28 listopada 2014

Tusk na salonach Europy


Polski premier Donald Tusk od 1 grudnia br. będzie „prezydentem” Unii Europejskiej. Tego dnia obejmuje na 2,5 roku urząd przewodniczącego Rady Europejskiej. Traktat z Lizbony w sposób bardzo ogólny określa jego kompetencje. To przede wszystkim mediator i organizator szczytów unijnych.

Na pytanie jakim „prezydentem” będzie Donald Tusk, uczciwie odpowiadam – nie wiem…

Media, komentatorzy i politycy w Polsce nie do końca orientują się w kompetencjach dwóch unijnych organów: Rady Europejskiej oraz Rady Unii Europejskiej, głównego organu decyzyjnego Unii. Na dodatek często myląc obie Rady z Radą Europy, międzynarodową organizacją rządową, która skupia 47 państw Europy, łącznie Rosją. Stąd też wiele nierealnych nadziei i oczekiwań kierowanych pod adresem Donalda Tuska.

Rada Europejska to instytucja, która przede wszystkim ma wyznaczać ogólne kierunki rozwoju Unii Europejskiej. Tworzą ją szefowie państw UE oraz wysoki przedstawiciel UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.

Kiedy 30 sierpnia w Brukseli zapadła decyzja o wyborze polskiego premiera na szefa Rady Europejskiej, w kraju zapanowała euforia. Odebrano ten wybór przede wszystkim jako nobilitację Polski i docenienie znaczącej roli Polski w Unii, zwłaszcza w gronie państw środkowo-wschodniej Europy. Nasz człowiek w Unii, teraz z Polską wszyscy będą się liczyli – to ogólny ton pierwszych reakcji po wyborze.

Donald Tusk obejmuje swój urząd w okresie narastającego kryzysu wewnątrz Unii, związanego z kłopotami gospodarczymi powstałymi w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję oraz różnych stanowisk dot. relacji z Rosją, Ukrainą i USA. Nie ma też jednoznacznej zgody na rozszerzanie Unii o nowe państwa. Problemem zarówno w polityce zagranicznej, jak i wewnętrznej UE będzie uchylenie się państw unijnych od akceptacji rezolucji ONZ dot. potępienia gloryfikacji nazizmu. Ponadto perturbacje między Parlamentem Europejskim a Komisją Europejską i próba jej zmiany, nie wpływają korzystnie na wewnętrzną spójność UE. Kłopoty będzie sprawiała polityka energetyczna i normy klimatyczne, sprawy finansowe Unii.

Rodzi się pytanie: jakie kierunki rozwojowe dla UE będzie preferował nowy „prezydent”, czy da sobie radę z głębokim rozdarciem między unijnymi państwami, czy potrafi przy tak napiętych relacjach wypracować spójne koncepcje dla UE?

Poprzednik Tuska Herman Van Rompuy zachowywał wielki umiar i dystans polityczny, był za to sprawny przy organizacji szczytów UE. Potrafił osiągnąć spójność i konsensus między przywódcami unijnymi i za te umiejętności był powszechnie chwalony. Zupełnie niewidoczny w rozmowach dot. Ukrainy, oddał inicjatywę szefom unijnych państw, głównie Niemiec i Francji. Znając stosunek Warszawy do Kijowa i Moskwy - o taką powściągliwość u Donalda Tuska może być trudno.

Wydarzeń na Ukrainie i relacji UE z Rosją nie da się zamieść pod dywan. Donald Tusk, jak wielu polskich polityków, zwłaszcza historyków z wykształcenia, do grona których, oprócz niego należy też, prezydent Komorowski i obecny szef polskiego MSZ, nie ma żadnego dystansu do tych wydarzeń, jest antyrosyjski i proamerykański.

Czy jako „prezydent” UE potrafi spojrzeć na Ukrainę oczyma wszystkich Europejczyków, czy gotów jest podzielić ich obawy o zasadność militarnej pacyfikacji etnicznych Rosjan na wschodzie Ukrainy, wobec odradzania się na Ukrainie idei nazistowskich, czy tak samo jak Niemcy odłoży „na pokolenia” przyjęcie Ukrainy do UE, czy też będzie ulegał w tej materii USA i preferował wśród państw unijnych amerykańskie pomysły wobec Ukrainy i Rosji?

Jest "proeuropejski, pragmatyczny, nastawiony na zgodę, ma dobre wyczucie w poszukiwaniu możliwych większości i politycznej wykonalności (przedsięwzięć)" – uważa red. Jan Puhl z „Der Spiegel”.

Polscy komentatorzy, jak np. Jacek Stawiski z TVN 24 („Biznes i świat”) uważają natomiast, że „dla Polski i regionu środkowo- i wschodnioeuropejskiego to najważniejszy kryzys od 1989 r. Polacy czy Bałtowie liczą, że UE postawi się Putinowi i go zatrzyma, ratując w ten sposób Ukrainę. Jednak widzimy dokładnie, że Unia Europejska, jako kolos gospodarczy i liliput polityczny, ma ograniczone możliwości działania w stosunku do Rosji. Dlatego w kontekście rosyjskim, Tusk powinien mobilizować Unię do izolowania Rosji w sensie ekonomicznym i do izolowania Rosji w sensie psychologicznym”. Kilka dni temu Grzegorz Schetyna, szef polskiego MSZ dla niemieckiego Deutsche Welle stwierdził: …”sankcje, które zostały przyjęte przez kraje wolnego świata w stosunku do Rosji są czymś stałym i one muszą dać efekty.(…)…dzisiaj najważniejsze będzie dla nas i to będzie najbardziej rzutowało na przyszłość, zrobić to w taki sposób, by Rosja ograniczyła swoje agresywne zachowania. Nie może prowadzić polityki w taki sposób, jak to obecnie widzimy na wschodniej Ukrainie.(…) Rosjanie muszą wiedzieć, że to nie jest właściwa droga.”

Polska zabiega o rozmowy o Ukrainie w ramach tzw. Trójkąta Weimarskiego tj. z udziałem Polski, Niemiec i Francji. „We współpracy w Trójkącie Weimarskim, razem z  Francuzami i Polakami Niemcy tworzą nowe spojrzenie na europejską politykę sąsiedztwa, na funkcjonowanie UE, na kwestie wschodnie i południowe. Ważne jest, by w ramach grupy tych krajów budować i wpływać na politykę europejską” – uważa Grzegorz Schetyna. Działania niemieckiego MSZ nie potwierdzają tego optymizmu i jak do tej pory, Polska nie jest włączona do rozmów z o Ukrainie. Poglądów Polski na sankcje wobec Rosji nie podzielają także sfery biznesowe Niemiec, odpowiednio naciskając na niemieckie władze. Jak połączy interesy obu państw „prezydent” Tusk, podczas kolejnego szczytu UE przyjmie za priorytetowe polskie stanowisko, czy może ulegnie naciskom niemieckim, węgierskim, słowackim czy greckim?

Niemcy podkreślają, że Donald Tusk, podobnie jak kanclerz  Merkel, podejmuje decyzje dopiero wtedy, gdy wie, że popiera go większość. Ta cecha pomoże mu, zdaniem „Der Spiegla”, w pracy przewodniczącego Rady Europejskiej, w której będzie musiał godzić interesy 28 państw. „Merkel i Tusk są politykami, którzy nie kierują się wielkimi wizjami” - powiedział "Spieglowi" były ambasador RP w Niemczech Janusz Reiter.

Czas pokaże, czy Donald Tusk, jako szef Rady Europejskiej, kreśląc wizje przyszłości UE i doraźnej polityki - będzie zachowywał się jak polski polityk-historyk o nastawieniu antyrosyjskim, czy też jako Europejczyk, mający na względzie interesy wszystkich obywateli UE.
Opublikowano
"Głos Rosji" , Rosja
(MIA "Rosja dzisiaj")

19 listopada 2014

Wielkie przesilenie


Patrząc się na globalną scenę polityczną i relacje między Rosją a Zachodem, można stwierdzić, że obserwujemy wielkie przesilenie w grze sił o prymat na światem. Zarówno w skali makro, co unaocznił szczyt państw APEC w Pekinie i obrady szefów państw G20 w Australii, jak i w samej UE, która szuka obecnie wyjścia z nikomu niepotrzebnej ukraińskiej awantury.

Na naszych oczach zmieniają się bieguny polityczne na globie, ulega erozji hegemonia USA na rzecz świata wielobiegunowego. Rośnie potęga gospodarcza i militarna, a co za tym idzie – polityczna, krajów rozwijających się, takich jak Rosja i Chiny, które odgrywają coraz bardziej znaczącą rolę na globalnej scenie politycznej i nie mają zamiaru ulegać USA i ich dolarowi czy też wojskowemu satelicie Stanów Zjednoczonych – NATO.

Wielkie konwulsje polityczne przy takich zmianach są zjawiskiem nieuchronnym, szkoda tylko, że dzieją się one z woli hegemonów, kosztem życia i tragedii wielu ludzi, jak to ma miejsce we wschodniej Ukrainie.

Polska, w łonie krajów unijnych jest jedną z najbardziej zaangażowanych stron w tym przesileniu, stojąc z USA w bloku antyrosyjskim.

Chociaż, moim zdaniem, nie do końca świadoma w jakiej grze bierze udział i jakie skutki niesie to jej zaangażowanie.

By zrozumieć to, co się obecnie dzieje na światowej arenie politycznej i jaka jest w niej rola Rosji, należałoby w Polsce uważnie przeanalizować wystąpienie Władimira Putina na corocznym spotkaniu Klubu Wałdaj w Soczi. Było to jego najważniejsze wystąpienie na temat rosyjskiej polityki zagranicznej, odkąd został prezydentem w 2000 r. Wg Michaiła Gorbaczowa - najlepszym i najbardziej znaczącym przemówieniem w całej karierze Władimira Putina. Wg wielu ekspertów -  prawdopodobnie było to najważniejsze przemówienie polityczne na świecie od czasu mowy o „żelaznej kurtynie”, wygłoszonej przez Churchilla 5 marca 1946 r.

Dla wielu Polaków, w tym także establishment polityczny – nie znane, poza wyrwanymi z kontekstu zdaniami przez media.

- W tym przemówieniu Putin nagle zmienił zasady gry - zwraca uwagę pisarz i politolog Dymitr Orłow - Wcześniej gra w polityce międzynarodowej odbywała się w następujący sposób: politycy wypowiadali się publicznie w trosce o utrzymanie przyjemnej fikcji suwerenności narodowej, ale wypowiedzi te były wyłącznie na pokaz i nie miały nic wspólnego z treścią polityki międzynarodowej; w międzyczasie, brali udział w tajnych kuluarowych negocjacjach, podczas których wypracowywano rzeczywiste układy. Wcześniej Putin starał się grać w tę grę, oczekując jedynie tego, że Rosja będzie traktowana jako równorzędny partner. Jednak jego nadzieje legły w gruzach, więc na tej konferencji oświadczył, że gra się skończyła, wyraźnie naruszając przy tym zachodnie tabu przez zwrócenie się bezpośrednio do ludzi, ponad głowami elitarnych klanów i przywódców politycznych”.

Dzięki insynuacjom Gazety Wyborczej, Polacy dowiedzieli się tylko, że Klub Wałdaj skupia „pożytecznych idiotów”, czyli zachodnich intelektualistów, których Kreml „zadziwiająco szybko użył do legitymacji rosyjskiego modelu sprawowania władzy”.

I to była właściwie jedyna relacja polskich mediów z wystąpienia prezydenta Putina na tegorocznym spotkaniu z Klubem Wałdaj. Szerszej analizy nie przedstawiono w żadnym polskim periodyku. W zamian, polskie media lansują, za mediami USA, abstrakcyjny pogląd, że Rosja chce zająć całą Ukrainę i państwa bałtyckie, napaść na Polskę, a celem prezydenta Putina jest nie tylko wskrzeszanie ZSRR, ale podbój całego świata. Jego agenci i szpiedzy są wszędzie.

Problem w tym, że Polacy należą do bezwzględnej czołówki w Europie tych, którzy, jak podaje portal informacyjny KE[1] za Ipsos-MORI, brytyjskim instytutem badania opinii publicznych, „najczęściej mylnie postrzegają rzeczywistość i najmniej wiedzą o własnym społeczeństwie”.

Poważnym problemem w percepcji świata przez Polaków są też polskie media, uważane przez medioznawców za tandetne, ogłupiające i płytkie, z dziennikarzami, wśród których, jak zauważa prof. Janusz. W Adamski na łamach „Przeglądu” (Nr 47/777 z 17-23.11.br.) „podziały polityczne są bardziej widoczne niż w przypadku polityków”. Poważnych, opiniotwórczym mediów w Polsce jest jak na lekarstwo, a pauperyzacja zawodu dziennikarskiego jest coraz głębsza. To wszystko wpływa na to, że w Polsce ogląd świata, oparty głównie na doniesieniach medialnych, jest równie tandetny, tendencyjny i płytki, jak prasa i telewizja oraz ich dziennikarze. 

To, co jest w tych mediach może przyprawić o ból głowy.

Zwłaszcza, jak czyta się materiały dot. polityki wobec Rosji, lub komentarze na temat wypowiedzi rosyjskiego prezydenta, przy całkowitym …braku znajomości treści tych wypowiedzi!

Media podniecają się np. gonieniem rosyjskich szpiegów po Polsce. Z trudem dociera do medialnej świadomości, że Rosja w ramach retorsji usuwa także polskich dyplomatów-szpiegów z ich ambasady w Moskwie. Że tajniackie polowanie na rosyjskiego dziennikarza w Polsce -  red.Leonida Świridowa, skończy się podobnymi działaniami wobec polskiej żurnalistyki w Rosji.   

Poza Polską, reszta Europy jest już zmęczona Ukrainą i działaniami przeciwko Rosji. Wojownicze niczym jastrzębie Wielka Brytania i Polska wzywają do nasilenia sankcji wobec Rosji, podczas gdy Węgry, Słowacja, Grecja i Cypr są przeciwko ich nakładaniu a Francja jest zirytowana. Pokojowo wobec Rosji są nastawione Hiszpania i Niemcy. Neutralną pozycję zajmują Belgia, Irlandia, Dania, Austria. Serbia odrzuciła wezwanie do przyłączenia się do sankcji. Natomiast Rosja i Niemcy głowią się wspólnie, jak spacyfikować w końcu wojnę na Ukrainie. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier w Moskwie razem Siergiejem Ławrowem debatują nad sposobami rozdzielenia walczących stron.

Polskie media tych zjawisk nie dostrzegają.

Zastanawiam się, jak można w średniej wielkości unijnym kraju, kreować politykę zagraniczną państwa czy dot. bezpieczeństwa narodowego, w oparciu o medialne manipulacje. Jak można medialne popłuczyny przyjmować za wiarygodne fakty. Co unaocznia m.in. wypowiedź Donalda Tuska, nowego szefa Rady Europejskiej po medialnych donosach o szczycie G20: „…dobrze się stało, że prezydent Putin zobaczył bardzo dobitnie, w taki osobisty sposób odczuł to, co świat myśli o jego działaniach i rosyjskich działaniach na Ukrainie. Bo chyba nie można mieć wątpliwości, że ta atmosfera wokół konfliktu na Ukrainie jest coraz gorsza dla Rosji”.

Sytuacja co najmniej kuriozalna. W obliczu wielkich przemian w geopolityce, rodzenia się nowego ładu politycznego na świecie z wiodącą rolą Rosji i Chin - działania politycznego establishmentu w Polsce jawią się na poziomie plotkarek z magla w prowincjonalnym miasteczku.  
Publikacja
"Głos Rosji", Rosja
(MIA "Rosja Dzisiaj")
Przedruk
Bumerang Polska, Australia





12 listopada 2014

Rosyjscy luteranie




Luteranie w Rosji pojawili się już w XVI wieku, tuż po Reformacji, z nader prostej przyczyny – bliskich koneksji dworu carskiego z niemiecką arystokracją i dworem cesarza. I chociaż niemieccy książęta, który wstępowali na carski tron, jak caryca Katarzyna II, przyjmowali prawosławie – to już ich dwór i najbliższe rodzime otoczenie – nie koniecznie. W czasach carskich, głową kościoła luterańskiego w Rosji był sam car. Po Rewolucji Październikowej, luteranizm był drugim wyznaniem w rosyjskim imperium pod względem ilości członków, a miliony wiernych były w większości pochodzenia niemieckiego.
Obecnie luteran w Rosji liczy się nie w milionach, ale w dziesiątkach tysięcy, a ich przekrój społeczny jest zróżnicowany, chociaż nadal opiera się on na potomkach dawnych, carskich luteran i niemieckich osadników.
Rosyjscy luteranie są skupieni w dwóch Kościołach Ewangelicko-Luterańskich, wchodzących w skład Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego Rosji, należącego do Związku Ewangelicko-Luterańskich Kościołów w Rosji  i Innych Państw (Związek ELC/ELK)(Союз Евангелическо-Лютеранских Церквей в России и других государствах (Союз ЕЛЦ), które liczą około 430 wspólnot wyznaniowych w Rosji, na Ukrainie, w Kazachstanie, Kirgistanie, Uzbekistanie i w Gruzji, z ogólną liczbą parafian - ok. 25 tys.
Luteranie z wyżej wymienionych państw i biskupi ich Kościołów postanowili połączyć się w silny związek wyznaniowy, by móc wspólnie prowadzić działalność organizacyjno-kościelną.

Cztery lata temu, 28 listopada 2010 r. biskup Alfred Ajhholtc (Kirgistan), biskup Jurij Nowogrodow (Kazachstan), biskup  Uland Schpalinger, abp  August Kruze, biskup Korniej Wibe (Uzbekistan), biskup Otto Schaude (Ural, Syberia i Daleki Wschód), biskup Dietrich Brauer (europejska część Rosji), oraz biskup Hans-Joachim Kiderlen (Gruzja) podpisali traktat o powołaniu Związku ELK. Uroczystość odbyła się w luterańskiej katedrze św. Piotra i Pawła w Petersburgu.

Wspólne działania Kościołów członkowskich Związku obejmują: edukację (wiernych i duchownych), kościelną politykę informacyjną i  pracę wydawnictw, wspólne koordynowanie i realizację projektów związanych z działalnością diakonii, zarządzanie mieniem Kościołów, wewnętrzne i zewnętrzne misje Kościoła, reprezentacja Kościołów w ramach międzynarodowych kościelnych, społecznych i rządowych organizacji w zakresie dialogu ekumenicznego i wsparcie społeczności i ewangelicznych grup autonomiczne luterańskich.

W skład Związku ELK, w którym przewodniczącym Rady Biskupów jest bp. Alfred Ajhholc, zwierzchnik Ewangelicko-Luterański Kościół w Republice Kirgiskiej, a duchownym przewodnikiem do czasów Synodu był - abp Dietrich Brauer, zwierzchnik Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła w Rosji, wchodzi sześć Kościołów z państw WPN (Wspólnoty Państw Niepodległych):

1.    Kościół Ewangelicko-Luterański w Rosji (ELTSR), którego zwierzchnikiem jest  abp Dietrich Brauer ,w skład którego wchodzą dwa kościoły:

a.    Kościół Ewangelicko-Luterański w europejskiej części Rosji (ELC EP) obejmujący 170 wspólnot. Zwierzchnikiem jego również abp Dietrich Brauer,

b.    Kościół Ewangelicko-Luterański Uralu, Syberii i Dalekiego Wschodu (ELC USDV), zrzesza  on 144 wspólnot, zwierzchnikiem jego jest bp Otto Shaude.

2.    Niemiecki Kościół Ewangelicko-Luterański Ukrainy (GELC), zrzesza 35 wspólnot, zwierzchnikiem jest bp. Siergiej Maszewskij.

3.    Kościół Luterański w Republice Kazachstanu (RK ELC) skupia 52 wspólnoty przewodzi mu bp. Jurij Novgorodov

4.    Kościół Luterański w Republice Kirgiskiej (KR ELC) obejmuje 17 wspólnot. Zwierzchnikiem Kościoła jest bp. Alfred Ayhholts.

5.    Ewangelicki Kościół Luterański w Gruzji (ELTSG) łączy siedem wspólnot. Zwierzchnikiem Kościoła jest bp. Hans-Joachim Kiderle.

6.    Ewangelicki Kościół Luterański w Uzbekistanie (ELTSU) łączy trzy wspólnoty. Zwierzchnik Kościoła – bp. Kornej Wide.

W dniach 17-19 września tego roku, w Petersburgu odbył się 4. Generalny Synod Związku Kościołów  Ewangelicko-Luterańskich w Rosji i Innych Państw (ELK) . Obrady Synodu prowadzone były w siedzibie seminarium teologicznego (ELKTRA), znajdującego się ok. 2 km od St. Petersburga, w miejscowości Nowosaratowka.

W obradach władz kościelnych luteran krajów WPN - uczestniczyła delegacja Światowej Federacji Luterańskiej (ŚFL) z jej sekretarzem generalnym Martinem Junge na czele. W przeddzień obrad z delegacją Federacji i członkami Synodu spotkał się nowo wybrany gubernator Petersburga - Georgij Połtawczienko, by omówić możliwości współpracy władz miasta i Kościoła.

Głównym powodem zwołania Synodu było ustanowienie zwierzchnika Związku ELK, którym został abp Dietrich Brauer, łączący po wyborach stanowisko zwierzchnika Kościoła w Rosji i w Związku ELK. Uroczystej konsekracji dokonano na koniec obrad Synodu w kościele św. Piotra i Pawła w Petersburgu.

Jego pełnomocnikiem został wybrany rektor seminarium – Włodzimierz Proworow, natomiast liderem ds. projektów edukacyjnych został Brandon Buergle.

Wprowadzenie na urząd i inauguracja działalności zwierzchnika Związku ELK nastąpi w najbliższych miesiącach. Stosowne uroczystości odbędą w Moskwie, chociaż oficjalny urząd (władze wykonawcze) Związku EKL znajdują się w Sankt Petersburgu, a siedziba arcybiskupa przy petersburskim kościele św. Piotra i Pawła. Urząd arcybiskupa Związku ELK pełni funkcje administracyjne i realizuję wspólne zadania związane z decyzjami Rady Biskupów Związku ELK.

Planowanie uroczystości w Moskwie jest związane z tym, że abp Dietrich Brauer, jako zwierzchnik rosyjskich luteran ma swoją siedzibę w Moskwie i łączy dwie funkcje – szefa Kościoła w Rosji i Związku Kościołów w całym WPN, łącznie z Rosją.

W obradach Synodu uczestniczyli także goście z zagranicy, przedstawiciele organizacji i związków luterańskich, m.in.  Gustav-Adolf-Werk i  Martin-Luther-Bund z Niemiec, Kościoła luterańskiego w Finlandii oraz liczne, terytorialne stowarzyszenia rosyjsko-niemieckie działające w Rosji i krajach WPN. Byli obecni również przedstawiciele i hierarchowie  Cerkwi prawosławnej i Kościoła rzymsko-katolickiego, różnych kościołów protestanckich oraz przedstawiciele konsulatu generalnego RFN w Sankt Petersburgu.

Wykład inaugurujący obrady Synodu wygłosił sekretarz generalny ŚFL Martin Junge, który skupił się nad misją Kościoła w obecnych czasach. W trakcie dyskusji Olga Temirbulatowa zwróciła uwagę na specyficzne uwarunkowania pracy Kościoła w Rosji. "Jesteśmy częścią światowego Kościół luterańskiego. Zachowanie naszego Kościoła musi poważnie współgrać ze współzależnością od rządu i rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Jest to wymóg konieczny dla naszej misji. Jeśli mamy zachować pewien status w społeczeństwie, możemy pracować lokalnie w inny sposób”.

Kim jest nowy zwierzchnik Kościołów luterańskich w Rosji i WPN?

Dietrich Brauer (ur. 3.01.1983r) urodził się w Władywostoku. W latach 2001-2005 studiował w seminarium teologicznym ELKER w Petersburgu. W latach 2005-2010 pracował jako proboszcz w regionie Gusiew dekanatu Kaliningrad.  W marcu 2010 roku został powołany na stanowisko wizytatora biskupiego. Na 18. Synodzie Kościoła Ewangelicko-Luteranskiego w Rosji 11 marca 2011 r. został wybrany na  biskupa (zwierzchnika) Kościoła. Jest żonaty i ma dwoje dzieci.

Po inkorporacji Krymu w skład Federacji Rosyjskiej, krymscy luteranie zostali objęci opieką Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego w Rosji. Władze Kościoła odwiedziły już Krym i tamtejsze luterańskie wspólnoty.

Abp Dietrich Brauer ujawnił też oficjalnie swoje stanowisko wobec wydarzeń na Ukrainie:

Z wielkim niepokojem obserwujemy sytuację i napięcia między bratnimi narodami Rosji i na Ukrainie. Niestety, jak to było wiele razy w historii, prości ludzie stają się ofiarami politycznych kolizji górnych warstw społeczeństwa. Widzimy, że wyznania chrześcijańskie obu krajów doświadczają wewnętrznego rozłamu. Negatywne etykiety są dystrybuowane, opinie ulegają radykalizacji, trwa wojna informacyjna. Zarówno na Zachodzie jak i w Rosji sytuacja na Ukrainie jest przedstawiona jednostronnie. Zamiast analizy rzeczywistych przyczyn kryzysu na Ukrainie, wiele osób ocenia go w stereotypowy sposób, a czasami używa nawet  kategorii  "zimnej wojny".

W sytuacji braku wsparcia, jaki widać obecnie na Ukrainie, mieszkańcy Krymu wyrazili zamiar przyłączenia się do Rosji. Jako obywatele Federacji Rosyjskiej i zwolennicy życia zgodnie z jej prawem, przyjmujemy tę decyzję.
Jednak martwimy się złamaniem zaufania w relacjach między Ukraińcami i Rosjanami. Modlimy się do Boga o mądrość dla wszystkich stron, które są odpowiedzialne za przyszłe stosunki między naszymi krajami.
Wyrażamy również nadzieję, że integralność naszego Związku Kościołów zostaną zachowana, mimo tych okoliczności i mamy nadzieję, że nasi partnerzy europejscy i amerykańscy nie pozwolą w sytuacji napięć na cierpienia prostych ludzi. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani, aby nie myśleć komunałami, ale by być twórcami pokoju, głosicielami Dobrej Nowiny Chrystusa i działań w miłości. Chrystus mówi: "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam, daję go inaczej niż świat go daje. Niech się nie trwożą serce wasze, ani nie lękają "(Jana 14:27).