11 września 2019

W Kaliningradzie

Kaliningrad, 11 września 2019r.
Od wczoraj  (10 września) jestem w Kaliningradzie, gdzie uczestniczę w 11 Bałtyckim Forum Transportowym. Dla mnie - to kopalnia wiedzy merytorycznej, szczególnie przydatnej dla mego rodzimego pisma branży morskiej "Namiary na morze i handel", bowiem tegoroczna edycja skupiła się na morskich portach rosyjskich basenu Morza Bałtyckiego i ich zaplecza, obsługiwanego transportem kolejowym. 
Na forum byli przedstawiciele portów bałtyckich Rosji i dawnych radzieckich republik ZSRR, dzisiaj unijnych państwa - Łotwy, Litwy, Estonii, przedstawiciele portów w Hamburgu i Oslo, zabrakło przedstawicieli Polski. 
Byli przedstawiciele kolei państwowych Rosji, Białorusi,Litwy, Łotwy... - zabrakło z Polski. Byli przedstawiciele centrów transportowo-logistycznych z przygranicznej Białorusi, zabrakło z Polski....
O rozwoju portów bałtyckich, w tym też z pogranicza polsko-rosyjskiego, przede wszystkim o Gdańsku  - mówili portowcy z Rosji, a nie Polacy. 
O porcie Gdańsk opowiada Andriej Moszkow, zastępca dyr. Północno-Zachodniego filiału FGUP "Rosmorport" - naczelnik Kaliningradzkiego Oddziału.
O białoruskich centrach transportowo-logistycznych i relacjach na białorusko-polskim pograniczu mówili Białorusini, Polaków zabrakło ... 
Ten brak polskiej reprezentacji był widoczny, bo pytań do prelegentów o polsko-rosyjskie relacje w branży było co nieco.
Tym bardziej było mi smutno, bo organizatorzy prezentując zagraniczne media, które się akredytowały i zawitały do Kaliningradu - pięknie zaprezentowali moją macierzystą redakcję w swoich forumowych wydawnictwach, podobnie jak media z Litwy, Estonii czy Białorusi. 

Moja redakcja bardzo się tym faktem ucieszyła, to była swego rodzaju miła niespodzianka. Oczywiście mam zapewnione miejsce w naszym dwutygodniku na obszerną relację, co szalenie cieszy, bo pisanie o Rosji rzeczowych materiałów dziennikarskich, obrazujących uczciwie rosyjską rzeczywistość, m.in. gospodarczą - jest raczej trudne. 
Nie każda redakcja i nie każdy redaktor naczelny chce się narażać na nie zawsze miłe reperkusje. 
Ciągle obowiązuje w środowisku medialnym niepisana dyrektywa - o Rosji źle, albo wcale.

***
Do Kaliningradu przyjechałam w ramach indywidualnego press-tour, który sama sobie organizuję i oczywiście opłacam. 
Moje wojaże dziennikarskie związane z branżą morską w Rosji - nie wspierają żadne rosyjskie organizacje, fundacje czy stowarzyszenia.Takie dziennikarstwo nie pasuje do kryteriów tzw. dyplomacji społecznej przez nie wspieranej. Poza tym nie zaliczam się do młodego pokolenia polskiej żurnalistyki i nie pasuję im wiekowo. 
Kaliningrad, 11 września 2019 r.

Za to zawsze mogę liczyć na pomoc merytoryczną organizatorów międzynarodowych seminariów, forum czy spotkań branżowych w Rosji w których uczestniczę .
Tak  było w przypadku biznesowego forum rosyjsko-norweskiego w ub. roku w Moskwie, organizowanego m.in. przez Rosyjską Izbę Przemysłowo-Handlową, w tym roku taką pomoc merytoryczną okazał organizator kaliningradzkiego forum - ICF Mieżdunaronyje Konferencii, 
Ze służbami medialnymi ICF współpracowało mi się znakomicie.
I choć portfel mi chudnie, to zdobyta wiedza i doświadczenie na pewno prędzej czy później zaowocują. 
Przy okazji poznałam kolejnych Rosjan, których kompetentna wiedza będzie mi szalenie przydatna w pracy zawodowej, mogłam obserwować pracę rosyjskich mediów z branży morskiej, spotkałam starych znajomych, podziwiam Kaliningrad, który jest na pewno pięknym miastem. jutro poznam kolejne jego zakątki, zwiedzę portowe terminale...
Nie wszystko przecież można przeliczać na złotówki.
Nie mogę też zapomnieć o kaliningradzkim dziennikarzu - red. Andrieju Wypołzowie, który przywitał  mnie w Kaliningradzie i zadeklarował pomoc w dotarciu na tereny dawnego Stalagu 1A, do którego równe 80 lat temu  19.09.1939r. dostał si\ę mój wujek (brat mamy), podczas walk o Modlin i Warszawę.
Jak wszystko dobrze pójdzie, pojedziemy tam w piątek, 13 września. To będzie poniekąd  prywatna część mojej wizyty w Obwodzie Kaliningradzkim, choć nie do końca..
Chciałabym na cmentarzu jenieckim, powstałym przy tym Stalagu - zapalić  świece i położyć symbolicznie białe serce z wikliny, przepasane wstążką w polskich barwach, które przywiozłam ze Szczecina, ku czci pochowanych tam jeńców, kolegów wuja, który nie wrócili ze Stalagu do Polski, Rosji i innych krajów podbitych wówczas przez hitlerowców. Wujowi się udało, im już nie...
Mamy niedaleko Szczecina, w Stargardzie zapomniany, niedawno ujawniony podobny cmentarz jeńców radzieckich i serce mi się kraje, jak widzę na nim chaszcze i wiem, że pod tymi chaszczami jest stare śmietnisko, a jeszcze głębiej - szczątki ponad 3 tys. żołnierzy radzieckich...
Może uda mi się w końcu zmiękczyć serca polskich urzędników rosyjskim przykładem cmentarza jenieckiego Stalagu 1A, który od 1939r. na niemieckim poligonie w dzisiejszym Obwodzie Kaliningradzkim budowali wzięci do niewoli polscy żołnierze.
W tym też mój wujek-jeniec nr 57 192 ze Stalagu1A Stablack. (Lager Nord).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz