03 kwietnia 2019

W obronie kaliningradzkich krasnoludków


SPOŁECZEŃSTWO
ROSJA

W ubiegłym roku w Kaliningradzie zadano sobie pytanie, czy kaliningradzkie gnomy vel krasnoludki, zwane  tutaj chomlinami - będą w stanie powtórzyć sukces krasnoludków z Wrocławia. Chomlin, to mityczna postać - patron bursztynowego rzemiosła. Wg legend, chomliny żyją blisko ludzi od wielu lat i tworzą wyroby z bursztynu.

Na początek pojawiły się dwa. Na Moście Miodowym nad Pregołą przy wyspie Kanta zadomowił się na początku czerwca ub. roku pierwszy chomlin i od razu został ulubieńcem mieszkańców i turystów. Kaliningradczycy nazwali go dziadkiem Karlem. Pół roku temu, przy Muzeum Bursztynów zamieszkała – babcia Marta.  
 A oto nasz pierwszy bohater - dziadek chomlin. W końcu zdobyliśmy się na odwagę i umieściliśmy go na Miodowym Moście na wyspie Kanta. Dbajcie o niego przyjaciele, i nie rańcie, bo musi przynosić szczęście i dobro. Teraz nie ma imienia, jest prostym brązem, wymyślmy razem, jakie będzie jego imię. Być może wskazówką będzie, że dziadek uwielbia pracę z drewnem, kocha herbatę z lokalnych ziół i nigdy nie będzie smutny ”, zapowiedzieli pracownicy warsztatu odlewniczego, mocując figurkę do balustrady mostu. Autorem chomlinka jest moskiewski rzeźbiarz Andriej Sledkow, który wykonał m.in. pomnik Aleksandra Newskiego na placu Wasilewskim. Chomlin został wykonany bezpłatnie, w prezencie dla miasta.

W sieciach społecznościowych jest wiele zdjęć, w których dziadek Karl jest ubrany odpowiednio do sezonu, mieszkańcy szyją mu kapelusze i i dziergają na drutach szaliki. Jest strojony niczym słynny brukselski Mannekin pis (Siusiający Chłopiec).

Kaliningradzki minister kultury i turystyki, Andriej Jermak,wyznał lokalnym mediom, że pomysł z krasnoludkiem został uzgodniony z jego resortem, w sumie zostanie zainstalowanych siedem takich figurek chomlinków, które wyznaczą pieszą trasę turystyczną po Kaliningradzie. „Chciałbym zrealizować ciekawy pomysł i stworzyć nową trasę turystyczną dla zwiedzających. Nie będziemy wymieniać miejsc, w których zostaną one zainstalowane. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pojawią się przed końcem roku”, zapowiedział minister Jermak. Według niego chomlinki mogą stać się symbolem Kaliningradu, jak krasnoludki we Wrocławiu. 
Chcieliśmy zrobić coś świeżego i nowego, nie polegając ani na polityce, ani nawet religii. Chcieliśmy popularyzować bursztyn na świecie. I wynaleźliśmy domowego skrzata - chomlina, który tworzy słodkie produkty z bursztynu. To zabawny projekt z absolutnie dobrymi intencjami”, zapewnia Natalia Szewczenko z warsztatu Amber Love. Na pomysł z chomlinami wpadł jej mąż Siergiej.

Kaliningradzkie chomlinki przypominają skrzaty wrocławskie, których jest mnóstwo i pojawiają się w przeróżnych miejscach. Nikt ich z Wrocławia nie przegania, żaden pop, rabin czy ksiądz, są integralną częścią miasta. I kochane przez wrocławian. 
Wiele wieków temu, kiedy Wrocław był jeszcze wsią, małe gnomy pomagały gospodarować domem, naprawiać ubrania, ostrzyć narzędzia. W zamian otrzymały dach nad głową, bezpieczeństwo i okruchy chleba. Gnomy chętnie spędzały czas z ludźmi, taka przyjaźń trwała latami ”, mówi oficjalna internetowa strona wrocławskich krasnoludków.
Autorem pierwszych pięciu wrocławskich krasnoludków był rzeźbiarz Tomasz Moczek, który nazywa siebie ojcem wrocławskich krasnoludków. Wyrzeźbił dwóch Syzyfów oraz Śmieciarza, Rzeźnika i Praczki nad Odrą. Później krasnoludki innych mistrzów pojawiły się na ulicach miasta.

Niestety, kaliningradzkim chomlikom grozi unicestwienie. W Kaliningradzie lokalny biskup prawosławny Serafin, wzorcem naszych polskich duchownych oszołomów, którzy kilka dni temu spali książki o Harrym Potterze, czarownikach i innych bohaterach z dziecięcych opowieści - doszedł do wniosku, że owe dwa metalowe krasnoludki, (które, jak wszystkim wiadomo są na świecie, i nikt temu nie zaprzecza, zwłaszcza dzieci) - prowadzą do „popularyzacji idei neopogaństwa”, co ostatecznie ma „destrukcyjny wpływ na rozwój kultury narodowej w naszym regionie i wykracza poza tysiącletnie dziedzictwo kulturowe, które ukształtowało się pod wpływem chrześcijaństwa”. I spłodził w tej sprawie oficjalny list do gubernatora Obwodu Kaliningradzkiego. 
Bp. Serafini wspomina w liście, że w rosyjskiej kulturze są postaci, które turyści mogą polubić „bez odrzucania ludzi w mroczne wieki pogaństwa i prymitywnego słowiańskiego nacjonalizmu”.

Kaliningradzkie chomlinki podpadły nie tyle bp. Serafinowi, co... aktywistce partyjnej, komunistce. Jak się okazuje, inicjatorką prześladowań dziadka Karla i babci Marty - nie jest wcale prawosławna cerkiew - lecz zastępczyni lokalnej organizacji partii komunistycznej Jekaterina Korolewa. Wcześniej napisała apel do diecezji kaliningradzkiej cerkwi, pytając, czy to normalne, że rzeźby te zostały zainstalowane w centrum miasta. Dopiero potem bp. Serafin zwrócił się z patriotyczno-ideologiczną  bumagą do gubernatora.
Niedawno, na swojej stronie na FB, Jekatierina Korolewa donosi, że napisała również do szefa regionu w sprawie chomlinków. Wg jej opinii, rzeźby nie mają znaczenia kulturowego, są instalowane nielegalnie, bowiem, na Miodowym Moście możliwe są jedynie prace konserwatorskie. 
Ciekawa jestem, czy pani Katia, inspirowała się naszymi paniami-aktywistkami z PiS i Radio Maryja. Bo metody walki politycznej ma żywcem przeniesione z Polski do Rosji.

No cóż, widocznie bp. Serafin i pani Katia mieli fatalne dzieciństwo i nikt im bajek o czarodziejach, wróżkach i krasnoludkach nie opowiadał i nie czytał. Chociaż w rosyjskich bajkach jest ich sporo.
Może pójdą dalej i wzorem katolickich duchownych z Polski, książki z bajeczkami dla dziec i wszelkie pluszaki-krasnale każą spalić? 
A może zażądają zakazu wyświetlania rosyjskich kreskówek o krasnoludkach i czarodziejach?
Co zrobią z Kościejem, starym, chudym rosyjskim czarownikiem, też go wyeliminują z rosyjskich bajek? 
A co z brzydką, starą i złośliwą Kikimorą? Przecież żywcem wzięta z pogańskich wierzeń słowiańskich.
Kaliningradczycy polubili swoje chomlinki i stanęli murem w ich obronie. W odpowiedzi na biskupie apele młodzież zaktywizowała się w sieciach społecznościowych. W Instagramie uruchomiono flash mob wspierający rzeźbę „Chomlinami - być”. Na szyi chomlinka Karla pojawił się krzyżyk z bursztynu a lokalne media nazwały awanturę o chomlinki „mitologicznym skandalem w Kaliningradzie”. 
Autorzy chomlinów monitorują sytuacje na bieżąco. „Uznaliśmy, że sytuacja jest trudna. Rozmawialiśmy długo z zespołem. Na razie możemy powiedzieć, że chcemy przegłosować sprawę wśród mieszkańców miasta, chcemy by sami kaliningradczycy mogli zdecydować, czy potrzebują chomlinów, czy nie”, uważa Natalia Szewczenko. Wg niej, trzeci chomlin (a powinno ich być łącznie siedem) jest już gotowy, ale nie zdradziła miejsca jego lokalizacji. 
Internetowa strona informacyjna - Kaliningrad.ru rozpoczęła ankietę na Facebooku, czy chomliny są potrzebne mieszkańcom Kaliningradu. W ciągu jednego tylko dnia 95% respondentów (spośród prawie tysiąca uczestników) odpowiedziało twierdząco. 
Władze Kaliningradu i Obwodu Kaliningradzkiego są w tej sprawie jednomyślne.  Minister Andriej Jermak stwierdził, że chomliny: „Nie mają nic wspólnego z mieszkańcami, religią, pogaństwem lub neo-pogaństwem, lecz są niczym więcej, niż zabawnymi rzeźbami”, sympatyczną marką turystyczną Kaliningradu.

***

Problemem rosyjskiego społeczeństwa jest bierność, mała aktywność w sprawach społecznych.Dosyć opieszale rozwija się społeczeństwo obywatelskie, pokonujące z trudem mentalne zaszłości z czasów ZSRR. I kiedy wreszcie coś drgnęło, ludzie zaczęli wykazywać się inicjatywą, wymyślili, zapatrzeni nieco na polski Wrocław swoją markę turystyczną – chomlina, lokalnego krasnoludka, zajmującym się bursztynem - nastąpił niespodziewany irracjonalny atak z pozycji całkowicie skrajnych, zarówno w cerkwi, jak i sceny politycznej.

Nie wiem, jak rozwiąże się ten mentalno-ideologiczny problem, w sumie kuriozalny, ale ograniczający ludzką inicjatywę na rzecz własnego miasta.
Wiem tylko, że urocze kaliningradzkie chomlinki nikomu i niczemu nie zagrażają i powinny zostać, jako kaliningradzki gadżet turystyczny. 
Mam nadzieję, że Anton Alichanow, młody, prężny gubernator, weźmie w obronę kaliningradzkie chomlinki, a ich prześladowców z cerkwi i z grona komunistów przekona, że te małe metalowe rzeźby bajkowych stworków, absolutnie im nie zagrażają, wręcz przeciwnie, wpływają pozytywnie na mentalność i morale mieszkańców, bo w zamyśle są symbolem dobra i szczęścia, jak chcą ich twórcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz