11 maja 2019

Putin i starsza pani – szkoła uczuć


 Uroczyste przyjęcie z okazji 74 rocznicy zakończenia wojny, Kreml 9 maja 2019r, Moskwa.
Dzień Zwycięstwa, 9 maja - był w Rosji obchodzony bardzo uroczyście, jak zawsze. Pochody, koncerty, setki imprez, i ta niecodzienna oddolna społeczna inicjatywa – przemarsz Nieśmiertelnego Pułku, który z roku na rok pączkuje w różnych miastach i krajach, przywracając pamięć tym, którzy pokonywali faszyzm w Europie.Gromadzący dziesiątki tysięcy ludzi.
Śledząc świętowanie u naszych wschodnich sąsiadów, moją uwagę zwróciło pewne zdjęcie, kadr uchwycony na uroczystym przyjęciu wydanym na Kremlu w Moskwie z okazji 74. rocznicy zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, 
W gronie zaproszonych - najważniejszymi gośćmi byli żyjący jeszcze weterani tej wojny. Jest to pokolenie schodzące ze świata żywych, żyją już tylko najmłodsi, którzy walczyli na frontach z hitlerowcami. Praktycznie nieletni, młodociani żołnierze i przygarnięte przez armię sieroty wojenne - dzieci pułków. Pokolenie od 84 lat w górę...  
Dwudziestoletni żołnierz zdobywający Berlin dzisiaj miałby 94 lata...  

W gronie zaproszonych do Kremla  gości, znalazła się też pewna siwiutka starsza pani.
Jak rozszyfrowali Internauci – dawna nauczycielka i wychowawczyni obecnego prezydenta Rosji. Wyglądem i uśmiechem przypomina mi nieco babcię Jadzię, mamę mojej mamy.
Nie znam jej historii, wiem tylko, że nazywa się Wiera Guriewicz, że uczyła Władimira Putina w petersburskiej podstawówce a prezydent utrzymuje nadal ciepłe stosunki z dawną nauczycielką, która wspomina go, jako psotnego i niesfornego uczniaka.
Ich spotkanie uchwycił w kadrze kremlowski fotograf. 
Chciałabym zwrócić na nie szczególną uwagę. Na wielką serdeczność, dorosłego i sięgającego po szczyty władzy, mężczyzny - wobec dawnej nauczycielki i wychowawczyni.

Pani Wiera i ... Wowa.
Jest w tym zdjęciu niesamowite ciepło i wielka czułość.Tak wita się ukochaną matkę, kogoś szalenie bliskiego, kogo się bardzo szanuje i kocha.
Rosyjski prezydent bardzo rzadko ujawnia emocje... Jest niezwykle opanowany i powściągliwy, trzyma je mocno na wodzy. Nie pozwala sobie zbytnio na takie szalenie prywatne odruchy.
W uchwyconym kadrze widać, nieskrywaną, autentyczną ludzką miłość i głęboki szacunek wobec bliskiego człowieka.
To nie jest wyreżyserowane ujęcie, to są autentyczne gesty, miny, wręcz bijąca ze zdjęcia ich siła i bezpośredniość.
To samo można było zobaczyć na kadrach filmiku wideo, jaki potem opublikowano w rosyjskich mediach.

