100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę
Mój wuj - Tadeusz Jeziorowski |
Przekłamania, nachalna narracja, przewartościowanie ówczesnych idei i preferowana agresja – są zdecydowanie obce mojej psychice i intelektowi. Wywołały wewnętrzny opór. W mojej pamięci historycznej wydarzenia sprzed stulecia nie mają faszystowskich i ksenofobicznych treści.
Od
pewnego czasu, powoli, z dnia na dzień, stawała mi się ta rocznica coraz bardziej
obca i daleka. Świętem rodziców, wujów i ciotek, pokolenia, które już odeszło.
Przestała być moją rocznicą. Spoglądam na nią, jak na 200-lecie wojen
napoleońskich, których dzieje oglądałam niedawno w moskiewskim Muzeum 1812 r. Z
ciekawością, ale z dystansu i bez emocjonalnego zaangażowania.
Koncentruję
się przede wszystkim na mojej małej ojczyźnie, z którą jestem związana od 70
lat i która nie ma nic wspólnego z dziejami Polski w 1918r. Moja mała ojczyzna
mieści się na niewielkim kwartale Szczecina. Jestem, jak inni, ludnością
napływową w tym mieście, przydzielonym Polsce po II wojnie światowej dzięki decyzjom
Stalina.
HISTORIA WPISANA W RODZINĘ
W
wydarzeniach sprzed stu lat brali czynny udział członkowie mojej najbliższej
rodziny – mama i jej rodzeństwo, przede wszystkim jej bracia – Józef i Tadeusz
Jeziorowcy. Ich czyny bojowe zostały zapisane na kartach polskiej historii.
Dyplom nadania odznaki "Orlęta" Józefowi Jeziorowskiemu |
Niedawno
wyszperałam w dokumentacji historycznej informację, że Naczelne Dowództwo Wojsk
Polskich w Galicji Wschodniej (Armia „Wschód”), utworzone z polskich żołnierzy służących
armii austriackiej i Legionach Piłsudskiego, w listopadzie 1918r. zostało skierowane
do walki z Ukraińcami.
W
polskiej historii raczej pomija się wysiłek zbrojny i rolę Armii „Wschód”,
chociaż w wojnie polsko-ukraińskiej jej żołnierze walczyli ze znacznie
większymi siłami ukraińskimi, którym przy przewadze liczebnej - nie udało się
zdobyć Lwowa i wyprzeć polskich wojsk za San. Towarzysze broni, a właściwie
szabli i lancy, wuja Józefa leżą pochowani na Cmentarzu Orląt we Lwowie.
1918 r., rozbrajanie Niemców na ulicach Warszawy |
I
tak w dziejach rodziny obie wojny światowe mają swoje epizody. Z rodzinnych
opowieści o wydarzeniach sprzed 100 lat, moja pamięć zachowała ich strzępy, ale
pamiętam, jak mama, wówczas 13-latka, opowiadała o rozbrajaniu Niemców na
ulicach Warszawy, w chwili zakończenia I wojny światowej.
Młodszy
z maminych braci – Tadeusz, należy do najmłodszych odznaczonych Krzyżem
Walecznych. Otrzymał go za udział w obronie Płocka w dniach 18-19 sierpnia
1920r.
Miał wtedy niespełna 12 lat i dostarczał amunicję na barykady. Z opowieści babci, zachowała się anegdota o tym, jak „Tadzio z kulomiotem przed bolszewikami Płocka bronił”.
W uzasadnieniu przyznania mu bojowego odznaczenia napisano: „....kiedy wybito obronę barykady koło poczty a ranni żołnierze opuścili barykadę pozostawiając karabin maszynowy, ochotnik Tadeusz Jeziorowski porwał i uniósł wymieniony karabin. Pędzony przez konnych bolszewików w ostatnim momencie ciałem swym go przykrył”. Krzyż otrzymał z rąk marszałka Piłsudskiego 10 kwietnia 1921r. W nagrodę został też skierowany do Korpusów Kadetów, najpierw w Modlinie, potem we Lwowie, gdzie zdał maturę.
Losy
wuja Tadeusza na zawsze związane były z polskim wojskiem. Został lotnikiem.
Skończył szkołę podchorążych w Dęblinie, w 1931 r. prezydent II RP mianuje go
podporucznikiem a minister spraw wojskowych, przydziela do 3 Pułku Lotniczego w
Poznaniu. W chwili wybuchu II wojny
światowej służył jako oficer taktyczny w III Dywizjonie Myśliwskim tego pułku.
Zginął 4 września 1939r w walce powietrznej z hitlerowskim Luftwaffe nad
lotniskiem polowym dywizjonu w Widzewie.
Dekoracja Tadeusza Jeziorowskiego przez marszałka Piłsudskiego |
Miał wtedy niespełna 12 lat i dostarczał amunicję na barykady. Z opowieści babci, zachowała się anegdota o tym, jak „Tadzio z kulomiotem przed bolszewikami Płocka bronił”.
W uzasadnieniu przyznania mu bojowego odznaczenia napisano: „....kiedy wybito obronę barykady koło poczty a ranni żołnierze opuścili barykadę pozostawiając karabin maszynowy, ochotnik Tadeusz Jeziorowski porwał i uniósł wymieniony karabin. Pędzony przez konnych bolszewików w ostatnim momencie ciałem swym go przykrył”. Krzyż otrzymał z rąk marszałka Piłsudskiego 10 kwietnia 1921r. W nagrodę został też skierowany do Korpusów Kadetów, najpierw w Modlinie, potem we Lwowie, gdzie zdał maturę.
Płock, 10 kwietnia 1921r., uroczystość nagradzania za obronę Płocka |
Pośmiertnie,
w stulecie swoich urodzin (2008r.), „w
uznaniu czynu wybitnej odwagi i męstwa, okazanego w walce z niemieckim najeźdźcą”,
został odznaczony Krzyżem Srebrnym (V kl.) Virtuti Militarni.
Tadeusz
Jeziorowski wraz z bratem Józefem i Zbigniewem, też lotnikiem, który zginął nad
Zatoką Walijską w czasie II wojny światowej – patronują obecnie Szkole
Podstawowej nr 1 w Płocku. Sam Tadeusz Jeziorowski jest patronem kilku drużyn
harcerskich.
Historia
mojej najbliższej rodzina jest wpisana w stulecie niepodległej Polski, tak samo
jak w obie wojny światowe ubiegłego wieku. Mama urodziła się w zaborze
rosyjskim, tata w austriackim, ja w „emigranckiej” Szkocji, mieszkam na dawnych
ziemiach pruskich i III Rzeszy.
To
wszystko jest stygmatami tej samej współczesnej Polski. Stulecie powinno
przykryć kurzem historii te stygmaty, zabliźnić je, zwłaszcza teraz, gdy
jesteśmy częścią zjednoczonej Europy. Tyle, że ja coraz bardziej obco czuje się
we własnym, przeraźliwie podzielonym kraju, w którym jego historia - nie łączy,
a dzieli społeczeństwo.
I CO DALEJ?...
Nie
miałam okazji poznać swoich wujków. Ale słuchałam opowieści rodzinnych na ich
temat. Była pamięć o nich i ich dokonaniach, nie było natomiast jakiegoś
nienaturalnego kultu.
Ten
kult pojawił się od niedawna u niektórych kuzynów. Zaczęli wygrywać na tym
swoje polityczne profity. Bo moje pokolenie, moje kuzynostwo – jest głęboko podzielone
ideologicznie i mentalnie, jak cała Polska. Rozmawianie o rodzinnej przeszłości
kończy się kosmicznymi awanturami, więc umyka ona gdzieś w zakamarki
świadomości, jako zbędny balast.
Mieszkając
na pograniczu polsko-niemieckim, w mieście urodzenia wielkiej rosyjskiej imperatorowej
Katarzyny II, skąd mam bliżej do Berlina i Wiednia, niż do Warszawy, bywając w
Rosji i Niemczech – patrzę się na historię Polski przez pryzmat wydarzeń w
całej Europie, a nie polonocentrycznie.
Wydarzenia
w Polsce po zakończeniu I wojny światowej traktuję normalnie, a nie wyjątkowo.
I szalenie mi brakuje w publicznym przekazie o minionym stuleciu i jego
korzeniach - owej normalności, dystansu do wydarzeń.
Moja
mała ojczyzna należy do Polski od 1945r. Nie ma w niej żadnych miejsc pamięci
czy postaci w historii, związanych z setną rocznicą odzyskania niepodległości
przez Polskę. Można by się ewentualnie spierać o Katarzynę II, ale i tak jej
udział w rozbiorach Polski jest szalenie wypaczany w polskim przekazie
historycznym. I nie ta epoka. Tu nikt nie walczył o ziemie dla odradzającej się
Polski, nie toczył bitew z armią bolszewickiej Rosji ani wojskami ukraińskimi,
nie rozbrajał Niemców w wyniku zakończenia I wojny światowej. Bo tu sto lat
temu nie było po prostu żadnej Polski.
We
współczesnym Szczecinie mieszka już trzecie i czwarte pokolenie Polaków. Przybyli
tu z różnych regionów Polski, także z dawnych Kresów Wschodnich, z emigracji.
Pewnie są wśród nich i tacy, których najbliżsi walczyli na różnych frontach I
wojny światowej lub wnosili wkład w odzyskanie przez Polskę niepodległości. I
być może, stulecie odzyskania niepodległości jest dla nich ważne.
Dla
mnie jest o niebo ważniejsze, komu zawdzięczam, że Szczecin, moja mała ojczyzna,
jest polski, a ja od dziesięcioleci żyję w nim w pokoju.
Moja
wdzięczna pamięć nie sięga stu lat, ale końca II wojny światowej, decyzji
Józefa Stalina, pierwszych osadników i budowania zrębów polskiej władzy na tych
ziemiach.
Obchody
100-lecia odzyskania niepodległości Polski w stalinowskim podarunku dla naszego
kraju, przy jednoczesnym burzeniu pomników wdzięczności dla radzieckich
żołnierzy, dzięki którym tu mieszkam – jest chyba największym paradoksem naszej
najnowszej historii. Smutnym i ponurym.
Chyba
nie o taką Polskę - skłóconą, podzieloną, o plugawych zachowaniach wobec tych,
którzy na jej ziemi oddali życie w bojach z hitlerowskim najeźdźcą - walczyli
moi wujowie sto lat temu. Nie tak pojmowali polską niepodległość.
Opublikowano
SPUTNIK Polska (Rosja)
8 listopada 2018r
***
Dekoracja Krzyżem Zasługi Tadeusza Jeziorowskiego
(żołnierza-harcerza, ostatniego w szeregu)
przez marszałka Piłsudskiego
(żołnierza-harcerza, ostatniego w szeregu)
przez marszałka Piłsudskiego
A jeśli powiem, że się popłakałam czytając te refleksje, bo się popłakałam , to niech to znaczy co znaczy, a znaczy, że czuję tak samo. Choć biologicznych rodziców nie znam, a z lakonicznych opowieści wiem jedynie, że ojciec był oficerem WP, a adopcyjny podoficerem ... to wiem jedno, każdy naszych przodków, w danej dziejowej chwili i potrzebie, służył jak potrafił, jak mógł i każdy na swoim "odcinku". Ani patos, ani szydera, ani umniejszanie, ani triumfalizm nie są tymi składowymi, które mają prawo być dawkowane garściami przez kogokolwiek właśnie dziś. Paradoksalnie przecież oni wszyscy też są przekonani, że służą najlepiej, tam gdzie są, w czasach i okolicznościach jakie ... no właśnie , jakie tworzyły POKOLENIA.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, i dlatego właśnie podaję fakty z historii mojej rodziny, uwikłanej w historię kraju, w którym żyła, ale ich nie oceniam.
UsuńDla mnie historia - to właśnie te fakty. Fakty, które tworzyły pokolenia naszych rodzin.
Rozumiem Pani łzy, i ich przyczynę...
Jest mi niezmiernie przykro, że współcześni Polacy nie potrafią spoglądać na historię Polski racjonalnie, uczciwie, że de facto - bardzo mało o niej wiedzą.
Pozdrawiam serdecznie
Podzielam pogląd i solidaryzuje się z opinią. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjasny gwint
Również pozdrawiam, mając nadzieję,że może dożyję czasu, gdy nasi rodacy będą na rodzimą historię patrzyli normalnie i nie robili z niej okazji do wszczynania burd, promocji faszyzmu czy skrajnych nacjonalizmów, nie pławili się na jej tle w nienawiści światopoglądowej.
UsuńTo co się teraz dzieje - jest nie do wytrzymania.