Ambasada FR w RP, Warszawa, 7 maja 2019 |
Na moskiewskim Placu
Czerwonym dawno już umilkły werble, przebrzmiały przypominane pieśni frontowe,
sprzątnięto świąteczne dekoracje. 74. rocznica zwycięskiego zakończenia
Wielkiej Wojny Ojczyźnianej przeszła do historii. Podobnie jak w rosyjskich
ambasadach na całym świecie, w których na spotkaniach i rautach świętowano
Dzień Zwycięstwa.
Ale Rosja nie wycisza
swojej pamięci historycznej, wręcz przeciwnie, wyostrza. Bo ciągle słyszy
dookoła zarzuty, że prze do wojennych konfrontacji, że jest agresorem dybiącym
na ziemie i dobra sąsiadów. Że świat musi się przed nią bronić. I Rosja musi
nieustannie odpowiadać na pytanie: „Czy Rosjanie chcą wojny”.
W Warszawie na to pytanie
Rosja odpowiedziała przejmująco słowami swojego znakomitego poety Jewgienija
Jewtuszenki. Znaną z wykonań Marka Bernasa pieśń Edwarda Kołomanskiego do słów
Jewtuszenki, na zamkniętym koncercie w Ambasadzie Rosyjskiej wykonał
rewelacyjny Chór Tureckiego.
Jewtuszenko wokalnie... |
Koncertowy wieczór z
okazji Dnia Zwycięstwa w rosyjskiej ambasadzie był niezwykły.
Tym razem do
zaproszonych gości przemówiła muzyka w rewelacyjnym wykonaniu połączonych sił
Chóru Tureckiego i żeńskiego zespołu wokalnego Soprano w programie „Pieśni
Zwycięstwa”. Nie wnikam, jak udało się Ambasadzie Rosyjskiej wpasować w
światowe tournee Chóru Tureckiego, ale na jego trasie koncertowej, między
występami w Toronto a Budapesztem, znalazła się Warszawa.
Michaił Turecki |
Wdzięczność moja dla ambasadora
Siergieja Andriejewa jest za ten koncert dozgonna, bo był to koncert z
najwyższej półki rosyjskiej sztuki wokalnej. Dla mnie osobiście, było to też spotkanie w pewnym sensie sentymentalne,
pierwszy raz Chór Tureckiego usłyszałam w ub. roku w Moskwie w Dniu Zwycięstwa,
zresztą przypadkowo, koncertował nieopodal hotelu, w którym mieszkałam, na
placu przed Dworcem Białoruskim.
Dedykacja i życzenia od M. Tureckiego |
Warszawskie spotkanie z
„Pieśniami Zwycięstwa” rozpoczęło mistrzowskie wykonanie „Ody do Radości”
Fryderyka Schillera, której warstwę
muzyczną stanowi finał IX symfonii Ludwiga von Beethovena. Nieformalnego hymnu
Unii Europejskiej. Piękny gest wobec zjednoczonej Europy, do której należy
Polska.
Zespół Soprano rozpoczął: „O Radości, iskro bogów, kwiecie Elizejskich Pól. Na twym świętym progu staje nasz natchniony chór. Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los. Wszyscy ludzie będą braćmi, tam gdzie twój przemówi głos”, i rosyjski chór przemówił. Popłynęły z estrady znane pieśni frontowe, często śpiewane razem z zaproszonymi gośćmi, „Smuglianka”, „Katiusza”, „Pieśń Zwycięstwa”. Była też w programie cześć operowa, z fenomenalnie wykonaną przez zespół Soprano habanerą z opery „Carmen” Bizeta a przez pięciu tenorów Chóru Tureckiego - arią „La donna mobile” z opery „Rigoletto” Verdiego.
Seniorzy Wojska Polskiego |
Salą koncertową były ogrody ambasady, gdzie pod zadaszeniem z drewnianą podłogą i rzędami krzeseł oraz profesjonalną sceną, zasiadło kilkaset zaproszonych osób – przedstawiciele placówek dyplomatycznych, w tym też z USA, luminarze nauki, kultury i sportu, często z pierwszych stron gazet, przedstawiciele polskiego i rosyjskiego biznesu, organizacji społecznych, nieliczni już weterani. Można podziwiać ich odwagę, bo za bywanie na takich spotkaniach często dotyka ich w naszym kraju anatema i ostracyzm, publiczne piętnowanie. Niechętnie ujawniają swoje nazwiska a ja mam dziennikarski obowiązek uszanować ich wolę. Ale mogę odnotować obecność, m. in. byłego premiera, przedstawiciela PSL – Janusza Piechocińskiego, SLD-owskiej radnej warszawskiej - Moniki Jaruzelskiej, senatora Macieja Grubskiego, red. Agnieszki Wołk-Łaniewskiej, prezesa Stowarzyszenia Edukacji i Rozwoju „Lider” i członka zarządu głównego Stowarzyszenia Przyjaźni Polsko-Chińskiej - Tomasza Schneidera.
Ambasador S. Andriejew z małżonką w oczekiwaniu na gości |
Ku zdziwieniu, nie
dostrzegłam Leszka Millera, który zazwyczaj zaszczyca swoją obecnością obchody
Dnia Zwycięstwa w rosyjskiej ambasadzie. Być może kampania wyborcza do
Parlamentu Europejskiego zaprząta mu przede wszystkim uwagę.
Janusz Piechociński |
Dla Janusza
Piechocińskiego sprawa szacunku i wdzięczności wobec radzieckich żołnierzy nie
jest problemem. „Im się to po prostu należy. Dzięki nim, wojnę przeżyła moja
mama, ja mogłem przyjść na świat...”. I przyznaje, że pieśni żołnierskie, jakie
ma okazję teraz słyszeć, przywołują pamięci te dawne rodzinne historie.
Pieśń frontowa marynarzy radzieckich |
Podobne uczucia, jak u
Janusza Piechocińskiego, miałam podczas słuchania wojennych pieśni radzieckich
marynarzy. Pełnych tęsknoty i nostalgii za ukochanymi dziewczynami i dumy z
bojowych wyczynów. Na ekranie sceny w trakcie wykonywanych utworów - pokazywano
stare dokumentalne filmy z czasów wojny. Patrząc na marynarzy w pasiastych
podkoszulkach, pomyślałam, że być może są to koledzy ojca, których mógł spotkać
w Murmańsku czy Archangielsku podczas rejsów w konwojach z zaopatrzeniem dla
ZSRR w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Przecież ta wojna dotykała
wszystkich w Europie, nie tylko Rosjan.
Siergiej i Polina Andriejew |
Żegnając się z
ambasadorem Siergiejem Andriejewem i dziękując za wspaniały koncert,
powiedziałam: „Szkoda, że był to koncert dla wybranych”. Przyznałam też, że marzy
mi się taki występ, jaki Chór Tureckiego dał dwa lata temu na pl. Żandarmerii
(Gendarmenmarkt) w Berlinie: niebiletowany, publiczny, z telewizyjną
transmisją, którą oglądnęło ponad 8 mln ludzi. „Chór Tureckiego wystąpi w
Warszawie w przyszłym roku”, zapewnił ambasador. „Czeka nas zadanie do
zrealizowania, by chór wystąpił w przestrzeni publicznej, dla wszystkich”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz