HISTORIA, SPOŁECZEŃSTWO
II WOJNA ŚWIATOWA
II
wojna światowa dotknęła wiele polskich rodzin. Także i moją.(...) Z biegiem lat
opowieści o tamtych czasach przybierają u Polaków coraz dziwniejsze treści.
Także
stosunek do hitlerowskiego najeźdźcy ulega zmianie. To już nie straszny okupant
i ludobójca, ale elegancki, dobrze wychowany żołnierz, w przeciwieństwie do
prymitywnego „ruskiego żołdaka”.(...) Niestety, miałam okazje doświadczyć
takich opowieści stosunkowo niedawno, podczas I Rodzinnego Zjazdu Jeziorowskich
z Cierszewa, w którym uczestniczyłam.
OPOWIEŚCI ZBYSZKA
Jeden
z młodszych braci mojej mamy – wujek Staś, w chwili wybuchu wojny miał już 27
lat. Wg opowieści rodziny — brał udział w kampanii wrześniowej, walczył w
okolicach Warszawy, został wzięty do niewoli 19 września 1939r. i skierowany do Stalagu IA na obszarze dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego w
Rosji, wówczas w okolice Königsbergu w
Prusach Wschodnich III Rzeszy Niemieckiej. W niewyjaśnionych okolicznościach w
1943r. wrócił z Niemiec do Polski, brał udział w Powstaniu Warszawskim, w
czasie okupacji używał pseudonimu „Rymkiewicz”.
Nie
do końca opowieści rodzinne snute przez Zbigniewa
Jeziorowskiego, syna Stanisława — zgadzają się z faktami podawanymi z PCK i
IPN. Między innymi dot. pobytów w stalagach. Musiałam nieco w przeróżnych
archiwaliach poszperać, by wszystko poukładać zgodnie z faktami.
Wuj
otrzymał w stalagu I A numer jeniecki - 57
192 i był w gronie pierwszych jeńców, którzy od zera budowali niemiecki
obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców wojsk lądowych w
północnej części dawnego niemieckiego poligonu Stablack, znajdującego się w
obecnych Stabławkach i Kamińsku w gminie Górowo Iławeckie w powiecie
bartoszyckim w województwie warmińsko-mazurskim oraz częściowo w obwodzie
kaliningradzkim. Obecnie po stronie obwodu kaliningradzkiego pozostała część
kompleksu Lager Nord, który znajduje się we wsi Dołgorukowo (dawne Klein-Dexen)
koło Bagrationowska. Nadano mu oznaczenie Stalag 1 A Stablack, część północna- Lager Nord.
Kartka do rodziny ze Stalagi 1A z 5 marca 1940r. |
Komendantem
obozu był wtedy ppłk Karl Schulz, natomiast pierwszymi jeńcami wojennymi - Polacy: żołnierze Armii „Pomorze” i obrońcy Westerplatte. Do stalagu trafili
żołnierze, którzy 3 września walczyli pod Mełnem w ówczesnym powiecie
grudziądzkim, uczestnicy obrony Grudziądza, żołnierze z 64 i 65 pułku piechoty,
rezerwiści batalionów Obrony Narodowej z Grudziądza, Świecia, Tczewa i
Starogardu. Po nich przybyli wkrótce obrońcy Westerplatte, wśród których byli
dowódcy: mjr Henryk Sucharski (10 września) oraz kpt. Franciszek Dąbrowski, a
także Wacław Izdebski, Józef Szlecieński, Władysław Kidaba. Kolejni polscy
żołnierze, którzy trafili do obozu zostali wzięci do niewoli na terenie
Podlasia. Ostatnimi z przybyłych byli obrońcy Modlina i Warszawy, w ich gronie
wujek Stanisław. Łącznie do końca września 1939 roku do obozu trafiło ponad 40
tysięcy osób, w tym 39 458 szeregowych, 36 podoficerów i 1187 jeńców cywilnych.
„Nie nawojował się wujek Stasio zbytnio w czasie tej wojny”, stwierdziłam podczas rozmów na rodzinnym zjeździe do mego kuzyna Zbyszka, syna wujka Stanisława.. „To dobre rozwiązanie”, wyjaśnił mi w odpowiedzi. „Dostał się do niemieckiej niewoli po 17 września przecież.... Miał się dostać w ręce Ruskich i zostać wywiezionym na Sybir?!”, dodał.
Hitlerowiec lepszy od czerwonoarmisty?!...
Trudno
reagować na takie stwierdzenia. Można się tylko dziwić i ubolewać, że
świadomość historyczna u osób związanych z PiS jest aż tak wypaczona, że brak
im dystansu do polskiej historii i nie potrafią logicznie oceniać jej faktów.
We
wrześniu 1939 w obozie nie było jeszcze pomieszczeń mieszkalnych ani baraków, a
jeńcy ulokowani byli w wojskowych namiotach, które, jak cały kompleks, otoczone
były licznymi posterunkami i ogrodzone drutem kolczastym i zasiekami. Do 1940
przetrzymywani jeńcy, w tym najliczniejsi Polacy, Belgowie, Brytyjczycy i
Francuzi, wznosili obóz główny.
W
sumie, do czasów wyzwolenia tego obozu przez wojska radzieckie w 1945r.
przebywało się w nim około 255 tys. jeńców różnych narodowości, w tym 90 tys.
radzieckich, 80 tys. francuskich, ok. 40 tys. polskich, 23 tys. belgijskich, 12
tys. włoskich oraz 7 tys. brytyjskich. Z powodu chorób, wycieńczenia czy
epidemii zmarło kilkanaście tysięcy, głównie radzieckich, jeńców.
Jeńcy
w stalagach mieli status robotników przymusowych i chodzili do pracy dla
okolicznych gospodarzy. Obowiązek pracy nie dotyczył oficerów pojmanych do
niewoli i umieszczanych w oflagach.
Kartka z robót przymusowych, 4 maja 1942 r. |
Od
czerwca 1940 r., taki status robotników przymusowych otrzymali żołnierze polscy
w Stalagu I A. Kierowano ich następnie do pracy w okolicach Szczytna, Kętrzyna,
Olecka, Ełku, Biskupca, Pasłęka i Nidzicy. Łącznie Stalag IA dostarczył 47 338
polskich robotników przymusowych. Żołnierze byli w ten sposób pozbawiani
uprawnień jenieckich i podporządkowani wewnętrznym przepisom dotyczącym
robotników przymusowych.
Natomiast,
od kwietnia 1940r., w związku z planowaną inwazją hitlerowską na Francję,
rozpoczęto akcję przenoszenia polskich jeńców ze Stalagu I A do zachodnich
prowincji Rzeszy. I tak wuj Stanisław trafił
ze Stalagu IA do stalagów okręgu wojskowego VI (Münster), najpierw do Stalagu VI G - Bonn-Duisdorf, a potem do Stalagu VI H - Arnoldsweiler/ Düren (Nadrenia, Północna Westfalia).
Ale nie wiadomo kiedy dokładnie.
Jeden
z więźniów Stalagu VI G, Janusz Ślubicz-Załęski
w liście do rodziny tak pisał o pracy przymusowej na rzecz wroga: „Dzień pracy: 5 – pobudka, 6 – apel, 6: 30 –
wymarsz na pracę 6-9 km drogi, powrót 18-19; (…) zakładałem w ostatnim tygodniu kanały w koszarach – praca ciężka”.
Inny
jeniec Wincenty Wierzynkiewicz,
będący w Stalagu I A, w tym samym dokładnie czasie, co wujek Staś, tj. we
wrześniu 1939r., początkowo pracował przy budowie obozu (najpierw mieli
namioty), a potem u wschodniopruskiego rolnika (bauera). Wg wspomnień tego
jeńca, niemiecki rolnik obdarzał go dużym, aczkolwiek weryfikowanym zaufaniem.
Kiedy z całą rodziną wyjeżdżał na święta wielkanocne, jak wspomina Wincenty
Wierzynkiewicz, nakazał mu sprawować nadzór nad gospodarstwem. Na biurku
zostawił jakąś monetę, chyba markę, żeby, jak sądził jeniec — sprawdzić jego
uczciwość. Zdziwił się bauer po powrocie, bo obok swojej monety zobaczył kilka
leżących fenigów, które Polak dorzucił z przekory.
Wincenty
Wierzynkiewicz wspominał, że przez pierwszy okres pobytu w obozie panował tam
straszny głód, dopiero później, dzięki Czerwonemu Krzyżowi, żyło im się
łatwiej.
Inny
jeniec, z Belgii, wspomina, że polscy jeńcy przez całą zimę 1939/40 i
na początku wiosny 1940 r. mieszkali w namiotach lub pod gwiazdami, “nie ciesząc się wygodą”. Kiedy przybyli
Belgowie i Francuzi — Polacy dbali o kuchnię, sprawowali opiekę nad lazaretem.
Na
razie nie wiadomo, kiedy dokładnie wuj Stanisław trafił ze stalagu spod
obecnego Kaliningradu do stalagów w głębi Niemiec, ale wiadomo, że w maju
1942r. wysłał pocztówkę do rodziny z przymusowych robót w Niemczech.
Kiedy i w jakich okolicznościach wuj wrócił do okupowanej Polski, by w 1943r. wziął potajemnie ślub w płockim kościele, także nie wiadomo.
Kiedy i w jakich okolicznościach wuj wrócił do okupowanej Polski, by w 1943r. wziął potajemnie ślub w płockim kościele, także nie wiadomo.
Niebawem,
za kilka dni, będę w Kaliningradzie, gdzie mam zamiar w wolnych chwilach,
dzięki uprzejmości rosyjskiego kolegi, red. Andrieja Wypołzowa, odwiedzić dawny
Stalag I A, i być może, więcej uda mi się dowiedzieć o losach wuja w tym obozie
jenieckim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz