30 sierpnia 2014

Prestiż - Polski czy Donalda Tuska?

Donald Tusk, obecny szef RE - Herman von Rompuy i nowa szefowa dyplomacji UE - Federica Mogherini
Donald Tusk został nowym szefem Rady Europejskiej (RE), na urząd wstąpi 1 grudnia tego roku.. W pewnym sensie jest to sukces, przede wszystkim prestiżowy dla samego Donalda Tuska.
Ale nie jest to sukces Polski, jako takiej, jako państwa. To sukces personalny, osobisty polskiego premiera i jego dosyć dobrych osobistych relacji z Angelą Merkel - niekwestionowaną szefową UE. I tego można mu pogratulować.
W skali instytucji europejskich prestiż jest niezbyt wielki. Bo to funkcja raczej reprezentacyjno -biurokratyczna, bez uprawnień decyzyjnych, chociaż na wyrost nazywana prezydenturą.
Funkcje decyzyjne, najważniejsze  w UE są w rękach szefa KE i jego komisarzy. 

Polski rząd nie kreował swego premiera na szefa RE, lecz wystawił kandydaturę ministra Sikorskiego, tak jak inne państwa członkowskie - swoich kandydatów na stanowiska w KE.
Polski plan się nie powiódł, na szefa unijnej dyplomacji Polaka nie wybrano, co było raczej wiadome od początku i minister Sikorski swego wymarzonego stanowiska - nie dostał.
Decyzja dot. polskiego premiera zablokowała oczywiście nominację Radosława Sikorskiego.I o to najpewniej chodziło w nominacji Donalda Tuska.
Świadczy o tym chociażby fakt, że liderzy "starej UE" i obecne jej szefostwo, rozpatrywali jego kandydaturę w tzw. duo-pakiecie: szef RE + szef unijnej dyplomacji.  W wąskim gronie i w zaciszu gabinetów, bez udziału samego Tuska. 

On otrzymał propozycję w ostatnim momencie, 5 min przed 12-tą  i ją przyjął.
Ponieważ na szefa unijnej dyplomacji wybrano włoską socjalistkę Federikę Mogherini a nie Radosława Sikorskiego,  Polsce przypadło miejsce szefa RE.  

Polski rząd chciał zaszachować "trzon" państw unijnych Sikorskim i przeciwstawić się kandydatce socjalistów, oskarżanej przez Polskę i dawną "Pribaltikę" o sympatie prorosyjskie, ale ten manewr się nie udał. Dostały one wprawdzie umiarkowanego rusofoba  - polskiego premiera jako szefa RE, ale prowadzonego na krótkiej smyczy przez racjonalnie myślącą o Rosji kanclerz  Niemiec.
Gdyby premier Danii nie wybrała dalszego premierowania w swoim kraju - zwycięstwo Donalda Tuska nie byłoby takie pewne.
Donald Tusk będzie kierowany twardą ręką kanclerz Merkel (bo de facto to ona jet "prezydentem " UE a nie nominowany w RE  Donald Tusk)  i odpowiednio "utemperowany". 
Zbytnich ekscesów  antyrosyjskich i proamerykańskich raczej się nie spodziewajmy.
W sprawach Ukrainy - też dostanie stosowny kaganiec.
Natomiast czeka nas w kraju - ciężki okres wewnętrznej walki politycznej o schedę po Tusku, przepychanki w samej PO i to w czasie kampanii wyborczej do samorządów, na dodatek w trudnym okresie politycznym w samej Europie.
I to nie jest wcale dobra sytuacja dla naszego państwa.
Wręcz fatalna! .
Donald Tusk przez 2,5 roku nie może pełnić żadnych funkcji w swoim kraju.


Co do Rosji i jej reakcji na nominację polskiego premiera w RE, o co martwią się polskie media - to największy kłopot będzie miała ... kanclerz Merkel. 

Bo jeśli nadal w Polsce będą zdarzały się w reakcji na unijny awans Donalda Tuska - takie ekscesy, jak wczoraj z samolotem ministra Szojgu, czy dzisiaj na otwarciu mistrzostw świata w piłce siatkowej  - to prezydent Putin nie poskąpi Angeli Merkel uszczypliwych uwag kierowanych pod adresem jej totumfackiego. 
A żadna kobieta tego długo znosić nie będzie i totumfacki będzie zdrowo obrywał po uszach. Niestety.
Przy okazji Polska jako państwo też odczuje reakcje Rosji na swoje rusofobiczne zachowanie, jak będzie miała problemy z przemieszczaniem się po Rosji lub przez Rosję,lądem, wodą czy powietrzem.

Rosjanie najpierw się zastanowią, gdzie jest nasza kolejna pięta achillesowa i potem trafią w nią tak precyzyjnie, jak snajper w 10-tkę na strzelnicy.
Polacy wytykają Putinowi pracę w służbach wywiadowczych, agent KBG piszą o nim nieustannie, a notorycznie zapominają, że jest on od szczenięcych lat doskonale wytrenowanym judoką z czarnym pasem. 
Judo to nie tylko sport walk obronnych, ale pewna filozofia życia i postępowania w nim -  judoka  nigdy nie atakuje, ale zaatakowany skutecznie się broni i zwycięża.
Warto o tym zawsze pamiętać.

27 sierpnia 2014

Młynarczyk z Brzeska i jego dzieło




POGRANICZE KULTUR
Pomorze Zachodnie, to szalenie specyficzny region Polski, gdzie kultura słowiańska przemieszcza się z germańską a luteranizm z katolicyzmem w adoptowanych przez Kościół rzymsko-katolicki poniemieckich świątyniach.

Historia tych ziem potrafi nie raz i nie dwa zaskakiwać.

Wędrując po regionie, a czynię to z wielkim upodobaniem, co raz trafiam na rarytasy ludzkich myśli i rąk, o których mało kto wie, a ich uroda bywa tak wielka, że unikalna w skali europejskiej.

Gotycka Madonna w renesansowym ołtarzu
W minioną  niedzielę szczecińskie Stowarzyszenie Rozwoju i Edukacji „Lider" oraz red. Michał Rembas zorganizowali wycieczkę po Ziemi Pyrzyckiej, „fascynującej acz niedocenianej części naszego województwa”, jak zaznaczono w programie wypadu po regionie. Było do zwiedzania wiele ciekawych miejsc, znaczna część całkowicie mi nieznana.

Między innymi - Brzesko, wieś położona tuż obok Pyrzyc.

Zgodnie z programem wycieczki czekał tam na nas niezwykły kościółek z drewnianym, malowanym sklepieniem, obok którego stoi wieża zbudowana wg projektów wybitnego niemieckiego architekta Karla Friedricha Schinkla.

Kościółek zrobił na mnie oszałamiające wrażenie.

Kotłownia w roli Grobu Bożego
Na zewnątrz droga krzyżowa – tak jarmarczna, że aż piękna w swej kiczowatej brzydocie. Niektóre rzeźby Chrystusa – istne koszmary. Drogę krzyżową kończy ….„Grób Boży” przerobionym z poniemieckiej kotłowni. Jego przedsionek i wnęka na ciało mają wymiary grobu w Jerozolimie.

Natomiast wnętrze świątyni urzeka swoją niesamowitą urodą! Są tam dwa elementy wywołujące zachwyt każdego wrażliwego konesera sztuki – drewniane malowane sklepienie i gotycka Madonna w renesansowym ołtarzu. W kościele są też fragmenty barokowej polichromii, rzeźbiona ambona z 1612 r.

Sanktuarium Matki Biskiej Brzeskiej, Opiekunki Ludu Wiejskiego
W 1992 r. dekretem arcybiskupim Kościoła rzymsko-katolickiego kościółek w Brzesku ogłoszono sanktuarium Matki Boskiej Brzeskiej, zwanej też Matką Boską Ludzi Pracy, Opiekunką Ludu Wiejskiego i Matką Boską Sprawiedliwości Społecznej.



Kościół, wieża i wieś

Na lewo -kościół, po prawej -wieża
Wieś Brzesko (do 1945 r. istniejąca pod nazwą - Brietzig) położona jest u podnóża Brzeskiej Góry (88 m n.p.m.) i pochodzi co najmniej z XII w.

Granitowy kościół Narodzenia NMP wzniesiono w XIII w., po czym wielokrotnie przebudowywano. W nieskończoność przeciągała się rozpoczęta w 1815 r. budowa wieży. O projekt poproszono K. F. Schinkla, najsławniejszego architekta niemieckiego tamtych czasów, znanego przede wszystkim na południu dzisiejszej Polski.  Wykonawcy, co rusz się zmieniali, a Schinkel, widząc ich nieudolność, nie szczędził im cierpkich uwag. Jednemu napisał nawet, że: "w ogóle nie ma pojęcia o prowadzeniu takiej budowy". Ostatecznie wieżę ukończono dopiero w 1857 r., lecz jej kształt mocno odbiegał od pierwotnego projektu.

Wieża Schinkela


Madonna i ołtarz

Gotycka rzeźba Madonny pochodzi z początków XV wieku i rzec można, że jest naturalnej wysokości (148 cm), historycy sztuki dopatrują się w niej kopii kamiennej rzeźby Madonny z katedry w Lubece.  Maria, zgodnie ze średniowiecznym kanonem piękna, ma pociągłą twarz, smukłą szyję i bardzo wysokie czoło. Ujęta jest w klasycznej pozie niewiasty apokaliptycznej, stojącej na półksiężycu i depczącej głowę diabła. Na lewym ramieniu trzyma Dzieciątko a w prawej ręce berło. Madonna z Dzieciątkiem stanowi centrum głównego ołtarza.

Ołtarz jest szafkowym tryptykiem renesansowym (187 x 230 cm), wykonał go Michael Haentz z Choszczna dokładnie 501 lat temu! Zgodnie z tradycjami luteranizmu, który został przyjęty na tych obszarach w  XVI w., gotycka rzeźba Madonny nie została usunięta, chociaż protestanci nie wyróżniali szczególna czcią postać matki Jezusa.

- Paradoksalnie w kościołach luterańskich przetrwało więcej dzieł średniowiecznych niż w świątyniach katolickich – wyjaśnia dr Marcin Wisłocki, wrocławski historyk sztuki i znawca architektury sakralnej Pomorza Zachodniego. - W 1534 r. na Pomorzu Zachodnim zwyciężyła Reformacja,  protestanci byli wprawdzie wrogo nastawieni do kultu maryjnego, lecz nie do samej Maryi. Cechą charakterystyczną Pomorza były m.in. protestanckie wizerunki maryjne.

Wokół Madonny umiejscowione są rzeźby postaci kobiecych, męczennic: Barbary, Małgorzaty, Katarzyny i Doroty. W bocznych skrzydłach tryptyku znajdują się rzeźby 12 apostołów.

Zamknięte skrzydła tryptyku
Na rewersach zamkniętych skrzydeł tryptyku – umieszczone są malowidła, przedstawiające sceny ewangeliczne związane z cierpieniem i męką Chrystusa. Przez oba skrzydła tryptyku, na rewersach biegnie napis: "Dnia 18 sierpnia 1613 r. ukończono ten ołtarz. Wówczas pastorem był pan Jakub Hamela i Joachim Wolter Schultze. Przełożonymi byli wówczas Stefan Wolter, Michael Wolf i Andreas Wolter, którzy zlecili wykonanie tego dzieła. A Michael Haentz, malarz z Choszczna to wykonał."

Kościół rzymsko-katolicki, który jest obecnie gospodarzem kościółka i ogłosił go sanktuarium maryjnym - lansuje legendę, że ołtarz tryptyk otwierano, gdy modlili się zwolennicy Maryi. Gdy zaś modlili się protestanci, figura była schowana. - To piękna historia, lecz ponad wątpliwość zmyślona - dementuje legendę dr Marcin Wisłocki. - W XVII w. nie było żadnych katolików na tym terenie.

Ołtarz wieńczy krzyż z przełomy XIV/XV w. który na zwieńczeniach ramion ma wymalowane symbole ewangelistów Mateusza, Łukasza i Jana. Poniżej krucyfiksu znajduje się postać Jezusa zmartwychwstałego i napis: „Zmartwychwstałem i odtąd jestem z Tobą. Rok 1613."

Obok znajdują się postaci dwóch aniołów, anioł z lewej opiera się o kotwice, symbolu nadziei, z prawej trzyma krzyż, symbol wiary. Poniżej ołtarza, nad tabernakulum znajduje się predella z płaskorzeźbą Ostatniej Wieczerzy.



Sklepienia z aniołami

Widok na prezbiterium, strop w częściowej renowacji
Pod koniec XVII w. kościół w Brzesku postanowiono poddać remontowi. Wymiany stropu podjął się … młynarczyk Michael Pahl, który sobie tylko wiadomym sposobem przekonał pastora do powierzenia mu tak odpowiedzialnego zadania.
Ukończony w 1697 r. drewniany strop jest arcydziełem, jakiego nie ma na całym Pomorzu. I zapewne w całej Europie, a na pewno nie ma takiego drugiego sklepienia - zrobionego i pomalowanego przez czeladnika młynarskiego!

Fragment stropu po renowacji
Udaje ono sklepienie krzyżowo-żebrowe, a obywa się bez filarów. Tajemnica tkwi w konstrukcji – szkielecie stropu, który  tworzą mocne dębowe kołyski. Całość jest pięknie zdobiona. W zwornikach wiszą szyszki i owoce granatu z lipowego drewna, pełno tu motywów roślinnych.

Fragment stropu  przed renowacją
Strop wyłożony jest modrzewiowymi deskami, na których młynarczyk namalował kilkadziesiąt aniołów. Ci bliżej ołtarza grają na bębnach, trąbach, lutni i innych instrumentach, pozostali dzierżą symbole Męki Pańskiej. Na stropie można znaleźć m.in. koguta, słup, bicze, rękawicę i kielich.

Nieszczelny i cieknący całymi latami dach sprawił, że praca konserwatorów, którzy w latach 60. minionego wieku restaurowali strop, poszła na marne. 
Niestety, nie zachował się zrobiony przez Pahla chór i galerie na bocznych ścianach, ale za to możemy zobaczyć kilka jego obrazów. To religijne alegorie z sentencjami, m.in. okręt na morzu, słońce, ręka Boga z węgielnicą, (czyli ekierką murarską) czy krzew winorośli.

Chór z wizerunkiem (rzeźbą)  młynarczyka (po środku na dole chóru)
Możemy też spojrzeć na samego artystę, bowiem młynarczyk wyrzeźbił dla potomnych autoportret. Z chóru spogląda na nas  twarz młodego mężczyzny z długimi kręconymi włosami. Pod nim niemiecki napis: "Michael Pahl, uczeń młynarski, wykonał wszelką pracę stolarską, rzeźbiarską i snycerską tego kościoła w roku 1697". Prawdopodobnie po zakończeniu roboty Michael Pahl wrócił do nauki młynarstwa i został młynarzem, bo o jego innych dziełach nic nie wiadomo.

Obecnie sklepienie poddawane jest kolejnej renowacji.

***

Podczas wędrówek po regionie, o ciekawej, wielokulturowej historii, często przebiega mi przez myśl stara sentencja: cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie
Wiele się na to złożyło – przede wszystkim casus tzw. „ziem odzyskanych” i nieuznawania za zabytki wszystkiego "co niemieckie" oraz, a może przede wszystkim - negatywny stosunek polskiego Kościoła rzymsko-katolickiego do luterańskiej przeszłości tych ziemi i większości świątyń.

Dopiero od niedawna można zaobserwować akceptację germańskiej, pruskiej i wreszcie niemieckiej historii Pomorza Zachodniego, protestantyzmu tu przyjętego, większy szacunek do dziedzictwa kulturowego i dbałość o zabytki.
Do tej pory oficjalnie uznawano wyłącznie spuściznę kultury słowiańskiej i przed-reformacyjnej na Pomorzu Zachodnim.

Choć nie wszędzie tak się działo, ale o tym w kolejnych relacjach.



Ze Szczecina jedziemy do Pyrzyc (ok. 50 km),

stąd kierujemy się na zachód drogą na Dolice;

po ok. 11 km za miastem skręcamy w prawo - stąd do Brzeska ok. 1,5 km

20 sierpnia 2014

Polska czeka na wojnę



Polscy przywódcy nie ukrywają, że oczekują wojny z Rosją. Dla jednych – już trwa w postaci „wojny gospodarczej”, dla innych, zgodnie z sugestiami USA, Polska jest na pierwszej linii potencjalnej „agresji” Rosji.


Z okazji obchodów Święta Wojska Polskiego (15.08.br.), prezydent Bronisław Komorowski oświadczył [1]
Konflikt rosyjsko-ukraiński pokazał jednak wyraźnie, że nie wszystkie narody naszego regionu mogą żyć bezpiecznie. (…) Bo to w Europie doszło do aneksji Krymu. To w Europie udziela się zbrojnego wsparcia separatystom. To w Europie zestrzelono cywilny, pasażerski samolot z dziećmi na pokładzie. Dlatego świat musi przestać żyć złudzeniami! (…) Te wydarzenia niepokoją nas. (…) W takim nastroju obchodzimy dzisiaj Święto Wojska Polskiego wyrosłe z tradycji polskiego zwycięstwa nad bolszewikami w roku 1920. (…) Wtedy zatrzymaliśmy pochód bolszewickiej Rosji w głąb Europy. (…) Wtedy umocniliśmy własne, młodziutkie polskie państwo, ale pamiętamy, że utraciliśmy to nasze państwo ponownie już w 39 roku. I dopiero 50 lat później, wolność i suwerenność państwową odzyskaliśmy na nowo. Inny, gorszy był los Ukrainy. Zamiast niepodległości los ten przyniósł na kilkadziesiąt lat istnienie Ukraińskiej Republiki w ramach Związku Sowieckiego. Jest jednak wyraźna, widoczna równoległość w polskich i ukraińskich dążeniach do wolności. Dlatego dziś tak konsekwentnie wspieramy Ukrainę. Wspieramy dążenie odważnych Ukraińców do niepodległości. Do związania swoich losów ze światem Zachodu, do którego i my, Polacy należymy, jako członkowie NATO i Unii Europejskiej”.
Na podstawie słów prezydenta RP, można stwierdzić, że Polska opowiada się po stronie władz kijowskich i jest jednoznaczną stroną w ich konflikcie ze społeczeństwem na Ukrainie. Odmawiając tym samym znacznej części ukraińskich obywateli ze wschodnich części kraju - prawa do wyrażania opinii na temat funkcjonowania ich własnego państwa i decydowania w tym zakresie.

Polskie władze
społeczeństwo na Ukrainie już podzieliły.
Na lepszych Ukraińców -
odważnych, godnych polskiego poparcia ludzi, 
walczących „o niepodległość”
 i gorszych Ukraińców -
eksterminowanymi wszelkimi sposobami 
„rosyjskich separatystów”,
 którzy nie tęskną za związaniem losów z Zachodem.
Tych  władze Polski nie popierają, 
popierają natomiast wojnę domową na Ukrainie, 
która ma na celu ich eliminację. 

Stając się stroną w ukraińskim konflikcie polskie władze, niczym nieposłuszne dziecko, widzą winnych dookoła, ale nie w sobie. Przy czym nie kryją lęków, bowiem gdzieś w ich podświadomości przebija się myśl, że za takie zachowanie trzeba ponieść konsekwencje.
Inspiratorzy wydarzeń na Ukrainie, w tym nie tylko USA, ale i Polska z częścią państw UE, odwracają od siebie uwagę, cedując winę za ich przebieg na Rosję.
Jest to zachowanie schizoidalnie.

Z jednej strony, polskie władze, zaangażowane ostro w ukraiński konflikt, czynią wszystko, by go wzmocnić - „na złość Rosji i Putinowi”. Z drugiej strony coraz głośniej wyrażają lęki przed Rosją.

Zobaczmy jak to wygląda w praktyce.
Rzecznik polskiego MON płk Jacek Sońta oświadcza (20.08 br.): - Ministerstwo obrony narodowej przekaże pomoc humanitarną dla ukraińskich żołnierzy. W przyszłym tygodniu do Lwowa zostanie dostarczona pierwsza partia z planowanych prawie 320 ton polskiej pomocy. 
Ukraińscy żołnierze otrzymają m.in. żywność, materace i koce. Pomoc będzie realizowana na podstawie protokołu podpisanego między ministerstwami obrony obu państw. 
- Pomoc humanitarna dla żołnierzy?! Nie dla ludności cywilnej bombardowanych miast i wsi tylko dla żołnierzy regularnej armii oblegającej te miasta?!  - Zadaje racjonalne pytanie jeden z internautów - W ten sposób bez zgody narodu, jedynie decyzją jednego ministerstwa stajemy się stroną tego konfliktu.
Natomiast rosyjska pomoc humanitarna dla ludności cywilnej, wg Sławomira Dębskiego, dyr. Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia …”to pomoc dla prorosyjskich bandytów”.
Tomasz Szatkowski, dyr. Narodowego Centrum Studiów Strategicznych stwierdza: - Wśród amerykańskich analityków pojawiają się (…) głosy, że lepiej byłoby, żeby kraje takie jak Polska przekazały posowieckie, znane ukraińskiej armii uzbrojenie w jej ręce, otrzymując w zamian za to broń z amerykańskich magazynów – np. nasze Migi-29 za eksamerykańskie F-16.  I podkreśla jednak, że "taka rola Polski umocniłaby nasze miejsce w pierwszym rzędzie wrogów Rosji, więc musiałaby być poparta odpowiednimi gwarancjami bezpieczeństwa"
Gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca wojsk lądowych, chce, by państwa zachodnie podjęły decyzję o pomocy wojskowej dla Kijowa. Jego zdaniem Polska nie powinna mieć oporów w dostarczeniu Ukraińcom broni ofensywnej. Jego zdaniem szczyt NATO w Newport zweryfikuje intencje europejskich przywódców. Jeżeli we wrześniu nie dojdzie do porozumienia m.in. w sprawie wzmocnienia wschodniej flanki NATO, uważa gen. Skrzypczak, to będzie osłabienie bezpieczeństwa Polski. Wyraził przy tym nadzieję, że NATO zachowa się inaczej niż Unia Europejska.
W podobnym duchu wypowiada się też prezydent Komorowski: Dziękując sojusznikom, a szczególnie Stanom Zjednoczonym, za dowody solidarności z krajami Europy Wschodniej w okresie kryzysu rosyjsko-ukraińskiego - chcemy dać jasny sygnał, że będziemy dalej domagać się wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu poprzez obecność żołnierzy z innych krajów, i poprzez wysunięte bazowanie ich sprzętu i logistyki. (…) W tym duchu będziemy uczestniczyli we wrześniowym szczycie NATO w Newport. 
Wszystkie te deklaracje, sugestie i działania płynące z Polski są sprzeczne z tendencjami państw UE zaangażowanych, wspólnie z Rosją, w uspokojenie sytuacji na Ukrainie. Kanclerz Merkel jednoznacznie stwierdziła, że rozumie obawy Polski, ale opowiada się przeciw bazom wojskowym NATO w Europie Wschodniej. Powołując się na akt regulujący stosunki NATO z Rosją, stwierdza: 
"W tej chwili nie chcę poza niego wykraczać”. 
Społeczeństwo polskie, wyrażające opinie m.in. w Internecie, ma zupełnie odmienne poglądy na relacje polsko-rosyjskie i sytuację na Ukrainie niż polityczny establishment, żadnej wojny z Rosją nie oczekuje.
Politycy oczekują?!
To już inna para kaloszy! 
Kompania Honorowa WP podczas defilady  Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Dniu Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie


SZANOWNI CZYTELNICY, DRODZY GOŚCIE BLOGA

Czas moich wakacji częściowo minął, przez najbliższe kilka tygodni jestem w domu i niebawem pojawią się w blogu zapowiedziane - memorandum amerykańskich agentów do prezydenta Obamy, jak również recenzja z koncertu sekstetu wokalistek (sopranów i altów) z Kaliningradu w Szczecinie. 
Oraz szereg innych, mam nadzieję,interesujących Państwa opinii, analiz i artykułów.

Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Red. Zofia Bąbczyńska-Jelonek





________________________________________________
1. Wypowiedź prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, wg tekstu zamieszczonego na stronie www.prezydent.pl 

01 sierpnia 2014

To nie była rakieta!



UKRAINA
Im więcej czasu upływa, tym coraz częściej ze strony różnych, kompetentnych ekspertów z państw Zachodu pojawiają się głosy podważające tezę lansowaną przez rząd w Kijowie i Departament Stanu USA, w tym też szefa polskiej dyplomacji ministra Sikorskiego, o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu pasażerskiego MH017 przez wschodnio-ukraiński ruch oporu (separatystów) przy użyciu dostarczonego im z Rosji systemu rakietowego BUK. 
Podważają one zasadność nie tylko rozpętania wielkiej nagonki na Rosję i prezydenta Putina, ale także zasadność wprowadzania wszelakich tzw. sankcji kierowanych przez UE, USA i inne państwa Zachodu wobec Rosji.
Stawiają też pod wielkim znakiem zapytania wiarygodność oświadczeń - zarówno obecnych władz Ukrainy, jak i Departamentu Stanu USA
Poniżej prezentuję rewelacje niemieckiego pilota i dziennikarza Petera Haisenko, który na podstawie oględzin ogólnie dostępnych zdjęć fragmentów samolotu stwierdza, że kokpik MH17 został ostrzelany z broni o kalibrze takim samym, jaką mają uzbrojone SU25, będące na wyposażeniu rządowej armii ukraińskiej.
O pojawieniu się tych samolotów w niewielkiej odległości od malezyjskiego „pasażera”, lecącego nad terytorium Ukrainy w pobliżu Doniecka, podają dwa niezależne źródła – rosyjski MON ujawniając wojskową dokumentację, oraz notka na twitterze kontrolera ruchu z ukraińskiego lotniska, w chwili wypadku nad Donieckiem.
W kolejnym materiale – zaprezentuję memorandum pracowników wywiadu amerykańskiego w stanie spoczynku, dot. tych wydarzeń - skierowane do prezydenta USA - Baracka Obamy

***

Peter HAISENKO

Szokująca analiza dot. strącenia malezyjskiego MH 017

Schockierende Analyse zum Abschuss der Malaysian MH 017



26 lipca 214 r. w jęz. niemieckim
30 lipca 2014 r. w jęz. angielskim.
Ponadto, pod linkiem kanadyjskiego portalu:


 30 lipca 2014 r.
Zdjęcie z kokpitu:






Nadal unika się wyjaśnienia tego, co wydarzyło się z MH17. W Anglii badane są czarne skrzynki. Co mogą ujawnić? Może więcej niż się przypuszcza. 
Szczególnie interesujący może okazać się rejestr głosu, kiedy spojrzy się na zdjęcie fragmentu kokpitu. Jako ekspert lotniczy przyjrzałem się zdjęciom wraku, które są w Internecie. 
Najpierw byłem zdumiony tym, jak niewiele zdjęć można znaleźć w Google. Wszystkie o małej rozdzielczości, oprócz jednego: fragment kokpitu poniżej okna po stronie pilota. Ale to zdjęcie jest szokujące. W Waszyngtonie można słyszeć opinie wypowiadane o „potencjalnie tragicznej pomyłce / wypadku” o MH 017. Biorąc pod uwagę to szczególne zdjęcie kokpitu, wcale mnie to nie dziwi - widać dziury wlotowe i wylotowe po pociskach w obrębie kokpitu

Fragment kokpiku MH 017,poniżej okna po stronie pilota
Obejrzenie je  jest konieczne, bo pomoże  to zrozumieć, co tutaj opisuję. 
Fakty mówią głośno i wyraźnie i są poza wszelka spekulacją: kokpit pokazuje ślady ostrzelania! Można zobaczyć dziury wlotowe i wylotowe. Brzegi części dziur są wywinięte do wewnątrz. Są to mniejsze dziury, okrągłe i czyste, pokazują punkty wlotowe najprawdopodobniej pocisku kaliber 30 mm.
Brzeg innych, większych i lekko postrzępionych dziur wylotowych pokazują strzępy metalu spowodowane pociskami tego samego kalibru. Ponadto, widoczne jest to, że dziury wylotowe zewnętrznej powłoki podwójnego aluminium o wzmocnionej strukturze są albo w strzępach, albo wygięte – na zewnątrz! Co więcej, można zauważyć drobne cięcia, wszystkie wygięte do zewnątrz, co wskazuje na to, że szrapnel na siłę wychodził przez zewnętrzna powłokę ze środka kokpitu. Otwarte nity również są wygięte na zewnątrz.
Przeszukując dostępne zdjęcia – zauważa się jedno: cały wrak sekcji za kokpitem jest w większości nienaruszony - z wyjątkiem tego. Że pozostały tylko fragmenty samolotu. Tylko część kokpitu pokazuje te dziwne oznaki zniszczenia.
To daje badaczowi ważną podpowiedź. 
Ten samolot nie został trafiony przez rakietę w środkowej części. Zniszczenie ogranicza się do kokpitu.
Teraz musicie uwzględnić to, że ta część jest wykonana ze specjalnie wzmocnionego materiału. Dlatego, że dziób każdego samolotu ma wytrzymać uderzenie dużego ptaka przy dużych prędkościach. Na zdjęciu widać, że w tej części użyto znacznie silniejszego stopu aluminium, niż w pozostałej zewnętrznej powłoce kadłuba.
Przypomnijmy katastrofę Pan Am nad Lockerbie. Tam też pozostał duży segment kabiny, który ze względu na szczególną strukturę przetrwał katastrofę w jednym kawałku. W przypadku lotu MH 017 staje się oczywiste, że nastąpił również wybuch wewnątrz samolotu.

Dziury po pociskach na powłoce zewnętrznej


Więc co mogło się stać? 
Niedawno Rosja opublikowała zapisy radarowe, które potwierdzają, że co najmniej jeden ukraiński SU 25 był w bliskiej odległości od MH 017.  
To zgadza się z oświadczeniem, zaginionego obecnie, hiszpańskiego kontrolera lotów ‚Carlosa’, który widział dwa ukraińskie myśliwce bardzo blisko MH 017.
Jeśli weźmiemy pod uwagę uzbrojenie typowego SU 25, to jest on wyposażony w dwulufowe 30 mm działo typu GSh-302 / AO-17A, z magazynkiem na 250 pocisków przeciwczołgowych zapalających oraz pocisków rozłupujących się (splinter-explosive shells, dum-dum), ustawionych naprzemiennie.
Kokpit MH 017 został widocznie ostrzelany z obu stron: dziury wlotowe i wylotowe znajdują się na tym samym fragmencie segmentu kokpitu! 
Teraz zastanówmy się nad tym:, co się dzieje, kiedy w kokpit trafiają serie pocisków przeciwczołgowych zapalających i rozłupujących się. W końcu zaprojektowane są po to by zniszczyć nowoczesny czołg.
Pociski przeciwczołgowe zapalające częściowo przeszły do kokpitu i wyszły na drugiej stronie, już o lekko zdeformowanym kształcie. (Eksperci lotniczy mogliby je znaleźć na ziemi, przypuszczalnie kontrolowanej przez kijowskie wojsko ukraińskie).
W końcu ich uderzenie zaprojektowane jest po to, by penetrowało solidny czołg. Również rozłupujące się pociski, z uwagi na wielokrotne uderzenia, wywołają ogromne eksplozje wewnątrz kokpitu, bo po to są zaprojektowane.
Biorąc pod uwagę błyskawiczne ostrzeliwanie z działa GSh-302, wywoła ono błyskawiczną sekwencję wybuchów w kokpicie w bardzo krótkim czasie.
Pamiętajmy, każdy z nich wystarczy by zniszczyć czołg. 
Jaki faktycznie popełniono błąd – i przez kogo?

Otarcia pocisków na skrzydle samolotu
Ponieważ wnętrze samolotu pasażerskiego jest hermetycznie zamkniętą pod ciśnieniem komorą, eksplozje następujące w ułamku sekundy, zwiększą ciśnienie wewnątrz kabiny do skrajnego poziomu albo do punktu wywołującego rozerwanie. Jeśli w samolocie do tego dojdzie - rozleci się jak bańka mydlana.
To tłumaczy spójny scenariusz zdarzeń. 
W większości nietknięte fragmenty tylnej części rozpadły się w powietrzu w słabszych punktach konstrukcji, najprawdopodobniej pod ekstremalnym ciśnieniem powietrza wewnątrz.
Obraz szeroko rozproszonych szczątków i mocno zniszczony fragment kokpitu pasują jak dłoń do rękawiczki. Ponadto segment skrzydła pokazuje ślady po otarciu ostrzału, który w bezpośrednim przedłużeniu prowadzi do kokpitu.
Co ciekawe, zauważyłem, że zarówno zdjęcie wysokiej rozdzielczości fragmentu samolotu ze śladami pocisków, które przeszły przez kokpit, a także segment otartego skrzydła w międzyczasie zniknął z Google Images.
Nie można już znaleźć praktycznie żadnych zdjęć wraku, oprócz dobrze znanych palących się szczątków
Kiedy teraz słucha się głosów z Waszyngtonu mówiących o „potencjalnie tragicznej pomyłce/wypadku”, wszystko, co pozostaje - to pytanie - jaki mógł być charakter tej „pomyłki”.
Nie będę długo trwać w sferze spekulacji, ale pragnę zaprosić innych do rozważenia takiej wersji: MH 017 wyglądał podobnie w trójkolorze do samolotu rosyjskiego prezydenta. Samolot z prezydentem Putinem na pokładzie był w tym samym czasie „blisko” MH 017. 
W kręgach lotniczych „blisko” można uważać za 150-200 mil (225-300 km). 
Również w tym kontekście można rozważyć obalenie pani Tymoszenko, która chciała zastrzelić prezydenta Putina kałasznikowem. Ale to nadal jest czystą spekulacją. 
Natomiast ostrzelanie kokpitu MH 017 na pewno nie jest spekulacją.

***

P. Haisenko w kokpicie DC10
Peter Haisenko (ur. 1952 r. w Monachium), lotnik z licencją pilota, dziennikarz.
W szkole pilotażu Lufthansy otrzymał licencję pilota komercyjnego. Przez 30 lat latał na całym świecie, jako pilot i kapitan na samolotach pasażerskich B727, DC8, B747, B737, DC 10 i A340.
Od 2004 roku pracuje dziennikarz. r. Jest też autorem szeregu książek. W ciągu ostatnich lat opublikował ok. 300 artykuły dot. ekonomii, historii, polityki i lotnictwa. M.in. artykuł „Smolensk – Katyn: Ein Absturz wie aus dem Lehrbuch”  na temat katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem (patrz:  http://www.anderweltonline.com/wissenschaft-und-technik/luftfahrt-vor-2013/smolensk-katyn-ein-absturz-wie-aus-dem-lehrbuch/ .
Od 2013 r. związany z magazynem online: Anderweltonline.com.