalnych. W samym Berlinie nie jeździła też kolej miejska (S-Bahn).

Jak podaja niemieckie media przygranicznych landów, przedstawiciele branży turystycznej w Meklemburgii-Pomorzu Przednim przyznali, że strajk znacząco wpłynął na obłożenie hoteli i pensjonatów w pierwszych dniach ferii. Był to już drugi protest kolejarzy w ciągu tygodnia.

Niemieccy kolejarze domagają się m.in. podwyżki płac oraz zmniejszenia liczby nadgodzin. W miniony piątek związkowcy odrzucili propozycję władz kolei zakładającą wzrost płac o 5%. Tak, więc niechybnie czeka naszych sąsiadów kolejowy maraton strajkowy.

Ale to nie jedyne problemy kolejowe Niemiec.

W ubiegłym roku przystosowano trasę kolejową Berlin–Rostok/Warnemünde do obsługi pociągów poruszających się z prędkością 160 km/h. Linią tą kursują jednak wciąż niemal wyłącznie pociągi regionalne. Na modernizację trasy wydano 850 mln euro.

Politycy frakcji SPD(socjaliści) z Berlina i Schwerina (stolicy Meklemburgii-Pomorza Przedniego) domagają się uruchomienia nowego, szybkiego połączenia między stolicą a Rostokiem. Miałoby ono przynieść obu miastom wzrost liczby turystów, a tym samym wzrost gospodarczy.

Politycy zarzucają przedstawicielom Deutsche Bahn (DB), że koncern oszczędza kosztem krajów związkowych — kursowanie pociągów regionalnych jest, bowiem finansowane z kas poszczególnych landów.

Niezależnie od decyzji Deutsche Bahn, w grudniu z rozkładu jazdy zniknie pociąg prywatnego przewoźnika Interconex, który łączy obecnie Lipsk i Berlin z Rostokiem-Warnemünde.

Powodem rezygnacji z połączenia jest jego nierentowność.

Także na połączeniu między Szczecinem a Berlinem zapowiadają się niekorzystne zmiany dla niemieckich kolejarzy. Deutsche Bahn zapowiedziała zamknięcie z końcem 2016 r. zakładu naprawy taboru towarowego w Eberswalde. Pracę straci blisko 500 osób.

Decyzja DB wywołała nerwowe reakcje polityków, zwłaszcza, że władzę w Brandenburgii po ostatnich wyborach przejęli socjaliści.

Spodziewano się wprawdzie redukcji liczby pracowników, a nie całkowitej likwidacji zakładu. Powodem takiej decyzji jest spadek liczby zleceń na naprawę taboru, czego skutkiem jest wykorzystywanie potencjału zakładu zaledwie w 50%. Taki sam los spotka zakład w saksońskim Zwickau. Tu do końca 2015 r. pracę straci 80 pracowników.



Socjalne aspekty wydobycia węgla

Wbrew pozorom nie ma jednomyślności w Niemczech w sprawach energetycznych. Rządy Brandenburgii i Saksonii ostrzegają przed zbyt szybką rezygnacją z wydobycia węgla brunatnego na terenie Łużyc. Redukcję, a z czasem zaprzestanie wydobycia, zapowiedział rząd federalny Niemiec. Decyzja ta podyktowana jest zmianą polityki energetycznej kraju, w której coraz większy nacisk kładzie się na rozwój energii odnawialnej.

Na dodatek, wycofanie inwestycji z Łużyc zapowiedział też na początku października nowy rząd Szwecji. Do Szwedów należy koncern Vattenfall, pod którego zarządem znajduje się kilka łużyckich kopalni węgla brunatnego. Premierzy Brandenburgii i Saksonii — Dietmar Woidke oraz Stanislaw Tillich — zaapelowali w oficjalnym liście do szwedzkiego rządu o niewycofywanie się z inwestycji. „W tym

słabo rozwiniętym regionie ok. 30 tysięcy miejsc pracy uzależnionych jest bezpośrednio lub pośrednio od dalszego wydobycia węgla brunatnego. Obecne i

planowane inwestycje na tym polu oferują przyszłość zwłaszcza młodym ludziom oraz zapobiegają ich emigracji z regionu“ — napisali niemieccy politycy do władz Szwecji.

List skrytykowali przedstawiciele partii Zielonych z Saksonii, którzy opowiadają się za rezygnacją z wydobycia tego surowca.



Socjaliści tną etaty w administracji



Brandenburgia ma nowy parlament. Zdecydowanie wrześniowe wybory samorządowe w tym landzie wygrali socjaliści z SPD. Po raz pierwszy w historii na czele brandenburskiego parlamentu stanęła kobieta. Britta Stark (SPD) została wybrana przewodniczącą landtagu, jej zastępcą został Dieter Dombrowski (CDU).

W parlamencie Brandenburgii zasiada 88 posłów z pięciu partii. SPD zdobyła 31,9 % głosów, co daje jej 30 miejsc w parlamencie. Druga była CDU z 23 % głosów, której przypadło 21 miejsc.

Pozostali posłowie reprezentują Lewicę (17 parlamentarzystów). Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła 10 miejsc, a partia Zielonych — 6. Listę parlamentarzystów uzupełnia czterech posłów niezrzeszonych.

Premier Brandenburgii Dietmar Woidke zapowiedział reformę i zarazem redukcję administracji samorządowej.

Według planów liczba przedstawicielstw administracji w 14 powiatach i czterech miastach na prawie powiatu ma zostać zmniejszona z 18 do maksymalnie 10. Jako powód redukcji premier Woidke wymienia malejącą liczbę mieszkańców Brandenburgii.

Plany reformy zapisano w umowie koalicyjnej nowego rządu. Niewykluczone, że status miasta na prawie powiatu stracą Poczdam, Frankfurt nad Odrą, Brandenburg nad Hawelą oraz Cottbus. Zakończenie reformy przewidziane jest na początek 2019

roku.



Przestępczość trasgraniczna

Przedsiębiorcy z Polski, Niemiec i Czech postanowili połączyć siły przeciwko przestępcom. 33 izby przemysłowo-handlowe z Niemiec, Polski i Czech podpisały

wspólną rezolucję, w której domagają się od rządów tych państw podjęcia zdecydowanych działań przeciwko przestępczości na pograniczu. Według przedsiębiorców ich firmy przestają być konkurencyjne na rynku. Jest to wynik, ich zdaniem, licznych włamań i kradzieży sprzętu, ale także drastycznie rosnących opłat za ubezpieczenie majątku.

Skalę problemu pokazuje ankieta przeprowadzona w Cottbus i Dreźnie pod koniec września br. W samym Cottbus zostało w ubiegłym roku okradzionych 140 przedsiębiorców, a ich strat szacuje się na 2,17 mln euro. Przedstawiciele izb przemysłowo-handlowych z trzech krajów domagają się utworzenia dwu- i trój-narodowościowych grup śledczych, które będą walczyć z przestępczością na

pograniczu.



***

Inf. na podstawie mediów landów przygranicznych.