KULTURA, ŚWIĘTA RELIGIJNE
Czynić
i ryzykować nie to, co mi się
podoba, lecz to, co jest prawe;
nie wisieć w tym, co możliwe, ale odważnie chwytać to, co rzeczywiste
wolność jest nie w ucieczce myśli, lecz jedynie w czynie.
Ks. dr Dietrich Bonhoeffer
„Modlitwy i wiersze więzienne”
nie wisieć w tym, co możliwe, ale odważnie chwytać to, co rzeczywiste
wolność jest nie w ucieczce myśli, lecz jedynie w czynie.
Ks. dr Dietrich Bonhoeffer
„Modlitwy i wiersze więzienne”
Pieta z katedry Notre Dame w Paryżu, 17 kwietnia 2019r. |
Nigdy nie byłam w Paryżu, nigdy nie zwiedzałam Notre Dame i nigdy już tego nie zrobię. Jeśli uda mi się wreszcie pojechać do tego miasta, Notre Dame będzie w remoncie i niedostępna... Trudno pożegnać się z marzeniami... Pewnie kupię jakiś album i tęsknym okiem będę go oglądać.
Stara,
licząca ponad 8 wieków istnienia katedra ogień przetrwała, i można sądzić, że
doczeka się wreszcie solidnego remontu wiekowych murów nadwyrężonych już
solidnie zębem czasu. Mnie taka renowacja już nie czeka. Nie mam wielbicieli w
gronie miliarderów i możnych tego świata, a nasza służba zdrowia jest w takim
stanie, że trzeba ją omijać z daleka, bo spotkanie się z nią może skończyć się kalectwem
lub śmiercią. Przykładów nie brakuje, niemalże codziennie media donoszą o
takich przypadkach.
Pozostaje racjonalne życie licząc, że uda mi się bez większych kłopotów przeżyć spokojnie i udanie swoją starość.
Pozostaje racjonalne życie licząc, że uda mi się bez większych kłopotów przeżyć spokojnie i udanie swoją starość.
Trwa
Triduum Paschalne, u luteranów z głównym akcentem położonym na dzisiejsze
święto, Wielki Piątek. Czas retrospekcji, przemyśleń, rewizji życia. W moim
wieku czyni się to znacznie częściej niż za młodych lat.
Przypominam sobie ks. dra Dietricha Bonhoeffera, który przestrzegał przed płytką wiarą w tanią łaskę Bożą, uzyskaną handlową transakcją z Bogiem: odmówię tuzin „zdrowasiek”, przyrzeknę poprawę i jest O’K, a ty mnie Boże uwolnij od grzechu i obdarz swoją łaską – powodzenia, zdrowia, sukcesów, zrób mnie swoim pieszczochem. Zwracał uwagę, że z ust duchownych potokami płyną zapewnienia o łasce taniej, która jest „nauką, zasadą, systemem; to odpuszczenie grzechów traktowane, jak prawda ogólna”. A przecież łaska każdorazowo odnosi się do jednostki i jej odpowiedzi na powołanie, przypominał.
Przypominam sobie ks. dra Dietricha Bonhoeffera, który przestrzegał przed płytką wiarą w tanią łaskę Bożą, uzyskaną handlową transakcją z Bogiem: odmówię tuzin „zdrowasiek”, przyrzeknę poprawę i jest O’K, a ty mnie Boże uwolnij od grzechu i obdarz swoją łaską – powodzenia, zdrowia, sukcesów, zrób mnie swoim pieszczochem. Zwracał uwagę, że z ust duchownych potokami płyną zapewnienia o łasce taniej, która jest „nauką, zasadą, systemem; to odpuszczenie grzechów traktowane, jak prawda ogólna”. A przecież łaska każdorazowo odnosi się do jednostki i jej odpowiedzi na powołanie, przypominał.
Istnieje
pogląd, że religijność człowieka była od wieków przyjmowana a
priori. Ks. Bonhoeffer
podważył ten pogląd, dochodząc do
wniosku, że ludzie, będąc takimi, jakimi są, nie mogą już być religijni a priori. Dowodem na to, była dla niego II wojna światowa,
która nie wywoływała religijnych reakcji, lecz bezreligijne. Poza zaobserwowanymi postawami niechrześcijańskimi
ks. Bonhoeffer dostrzegł, że Bóg ma znaczenie dla człowieka wyłącznie w sytuacjach granicznych i jest traktowany
przedmiotowo.
Natomiast, dla niego, dla mnie też, bycie chrześcijaninem, to „naśladowanie” - przyjęcie drogi życiowej Joszuy z Nazaretu za własną. Drogi szalenie trudnej, wymagającej altruistycznych postaw wobec bliźniego, w etyce - rygorów Dekalogu i wskazań z Kazania na Górze.
Zredukowanie Ewangelii jedynie do tzw. dobrej nowiny o odpuszczeniu grzechów, przy jednoczesnym pozbawieniu jej jednoznacznego wezwania do naśladowania Chrystusa, jest błędem wg Bonhoeffera, rodzić może wiarę pozbawioną praktycznych następstw, oderwaną od działania. Wiara bez naśladowania, tj. działania wg wskazanych ewangelicznych wzorców, jest funta kłaków warta. W rezultacie „świat znajduje tanią przykrywkę dla grzechów, których nie żałuje i od których wcale nie pragnie się uwolnić”. Utwierdza w nieposłuszeństwie, zamiast otwierać drogę do naśladowania, dowodzi ks. Bonhoeffer i ma rację. Bo co z deklaracji, jak nie idą za nią czyny....
Złowieszcza to przepowiednia luterańskiego pastora, teologa i etyka dla chrześcijaństwa, realnie widoczna na każdym kroku.
Natomiast, dla niego, dla mnie też, bycie chrześcijaninem, to „naśladowanie” - przyjęcie drogi życiowej Joszuy z Nazaretu za własną. Drogi szalenie trudnej, wymagającej altruistycznych postaw wobec bliźniego, w etyce - rygorów Dekalogu i wskazań z Kazania na Górze.
Zredukowanie Ewangelii jedynie do tzw. dobrej nowiny o odpuszczeniu grzechów, przy jednoczesnym pozbawieniu jej jednoznacznego wezwania do naśladowania Chrystusa, jest błędem wg Bonhoeffera, rodzić może wiarę pozbawioną praktycznych następstw, oderwaną od działania. Wiara bez naśladowania, tj. działania wg wskazanych ewangelicznych wzorców, jest funta kłaków warta. W rezultacie „świat znajduje tanią przykrywkę dla grzechów, których nie żałuje i od których wcale nie pragnie się uwolnić”. Utwierdza w nieposłuszeństwie, zamiast otwierać drogę do naśladowania, dowodzi ks. Bonhoeffer i ma rację. Bo co z deklaracji, jak nie idą za nią czyny....
Złowieszcza to przepowiednia luterańskiego pastora, teologa i etyka dla chrześcijaństwa, realnie widoczna na każdym kroku.
Nie
czuję się specjalnie zniechęcona wobec trudnych wyborów, chociaż czasem
przychodzi mi solidnie za nie płacić, zwłaszcza, gdy schylam się, by stanąć w obronie i pomóc
opluwanym, pozbawianym godności, prześladowanym w imię politycznych fobii,
koszmarnych niehumanitarnych idei, nienawiści narodowościowych, nietolerancji,
agresji, tego wszystkiego, czego w Polsce, ponoć chrześcijańskim sercu Europy -
ostatnio nie brakuje.
Ktoś, kto świadomie chce być prawdziwym chrześcijaninem i kierować się nakazem naśladowania, życie w Polsce przypomina Golgotę.
Ktoś, kto świadomie chce być prawdziwym chrześcijaninem i kierować się nakazem naśladowania, życie w Polsce przypomina Golgotę.
William Holman Hunt "Cień śmierci" |
Powstawał
on w latach 1870−1873 podczas pobytu artysty w Ziemi Świętej. Malowidło
stworzone w realistycznych rozmiarach, przedstawia młodego Jezusa w warsztacie
św. Józefa. Jezus wyciąga ręce do góry rozprostowując je po zakończonej pracy.
Postać Jezusa rzuca cień na ścianę. Wzniesione ręce sugerują zapowiedź tragicznej śmierci na krzyżu, podkreślają to wiszące na ścianie narzędzia, gwoździe i młot. Poza Jezusem w warsztacie jest również Maria. Artysta nie pokazał jej twarzy, lecz ukazał ją klęczącą i skierowaną w stronę padającego cienia, a jednocześnie opartą o skrzynię, w której przechowywane były dary mędrców.
Opisywanym obrazem Hunta zainteresował się angielski teolog i duchowny anglikański John Stott (19212011), dostrzegając w nim treści teologiczne. Mimo że scena przedstawiona na obrazie nie musiała obrazować faktu z historii, to jednak prawdziwym przekazem dla pastora Stotta była prawda o tym, że Jezus żył w cieniu krzyża już od chwili narodzin, a misja krzyżowa miała dla Niego kluczowe znaczenie.
To przekonanie wyraża jednocześnie istotę teologii protestanckiej, której centrum stanowi tajemnica krzyża. Zaakcentował ją Marcin Luter, wprowadzając do słownika teologicznego pojęcie teologii krzyża, według której największym świętem jest Wielki Piątek.
Według wittenberskiego duchownego, tylko teologia krzyża nazywa rzeczy po imieniu, bowiem prowadzi do poznania Boga, który ukrył się w cierpieniu. Tylko theologia crucis przedkłada słabość nad moc, krzyż nad chwałę oraz głupstwo nad mądrość.
Teologia krzyża była bliska Dietrichowi Bonhoefferowi, zwłaszcza w tym czasie, gdy znalazł się w więzieniu oskarżony o działanie przeciwko Trzeciej Rzeszy.
Analizując pisma Bonhoeffera, można dostrzec, że wyjątkowo zgłębił on ujęcie wcielenia się Boga w postać Jezusa, które miało związek z jego własnymi doświadczeniami. Niemiecki pastor zaświadczył o swojej więzi z Jezusem szczególnie pod koniec życia w hitlerowskich więzieniach. W ostatnim swoim dziele: „Listach więziennych” napisał, że jednostka nie może być określana bez Jezusa. Aby być prawdziwie człowiekiem, trzeba dotknąć krzyża Chrystusa, a więc doświadczyć osądzenia, męki, śmierci i a potem zmartwychwstania.
W Polsce chrześcijaństwo manifestuje się pustymi słowami, rytualnymi gestami, publiczną deklaracją bez pokrycia w czynie i państwową celebrą w katolickich świątyniach. "Bóg, honor i ojczyzna" - nie schodzą z ust politycznego establishmentu z centralnej i prawej strony sceny politycznej. Ale w tych samych ustach ów "Bóg, honor i ojczyzna" są skąpane w słowach nienawiści, pogardy i agresji.
Nienawiść stała się oficjalną doktryną państwową, lansowaną przez ludzi, którzy chętnie pozują do kamer telewizyjnych podczas katolickich nabożeństw, religijnych pielgrzymek, w towarzystwie hierarchów kościelnych, sugerując, ze idee chrześcijaństwa są im szalenie bliskie. Ale to tylko kłamliwa propaganda.
Owa nienawiść i pogarda do bliźniego, przejawiana w słowie i w czyni, wspomagana aparatem państwa i jego finansami, publicznymi mediami - ma szeroki wachlarz adresatów, od przeciwników politycznych i społeczeństwa niepodzielającego lansowanych idei, po konkretne państwa i ich liderów, określone wyznania i narodowości. Od dawno nieżyjących, ich groby i pomniki, po żyjących, ale mających inne sympatie polityczne czy światopoglądowe. Nienawidzona jest historia i współczesność.Sączy się jad nienawiści w podręcznikach szkolnych wobec ludzi z czasów minionych w Polsce, bo programowo nienawidzi się PRL
Owa nienawiść z politycznych i medialnych półek schodzi niżej, w różne warstwy społeczne. Dotyka bez względu na wiek,przekonania, płeć wszystkich w Polsce.Stała się wiodącym sposobem na objawianie negatywnych emocji u ludzi. W jednej parze za nią idzie przemoc i agresja. Ludzie w skrajnych emocjach sięgają po noże, mnożą się mordy lub próby zabójstwa z użyciem tego narzędzia, jakby śmiercionośny nóż miał załatwić wszystkie ludzkie bolączki dnia codziennego.
Z powodu koloru skóry czy mówienia w obcym języku można być dotkliwie pobitym w samo południe na oczach setek innych ludzi.
Ludziom puszczają wszelkie etyczne hamulce, płytko zakorzenione w ich psychice i świadomości.
Być prawdziwym chrześcijaninem w tych warunkach jest niesłychanie ciężko.
Postać Jezusa rzuca cień na ścianę. Wzniesione ręce sugerują zapowiedź tragicznej śmierci na krzyżu, podkreślają to wiszące na ścianie narzędzia, gwoździe i młot. Poza Jezusem w warsztacie jest również Maria. Artysta nie pokazał jej twarzy, lecz ukazał ją klęczącą i skierowaną w stronę padającego cienia, a jednocześnie opartą o skrzynię, w której przechowywane były dary mędrców.
Opisywanym obrazem Hunta zainteresował się angielski teolog i duchowny anglikański John Stott (19212011), dostrzegając w nim treści teologiczne. Mimo że scena przedstawiona na obrazie nie musiała obrazować faktu z historii, to jednak prawdziwym przekazem dla pastora Stotta była prawda o tym, że Jezus żył w cieniu krzyża już od chwili narodzin, a misja krzyżowa miała dla Niego kluczowe znaczenie.
To przekonanie wyraża jednocześnie istotę teologii protestanckiej, której centrum stanowi tajemnica krzyża. Zaakcentował ją Marcin Luter, wprowadzając do słownika teologicznego pojęcie teologii krzyża, według której największym świętem jest Wielki Piątek.
Według wittenberskiego duchownego, tylko teologia krzyża nazywa rzeczy po imieniu, bowiem prowadzi do poznania Boga, który ukrył się w cierpieniu. Tylko theologia crucis przedkłada słabość nad moc, krzyż nad chwałę oraz głupstwo nad mądrość.
Teologia krzyża była bliska Dietrichowi Bonhoefferowi, zwłaszcza w tym czasie, gdy znalazł się w więzieniu oskarżony o działanie przeciwko Trzeciej Rzeszy.
Analizując pisma Bonhoeffera, można dostrzec, że wyjątkowo zgłębił on ujęcie wcielenia się Boga w postać Jezusa, które miało związek z jego własnymi doświadczeniami. Niemiecki pastor zaświadczył o swojej więzi z Jezusem szczególnie pod koniec życia w hitlerowskich więzieniach. W ostatnim swoim dziele: „Listach więziennych” napisał, że jednostka nie może być określana bez Jezusa. Aby być prawdziwie człowiekiem, trzeba dotknąć krzyża Chrystusa, a więc doświadczyć osądzenia, męki, śmierci i a potem zmartwychwstania.
W Polsce chrześcijaństwo manifestuje się pustymi słowami, rytualnymi gestami, publiczną deklaracją bez pokrycia w czynie i państwową celebrą w katolickich świątyniach. "Bóg, honor i ojczyzna" - nie schodzą z ust politycznego establishmentu z centralnej i prawej strony sceny politycznej. Ale w tych samych ustach ów "Bóg, honor i ojczyzna" są skąpane w słowach nienawiści, pogardy i agresji.
Nienawiść stała się oficjalną doktryną państwową, lansowaną przez ludzi, którzy chętnie pozują do kamer telewizyjnych podczas katolickich nabożeństw, religijnych pielgrzymek, w towarzystwie hierarchów kościelnych, sugerując, ze idee chrześcijaństwa są im szalenie bliskie. Ale to tylko kłamliwa propaganda.
Owa nienawiść i pogarda do bliźniego, przejawiana w słowie i w czyni, wspomagana aparatem państwa i jego finansami, publicznymi mediami - ma szeroki wachlarz adresatów, od przeciwników politycznych i społeczeństwa niepodzielającego lansowanych idei, po konkretne państwa i ich liderów, określone wyznania i narodowości. Od dawno nieżyjących, ich groby i pomniki, po żyjących, ale mających inne sympatie polityczne czy światopoglądowe. Nienawidzona jest historia i współczesność.Sączy się jad nienawiści w podręcznikach szkolnych wobec ludzi z czasów minionych w Polsce, bo programowo nienawidzi się PRL
Owa nienawiść z politycznych i medialnych półek schodzi niżej, w różne warstwy społeczne. Dotyka bez względu na wiek,przekonania, płeć wszystkich w Polsce.Stała się wiodącym sposobem na objawianie negatywnych emocji u ludzi. W jednej parze za nią idzie przemoc i agresja. Ludzie w skrajnych emocjach sięgają po noże, mnożą się mordy lub próby zabójstwa z użyciem tego narzędzia, jakby śmiercionośny nóż miał załatwić wszystkie ludzkie bolączki dnia codziennego.
Z powodu koloru skóry czy mówienia w obcym języku można być dotkliwie pobitym w samo południe na oczach setek innych ludzi.
Ludziom puszczają wszelkie etyczne hamulce, płytko zakorzenione w ich psychice i świadomości.
Być prawdziwym chrześcijaninem w tych warunkach jest niesłychanie ciężko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz