01 września 2019

Wojna z opowieści rodzinnych. Cz. 2.: Opowieść Zbyszka


HISTORIA, SPOŁECZEŃSTWO
II WOJNA  ŚWIATOWA
II wojna światowa dotknęła wiele polskich rodzin. Także i moją.(...) Z biegiem lat opowieści o tamtych czasach przybierają u Polaków coraz dziwniejsze treści.

Także stosunek do hitlerowskiego najeźdźcy ulega zmianie. To już nie straszny okupant i ludobójca, ale elegancki, dobrze wychowany żołnierz, w przeciwieństwie do prymitywnego „ruskiego żołdaka”.(...) Niestety, miałam okazje doświadczyć takich opowieści stosunkowo niedawno, podczas I Rodzinnego Zjazdu Jeziorowskich z Cierszewa, w którym uczestniczyłam.

OPOWIEŚCI ZBYSZKA

Jeden z młodszych braci mojej mamy – wujek Staś, w chwili wybuchu wojny miał już 27 lat. Wg opowieści rodziny — brał udział w kampanii wrześniowej, walczył w okolicach Warszawy, został wzięty do niewoli 19 września 1939r. i skierowany do Stalagu IA na obszarze dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego w Rosji, wówczas w okolice Königsbergu  w Prusach Wschodnich III Rzeszy Niemieckiej. W niewyjaśnionych okolicznościach w 1943r. wrócił z Niemiec do Polski, brał udział w Powstaniu Warszawskim, w czasie okupacji używał pseudonimu „Rymkiewicz”.

Nie do końca opowieści rodzinne snute przez Zbigniewa Jeziorowskiego, syna Stanisława — zgadzają się z faktami podawanymi z PCK i IPN. Między innymi dot. pobytów w stalagach. Musiałam nieco w przeróżnych archiwaliach poszperać, by wszystko poukładać zgodnie z faktami.
Kartka do rodziny ze  Stalagi 1A z 5 marca 1940r.
Wuj otrzymał w stalagu I A numer jeniecki - 57 192 i był w gronie pierwszych jeńców, którzy od zera budowali niemiecki obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców wojsk lądowych w północnej części dawnego niemieckiego poligonu Stablack, znajdującego się w obecnych Stabławkach i Kamińsku w gminie Górowo Iławeckie w powiecie bartoszyckim w województwie warmińsko-mazurskim oraz częściowo w obwodzie kaliningradzkim. Obecnie po stronie obwodu kaliningradzkiego pozostała część kompleksu Lager Nord, który znajduje się we wsi Dołgorukowo (dawne Klein-Dexen) koło Bagrationowska. Nadano mu oznaczenie Stalag 1 A Stablack, część północna- Lager Nord.

Komendantem obozu był wtedy ppłk Karl Schulz, natomiast pierwszymi jeńcami wojennymi -  Polacy: żołnierze Armii „Pomorze” i obrońcy Westerplatte. Do stalagu trafili żołnierze, którzy 3 września walczyli pod Mełnem w ówczesnym powiecie grudziądzkim, uczestnicy obrony Grudziądza, żołnierze z 64 i 65 pułku piechoty, rezerwiści batalionów Obrony Narodowej z Grudziądza, Świecia, Tczewa i Starogardu. Po nich przybyli wkrótce obrońcy Westerplatte, wśród których byli dowódcy: mjr Henryk Sucharski (10 września) oraz kpt. Franciszek Dąbrowski, a także Wacław Izdebski, Józef Szlecieński, Władysław Kidaba. Kolejni polscy żołnierze, którzy trafili do obozu zostali wzięci do niewoli na terenie Podlasia. Ostatnimi z przybyłych byli obrońcy Modlina i Warszawy, w ich gronie wujek Stanisław. Łącznie do końca września 1939 roku do obozu trafiło ponad 40 tysięcy osób, w tym 39 458 szeregowych, 36 podoficerów i 1187 jeńców cywilnych.

Nie nawojował się wujek Stasio zbytnio w czasie tej wojny”, stwierdziłam podczas rozmów na rodzinnym zjeździe do mego kuzyna Zbyszka, syna wujka Stanisława.. „To dobre rozwiązanie”, wyjaśnił mi w odpowiedzi. „Dostał się do niemieckiej niewoli po 17 września przecież.... Miał się dostać w ręce Ruskich i zostać wywiezionym na Sybir?!”,  dodał.
Hitlerowiec lepszy od czerwonoarmisty?!...

Trudno reagować na takie stwierdzenia. Można się tylko dziwić i ubolewać, że świadomość historyczna u osób związanych z PiS jest aż tak wypaczona, że brak im dystansu do polskiej historii i nie potrafią logicznie oceniać jej faktów.

We wrześniu 1939 w obozie nie było jeszcze pomieszczeń mieszkalnych ani baraków, a jeńcy ulokowani byli w wojskowych namiotach, które, jak cały kompleks, otoczone były licznymi posterunkami i ogrodzone drutem kolczastym i zasiekami. Do 1940 przetrzymywani jeńcy, w tym najliczniejsi Polacy, Belgowie, Brytyjczycy i Francuzi, wznosili obóz główny.

W sumie, do czasów wyzwolenia tego obozu przez wojska radzieckie w 1945r. przebywało się w nim około 255 tys. jeńców różnych narodowości, w tym 90 tys. radzieckich, 80 tys. francuskich, ok. 40 tys. polskich, 23 tys. belgijskich, 12 tys. włoskich oraz 7 tys. brytyjskich. Z powodu chorób, wycieńczenia czy epidemii zmarło kilkanaście tysięcy, głównie radzieckich, jeńców.
Kartka z robót przymusowych, 4 maja 1942 r.
Jeńcy w stalagach mieli status robotników przymusowych i chodzili do pracy dla okolicznych gospodarzy. Obowiązek pracy nie dotyczył oficerów pojmanych do niewoli i umieszczanych w oflagach.

Od czerwca 1940 r., taki status robotników przymusowych otrzymali żołnierze polscy w Stalagu I A. Kierowano ich następnie do pracy w okolicach Szczytna, Kętrzyna, Olecka, Ełku, Biskupca, Pasłęka i Nidzicy. Łącznie Stalag IA dostarczył 47 338 polskich robotników przymusowych. Żołnierze byli w ten sposób pozbawiani uprawnień jenieckich i podporządkowani wewnętrznym przepisom dotyczącym robotników przymusowych.

Natomiast, od kwietnia 1940r., w związku z planowaną inwazją hitlerowską na Francję, rozpoczęto akcję przenoszenia polskich jeńców ze Stalagu I A do zachodnich prowincji Rzeszy. I tak wuj Stanisław trafił ze Stalagu IA do stalagów okręgu wojskowego VI (Münster), najpierw do Stalagu VI G - Bonn-Duisdorf, a potem do Stalagu VI H - Arnoldsweiler/ Düren (Nadrenia, Północna Westfalia). Ale nie wiadomo kiedy dokładnie.

Jeden z więźniów Stalagu VI G, Janusz Ślubicz-Załęski w liście do rodziny tak pisał o pracy przymusowej na rzecz wroga: „Dzień pracy: 5 – pobudka, 6 – apel, 6: 30 – wymarsz na pracę 6-9 km drogi, powrót 18-19; (…) zakładałem w ostatnim tygodniu kanały w koszarach – praca ciężka”.

Inny jeniec Wincenty Wierzynkiewicz, będący w Stalagu I A, w tym samym dokładnie czasie, co wujek Staś, tj. we wrześniu 1939r., początkowo pracował przy budowie obozu (najpierw mieli namioty), a potem u wschodniopruskiego rolnika (bauera). Wg wspomnień tego jeńca, niemiecki rolnik obdarzał go dużym, aczkolwiek weryfikowanym zaufaniem. Kiedy z całą rodziną wyjeżdżał na święta wielkanocne, jak wspomina Wincenty Wierzynkiewicz, nakazał mu sprawować nadzór nad gospodarstwem. Na biurku zostawił jakąś monetę, chyba markę, żeby, jak sądził jeniec — sprawdzić jego uczciwość. Zdziwił się bauer po powrocie, bo obok swojej monety zobaczył kilka leżących fenigów, które Polak dorzucił z przekory.

Wincenty Wierzynkiewicz wspominał, że przez pierwszy okres pobytu w obozie panował tam straszny głód, dopiero później, dzięki Czerwonemu Krzyżowi, żyło im się łatwiej.

Inny jeniec, z Belgii, wspomina, że polscy jeńcy przez całą zimę 1939/40 i na początku wiosny 1940 r. mieszkali w namiotach lub pod gwiazdami, “nie ciesząc się wygodą”. Kiedy przybyli Belgowie i Francuzi — Polacy dbali o kuchnię, sprawowali opiekę nad lazaretem.

Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie wuj Stanisław trafił ze stalagu spod obecnego Kaliningradu do stalagów w głębi Niemiec, ale wiadomo, że w maju 1942r. wysłał pocztówkę do rodziny z przymusowych robót w Niemczech. 
Kiedy i w jakich okolicznościach wuj wrócił do okupowanej Polski, by w 1943r. wziął potajemnie ślub w płockim kościele, także nie wiadomo.

Niebawem, za kilka dni, będę w Kaliningradzie, gdzie mam zamiar w wolnych chwilach, dzięki uprzejmości rosyjskiego kolegi, red. Andrieja Wypołzowa, odwiedzić dawny Stalag I A, i być może, więcej uda mi się dowiedzieć o losach wuja w tym obozie jenieckim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz