Cnoty Europa nie utrzymała, a i
kopiejki na tym nie zarobiła
Paweł Kowal, MEP
Polsko-Niemieckie Dni Mediów, organizowane przemiennie w Polsce
i RFN przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej i fundację Robert Bosch
Stiftung, w tym roku przebiegały pod hasłem: „Polska i Niemcy – nowe kotwice w
Europie. Rola mediów w trakcie kryzysu politycznego” i stały się, wbrew założeniom,
okazją, by przyglądnąć się dokładniej …wojnie hybrydowej, prowadzonej przez
Niemcy i NATO wobec Rosji.
Celem Dni Mediów, zorganizowanych
w Szczecinie (21-22 maja), było zastanowienie się, jak mają współdziałać
dziennikarze polscy i niemieccy na wschodzie Europy, oraz jak powinna wyglądać
polityka Unii Europejskiej wobec konfliktu na Ukrainie i wobec Rosji. Uczestnicy
Dni dyskutowali na ten temat w grupach warsztatowych, które zajęły się m.in.:
rolą „armii europejskiej” w polityce bezpieczeństwa i obrony UE. Specjalne
warsztaty dot. zarządzania mediami w czasie kryzysu zorganizowano dla szefów
mediów i redaktorów naczelnych.
Wcześniej zaproszeni do Szczecina
dziennikarze mieli okazję posłuchać, co mają do powiedzenia o Rosji i Ukrainie
ambasadorzy RFN w Polsce i Polski w RFN, przemówienia wiceprezesa Helsińskiej
Fundacji Praw Człowieka w Warszawie oraz dyskusji panelowej pod hasłem „Nauki z
kryzysu wokół Ukrainy. Jak Polska i Niemcy mogą w przyszłości współdziałać na
wschodzie Europy”.
Przyznam, że takiego
ładunku werbalnej agresji, arogancji i bezpodstawnych zarzutów pod adresem
Rosji dawno nie słyszałam. Przy czym, cały czas, wszyscy dyskutanci panelowi czy
prowadzący warsztaty dla dziennikarzy - usiłowali narzucić swoje opinie i sądy
słuchaczom. Ktokolwiek odważył się mieć odmienne zdanie, mógł narazić się na aroganckie
odpowiedzi, kwitowane nieodmiennie – to „rosyjska propaganda”.
Dyplomaci o Rosji
Rolf Nikel, ambasador RFN w Polsce nie ma żadnych wątpliwości, że
sankcje nałożone przez Zachód na Rosję odnoszą skutek, „nie szybko, ale średnio i długoterminowo”. Ważna jest
konsolidacja i jedność w sprawach Ukrainy i wobec niej, „bo inaczej poddamy się
Moskwie” - dowodził. „Musimy odpowiedzieć na rosyjską propagandę - apelował. - Propaganda
działa, ale jest ograniczona. Jej skutki, są widoczne w Niemczech, ale
większość Niemców jest krytycznie nastawiona wobec Putina i jego stosunku do
Ukrainy”.
Ambasador Nikel uważa, że
sukcesem ustaleń w Mińsku jest to, że „konflikt jest pod kontrolą. (…) Kiedy
wszystko ustalone w Mińsku zostanie zrealizowane – sankcje zostaną zniesione”. Pamiętał też o odbywającym się w tym samym
czasie w Rydze - szczycie państw Partnerstwa Wschodniego. „Chodzi o to –
przekonywał dziennikarzy, - by stosunki z państwami na wschodzie postawić na
mocnych fundamentach. Droga do UE jest dla nich trudna i ciężka”.
Dla Jerzego Margańskiego, ambasadora Polski w RFN Rosja z trudnego
partnera stała się trudnym przeciwnikiem, który stara się różnymi metodami
rozbić jedność Europy. A na dodatek Rosja rozbiła podstawy bezpieczeństwa Europy”.
Dlatego „Europa po raz pierwszy stanęła przed zadaniem wprowadzenia polityki
odstraszania Rosji”. Nie wyjaśnił jednak, że polityka odstraszania, to nic
innego jak Doktryna Trumana i jej rozwinięcie - Doktryna „E” (Eisenhowera), które
leżą u podstaw zimnowojennej polityki zagranicznej USA i są narzucone przez Amerykanów
Europie w jej stosunkach z Rosją. Problemem
dla ambasadora jest też Krym, bo „nie wiadomo jak Rosja rozwiążę dostarczanie
tam energii, gazu, wody, zaopatrzenia”. „Czy porozumienie czy też przebicie
korytarza i wojenna eskalacja”- zastanawiał się przed dziennikarzami, dochodząc
do wniosku, że „uregulowania spraw z Rosją bez USA nie da się zrobić”.
Jerzy Margański podobnie
jak Rolf Nikel, widzi zagrożenie jedności w UE ze strony „rosyjskiej
propagandy” i sugeruje, że skrajne partie i ruchy lewicowe oraz ultraprawicowe w
Europie mogą być „poufnie finansowane przez Rosję”.
Natomiast nieco inaczej widzi
Partnerstwo Wschodnie, twierdząc, że kryzys na Ukrainie wpływa na to, że staje
się ono coraz trudniejsze. „Rosja będzie w dalszym ciągu różnymi sposobami
blokować integrację państw na wschodzie Europy z UE”. Nieobecność UE w tamtym
regionie, wg niego, będzie przyzwoleniem działań dla Rosji. Dlatego też Ukraina
powinna być celem UE ze względu na „agresywną politykę Rosji”.
Jednostronna debata
Po tej dawce zachodniej
propagandy o Rosji dziennikarze polskich i niemieckich mediów lokalnych pasa
transgranicznego, studenci politologii z obu stron granicy i pozostali
słuchacze, wysłuchali debaty o Rosji i Ukrainie. Rozmówcy zastanawiali się „czy
Rosja dokonując agresji na kraj sąsiedni może być traktowana, jako partner
demokracji zachodniej?” Zastanawiali się, jakimi metodami politycznymi można
rozwiązać konflikt na wschodniej Ukrainie oraz nad tym, jaką rolę pełnią media
w tym konflikcie i co robić, by nie stać się w nim stroną. Do rozmowy
zaproszono polityków a obu państw, polskich dziennikarzy o ukraińskim
rodowodzie, którzy relacjonowali wydarzenia na Ukrainie oraz komentatora z
„Der Spiegel”. Przedstawicieli Rosji – nie było. Moderowania dyskusji podjął
się politolog i historyk dr Andrzej
Gajewski z katolickiego tygodnika
„Gość Niedzielny”, członek
polsko-rosyjskiej Grupy ds. Trudnych i członek międzynarodowej rady Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Wspominam o tym nie bez
kozery. Podczas dyskusji, jeden ze studentów politologii w Kilonii, stwierdził,
że jest rozczarowany debatą o Ukrainie, w której dużo się mówi o agresji Rosji,
zapominając, że największym agresorem na świecie są Stany Zjednoczone, mające niechlubny
udział w wydarzeniach na Ukrainie. „Krytyka Rosji jest bez sensu, tak długo,
jak długo nie dostrzega się zbrodni USA” – dowodził. Wywód studenta przerwał
red. Gajewski stwierdzając arogancko: „To czysta propaganda Putina i gdyby pan
był wtedy na wschodzie, to by pan takich bredni nie opowiadał! To nie USA
zajęły Krym, i nie USA terroryzują ludność Donbasu, ale kozacy, Czeczeńscy i b.
żołnierze rosyjscy”. W słowo wszedł mu jeden z panelistów, Paweł Pieniążek, młody dziennikarz niezależny, który relacjonował
wydarzenia na Ukrainie: „USA staje po stronie, która nie jest agresorem, tj. po
stronie Ukrainy”. Red. Pieniążek podczas rozmów z mieszkańcami Donbasu doszedł
do wniosku, że sami nie wiedzą, czego chcą. Twierdził, że media rosyjskie są cały
czas w republikach separatystów i dostają instrukcje od różnych organów władzy,
co mają robić. Władze DRL nie mają, jego zdaniem, stałych poglądów, a z ludnością
ciężko jest się dogadać i czegokolwiek dowiedzieć.
Paweł Kowal, prawicowy deputowany Parlamentu Europejskiego i przewodniczący
Komisji UE – Ukraina PE, wypowiadał się dosyć umiarkowanie o ukraińskich
wydarzeniach. Dla niego Ukraina
przypomina znane w historii wschodnie państwa magnackie, gdzie obecnie zamiast
magnatów są oligarchowie. Polska i Niemcy, jego zdaniem, powinny zrobić
rzetelne analizy i powiedzieć prawdę o tym, co się tam dzieje. Nie ukrywał, że
Zachód obecnie buduje „nową żelazną kurtynę przed Rosją”. Metoda współdziałania w UE się rozpadła a „Układ
Normandzki” - to układ mocarstwowy. Debaty na temat Ukrainy w PE zostały
wyciszone, tak samo dzieje się w instytucjach KE. Metoda ‘koncert mocarstw’ też
się skończyła” – dowodził. „Cnoty Europa nie utrzymała, a i kopiejki na tym nie
zarobiła”. Paweł Kowal, choć uważa, że „trzeba stanąć przeciwko rewizjonizmowi
rosyjskiemu”, to nie jest zwolennikiem militarnych rozwiązań na Ukrainie, ani
też udzielania jej bezsensownej pomocy. Humanitarna – owszem, zbroić – nie
należy. Na razie brak wspólnego planu pomocy Ukrainie, polski rząd też takiego
nie ma zdaniem Pawła Kowala.
Nie zabrakło również ocen
stosunku Polaków do Putina. Poseł Kowal
nie widzi w Polsce miłości do Putina, natomiast red.Gajewski uważa, że dwie
trzecie Polaków nie chciałoby Putina w Polsce i jego sposobu rządzenia.
Dla Violi von Cramon, deputowanej Związku 90/Zieloni w Bundestagu
problemem byli osiadli w RFN Niemcy nadwołżańscy, którzy uważają, że Putin
wobec Krymu czy Ukrainy postępuje słusznie. Skoro te 6 mln Niemców
nadwołżańskich „kocha cara Putina, to niech wracają do Rosji, baraki gułagów w
Syberii jeszcze stoją” - perorowała zdumionym dziennikarzom. Jedyną reakcją na
Rosję, jej zdaniem, powinny być naciski ekonomiczne (sankcje) i wsparcie dla Ukrainy,
ale „mamy dużą niezgodę w naszym MSZ”.
Moritz Gathmann ze Spiegla, był natomiast przekonany, że „Rosja czuje się
bardzo mocna, a społeczeństwo rosyjskie jest bardzo skonsolidowane wokół
Putina, nawet jego przeciwnicy”.
Większość panelistów uważała,
że sankcje gospodarcze wobec Rosji są jedynym skutecznym sposobem na wymuszenie
na niej zmiany stanowiska wobec Ukrainy. Jedynie red. Barbara Włodarczyk, która w imieniu organizatorów prowadziła Dni Mediów
w Szczecinie, zwróciła uwagę, że istotą jest zrozumienie mentalności Rosjan, którzy
nigdy nie kryli, jej zdaniem, swoich zapędów imperialnych. „Rosja nie potrzebuje
Zachodu. Sankcje i aneksja Krymu skonsolidowały Rosjan w niesamowity sposób –
dowodziła. – Im Zachód więcej krytykuje Rosję i Putina, tym bardziej Rosja
staje się skonsolidowana i silna. Rosjanie porównują czasy Putina z czasami Jelcyna,
i to, co robi UE, wpływa na Rosjan odwrotnie, od zamierzonych celów”.
***
O reakcji NATO na pomysły powołania „europejskiej
armii” i opinie NATO-wskiej generalicji na temat Rosji i Ukrainy, jakie
zaprezentowano na 8. Polsko-Niemieckich Dniach Mediów w Szczecinie - w
następnym artykule