26 kwietnia 2020

Ariadna w Szczecinie



75. rocznicę wyzwolenia Szczecina (wówczas niemieckiego Stettin) od hitlerowców, która przypada dzisiaj - 26 kwietnia, obchodziłam nieco wcześniej i nietypowo. 
Na początku lutego br. do Szczecina przyjechała rosyjska dziennikarka państwowej „Rosyjskiej Gazety”, która w Polsce zbierała materiały nt. skutków konferencji jałtańskiej dla Polski po zakończeniu II wojny światowej. Zwróciła się do mnie o pomoc w zorganizowaniu jej krótkiego, 24-godzinnego pobytu w mieście. 
„Pani Zofio, dzień dobry. A raczej dobry wieczór. Chciałabym poprosić Pani o pomóc. Otóż nigdy nie byłam w Szczecinie i teraz po raz pierwszy planuje odwiedzić. Piszę artykuł o skutkach konferencji Jałtańskiej, i, przede wszystkim, o tym, jak Szczecin trafił do Polski, i jak zmieniło się życie miasta. Czy będzie Pani miała czas i chęć odprowadzić mnie po mieście 4-go, albo 5-go lutego?”
Marszałek Konstanty Rokossowski i jego prawnuczka Ariadna

I tak się to zaczęło. To była niezwykła wizyta, bo ową dziennikarką była prawnuczka marszałka Konstantego Rokossowskiego – Ariadna Rokossowska, znakomicie władająca językiem polskim. Jej pradziadek nie tylko brał udział w wyzwalaniu Pomorza Zachodniego, jako głównodowodzący II Białoruskim Frontem Armii Czerwonej, i zdobywaniu Berlina, ale i też w pertraktacjach dot. przydziału tego miasta Polsce w ramach kontrybucji wojennych. „Pani Zofio, dziękuję, ale do Szczecina przyjadę jednak, jako dziennikarka, nie, jako prawnuczka”, zastrzegła Ariadna, w kolejnej wymianie informacji dot. programu jej pobytu w Szczecinie. Nie mniej jednak, jej koligacje rodzinne, w przypadku Szczecina, nie były mi obojętne. Wręcz przeciwnie, nakładały niejako dodatkowe obowiązki moralne, związane z jej wizytą. Reprezentowałam miasto, które w ramach tzw. dekomunizacji, potraktowało niedawno marszałka Rokossowskiego skreśleniem z listy Honorowych Obywateli Miasta, chociaż jest ono beneficjentem jego działań wojennych, a Pomnik Wdzięczności żołnierzom radzieckim i polskim za Pomorze Zachodnie — zdemontowano.
Red. A, Rokossowska w redakcji Rosyjskiej Gazety
 Ariadnę poznałam w Moskwie w czasie jednego z wojaży prasowych do Rosji. Uczestniczyła w kolacji wydanej przez kierownictwo rosyjskiego radia Sputnik i jego portalu (koncern medialny Rossija Siegodnia) z polskimi dziennikarzami. To było przelotne spotkanie, niewiele rozmawiałyśmy, bowiem nie lubię specjalnie biesiad podlewanych wódecznością z monologami przy stole i szybko, w angielski sposób ulotniłam się do pokoju hotelowego. Ariadna raczej słuchała, niż mówiła, brylował przede wszystkim jeden z dyrektorów Sputnika, przekonywujący polskich żurnalistów, że Rosja jest zainteresowana bardziej Wschodem, Chinami, Indiami, a nie Polską z całą jej rusofobią. Odnotowałam w pamięci, że Ariadna, która spokojną klasyczną urodę odziedziczyła chyba po słynnym pradziadku, mówi pięknie po polsku, jest katoliczką, ma Kartę Polaka i często odwiedza nasz kraj ze względu na rodzinę.
Znam dosyć dobrze historię Szczecina, zwłaszcza perturbacje, jakie były przy decyzjach przyznania go Polsce i wizyta Ariadny Rokossowskiej w 75-lecie zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w Szczecinie, mimo woli wpisywała się w historię miasta. Poza tym, rosyjska dziennikarka nie wiedziała o niuansach przyznania Szczecina Polsce związanych z jej pradziadkiem.
W materiałach Instytutu Zachodnio-Pomorskiego autorstwa Stanisława Maruszczaka "Tworzenie się władzy polskiej w Szczecinie w latach 1945-1947” jest adnotacja o wyniku porozumienia Pełnomocnika Rządu (polskiego) ppłk. Leonarda Borkowicza, późniejszego wojewody szczecińskiego z głównodowodzącym Północną Grupą Wojska Radzieckich - marszałkiem Konstantym Rokossowskim dot. Szczecina, jego władz i zaludniania miasta Polakami. Ponad to marszałek Rokossowski wydał specjalne dyrektywy do podległych mu wojsk dot. m.in. przekazywania przez komendantów wojennych całej władzy administracji polskiej i innych uprawnień. Starałam się te fakty przybliżyć prawnuczce marszałka. Odnalazłam też w domowej bibliotece książkę z dokumentami i komentarzami pierwszego wojewody szczecińskiego (1945-1949), gdzie jest dokument poświadczający rozmowy wojewody Borkowicza z marszałkiem Rokossowskim o Szczecinie. M.in. list wojewody Borkowicza do gen. K.F. Tielegina, w którym pisze o tym spotkaniu w sprawie polskości miasta.
Po konsultacjach w biurze prasowym marszałka województwa, zaproponowałam red. Rokossowskiej odwiedzenie grobów radzieckich żołnierzy w wojskowej kwaterze Cmentarza Centralnego, po popołudniu pierwszego dnia wizyty i odwiedzenie następnego przedpołudnia - muzealnego Centrum Dialogu „Przełomy”, którego do tej pory sama nie oglądałam, bo ekspozycje w nim przygotowane są od samego początku odzwierciedleniem aktualnych trendów w traktowaniu historii, szalenie tendencyjne, nie do końca zgodne z prawdą. Ale tylko tu można znaleźć pamiątki z pierwszych dni powojennego Szczecina. I choć w namiastce dające wyobrażenie tamtych dni.
 Urząd marszałkowski woj. zachodniopomorskiego dla gościa z Rosji przygotował symboliczny pakiecik eleganckich souvenirów, adekwatny do profesji Ariadny Rokossowskiej. Ja ze swej strony dodałam, niedawno wydane pamiętniki pierwszego prezydenta miasta – Piotra Zaremby oraz historyczny opis walk o Szczecin, pióra szczecińskiego historyka Michała Rembasa zawarty w jego książce: „Bitwa o Szczecin. Dzień po dniu”.
Jak pisze w niej autor: „Walki o Szczecin w 1945 roku były raczej nietypowe, bo miasto zdobywano w dwóch etapach. Najpierw w marcu, radzieccy i polscy żołnierze opanowali prawobrzeżną część miasta. Potem nastąpiła prawie miesięczna przerwa w walkach, po czym Armia Czerwona sforsowała Odrę na południe od Szczecina i obeszła dzielnice lewobrzeża. W tej sytuacji, zagrożeni okrążeniem Niemcy opuścili miasto”.
Na pewno obie książki były dla Ariadny Rokossowskiej bardziej wiarygodnymi źródłami niż to, co przygotowało Centrum Dialogu „Przełomy”.
Dla mnie to była trudna wizyta, miałam pełno obaw i lęków, bo jak wytłumaczyć prawnuczce marszałka, którego żołnierze tracili życie, by to miasto było wolne od nazistów a potem przekazane Polsce: demontaż Pomnika Wdzięczności, przekłamania, jakie można znaleźć w zwiedzanej placówce edukacyjno-muzealnej i cała tą niedorzeczną polską rusofobię, w mieście, które obecni, polscy szczecinianie zawdzięczają wyłącznie Stalinowi? No jak?....
Piękna wiązanka róż, jaką kupiłam i złożyłam wraz z Ariadną Rokossowską na grobach radzieckich żołnierzy nie wystarczy.
Z tej cmentarnej wizyty Ariadna zapamiętała m.in., że „polskie nazwy ulic zostały nie tylko przetłumaczone, ale także skomponowane. Na przykład Centralny Cmentarz (trzeci, co do wielkości w Europie, na jednym ze zdjęć prezentuję jego bramy nocą) znajduje się przy ulicy Ku Słońcu - w stronę słońca, której nazwa została wymyślona przez jednego z pracowników polskiej rady miejskiej, idącego wzdłuż tej ulicy”.
Wizyta w „Przełomach” wywołała u mnie szok, i chyba byłam bardziej zdumiona i zażenowana zawartością tej placówki i jej prezentacją, niż mój rosyjski gość.
Po powrocie do Rosji, red. Rokossowska na łamach „Rosyjskiej Gazety” zrelacjonowała swój pobyt w Polsce. Odwiedziła wtedy Warszawę, Poznań i Szczecin. 
25 lutego przesłała mi krótką wiadomość „Zofio, dzień dobry! Dziś idzie mój tekst ze Szczecina. Na razie ukazało tylko to, że wypadł Ci baranek z okna i spacerowałaś z mamą po cmentarzu, bo to jest doskonały dendrarium, a także to, że wyzwolenie Szczecina jednak świętują, ale mało, kto” i kolejną: dot. wizyty w Centrum Dialogu „Przełomy”: „Napisałam też, że pytałaś się Pani dyrektor odnośnie polskiego partyzanta, których nie było w Szczecinie, i że w muzeum byłaś smutna”.
Centrum Dialogi "Przełomy", oddział Muzeum Narodowego w Szczecinie
Przekłamania muzealne — partyzant-powstaniec z biało-czerwoną opaska na ramieniu znajduje w prawej górnej ćwiartce prezentowane obrazu
Tak naprawdę, to nie byłam smutna, ale potężnie wściekła i ogromnie zażenowana na widok olbrzymiego malowidła, które wita zwiedzających tą placówkę muzealno-edukacyjną. Bo w Szczecinie nie było w czasie wojny żadnej AK-owskiej partyzantki, jak w powstaniu warszawskim, i nikt z opaską biało-czerwoną w Szczecinie na barykadach z Niemcami nie walczył. Podobnie jak na całym Pomorzu Zachodnim. Zresztą nie tylko z powodu malowidła, ale też całej ekspozycji, szalenie tendencyjnej, wybitnie antyrosyjskiej i solidnie przekłamanej — też.
Ariadna Rokossowska na kładce nad ul. kard. Wyszyńskiego, w głębi — Brama Portowa, Szczecin, 4 luty 2020r., foto: Ariadna Rokossowska
Artykuł Ariadny Rokossowskiej o wizycie w Polsce ukazał się 25 lutego br. w wydaniu papierowym i na portalu internetowym Rosyjskiej Gazety pt. „Новая жизнь на чужой земле” (Nowe życie na obcej ziemi)[1], sygnowane zapowiedzią: "Korespondent „RG” odwiedził byłe tereny niemieckie, od 1945 r. na stałe włączone do Polski”.
Zaczyna się od informacji: 
" Rosyjskie archiwum zawiera postanowienie Komitetu Obrony Państwa nr GKO-7558ss z 20 lutego 1945r.[2] Stwierdza: Do czasu ostatecznego ustalenia zachodniej i północnej granicy Polski na przyszłej Konferencji Pokojowej, zachodnią granicę Polski należy uznać za zachód od Svineemunde do Odry, pozostawiając miasto Szczecin po stronie Polski, a następnie w górę rzeki Odry do ujścia Nysy (zachodniej), a stąd wzdłuż rzeki Nysy (zachodniej) do granicy czechosłowackiej. Północną część terytorium Prus Wschodnich wzdłuż linii od granicy radzieckiej, na północ od wsi Vitina, dalej na północ od Goldap, do Nordenburga, Preisisch-Islau, na północ od Brownsberga, z miastem i portem Keningsberg, uważa się w granicach ZSRR, reszta Prus Wschodnich i regionu gdańskiego z miastem i portem Gdańsk znajduje się w granicach Polski”. Na mocy tego dekretu rozpoczęła się nowa historia Polski z miastami takimi jak Szczecin - dawny Stettin, Wrocław - dawny Breslau, Elbląg - dawny Elbing, Gdańsk - dawny Danzing".

Co o tym myślą potomkowie wydarzeń z 1945 roku?”, zadaje pytanie rosyjska dziennikarska. Swoje relacje red. Rokossowska rozpoczyna od Szczecina, rozdziałem pt. „Fike ze Szczecina”.
Tu się urodziła caryca Katarzyna II , fot. A. Rokossowska
 Owa Fika, to caryca Katarzyna II Wielka, niemiecka księżniczka Sophie Friederike Auguste von Anhalt-Zerbst, która urodziła się w Szczecinie. Za kilka dni, 2 maja przypadają jej 291 urodziny! O których, rzecz jasna, nikt w Szczecinie nie pamięta. Ale nie zapomniała o niej Ariadna, przy okazji zachwycając się także pięknym pałacem, zwanym u nas „Pod Globusem”, miejscem, jak napisała we wspomnieniach, „w którym urodziła się żona rosyjskiego cara Pawła I - Maria Fiodorowna. Teraz jest tu akademia sztuki. I wspaniała kawiarnia serwująca pyszne kaczki.”
,
Mam też w tym artykule swój własny wątek osobisty.
 „Przez całą wojnę niemieccy mieszkańcy Szczecina żyli długo i szczęśliwie. Ich potrzeby zaspakajała niewolnicza praca robotników przymusowych z krajów okupowanych przez Trzecią Rzeszę oraz własność Żydów deportowanych w 1940 r. Spokojne życie niemieckich mieszczan trwało do 1945 r. Po zakończeniu konferencji krymskiej lokalna gazeta Pommersche Zeitung ukazała się z nagłówkiem „Szczecin będzie słowiański”. A w marcu większość mieszkańców opuściła miasto, zostało ogłoszone twierdzą. 26 kwietnia wojska radzieckie weszły do Szczecina, do połowy zniszczonego podczas bombardowań alianckich. Kilka dni później przybyła tam polska administracja z Poznania, na czele z nowo mianowanym prezydentem miasta Piotrem Zarembą, poczta polska zaczęła działać. Każdego dnia pojawiających się w mieście specjalistów od rewaloryzacji gospodarczej, byłych więźniów, którzy zostali wyzwoleni z obozów koncentracyjnych przez wojska radzieckie i polskie - przesiedlano do mieszkań pozostawionych przez Niemców”. Nowi szczecinianie „przypomnieli sobie, że w nowym miejscu czasami znajdowali piwnice z artykułami spożywczymi, a nawet porzucone zasłane łóżka. 2 września 1945 r. kilkadziesiąt polskich dzieci poszło po raz pierwszy do szkoły nr 1, która powstała w Szczecinie. Jedną z uczennic tej szkoły była pani Zofia Bąbczyńska-Jelonek, która przeprowadziła się wraz z rodzicami do Szczecina z Wielkiej Brytanii w 1947 roku”.
Nie będę streszczała całego artykułu Ariadny. W przypisach jest podany do niego link i każdy może go sobie przeczytać.
Ariadna Rokossowska na pl. Orla Białego, w tle bazylika katedralna św. Jakuba, cenny zabytek gotyku pomorskiego, Szczecin 4 lutego 2020r., foto: Ariadna Rokossowska

Ariadna Rokossowska przyznała potem, prezentując nieliczne zdjęcia ze Szczecina: „Mimo wszystko, ręce nie sięgały po zdjęcia z mojej podróży służbowej do polskiego miasta Szczecina. To była jedna z najtrudniejszych podróży służbowych w ostatnich latach”. Przez pięć dni, odbyła 6 przejazdów kolejami po Polsce, w ostatnim dniu pobytu zachorowała, jak się potem okazało na ciężką grypę i do Moskwy wróciła na antybiotykach, ale artykuł został doceniony w redakcji i uznany za najlepszy w numerze gazety, w którym się ukazał, „więc wszystko nie było na próżno”, przyznaje red. Rokossowska.
Niewątpliwie, sądząc po zdjęciach, jakie zrobiła, wizyta w Szczecinie, przysporzyła Ariadnie Rokossowskiej sporo wrażeń, mniej lub bardziej przyjemnych. Ale na pewno niezapomnianych.
Zamkowa kawiarnia “Na Kuncu Korytarza", Szczecin, 4 lutego 2020 r., foto: Ariadna Rokossowska

Po późnowieczornej wizycie na Cmentarzu Centralnym, na którą Ariadna spóźniła się półtorej godziny a ja czekałam pod bramą wytrwale przez ten czas z moim kolegą Tomkiem Schneiderem, występującym w roli ochroniarza w cmentarnej wędrówce o zmierzchu, poszliśmy wspólnie z rosyjskim gościem na zamek książąt pomorskich, do kawiarenki „Na Kuncu Korytarza”, o cudownym nastrojowym wnętrzu na kawę po szczecińsku, tj. z dodatkiem naszej rodzimej, szczecińskiej starki, wysokogatunkowej wódki typu Brendy.
Przecież to także historia powojennego Szczecina.
Dzisiejsza 75. rocznica Szczecina w granicach Polski była tematem naszej rozmowy na na Cmentarzu Centralnym podczas składania kwiatów na mogiłach radzieckich żołnierzy.Tak ją zapamiętała Ariadna Rokossowska i odnotowała potem w swoim artykule:

 „To wspaniały park dendrologiczny i jest bardzo blisko naszego domu - mówi mi pani Zofia. Idziemy wzdłuż centralnej alei trzeciego, co do wielkości cmentarza w Europie z rzadkimi gatunkami drzew, mostów i fontann. Naprawdę, wygląda bardziej na park; nie bez powodu National Traveller opublikował go w rankingu Siedmiu Cudów Polski. Niedaleko centralnej kaplicy znajduje się nekropolia wojskowa, przy wejściu do niej znajdują się artyleryjskie działa i granitowa płyta z napisem: „Cmentarz wojskowy 3419 żołnierzy armii polskiej i radzieckiej, którzy zginęli w bitwach o wyzwolenie ziemi szczecińskiej”. Pani Zofia składa kwiaty na steli w radzieckiej części cmentarza, a następnie prowadzi mnie do pomnika na końcu alei: „Kwiaty składają im zwykle 26 kwietnia”. „Ale czy nadal świętuje się Dzień Wyzwolenia?”, pytam. „Tak, ale mało”, wzdycha pani Zofia.
Potwierdza to rzecznik prezydenta Szczecina. Przyznaje, że data ta nie była powszechnie obchodzona w ostatnich latach, mówi mi coś o stosunkach między Rosją a Polską, jakby to mogło mieć coś wspólnego z wyczynem tych, których groby odwiedziliśmy z panią Zofii poprzedniego dnia. Potem spogląda na kalendarz zaplanowanych wydarzeń: „Nie ma nic. To prawda, że do kwietnia jest jeszcze dużo czasu. Może coś się zmieni”. Ale już jest jasne, że, podczas, gdy miastem tym, jak i całym krajem, kierują politycy prawicowej partii konserwatywnej „Prawo i Sprawiedliwość”, nic się nie zmieni”.
I nic się nie zmieniło…


***
Pomnik rozebrano w 2019r.
Mojemu ukochanemu Szczecinowi i jego Mieszkańcom z okazji przypadającego dzisiaj - 75 lecia w polskich granicach - składam najserdeczniejsze życzenia, dalszej pomyślności i kolejnych pokoleń żyjących tu w pokoju i dobrobycie.
Ubolewam, że zniszczono Pomnik Wdzięczności dla radzieckich i polskich żołnierzy, którzy wywalczyli to miasto z rąk hitlerowców, bo nasza - szczecinian wdzięczność powinna być dozgonna. Chylę w pokorze głowę przed ich bohaterstwem, dziękując za to przepiękne miasto, w którym mieszkam od połowy 1947r.
Dzięki uporowi Stalina i Rokossowskiego, a także ówczesnej polskiej administracji, pod przewodnictwem ppłk. Leonarda Borkowicza, która przyszła wraz z frontem wojennym - to miasto jest teraz polskie, nie powinniśmy o tym zapominać...






[1] A. Rokossowska: “Новая жизнь на чужой земле” (Nowe życie na obcej ziemi), RG.RU, 25.02.2020, Moskwa, patrz: https://rg.ru/2020/02/25/kak-poliakam-zhivetsia-na-byvshih-nemeckih-territoriiah.html
[2] Tekst dokumentu: 
http://www.teatrskazka.com/Raznoe/PostanovGKO/194502/gko_7558.html

24 kwietnia 2020

Rosyjski wynalazek - "Ptasie Mleczko".


Zajadając się cudownym smakołykiem, jakim jest "Ptasie Mleczko", nawet nie przypuszczamy, że smakujemy "ruski wynalazek".  
Ja też o tym nie miałam pojęcia, aż do dzisiaj.... 
We Władywostoku w wieku 87 lat zmarła  Anna Fiodorowna Czułkowa honorowa obywatelka miasta i autorka słynnej marki - czekoladek „Ptasie mleczko”. 
O jej śmierci poinformowała dzisiaj służba prasowa administracji stolicy Kraju Nadmorskiego.
Anna Czułkowa urodziła się na początku 1934 r. w regionie Riazania. Jej rodzina w ramach wojennych przesiedleń znalazła się w 1940r. na Dalekim Wschodzie.
Kiedy skończyła 16 lat, poszła do pracy w fabryce cukierniczej. 

Jeszcze w czasach ZSRR, przed cukiernikami postawiono zadanie opracowania cukierka wypełnionego sufletem, pani Anna opracowała oryginalny, bardzo udany przepis na osnowie agar-agara.
Produkcja "Ptasiego Mleczka", zwanego pierwotnie "Ptaszek", ruszyła we Władywostoku w 1967r.
Anna Czułkowa opracowała wiele technologii znanych w Rosji i cieszących się popytem wyrobów cukierniczych - wafelkowo-czekoladowy torcik "Marzenie" („Mieczta”), czekoladki "Kometa", "Meteoryt", a za "Złoty Róg" otrzymała medal. 

Rosjanie uhonorowali ją wieloma odznaczeniami państwowymi, w 2000r. została honorową obywatelką Władywostoku. 
Ilekroć będę się zajadała ulubionym "Ptasim Mleczkiem" z wielką czułością będę pamiętała o jego Twórczymi.

R.I.P.


W Polsce, wyrób cukierniczy pod nazwą "Ptasie mleczko" powstał przed wojną, ale cukiernicy w powojennej Polsce nie zadbali o należytą ochronę nazwy pysznej "pianki" w czekoladzie. Dlatego też radzieckie "Ptasie mleczko", jest pierwszym oficjalnym tego typu wyrobem.
Według informacji podawanych przez przedsiębiorstwo dawniej polskiego, a obecnie japońsko-koreańskiego koncernu cukierniczego "E. Wedel", prosperującego nadal w naszym kraju, nazwę dla tego specyficznego wyrobu cukierniczego wymyślił Jan Wedel w 1936 roku.
10 lipca 1936 roku zarejestrowano pod numerem 27069 znak towarowy „Ptasie Mleko” wraz z jego nieistotną odmianą „Ptasie mleczko”.
Prawo ochronne na ten znak towarowy wygasło jednak 10 lipca 1956 roku na skutek jego nieprzedłużenia na kolejny okres.
I właśnie w tym czasie powstało radzieckie „Ptasie mleczko”, kojarzone obecnie w Rosji przede wszystkim jako torcik „Ptasie mleczko”.
Przez szereg lat wyroby o tej nazwie były wytwarzane przez różnych producentów, w kraju i zagranicą. W Polsce istniała też branżowa norma na ten typ produktów cukierniczych.
Dopiero w 1985 roku Zakłady „22 Lipca, d. E. Wedel” zarejestrowały pod nr 61591 słowno-graficzny znak towarowy „d. E.Wedel Ptasie Mleczko”. 
W kolejnych latach Urząd Patentowy RP rejestrował na rzecz różnych przedsiębiorstw cukierniczych słowno-graficzne znaki towarowe zawierające sformułowania „Ptasie mleczko”. Argumentował, to tym, że wyrażenie „ptasie mleczko” to rodzajowe określenie wyrobów cukierniczych. 
W 2003 roku oznaczenie słowne „Ptasie Mleczko” zostało zarejestrowane przez spółkę Lotte Wedel sp. z o.o. jako wspólnotowy (Unii Europejskiej) znak towarowy o numerze 003475291.
Od 2006 r. Cadbury Wedel dokonywał zgłoszenia do Urzędu Patentowego RP także słownego znaku towarowego „Ptasie Mleczko”. Po 8 latach, 30 czerwca 2014 r. znak ten ostatecznie został zarejestrowany pod nr 266762.  
Tylko, że od 1967r. ta nazwa jest zastrzeżona dla radzieckiego/rosyjskiego „Ptasiego mleczka” .