23 lutego 2013

Rosyjska German w polskiej telewizji



           W miniony piątek, 22 lutego, program pierwszy TVP rozpoczął projekcję rosyjskiego serialu „Anna German. Tajemnica Białego Anioła. Serial wyreżyserował Rosjanin - Aleksandr Timienko i Polak - Waldemar Krzystek. W roli polskiej piosenkarki Anny German (1936- 1982) wystąpiła Polka z Litwy - Joanna Moro. 6-letnią Annę kreuje urocza Anna Kirina. Film powstał w 2012 r. w wytwórni Star Media w 30. rocznicę śmierci artystki w koprodukcji Rosji i Ukrainy oraz Polski.

            Z okazji rozpoczęcia emisji serialu w polskiej telewizji , w Ambasadzie Rosji, w przeddzień telewizyjnej projekcji - odbył się specjalny pokaz jednego z odcinków serialu. Uczestniczyli w nim Aleksander Aleksiejew, ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce oraz aktorzy i twórcy filmu.

            10-odcinkowy serial pokazuje burzliwą i dramatyczną historię życia piosenkarki, która zrobiła międzynarodową karierę w latach 60. i 70. Anna German ma na swoim koncie liczne nagrody polskich i zagranicznych festiwali. W trakcie swojej krótkiej kariery nagrała kilkadziesiąt płyt. Śpiewała w siedmiu językach. Artystka znaczną część swojego życia artystycznego spędziła w ZSRR, gdzie była ceniona i uwielbiana za swój niepowtarzalny głos.

            Anna German urodziła się w Urgienczu w Uzbeckiej Republice Radzieckiej (ZSRR) w inteligenckiej niemiecko-holenderskiej rodzinie zruszczonych emigrantów.

            Matka artystki, Irma, z domu Martens (wciela się w nią Maria Poroszina), była potomkinią holenderskich menonitów, których do Rosji sprowadziła Katarzyna II. Osiedlili się na Kubaniu. Germanistka, przez wiele lat, przed wojną w ZSRR, jak i po wojnie w Polsce była wykładowczynią języka niemieckiego. Przez wiele lat związana z Akademią Rolniczą we Wrocławiu.

            Eugen Hörmann (ros. Герман, pol. German), ojciec artystki, był Niemcem, w filmie kreuje go Konstantin Miłowanow. Z zawodu księgowy, urodził się w Łodzi (będącej wówczas pod zaborem rosyjskim) w rodzinie luterańskiego pastora. Został przez władze stalinowskie ZSRR, jako element wrogi krajowi - w 1938 r. rozstrzelany a Anna z matką - wysiedlone do Kirgistanu. W 1946 r. Irma German złożyła dokumenty repatriacyjne i razem z córką wyjechała do Polski.

            Anna German śpiewała od dziecka. Legitymowała się dyplomem magistra geologii Uniwersytetu Wrocławskiego, studia ukończyła z wyróżnieniem, ale swoje życie poświęciła muzyce. - Śpiew jest dla mnie radością życia. Lubię śpiewać dla publiczności mającej wyrobiony gust i smak. Nie uznaję żadnych łatwizn, nie wybieram utworów banalnych. Lubię piosenki kabaretowe, nowoczesne, ale o ładnej melodii, liryczne. Unikam piosenek sentymentalnych - mówiła w wywiadach.

             W 1967 r., jako pierwsza i jedyna w historii polska artystka zaśpiewała na XVII Festiwalu San Remo, a  także, jako pierwsza cudzoziemka na XV Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej.

            Dlaczego to właśnie w Rosji zachowała się pamięć o artystce? – Rosjanie są wierni. Uznali ją za swoją, mówili do niej "nasza Anuszka" – tłumaczy Mariola Pryzwan, biografka artystki. Rosjanie na jej część nazwali odkrytą przez siebie asteroidę - Annagerman.

            Serial w Polsce został przyjęty znakomicie. W ciągu dwóch godzin po projekcji na portalach internetowych redakcji informacyjnych pojawiły się szalenie cieple komentarze. Prześledziłam je na portalu Onet.pl. Były ich setki.

Oto najbardziej charakterystyczne opinie:

            - Stary już jestem, ale nie pamiętam, kiedy tak mi się podobał ruski film - pisze Martin. Inny 60-latek dodaje – (…) Aż dziw, że TVP nie chciała być współproducentem tego serialu, który przecież miał murowany sukces w Rosji, gdzie Anna German jest nadal wielką gwiazdą. Widać decydenci naszej państwowej TV, która podobno ma jakąś misę kulturalną do spełnienia są słabo zorientowani, co do gustów narodu i wolą mnożyć kolejne miałkie seriale polskie (uwaga - wkrótce braknie nowych twarzy) albo pokazywać cudze formaty (…). Z kolei gool wyznaje szczerze: - Po komunie pozostał mi wstręt do ruskich filmów, ale ten obejrzałem z przyjemnością. Internauta eee informuje pełen emocji -...Jej śmierć w całym ZSRR uczczono minutą milczenia. Tego nie było nigdy w hołdzie dla artysty!!!  Świetny, realistyczny film!!!  Internauta euro pisze: - Rosjanie pokazali w tym filmie normalne, ciepłe spojrzenie na jakże zakłamaną, "zimną" epokę stalinizmu. Majstersztyk. Już sobie nucę "Gory, gory, maja zwiezda ..." i czekam na następny odcinek. Oddany widz przyznaje – (…) Gratulacje dla reżysera, nawet nie myślałam, że ten film aż tak mnie wciągnie i tak będę go przeżywać.

            Okazuje się też, że Polacy często też oglądają rosyjskie programy telewizyjne. Bociek zwierza się - Nie oglądałem dzisiaj, bo jestem za granicą, ale oglądałem premierę w rosyjskiej telewizji. Film wspaniały(…).I dodaje - Wejdźcie na Youtube z rosyjskimi wpisami. Oni uwielbiają ją do dzisiaj. Rosyjscy kompozytorzy starali się by specjalnie skomponować coś dla Anny. Poznacie w filmie kilka wspaniałych utworów po rosyjsku.

            Przy okazji obrywa się polskiej telewizji publicznej. Internauci są bezlitośni. Anonim pyta - Dlaczego w zapowiedziach telewizyjnych o serialu nie powiedziano nic, że to jest serial produkcji rosyjskiej? To bardzo ubogie zwykłe chamstwo. Andy mu odpowiada: - Ten film jest produkcji rosyjskiej a że nasi o tym nic nie mówili, to pomyśl, dlaczego. Anna German była bardzo popularną piosenkarką w Rosji i kochała ten kraj, śpiewała w języku rosyjskim, niemieckim i polskim! Czy bardziej kochała Rosję niż Polskę, tego się nigdy nie dowiemy, więc podziwiajmy jej cudny, przepiękny głos!! Bogdan - Dziękuję za, oczekuję tego typu filmów a nie „gniotów” - polskich seriali. A Artur dodaje - Dużo lepszy film od tej nędznej koprodukcji z BBC czyli Szpiegów w Warszawie. Piętaszek - Świetna produkcja! Ten film to dzięki Bogu jakaś przeciwwaga w stosunku do "drewnianej" i średnio fajnej produkcji polsko-brytyjskiej sprzed kilku tygodni (z całym szacunkiem dla tematyki filmu). A Rosjanom tylko pogratulować tak profesjonalnej realizacji! Nareszcie jakieś normalne kino dla normalnych ludzi!!

            No właśnie – normalne kino dla normalnych ludzi. Z Rosji - dla Polaków.

Artykuł ukazał się na lamach redakcji internetowej sekcji polskiej
rosyjskiego radia "Głos Rosji" 25.02.2013 
http://polish.ruvr.ru/2013_02_25/Rosyjska-Anna-German-w-polskiej-telewizji/ 

Artykuł (przetłumaczony na jęz. rosyjski) ukazał się 
na rosyjskim polityczno-ekonomicznym portalu dyskusyjnym "Inosturman" 26.02.3013
http://forum.inosturman.ru/viewtopic.php?f=35&t=11359&sid=4b7d74976d5584dea61806b7b3413eca

19 lutego 2013

Комментаторы из Усадьба Урсы


C радостью отметить Ваш визит в мой блог. Я с интересом читала ваши комментарии, полемизирующие с текстом опубликованной статьи Михаилa Хазинa о президенте  Путинe. Эти комментарии расширяют мои знания о России, её президенте и о взглядах российской общественности.
Спасибо также Yennefer за продвижение моего блога в России и презентацию некоторых из моих статей.

Сердечно приветствую!
Зофья Бомбчинская-Елёнек

Drodzy Rosjanie z forum portalu Усадьба Урсы.
Z radością odnotowuję Wasze wizyty w moim blogu. Z zaciekawieniem czytałam Wasze komentarze, polemizujące z tekstem prezentowanego artykułu Michaiła Chazina o prezydencie Putinie.Te komentarze poszerzają moją wiedzę o Rosji, jej prezydencie i poglądach rosyjskiego społeczeństwa.
Dziękuję też  Yennifer za promocję mego blogu w Rosji i prezentowanie niektórych z moich artykułów.

Serdecznie pozdrawiam.
Red. Zofia Bąbczyńska-Jelonek

18 lutego 2013

Tarcza antyrakietowa przed Kosmosem nie obroni

          Na nic tarcze antyrakietowe czy nuklearne arsenały. Na nic nowoczesne systemy obronne. - Ani Rosja, ani USA nie są zdolne do ochrony Ziemi przed zagrożeniami z Kosmosu – słusznie zauważa wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin. Rosja doświadczyła namacalnie, nie pierwszy raz zresztą, co oznacza niespodziewany gość z Wszechświata. 15 lutego jeden z nich, bolid o średnicy ok. 17 m, wszedł w atmosferę ziemską i eksplodował nad Czalabińskiem. Całe wydarzenie od momentu wejścia w atmosferę do wybuchu trwało zaledwie pół minuty (32,5 sek.).
          Fala uderzeniowa była tak wielka, że zniszczyła liczne budynki mieszkalne i użyteczności publicznej, wyrywając z nich szyby, nawet z ramami okiennymi, zwalając mury. Raniła prawie 1,2 tys. ludzi. W tym wiele dzieci. Fragmenty meteorytu spadły na obszar Rosji, w Baszkirii i północnym Kazachstanie. O podobnych zjawiska napłynęły sygnały z Kuby i amerykańskiego Colorado.

         Polska nie jest wolna od tego typu  zagrożeń. - Zjawisko podobne do tego nad Uralem, w rejonie Wielkopolski mieliśmy 5 tysięcy lat temu. Taki deszcz meteorytowy miał miejsce na Morasku – przypomina prof. Stanisław Lorenc z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu. Meteoryt, który tam spadł, waży 261 kg.- Zniszczenia, które taki odłamek spowodowałby dziś, mogłyby być ogromne - ocenia prof. Loranc. - Wielki deszcz meteorytów żelaznych, jaki miał miejsce wtedy na Morasku, prawdopodobnie zmiótłby Poznań z powierzchni ziemi - dodaje prof. Wojciech Stankowski z tego samego wydziału UAM.

         Czy Polska jest przygotowana na taki kataklizm? Oczywiście, że nie. Tak samo jak Rosja, USA czy inny kraj na świecie.

         Decydenci z Polski nie boją się zagrożeń z Kosmosu, ale boją się przede wszystkim silnej militarnie Rosji i usilnie zabiegają w USA o tarczę antyrakietową. Problem w tym, że ta tarcza nie obroni Amerykanów, jak dowiedziono niedawno w Pentagonie, przed atakiem jądrowym ze strony Iranu i jej budowa nie jest aż tak oczywista dla systemu obronnego Stanów Zjednoczonych. Wskazano inne, bardziej racjonalne systemy ochrony przed atakami nuklearnymi tzw. państw bandyckich. Polsce będzie coraz trudniej podpinać się pod USA czy NATO ze swoim marzeniem o tarczy. Oficjalnie epoka tzw. zimnej wojny jest za nami i Rosja nie jest uznawana tam za kraj „bandycki”.

        Wymarzona tarcza nie obroni też Polaków przed niszczycielskim działaniem sił natury. Wystarczy niezbyt duży odłamek kosmicznej skały, by niejedno polskie miasto przestało istnieć a setki tysięcy ludzi zginęło, zostało rannych lub straciło dach nad głową. Polska na taki kataklizm nie jest gotowa.

       Badania kosmosu to - jak zapewniają rosyjscy naukowcy - nie tylko chęć poznania. To także konieczność, jeśli chcemy czuć się bezpiecznie. Według rosyjskich naukowców deszcz meteorytów nad Hiszpanią 9 lat temu był ostrzeżeniem, że w każdej chwili może dojść do kosmicznej katastrofy. Ogniste kule na niebie mieszkańcy Hiszpanii obserwowali w nocy 6/7 stycznia 2004 r. Widziano je od Galicji - prowincji wysuniętej najbardziej na zachód - po Baleary na Morzu Śródziemnym.

       Dimitrij Rogozin już wcześniej, jako stały przedstawiciel Rosji przy NATO zwracał uwagę na konieczność globalnego systemu ochrony przed zagrożeniami z Kosmosu, albo przynajmniej monitoringu, ale spotkał się tylko z ironicznymi uwagami. Chociaż ani Rosja, ani Stany   Zjednoczone nie dysponują odpowiednimi systemami ostrzegania przed tego typu zagrożeniami, zwłaszcza w odniesieniu do mniejszych obiektów kosmicznych. Nie są także w stanie niczym zniszczyć kosmicznych gości. Dmitrij Rogozin po wydarzeniach nad Uralem zwrócił się z apelem do Amerykanów, aby wspólnie z Rosją stworzyły taki system.

       - Ziemia nie ma realnej ochrony przed zagrożeniami, jakie stwarzają meteoryty - uważa  Aleksandr Bojarczuk z Instytutu Astronomii Rosyjskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem, na Ziemi nie opracowano jeszcze technologii skutecznej obrony przed niebezpieczeństwem zderzenia meteorytu z powierzchnią naszej planety. Prowadzony jest wprawdzie monitoring, m.in. przez NASA czy w Rosji i wszystkie duże asteroidy o średnicy powyżej 0,5 km są pod kontrolą, ale asteroidy o średnicy 300-500 m i mniejsze trudno jest wyśledzić. Przykładem może być meteoryt, który przed kilku dniami przeleciał w odległości ok. 30 tys. km od naszego globu. Został on wykryty dopiero dwa dni przed przelotem obok Ziemi. - Gdyby jego tor lotu przecinał się z Ziemią, nie bylibyśmy w stanie nic zrobić - stwierdził Bojarczuk.

        Rosja stara się reagować na zagrożenia z Kosmosu. - Federalna Agencja Kosmiczna (Roskosmos) we współpracy z Rosyjską Akademią Nauk pracuje nad programem, który pomoże dowiedzieć się więcej na temat zagrożeń pochodzących z Kosmosu –przyznaje Jurij Makarow, jeden z dyrektorów zarządu Roskosmosu. W Rosji stworzono też w ramach kosmicznego „Federalnego Celowego Programu” - zalążki monitoringu przestrzeni okołoziemskiej dla identyfikacji zagrożeń ze strony obiektów i śmieci kosmicznych.

Wczoraj, w rocznicę niszczycielskich nalotów aliantów na Drezno (17 lutego) - wspominam ten fakt ku przestrodze - radziecki pułkownik będący już w rezerwie, Stanisław Pietrow odebrał Drezdeńska Nagrodę Pokojową. Przed 30 laty (26 września) pełnił dyżur w punkcie dowodzenia obwodu moskiewskiego, gdy na radarach pojawił się sygnał o odpaleniu 5 rakiet jądrowych z USA w kierunku ZSRR. Zgodnie z instrukcją miał podjąć natychmiast działania odwetowe. Jednak rezolutnie uznał, że zepsuł się radar, co okazało się prawdą, i radzieckich rakiet nie odpalił. Za uratowanie świata przez nuklearną zagładą r. płk. Pietrowowi wręczono już wcześniej, w 2006 r. w ONZ nagrodę World Citizen Award.

       Gość z Kosmosu nad Uralem ujawnił się zaledwie przez pół minuty, ale pół minuty w zupełności wystarcza do naciśnięcia guzika wyzwalającego rakiety wyposażone w głowice nuklearne, gdy na monitorach czy radarach ktoś weźmie go za rakiety wroga.

       Jeśli nie będzie odpowiedniego globalnego systemu monitoringu, to sami przy pomocy Kosmosu zgotujemy piekło na Ziemi. I żadna tarcza antyrakietowa Polski nie uchroni przed skutkami takiej pomyłki jakiegoś żołnierza w Rosji, w USA czy w innym państwie mającym broń jądrową.

Artykuł został opublikowany dzisiaj (18.02.2013)

na polskojęzycznym portalu rosyjskiego radia Głos Rosji



http://polish.ruvr.ru/2013_02_18/Tarcza-antyrakietowa-przed-Kosmosem-nie-obroni/ 

Uwaga: 
Został  zablokowany dostęp  do artykułu w "Głosie Rosji"
Proszę wskazany link  skopiować
i umieścić w wyszukarce internetowej
 Jest prawidłowy

09 lutego 2013

Lęki Europy


             W Europie panuje przekonanie, że silna militarnie Rosja zagraża jej bezpieczeństwu, i do jej obrony konieczne są NATO i USA. Mało kto zwraca uwagę, że Rosja nie ma żadnych aspiracji w rozszerzaniu swego i tak największego na świecie terytorium, że inicjatorem wojen w krajach trzecich też nie jest. Że nie ma żadnego interesu, by atakować zbrojnie europejskich sąsiadów. Ma za to najdłuższą granicę na świecie, sąsiaduje z krajami opanowanymi przez terrorystów, ma też niepokoje na pograniczu kaukaskim o podobnym podłożu. I dlatego nowoczesna i dobrze zorganizowana armia jest jej ewidentnie potrzebna.

            Ale to wszystko nie przemawia do wyobraźni polityków i wojskowych. - Nigdy nie byliśmy dostatecznie silnie uzbrojeni, żeby samodzielnie oprzeć się Związkowi Radzieckiemu czy Rosji. W najlepszym przypadku potrzebna byłaby pomoc NATO lub USA. Jednak nasi politycy nie pozwalają na militaryzację społeczeństwa, abyśmy mogli samodzielnie poradzić sobie z niebezpieczeństwem ze Wschodu – oświadczył na łamach gazety "Svenska Dagbladet"[1] Sverker Göranson[2], naczelny dowódca Szwedzkich Sił Zbrojnych[3]. Słowa te padły kilka tygodni (30.12.2012/25.01.2013) przed coroczną, 49. Konferencją Bezpieczeństwa zorganizowaną w dniach 1-3 lutego w Monachium.

            Generał Göranson, przypomniał pięciodniową wojnę gruzińsko-rosyjską z 2008 r. - Ten epizod – jego zdaniem - pokazał, że w Europie może dojść do zmiany granic według scenariusza wojennego. Jest to tym bardziej realne ze względu na fakt, że prezydent Rosji Władimir Putin opowiada się za silnym dozbrojeniem swojej armii[4].

            Dodał jednak, że na razie nie widzi realnej możliwości ataku Rosji na Szwecję, ale jego zdaniem szwedzka armia nie jest przygotowana na obronę. - Nie utrzymałaby się nawet przez tydzień – dodał. Na to oświadczenie zareagował bezpośrednio m.in. Carl Haglund, minister obrony sąsiedniej Finlandii, który stwierdził, że w przypadku ataku ze Wschodu fińska armia będzie mogła bronić się samodzielnie.

            To nie jedyne słowa obaw wobec Rosji i wypatrywania ratunku ze strony USA. Były ambasador Polski w RFN i USA Janusz Reiter, który był jednym z trzech delegatów Polski na konferencji w Monachium (obok ministra Sikorskiego i prof. Rotfelda), uważa, że obecność USA w Europie była w przeszłości i pozostaje nadal gwarantem bezpieczeństwa w Europie. - Europejczycy nie są na to przygotowani, by sami przejąć odpowiedzialność za własną obronę. Oznaczałoby to zwiększenie wydatków na ten cel – podkreśla Janusz Reiter. - Mocne NATO bardzo sprzyja zaufaniu Europejczyków. I dodał: - Gdyby zabrakło Amerykanów, otworzyłoby to drogę do nieufności, która jest, niestety, głęboka[5].

            Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow nie ma złudzeń: - Postęp na drodze do prawdziwego partnerstwa między Rosją a NATO – stwierdził na konferencji w Monachium[6] - jest nadal utrudniony przez próby wykorzystania tezy zagrożenia radzieckiego, która obecnie przekształca się w tezę rosyjskiego zagrożenia. Fobie te są bardzo wytrwałe, i widzimy, jak ta idea jest wbudowywana w ramy procesu planowania wojskowego. Nawet w obliczu niedoboru zasobów finansowych rośnie aktywność militarna w Europie Północnej i Środkowej, jakby w tych regionach wzrosło zagrożeniom bezpieczeństwa. Nadal wspierane są projekty dalszego rozszerzenia NATO i promocji infrastruktury wojskowej w kierunku wschodnim.

            Dla niektórych polityków europejskich wsparcie militarne NATO i USA to za mało, i ich zdaniem, trzeba tworzyć armię UE. Pogląd ten lansuje od dawna polski szef dyplomacji Radosław Sikorski. W wywiadzie[7] dla sekcji polskiej Deutsche Welle,  przeprowadzonego w czasie trwania monachijskiej konferencji, powiedział - Musimy być, jako Europa instytucjonalnie przygotowani do konfliktów, które pukają do naszych drzwi i które będą wymagały szybszych reakcji.(…) Ale rzeczywiście uważam, że jeśli mamy grupy bojowe, to one powinny być zdolne do użycia wtedy, gdy zdecydujemy.

            W ramach współpracy Trójkąta Weimarskiego, zrzeszającego – Polskę, Niemcy i Francję miały być powołane w tym roku, tzw. grupy bojowe, ale ich nie powołano. - Problem jest zarówno polityczny, jak i strukturalny - uważa minister Sikorski. - Ponieważ nie wszystkie państwa europejskie są gotowe do działania wspólnie. Thomas de Maizière, minister obrony RFN powiedział natomiast w Monachium, że europejska armia i wspólna polityka bezpieczeństwa nie mają jeszcze nawet kształtu wspólnej wizji[8]. Jak zauważył b. minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier – de Maizière nie powiedział ani słowa o wspólnych akcjach i planach w ramach Trójkąta Weimarskiego między Francją, Niemcami i Polską. Mam wrażenie, że teraz będzie to jeszcze trudniejsze[9].     

            Pomysł wykorzystywania sił unijnych w konfliktach zbrojnych, m.in. przeciwko Rosji nie jest w Polsce zjawiskiem nowym. Świadczy o tym, wspomniany już konflikt kaukaski. W trakcie zbrojnej awantury wywołanej przez gruzińskiego prezydenta  Michaiła Saakaszwilego, z Warszawy do Waszyngtonu poszła szalenie istotna poufna depesza charge d Affaire Pameli Quanrud (Nr.000947 z 10 sierpnia 2008 r.)[10]. Korespondencja ta, jak wiele innych depesz administracji USA, ujawniona została przez portal WikiLeaks.

            Cytowana depesza jednoznacznie potwierdza, że Polska podjęła próbę włączenia NATO w ten konflikt i wprowadzenia sił NATO na miejsce rosyjskich sił pokojowych działających tam w ramach ONZ, m.in. przy pomocy nacisków państw UE i samej UE oraz szerokie umiędzynarodowienie konfliktu na Kaukazie. Dyplomacja amerykańska wskazuje, że polski prezydent, premier i minister spraw zagranicznych skoordynowali wspólne inicjatywy pośród wschodnioeuropejskich krajów i twarde naciski na UE i NATO, by natychmiast skończyć pacyfikowania w Gruzji przez Rosję.

            Polski minister spraw zagranicznych Sikorski, jak podaje depesza – „pokonał  trochę państw unijnych, sympatyzujących z działaniami Rosji w Gruzji”, w celu zawarcia ew. korzystnego porozumienia podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych UE, jakie miało mieć miejsce 13 sierpnia (2008 r.). Minister Sikorski, jak donosi amerykańska dyplomacja, ma rozmawiać 10 sierpnia z sekretarzem generalnym NATO i „forsować propozycję zastąpienia rosyjskich sił pokojowych w Gruzji  i to siłą UE ze świadomością braku zgody ze strony Rosji”. Polska generalicja, jak podaje depesza, zadeklarowała wysłanie tam żołnierzy Wojska Polskiego.

            Zabiegi ministra Sikorskiego spełzły wówczas na niczym, NATO nie wyraziło zainteresowania polskimi pomysłami, ale lęki przed Rosją i marzenie o europejskich siłach zbrojnych gotowych do konfrontacji z Rosją - w głowach polityków – pozostały.

            I jeszcze jedna uwaga na marginesie. Po II wojnie światowej Niemcy zostały podzielone na 4 alianckie strefy okupacyjne, z których wyodrębniono RFN i NRD. Po zjednoczeniu Niemiec wojska rosyjskie opuściły NRD, wojska amerykańskie pozostają tam do dzisiaj. Stanowią największy kontyngent wojsk USA zagranicą - 48,1 tys. żołnierzy rozlokowanych w 33 bazach na terenie całych Niemiec.



Artykuł, z niewielkim skrótem i bez przypisów,
został opublikowany na łamach
polskojęzycznej redakcji internetowej
rosyjskiego radia Głos Rosji
11 lutego 2013


[1] Holmström M.: „Försvar med tidsgränsSvD ( Svenska Dagbladet), 30.12.2012/25.01.2013.Patrz - http://www.svd.se/nyheter/inrikes/forsvar-med-tidsgrans_7789308.svd
Uwaga:  po 48 godz. po opublikowaniu mego artykułu  - pod prawidłowy link została podłączona fałszywa strona SvD bez artykułu Holmström M.: „Försvar med tidsgräns. By dostać się do tego artykułu wystarczy wskazany link lub nazwisko szwedzkiego dziennikarza z tytułem artykułu - umieścić w  wyszukarce internetowej. 

[2] Gen. Sverker Göranson (ur. 1954r.) – szwedzki wojskowy, oficer wojsk pancernych, od 25.03.2009 - Naczelny Dowódca Szwedzkich Sił Zbrojnych. Był m. in.: attaché wojskowym w Waszyngtonie (2000-2003 ).

[3]Newsru.com, TR; Pog : „Szwedzka armia nie jest przygotowana na obronę. "Nie utrzymałaby się nawet przez tydzień", polski  portal informacyjny  internetowy ONET,5.02.2013 r. Patrz - http://wiadomosci.onet.pl/swiat/szwedzka-armia-nie-jest-przygotowana-na-obrone-nie,1,5412868,wiadomosc.html  

[4] Dosłowna wypowiedź (w jęz. szwedzkim): Pendeln började svänga tillbaka i augusti 2008 när Ryssland-Georgienkriget bröt ut. Det visade att gränser i Europa åter kan ändras med våld. Sedan dess har Ryssland under president Vladimir Putin antagit alltmer sovjetiska drag. Detta paras med en kraftfull rysk upprustning som svenska försvaret kan följa på nära hålll

[5] Romaniec R: „49. Konferencji Bezpieczeństwa. "Nie wróży to dobrze Europie",  Deustche Welle , 4.02.2013 r. Patrz - http://dw.de/p/17XND  ;  http://www.dw.de/bilans-49-konferencji-bezpiecze%C5%84stwa-nie-wr%C3%B3%C5%BCy-to-dobrze-europie/a-16572923

[6] Ministerstwo Spraw Zagranicznych FR, Ławrow S.: Выступление Министра иностранных дел России С.В.Лаврова на 49-й Мюнхенской конференции по вопросам безопасности, Мюнхен, 2 февраля 2013 года, 2.02.2013 r. Patrz - http://www.mid.ru/brp_4.nsf/0/608C6FACACB72ED144257B06003EE852 , wersja angielska tego wystąpienia, patrz -  http://www.mid.ru/brp_4.nsf/0/A9CB4318DB0A5C8444257B0A00376FE8

[7]Romaniec R.: Sikorski: Musimy być przygotowani do konfliktów”, Deutsche Welle, 2.02.2013 r. Patrz –  

[8] Ministerstwo Obrony RFN, de Maizière T. : „Speech by the Federal Minister the Defense dr Thomas de Maizière of the occasion the 49 th Munich Security Conference”, 1.01.2013. Patrz - http://www.securityconference.de/fileadmin/user_upload/data/pdf/2013-02-01_Mu%CC%88siKo_Englisch.pdf

[9] Romaniec R: „49. Konferencji Bezpieczeństwa. "Nie wróży to dobrze Europie",  Deustche Welle , 4.02.2013 r. Patrz - http://dw.de/p/17XND  ;  http://www.dw.de/bilans-49-konferencji-bezpiecze%C5%84stwa-nie-wr%C3%B3%C5%BCy-to-dobrze-europie/a-16572923


[10]Dwie pierwsze depesze sporządziła charge d'affaires Pamela Quanrud z ambasady w Warszawie 8 i 13 sierpnia (2008) , trzecia to depesza amerykańskiego przedstawicielstwa przy NATO” – opublikowane  w Internecie 4.11.2012 r. patrz: -  http://pldocs.docdat.com/docs/index-102594.html

07 lutego 2013

Putin widziany oczyma Rosjanina



Rosyjski analityk i prezes spółki konsultingowej  „Neokon” - Michaił Chazin uważa, że nie wystarcza opisywać Władimira Putina, jako przywódcę i polityka, ale należy przede wszystkim i dokładniej opisać okoliczności, w jakich przyszło mu działać.
Z wielką przyjemności przytaczam artykuł  Michaiła Chazina - „ Słów kilka o Putinie” (Несколько слов о Путине), który ukazał się 3 lutego tego roku na rosyjskim portalu www.worldcrisis.ru  
i pokazuje w jakiej politycznej, społecznej i gospodarczej rzeczywistości przyszło Władimirowi Putinowi prowadzić polityczną działalność. Większość recenzentów Putina analizuje jego poczynania w kontekście rzeczywistości europejskiej, a może nawet bardziej – amerykańskiej lub w przypadku polskich analityków – z dodaniem historycznych relacji polsko-rosyjskich. Mało, kto zwraca uwagę jak realnie wyglądała Rosja i jej scena polityczna, którą dostał Władimir Putin w spadku po Jelcynie.

***

Michaił Chazin

Słów kilka o Putinie


            W ostatnim okresie wiele osób zadaje mi pytanie, dlaczego stałem się apologetą Putina. Jedni piszą o tym jawnie w obwiniającym mnie tonie, inni po prostu konstatuję fakt. Przyświeca temu oczywiście inny cel, ale ogólnie rzecz biorąc, jest to nieco śmieszne. Bo, jeśli pracuję dla Putina, to im więcej o tym mówię, to tym bardziej mogę sobie pozwolić, by dopominać się zapłaty. A jeśli nie – to, dlaczego o tym rozmawiam?

            W rzeczywistości autorzy tych wypowiedzi wykazują kompletny brak kompetencji do wypowiadania się w sprawach politycznych. Zwłaszcza wykazują brak zrozumienia tego, czym jest głowa dużego państwa, w szczególności – prezydent Rosji.

            Wszystkie argumenty, przedstawione w ramach tego ich myślenia, wynikają niekiedy z logiki, która,  wygląda mniej więcej tak Putin wchodzi w pewne wspólne „komando” (zespół, drużynę rządzącą państwem - przyp. mój), które czyni wszystkie szkody w kraju (wariantowo - niszczy system edukacyjny, realizuje prawodawstwo wobec nieletnich, sprzedaje kraj Zachodowi, hołduje korupcji, nie wprowadza „demokratycznych” reform, ogranicza demokrację, niedostatecznie daje „na zakąskę”). Ponieważ wszystko to lubi.

           Autorzy tych argumentów nie biorą dwóch ważnych faktów pod uwagę.

Pierwszy fakt jawi się w tym, że polityka – to sztuka możliwości. Dlatego, że powodzenie polityka w 80% określają warunki zewnętrzne. Istnieją, oczywiście, ludzie, którzy są ponad te okoliczności, ale, po pierwsze – jest ich bardzo mało, a po drugie – a priori, są to osoby nieco naiwne, i wreszcie rzadko przebijają się do wysokich stanowisk w rządzie.

            Okoliczności, w jakich Putin działał na początku 2000 r., pod koniec drugiej kadencji a obecne – różnią się zasadniczo. I dlatego Putin, jako polityk (a on już udowodnił, że się na polityce dokładnie zna) nie może się nie różnić w różnych okresach funkcjonowania, jako głowa państwa.

            Drugi fakt jawi się w tym, że - polityka jest sztuką budowania kompromisów między różnymi siłami politycznymi. I im bardziej utalentowany polityk, im liczniejsze wypracowane przez niego kompromisy, tym bardziej jest przekonywujący dla postronnego obserwatora, jako jedyny, spójny lider drużyny. Ponieważ jestem w stanie wyobrazić sobie niektóre postaci z kręgu Putina, wyobrażam sobie, jak one, kolega kolegę się nienawidzą i jak trudno jest budować w takim gronie, nie tyle sensowne, co, po prostu niebyt agresywne interakcje.

            Jeśli spojrzymy na rozwój sytuacji z punktu widzenia Putina, to wyglądała ona tak - w pierwszym etapie, w czasie jego pierwszej kadencji był po prostu zwykłym najemnym menadżerem, który został zatrudniony przez elity do rozwiązania pewnych, specyficznych problemów. Był bardzo ograniczony w podejmowaniu decyzji politycznych, choć niektóre udało mu się podjąć i zrealizować. Ten okres można uznać za zakończony po „sprawie Chodorowskiego”.

            Chciałbym zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz. Cały ówczesny skorumpowany reżim (rozumiany tutaj, jako system władzy – przyp. mój.) i wzmocnienie tzw. „siłowników”[1] – Putin już zastał obejmując prezydenturę. Ten korupcyjny układ tworzyły dwie główne siły polityczne lat 90-tych minionego wieku – tzw. „Rodzina"[2] i „Liberałowie”. I obie były beneficjentami tego układu. W połowie lat 90., zwłaszcza po likwidacji „ grupy Soskowca–Korżakowa”, politycznie te dwie siły były uosobione w osobach Bieriezowskiego i Czujbajsa, ale przy głębszych analizach wychodzi większe zróżnicowanie.

            Grupa "rodzinna" zaczęła wzmacniać rolę tzw. „siłowników” (Nikolajew, Kawaliew, Bordjuża pojawili się na długo przed Putinem), umieszczając „siłowników” w gronie beneficjentów programów prywatyzacyjnych. Nie dało się tego zmienić, Putin nie był wtedy wystarczająco silny. Kiedy się oni pojawili – gdzieś tak w połowie pierwszej kadencji – sytuacja gospodarcza zaczęła się bardzo szybko poprawiać dzięki wzrostowi cen na ropę. Putin, który był daleki od wszechmocy (nawet teraz nie jest wszechmocny i nie przypomina Stalina końca lat 40-tych) starał się nie niszczyć tego, co działało i rozwijało się w kraju i w trosce kraj, nie strzelał spornych bramek.

              Trzeba pamiętać, że w momencie, kiedy Putin doszedł do władzy nie było już pełnego monopolu na liberalny ogląd świata („rodzinni” i „siłownicy” swoich kart nie mieli i posługiwali się „liberalnymi”), który, co więcej, był obsługiwany i przez MFW, i przez Bank Światowy, i Unię Europejską i USA. Alternatywne liberałom grupy ekonomiczne w Rosji były niesłychanie mocno osłabione jeszcze tym, że w walkach politycznych w latach 1998-1999 postawiły na przegrywające ugrupowanie Masljukowa-Primakowa (lub zostały wyeliminowane wcześniej).        
            Żaden normalny polityk nie będzie zmieniał pracującego systemu, przed dokonaniem racjonalnej oceny sytuacji i tego - kogo i co ma zmienić. U Putina w 2000r. takiej oceny i zrozumienia sytuacji jeszcze nie było, tak samo jak u ludzi z jego otoczenia. Grupa liberalna (połączyła się z grupą „rodzinną” na potrzeby wojny z „siłownikami”), jak i grupa „siłowników” nie chciała wprowadzać nowych osób do otoczenia Putina („tolerancja organu ” – to odrębny i bardzo dochodowy interes), ale i też nie było takiej potrzeby. Tak, więc wszystko było w porządku i zgodnie z liberalnym oglądem świata – żadnych problemów być nie mogło.

            Kiedy w 2008 r. Putin przestał być prezydentem, zostawił za sobą możliwość powrotu na stanowisko, o ile to nie będzie kolidować z polityką prowadzoną w dwóch głównych ugrupowaniach politycznych. U niego wystąpiły już pewne możliwości, (ale tylko w ramach konsensusu elit, który byłby w stanie natychmiast zniszczyć i tylko wtedy, gdy coś zaczęłoby się fundamentalnie zmieniać), ale nie było pewności, czy jest to konieczne. I co najważniejsze – nie było żadnych alternatywnego „komando”[3].

             Musiał nadejść rok 2008 z kryzysem, a potem jeszcze kilka lat, żeby stało się jasne, iż starego modelu już nie ma. Jeszcze nie wiadomo było, jaki będzie nowy, ale w ramach starego – nie można było już działać. 
            W tej sytuacji zaistniało wiele możliwych wariantów.

            Pierwszy z nich – to kompletna rozbiórka starego systemu. Ryzyko było wielkie (w kontekście globalnego kryzysu, który unaocznił wszystkim naszym oligarchom, że nie tylko nie ma żadnej gwarancji zachowania kapitału, ale wręcz przeciwnie jest pełna gwarancja, że nie pozostanie nic, co było „tuszowane” w Rosji), gwarancje powodzenia tak niejednoznaczne, że ten wariant był zdecydowanie nie do utrzymania.

            Wariant drugistopniowa redukcja elit przy jakimś wewnętrznym konsensusie dla niej, do czasu, aż się sytuacja „uspokoi”. W ten wariant jeszcze wielu wierzy, ale ludzie są mądrzy, (do których, oczywiście, zalicza się Putin) i najprawdopodobniej ta opcja nie jest już rozważana. Przy czym podejmowane są pewne działania, które budzą u innych członków elit przerażenie. Należy pamiętać, że realność tej opcji jest równa zeru, bowiem w bliskim czasie jakiejkolwiek poprawy nie należy się spodziewać.

            Trzeci wariant – to wygranie jednej z elitarnych grupy politycznych z likwidacją pozostałych, bez jakiegokolwiek konsensusu. Niektórzy widzą tu analogię z latami 30-tymi w ZSRR. Wariant ten jest możliwy, ale nie teraz, gdy poziom sprzeczności w elitach politycznych jest tak daleko posunięty, chociaż do niego jest najbliżej.

            Jest jeszcze czwarty wariant – wybranie w drodze konsensusu „dyktatora” i danie mu pełnomocnictw do przeprowadzenia trudnych reform, trudnych w tym znaczeniu, że mogących zniszczyć system, który powstał pod koniec lat 90-ch i na początku 2000-nych.

            Ta wersja została wybrana i w roli dyktatora pojawił się Putin. Ale nie dzięki zaproszeniu elit, jak było w 1999 r., ale na własne rachunek. Z tej właśnie przyczyny zdecydował się kandydować na urząd prezydenta i wygrał wybory. W przeciwnym razie jego możliwości zmiany politycznego modelu zarządzania państwem byłyby znacznie ograniczone. Z tego powodu też dostał  „błotny proces" [4] (bardziej poprawnie, – proces, którego początkowy entuzjazm nie był skierowany przeciwko rządowi, ale był apelem do władzy, że należy coś w niej zmienić), który jednak sukcesu nie osiągnął.

            Obecnie Putin jest jedyną osobą w kraju, który posiada zdolność przeprowadzenia zmian bez procesu rewolucyjnego. Chciałbym przy tym zwrócić uwagę, że nie ma innej możliwości, co nie znaczy, że on tak chce, albo, że liczy na sukces. Ale każdy inny wariant skończyłby się rewolucją.

            Elitarne grupy są gotowe przyjąć każde reformy pod warunkiem, że ich sytuacja się nie pogorszy. Ponieważ jednak ich sytuacja się automatycznie pogarsza (z powodu kryzysu na świecie) Putin strategicznie na tych elitach oprzeć się nie może (taktycznie, jak najbardziej).

            Skierowanie uwagi Putina w strona Akademii Nauk może być odebrane, jako próba stworzenia alternatywnego, liberalnego opisu świata i liberalnego zarządzania gospodarką. Czy stanie się to rzeczywiste – zobaczymy przy zmianie kierownictwa BC[5]. Jeśli na miejsce Ignatiewa zostanie wytypowany Jakowlew, Kudrin lub jakiś Zadornow, to oznacza, że Putin na razie nie będzie  „budził licha”. Co się stanie potem – to już temat na odrębną dyskusję.

            Na zakończenie – sytuacja, w której działa Putin zmienia się fundamentalnie. Patrząc obiektywnie, i subiektywnie - to jest w części jego stosunek do rosyjskich elit i postawy elit do niego. Wymaga ona od niego, jako polityka – reakcji.

           Starałem się opisać jego możliwości i zdolności z uwagi na fakt, że większość w kraju, jak dotąd przynajmniej – nie ma żadnych szans na dokonanie niezbędnych reform bez rozlewu krwi.          

            Jeśli Putin odmówi – zobaczymy, co się wydarzy. Ale nie jestem pewien, czy on sam tego chce i czy lubi działać. W tym sensie – sytuacja jest nadal niepewna.


***

Michaił Chazin (ur. 1962 r.)


W 1979 r. rozpoczął studia na uniwersytecie w Jarosławcu, w 1980 r. przeniósł się na wydział mechaniki i matematyki Uniwersytetu Moskiewskiego, który ukończył 1984 r. Po studiach, do 1991 r. pracował w Akademii Nauk ZSRR, w 1992 r. został kierownikiem działu analitycznego ELBIM Banku. W latach 1993-1998 pracował w usługach publicznych, W 1993/94 – w centrum Pracy dla rządu FR, 1 1994-1997 w ministerstwie gospodarki FR, następnie do czerwca 1998r. w wydziale gospodarczym kancelarii prezydenta FR. Obecnie na emeryturze. Od 1998 r. – zawodowy konsultant ds. strategicznego planowania.Od 2002 r. prezes spółki konsultacyjnej „Neokon”.



[1] Siłownicy (силовики) – grupa dawnych i obecnych pracowników tzw. resortów siłowych w Rosji.

[2] Rodzina – grupa, o koneksjach rodzinnych i towarzyskich związana z prezydentem Jelcynem

[3] Komando – spójna, zorganizowana grupa ludzi, „drużyna”, sprawująca lub mogącej przejąć władzę w Rosji.

[4] Manifestacje opozycji rosyjskiej na Placu Błotnym w Moskwie.


[5] BC – Bank Centralny