Dla nauczycielki, Władimir Putin jest żywym dowodem, że jej trud wychowawczy i pedagogiczny nie poszedł na marne - odpowiedzialna praca z dzieckiem w szkole - zrodziła w przyszłości prezydenta Rosji.
Po Władimirze Putinie widać, że wiele zawdzięcza swojej nauczycielce i wychowawczyni, że wyryła w jego psychice znaczące ślady. „Ona mnie wiele nauczyła, ....” zdaje się mówić każda komórka jego ciała, każdy gest.. 
Rodzice Władimira Putina już nie żyją, pani Wiera jest żywym łącznikiem z jego petersburskim dzieciństwem.
Władimir Putin uczył się w leningradzkiej szkole podstawowej nr 193. W podstawówce różnie bywało z młodym Wową  
„Zawsze spóźniałem się na pierwszą lekcję, więc nie miałem czasu, żeby się odpowiednio ubrać, nawet w zimie”, jak sam przyznaje. Wspomina też, że był podwórkowym rozrabiaką, jak sam określa "chuliganem", nie należał do pionierów. 
Zdjęcie Wiery Guriewicz z archiwum W. Putina
Na małego, zadziornego podwórkowego chuligana zwróciła uwagę jego wychowawczyni, Wiera Guriewicz, nauczycielka języka rosyjskiego.. 
W upublicznionej przez Kreml oficjalnej biografii rosyjskiego prezydenta, znajduje się wspomnienie o niej i jej opinie o przyszłym prezydencie Rosji. 
"W 5 klasie on jeszcze nie bardzo przejmował się swoim zachowaniem, ale czułam, że jest w nim siła, energia, charakter. Zobaczyłam duże zainteresowanie językiem, łatwo się uczył. Miał bardzo dobrą pamięć, elastyczny umysł. Pomyślałam: w tym chłopcu jest duży potencjał. Postanowiłam poświęcić mu więcej uwagi, nie dawać mu możliwości na kontakty z chłopakami z podwórka”. 
Wiera Guriewicz uważała, że Wowa Putin  może osiągać lepsze wyniki, niż trójki w dzienniku. Poznała nawet jego ojca, żeby jakoś wpłynął na syna. Ale niewiele to pomogło.

Jednak w 6.klasie, 11/12 – letni Wowa zmienił radykalnie stosunek do nauki, trójki zniknęły, a nauka, która przychodziła mu łatwo, pozwoliła na wyższe oceny. Przyjęto go do drużyny pionierów. 
Był to skutek zainteresowania się judo. Jak sam twierdzi: „Inne priorytety zaczęły się już pojawiać, musiałem się obronić w sporcie, aby coś osiągnąć. Pojawiły się inne cele. To oczywiście przyniosło bardzo duży efekt, wspomina.Stało się jasne, że podwórkowe nawyki nie wystarczą, zacząłem zajmować się sportem”, przyznaje Putin.  „Ale ten sposób na utrzymanie na dłużej pewnego poziomu, to było za mało, trzeba było się do tego dobrze uczyć”. Przekonał go o tym jego trener judo -  Anatolij Rachlin, który zajął się niesfornym chłopcem z leningradzkiej podstawówki.
I tak dzięki klasowej wychowawczyni i trenerowi judo, rozbrykany i chuliganiący dzieciak, gustujących w podwórkowych rozróbach, przeobraził się w wytrwałego sportowca i ambitnego, świadomego swoich możliwości młodzieńca. Ta para ludzi, traktująca swój zawód rzetelnie i świadoma roli w kształtowaniu młodego pokolenia - zostawiła niezatarte ślady w psychice Wowy Putina. Owocują mu do dzisiaj. Byli jego autorytetami, gdy tego tak bardzo potrzebował.
Kiedy kilka lat temu (2013) zmarł w Petersburgu Anatolij Rachlin, po raz pierwszy widziałam Władimira Putina z trudem hamującego łzy w oczach. Nie zdołał opanować do końca swoich emocji, głęboki smutek i zwykła ludzka rozpacz wzięły nad nim górę. 
Ciągle mam przed oczami widok pustej petersburskiej ulicy, z białą ściną po lewej stronie i samotnie oddalającego się człowieka pogrążonego w rozpaczy, po stracie mentora, przyjaciela, trenera, którego traktował jak rodzonego ojca....

Teraz, gdy patrzę na to zdjęcie z kremlowskiego przyjęcia i ogarnia mnie podobne wzruszenie.
Jak zawsze, gdy widzę najpiękniejsze objawy szlachetnego człowieczeństwa u bliźnich.
Tak mało jest  zwyczajnej ludzkiej miłości wokół nas, nie potrafimy, lub nie chcemy jej okazywać. A może nie mamy komu, albo nie nosimy jej w sobie..
W obecnej codzienności, pełnej agresji, nienawiści, kłamstwa i obłudy, takie zwyczajne ludzkie zachowania i gesty urastają do rozmiarów niemalże cudu.
Takich relacji ucznia i nauczycielki można tylko pozazdrościć.
"Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą..." napisał w jednym ze swoich mądrych wierszy katolicki duchowny, ks. Jan Twardowski. 
Śpieszmy się kochać....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz