08 listopada 2021

Polski Żyd z Krzemieńca

 

Ludzkie losy, moje losy, pływają po wodzie. 

Nie mogę ja znaleźć swoich, choć szukam ich, co dzień.

Ach, jak mi ciężko, ach jak źle mi

przy cudzym stole, w obcej ziemi!

 


W 99 wiośnie życia zmarł 6 listopada w Moskwie Lejzor (Leonid) Szulimowicz (Siergiejewicz) Sigan, legendarny dziennikarz polskojęzycznych rozgłośni radiowych w Związku Radzieckim i Federacji Rosyjskiej. Pracował dla nich przez ponad 70 lat. To właśnie on, w Radio Moskwa, informował pierwszy i po polsku o wyzwoleniu Warszawy spod okupacji hitlerowskiej, a nie słynny spiker tego radia - Jurij Lewitan.

Na portalu radia Sputnik Polska, wchodzącego w skład agencji MIA Rosja Dzisiaj/Rossija Siegodnia, w swoich artykułach podpisywał się, jako Leonid Siergiejewicz Sigan. Tak samo występował na antenie radia.

O jego śmierci doniosły wszystkie media rosyjskie, zarówno państwowe, jak i prywatne. Z tym tylko, że w informacjach figurował już nie, jako — Leonid Siergiejewicz Sigan, lecz jako ... — Lejzor Szmulimowicz Sigan (Лейзор Сиган).

I tak w dzień jego śmierci dowiedziałam się, że świetnie znający język polski w mowie i piśmie, znany i znakomity dziennikarz był polskim Żydem, który ukończył w Krzemieńcu tamtejszą słynną szkołę średnią.

Dlaczego zruszczył swoje dane i nie używał faktycznego swego i ojca imienia – nie wiem. Mogę się tylko domyślać. I raczej jestem pewna, że zmusił go do tego powszechny antysemityzm. 

 

TRAGEDIA KRZEMIENIECKA

Lejzor, syn Szulima[2] Sigana, przyszedł na świat, wg jednym mediów - 10 maja 1923r., wg innych – 15 maja. Ale dokładna data, co do dnia, nie ma tu znaczenia, chodzi o rok urodzin.

Skoro chodził do słynnego Liceum Krzemienieckiego, to zapewne mieszkał w samym Krzemieńcu[3] lub w jego pobliżu i podczas roku szkolnego mieszkał u krewnych lub na stancji.

Rodzina Siganów musiała należeć do posażnych, skoro stać ich było na kształcenie syna w prestiżowym i elitarnym krzemienieckim liceum[4]. Nauka była tam kosztowna[5]. W terminie od 15 sierpnia do 1 września każdy uczeń musiał wnieść całoroczną opłatę w wysokości 463 zł polskich 10 groszy – gdy chciał spędzić miesiące wakacyjne w Krzemieńcu, lub 414 zł polskich 10 groszy – jeśli na wakacje wracał do domu. Do tego dochodziła opłata za dodatkowe lekcje oraz pewne kwoty na „potrzeby szkoły”. Szkoła pozyskiwała środki także od okolicznego ziemiaństwa, które wnosiło dobrowolne opłaty.

W roku, w którym na świat przyszedł Lejzor Sigan, Krzemieniec należący obecnie do Ukrainy - był w granicach II Rzeczypospolitej Polskiej (1921 – 1945). Wcześniej, do III rozbioru Polski, tuż przed Unią Lubelską, przywilejem króla polskiego Zygmunta Augusta (26 maja 1569r.) wraz z ziemią wołyńską, Krzemieniec został formalnie wcielony do Polski i przetrwał w tym układzie geopolitycznym do 1795 r. Do Polski wrócił po I wojnie światowej.

W czasach II RP było to miasteczko liczące 19,87 tys. mieszkańców (dane z 1931r., czyli, gdy Lejzor Sigan miał 8 lat), wieloetniczne, z Polakami w mniejszości. Zamieszkiwali je Ukraińcy (blisko 8,5 tys. ludzi), Żydzi (6,9 tys. osób), Polacy (3,1 tys. mieszkańców) i Rosjanie - nieco ponad 880 osób.

Red. Sigan w chwili wybuchu II wojny światowej był jeszcze licealistą, dopiero, co skończył 16 lat, i rozpoczynał kolejny rok nauki w liceum. Niestety, dramat wojenny objął tereny polskich Kresów. Kilkanaście dni po rozpoczęciu roku szkolnego, wojska ZSRR weszły na obszary II RP, gdy dokładnie w tym samym czasie, bez mała, co do godziny i tuż przy granicy z ZSRR, polski rząd wraz z dowództwem sił zbrojnych II RP, ewakuował się z kraju, pozostawiając ludność państwa na łasce losu.

Od 17 września 1939 r. do 2 lipca 1941 r. Krzemieniec, jak i jego słynne liceum pozostawały pod administracją radziecką i należy przyjąć, że w tym czasie młody Lejzor ukończył nauki szkolne na poziomie średnim.

Siedem tygodni po 18-letnich urodzinach Lejzora, 2 lipca 1941 r. weszli do miasta hitlerowcy. Dzień po zajęciu Krzemieńca przez Wehrmacht, ukraińscy nacjonaliści dali o sobie znać. W mieście dopuścili się antysemickiego pogromu, w którym zginęło, co najmniej 130 osób, a według niektórych źródeł nawet od 300 do 500 Żydów.

Współcześni historycy uważają, że pretekstem do pogromu było wymordowanie przez NKWD w więzieniu w Krzemieńcu około 100–150 więźniów (głównie Ukraińców, lecz także Polaków) tuż przed wycofaniem się władz radzieckich z miasta. Ale dalsze działania nacjonalistów ukraińskich w Kamieńcu wskazują, że podłoże było zgoła inne.

Ukraińcy z Krzemieńca nastawili się na współpracę z hitlerowcami. I tropili nie tylko ludność żydowską, ale także Polaków. Na podstawie ułożonej przez nich listy, 28 lipca 1941 r. hitlerowcy aresztowali przedstawicieli inteligencji polskiej z Krzemieńca, głównie nauczycieli Liceum Krzemienieckiego. Aresztowanych uwięziono w Domu Społecznym, gdzie byli torturowani przez Sonderkommando i milicję ukraińską. W dniach 28–30 lipca, 30 osób z tego grona zostało rozstrzelanych pod Górą Krzyżową.

Wśród nich było wielu nauczycieli red. Sigana. Ich nazwiska widnieją na tablicy pamiątkowej, umieszczonej w katolickim kościele p/w św. Stanisława w Krzemieńcu.

Ale to nie koniec prześladowań współrodaków Lejzora Sigana.

Kilka miesięcy po tych pogromach, 1 marca 1942 r. Niemcy utworzyli w Krzemieńcu getto dla ludności żydowskiej. W sierpniu 1942 roku getto zostało zlikwidowane przez Sicherheitsdienst - niemiecką żandarmerię i złożony z Ukraińców - Schutzmannschaft. Około 8 tys. Żydów rozstrzelano w rejonie dawnej fabryki tytoniowej, ich ciała wrzucano do dołów i rowów. By wypłoszyć Żydów z kryjówek, getto zostało podpalone. Trwający kilka dni pożar zniszczył zabytkowe centrum miasta.

Podobne masakry, dokonywane przez nacjonalistów ukraińskich i hitlerowców na ludności żydowskiej miały miejsce na całym Wołyniu. Nie ominęły one rodziny, bliskich, przyjaciół i znajomych red. Sigana.

Nie wiem, czy Lejzor Sigan zdołał uciec z Wołynia przed 2 lipcem 1941r. Czy też udało mu się to później, po likwidacji getta w Krzemieńcu.

Trudno sobie wyobrazić, co wtedy widział i przeżył ten młodziutki polski Żyd z Krzemieńca. Cud, że przeżył.

Leonid Sigan pozostawił po sobie cenne świadectwa wielu procesów historycznych XX wieku, których był uczestnikiem i świadkiem. Wśród nich szczególne miejsce zajmują wspomnienia z czasów II wojny światowej, która była dla Sigana ogromną osobistą tragedią. (...) Leonid Sigan odwiedził swoją małą ojczyznę dopiero w 1946 r. W Krzemieńcu spotkał kilku przyjaciół i kolegów z klasy, ale więź z rodziną została bezpowrotnie utracona. Naziści postarali się, aby nie pozostały żadne groby. Do ostatnich dni był to bolesny temat, o którym nie lubił rozmawiać”, przypomniała[6] w pośmiertnych wspomnieniach jego macierzysta redakcja — SPUTNIK Polska.

RADIOWIEC PRZEZ PRZYPADEK

Jedynym kierunkiem ucieczki przed prześladowaniami nacjonalistów ukraińskich i skrupulatnie prowadzoną eksterminację Żydów na zajętych obszarach przez hitlerowców był dla Lejzora Sigana - Związek Radziecki. Trafił w końcu do Moskwy, został studentem Moskiewskiego Instytutu Stali, ale pomny tego, co zdarzyło się w Krzemieńcu i na całym Wołyniu, jak każdy młody chłopak, chciał się zaciągnąć do wojska, by bić Niemców. „Wszyscy moi krewni byli po drugiej stronie linii frontu, a ich los nie był mi znany. Dopiero później dowiedziałem się, że wszyscy zginęli”, wspominał po latach. W jednym z wywiadów dla rosyjskich mediów powiedział, jak trafił do radia:

"To był przypadek. Miałam dwadzieścia lat, zaczynał się 1943 rok, wielu moich rówieśników było na froncie, a ja nie. Było mi wstyd. Nieustannie chodziłem do punktu rekrutacyjnego przy Wielkiej Jakimance [7] i podczas jednej z takich wizyt zadano mi pytanie, skąd znam język polski. A ja przecież ukończyłem polskie liceum, to praktycznie mój język ojczysty. Wysłano mnie do Wszechzwiązkowego Komitetu Radiowego, bowiem okazało się, że biuro polityczne Armii Czerwonej poleciło komisjom poborowym wyszukać ludzi znających język polski. Potrzebni byli spikerzy, doskonale znający język. To, że tego dnia wszedłem do komisji poborowej, to czysty przypadek, ale zdeterminował on cale moje życie”.

Gdzie indziej wspomniał, że werbunkowy: „Obracał w rękach moją kartę rejestracyjną i powiedział: teraz z porucznikiem pójdziesz do Wszechzwiązkowego Komitetu Radiowego (WKR). Znajdował się w Zaułku Putinkowskim, budynek nr 2”.

I tak w 1943r. młodziutki, zaledwie 20-letni student trafił do „stacji radiowej Związku Patriotów Polskich w ZSRR”[8],[9]. Został jej spikerem. Wszystko wskazuje na to, że była to Rozgłośnia im. Tadeusza Kościuszki[10], działająca pod kierownictwem Zofii Dzierżyńskiej i wchodząca do wiosny 1943r. w skład Wydziału Prasy i Radiofonii Międzynarodówki Komunistycznej (MK). Po rozwiązaniu MK wiosną 1943 r. rozgłośnie radiowe podlegały tajnemu Instytutowi Naukowo-Badawczemu (INB) nr 205 (były Wydział Prasy i Radiofonii KW MK) Wydziału Informacji Międzynarodowej (WIM) KC WKP(b).

Po rozwiązani polskojęzycznej Rozgłośni im Tadeusza Kościuszki[11] w sierpniu 1944r., Lejzor Sigan przeniósł się na to samo stanowisko w polskiej redakcji Radia Moskwa. Nazywano je wówczas „gniazdem os radzieckiej propagandy”, za słuchanie, którego w Polsce faszystowskie władze surowo karały[12].

Pierwsze lata pracy Lejzora Sigana, jako radiowca w moskiewskich rozgłośniach, przypadły na lata Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pomimo godziny policyjnej dziennikarzom w Moskwie wydawano specjalne przepustki i mogli swobodnie poruszać się po mieście wieczorami i nocą. Później często wspominał, wracając wieczorami lub nocą do domu, ulice wyraźnie przypominały mu, że trwa wojna: pozasłaniane okna, witryny sklepowe zakryte workami.

Młodość młodziutkiego Żyda z Krzemieńca przypadła na czas okrutnej wojny, doświadczał wszystkie realia jej dramatu.

(...)

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!

Ciąg dalszy losów red. Sigana pod linkiem:

https://vk.com/@sophico43-polski-yd-z-krzemieca

a tam, m.in.: „Komunikat o Warszawie i klęsce III Rzeszy”, „Na zawsze z radiem, zawsze po polsku”, „Być uczciwym człowiekiem”, „Sugestia”.