01 września 2019

Wojna z opowieści rodzinnych. Cz. 1.: Opowieść Jagody

HISTORIA , SPOŁECZEŃSTWO
II WOJNA ŚWIATOWA
80 lat temu, 1 września 1939r. Hitler napadł na Polskę i wg historyków od tego dnia rozpoczęła się II wojna światowa. Właściwie jest to data symboliczna, bowiem pół roku przedtem wojska hitlerowskie zajęły port w Kłajpedzie a wcześniej, pospołu z Polską - Czechosłowację. Przygotowania III Rzeszy Niemieckiej do wojny były widocznym gołym okiem i działania aneksyjne wobec sąsiadów – także. Władze Polski międzywojennej ignorowały te sygnały i ostrzeżenia zagranicznych służb dyplomatycznych, ich zachowanie w tamtych czasach było, co najmniej dziwne. Ale to już pozostawiam historykom.

II wojna światowa dotknęła wiele polskich rodzin. Także i moją. Wujowie lotnicy, bracia mojej mamy zginęli w tej wojnie, ojciec pływał w alianckich konwojach a mama pracowała w londyńskim sztabie gen. Sikorskiego. Chociaż urodzona w Edynburgu z dala od działań wojennych, w londyńskim mieszkaniu, jako niemowlak przezywałam hitlerowskie naloty i ich skutki. Ściana pokoju, w którym miałam łóżeczko, runęła po jednym z nich.

Z biegiem lat opowieści o tamtych czasach przybierają u Polaków coraz dziwniejsze treści. Pojawili się powstańcy warszawscy, którzy, jak przejrzeć ich metryki - w czasie powstania byli jeszcze w pieluchach lub uczyli się chodzić. Powojenne bandy, tzw. żołnierzy wyklętych, którzy nie chcieli się zgodzić z zakończeniem wojny na jałtańskich warunkach i marzyli o dalszej wojaczce, tym razem z „komunistami”, wynoszeni są na piedestał bohaterów narodowych, chociaż mają na sumieniu wielu niewinnych ludzi bestialsko pomordowanych.

Także stosunek do hitlerowskiego najeźdźcy ulega zmianie. To już nie straszny okupant i ludobójca, ale elegancki, dobrze wychowany żołnierz, w przeciwieństwie do prymitywnego „ruskiego żołdaka”. Ten pierwszy, kulturalny gra Schumanna na fortepianie, ten drugi wypija perfumy i kradnie zegar z kredensu.

Niestety, miałam okazje doświadczyć takich opowieści stosunkowo niedawno, podczas I Rodzinnego Zjazdu Jeziorowskich z Cierszewa, w którym uczestniczyłam.

OPOWIEŚCI JAGODY

Jagoda (Jadwiga) z domu Jeziorowska, to moja kuzynka, córka mego wuja Józefa, najstarszego z rodzeństwa mojej mamy. Dzisiaj ma 89 lat. Gdy wybuchła wojna miała 9 lat.
Jej mama – ciotka Janka, pracowała wówczas w starostwie płockim. Mąż cioci Janki - Józik, jak go określano w rodzinie, który zmarł kilka miesięcy przed wybuchem wojny, także pracował w starostwie albo w stoczni płockiej, (Jagoda podaje różne miejsca jego pracy). Trudnił się również handlem warzywami i rybami z majątku rodziców (a moich dziadków) w Cieszewie, położonym kilkanaście km od Płocka. Rodzina mieszkała w Płocku przy ul. Kościuszki 18. Wiodło im się dobrze i dostatnio. Wuj Józik nawet „miał auto”. Jagoda wspomina natomiast, że jej mama – ciocia Janka, pochodziła z Litwy, gotować nie lubiła i posiłki rodzinie przygotowywała siostra cioci Janku. Spécialité de la maison był litewski żur, „pyszny, niepowtarzalny, dzieciakom dodawało się śmietany”.
Wojska hitlerowskie wkroczyły do Płocka 9 września 1939 r. Miasto zostało włączone do III Rzeszy jako część rejencji ciechanowskiej wchodzącej w skład Prus Wschodnich. Okupanci przystąpili do wysiedleń, które objęły ludność żydowską i część polskiej. Odbywały się łapanki uliczne, aresztowania i egzekucje. Wywożono ludzi do obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe w głąb Niemiec. Ofiarą terroru okupantów padła 1/3 ludności Płocka, tj. przeszło 11 tysięcy osób (w tym około 8 tysięcy Żydów płockich). W czasie okupacji miasto nosiło (od 21.05.1941) niemiecką nazwę Schröttersburg.

Tuż przed wkroczeniem niemieckich wojsk do miasta, władze płockiego starostwa podjęły decyzję o ewakuacji z Płocka swoich pracowników. Ciocia Janka wraz ze swoją siostrą Marylką Staniszewską i dziećmi (dwoje cioci Janki i córeczka jej siostry) skorzystały z tej okazji i zostały ewakuowane z Płocka w kierunku wschodnim.
Jagodzie z racji wieku - czas, ludzie i miejsca pomieszały się i trudno dociec, co i kiedy się działo. Pamięta, że w czasie ucieczki/ewakuacji przeżyła bombardowanie. Opowiada, że w Równem, Rosjanie zaminowali most na Bugu i uprzedzili rodzinę, że ich wywiozą na Syberię. Mimo to rodzina przeprawiła się przez Bug, a Rosjanie zabrali ich rzeczy i wsadzili do pociągu. 
Jak rodzina wróciła ponownie do Płocka, trudno powiedzieć. Wg Jagody – „uciekliśmy”.
Ciocia Janka została w okupowanym przez Niemców Płocku inkasentem „elektrycznym” a potem pracowała w sklepie Heinego, jako kasjerka, gdzie była jedyną zatrudnioną Polką.

Rodzina cioci Janki znalazła się potem w rodzinnym Cierszewie. Rządcą mająteczku dziadków był Adolf, kawaler niemieckiego pochodzenia, który tam mieszkał i był traktowany jak rodzina
Do Cierszewa zjechała także ciocia Ola (siostra Józefa) z synem Stefanem. Wraz z moimi dziadkami mieszkała tam też kolejna moja ciotka – Barbara-Celina, zwana w rodzinie Zosią, w opowieściach rodzinnych — bohaterska harcerka, która “obsługiwała nielegalną radiostację". Co nie do końca odpowiada prawdzie, bowiem owa "radiostacja”, to po prostu radio Adolfa, przy którym wspólnie słuchano wiadomości, a spisane informacje z niego płynące ciocia Zosia, dawno wyrośnięta z wieku harcerskiego — trzydziestolatka, przekazywała dalej, czyli jeździła z nimi na rowerze do pobliskiej leśniczówki.
Niestety, Adolf został wcielony do wojska i z ramienia III Rzeszy do Cierszewa trafił inny rządca, o nazwisku Schllor, a rodzina została wysiedlona do niedalekich Radotek i zamieszkała u państwa Skierwskich. Jagoda, wraz z młodszym o 4 lata bratem Wojtkiem, matką i ciotką wróciły ponownie do okupowanego przez Niemców Płocka, reszta rodziny została w Radotkach. Jagoda wspomina, że Schllor urządzał w Cierszewie „wystawne przyjęcia” a miejscowi „nieco rozrabiali”.

Z wojennych opowieści Jagody jeden z epizodów, chyba z okresu radzieckiej ofensywy w 1944r. - jest dosyć znamienny. „Byliśmy w leśniczówce” i „weszli Niemcy”. Prawdopodobnie w Brwilnie, nieopodal Cierszewa, Jagodzie nieustannie mylą się miejsca i czas. Niemcy, wg niej, byli w „eleganckich mundurach, czyści, kulturalni”. Jeden z nich nawet zasiadł do fortepianu i zagrał. Dzieci poczęstowali cukierkami. Potem odeszli „w stronę granicy”. Jagoda opowiada o nich z wyraźną... sympatią.
Za nimi nadeszli Rosjanie. „To był straszny motłoch, karabiny na sznurkach, skośne oczy, mieli strasznie śmierdzący uśmiech” , opowiada zdegustowana i z pogardą Jagoda i dodaje ze zdziwieniem: „przyprowadzili ze sobą dwoje dzieci ubrane w ruskie mundury”. Dla niej żołnierze radzieccy to „prostacy, dzicz”. Wg Jagody ich dowódca kazał im się przyzwoicie zachowywać. Nocowali w stodole, jak opowiada Jagoda, „wypili wodę kolońską”, coś tam ukradli, ale „żadnych ekscesów nie było”.
Jedna z dziewczyn z Książnicy Płockiej, które spisywały wspomnienia Jagody podczas zjazdu rodzinnego z uśmiechem dodała: „To prawda tak było. Jak bym słyszała moją babcię, tak samo opowiadała”.
Płock został wyzwolony w dniu 21 stycznia 1945 r. przez oddziały radzieckie 70 armii II Frontu Białoruskiego, podobnie okolice w których przebywali członkowie rodziny Jeziorowskich.

Dlaczego dla mnie jest to opis znamienny?!

Rodzina Jagody i wszystkich naszych krewnych z Cierszewa, była wychowywana w kulcie wyczynu jednego z najmłodszych braci mojej mamy, a jej wuja - Tadeusza Jeziorowskiego, który jako 11-letni harcerz wsławił się w walkach o Płock w czasie tzw. wojny polsko-bolszewickiej, za co otrzymał odznaczenie wojenne z rąk marszałka Piłsudskiego. 
Obraz w ratuszu płockim - Piłsudski dekoruje T.Jeziorowskiego odznaczeniem bojowym

Do dzisiaj uważany za bohatera w Płocku, a rodzina Jeziorowskich za wyjątkowo patriotyczną, co podkreśla nadanie jednej z obecnych szkół podstawowych w Płocki imienia “Braci Jeziorowskich” i tryptyk malarski w płockim ratuszu. 
Propaganda międzywojenna przedstawiała wtedy Rosjan, jako „wschodnią dzicz” napadającą na Polskę. I taki obraz rosyjskiego żołnierza był zakodowany w wielu polskich umysłach okresu międzywojennego. I taki obraz tkwi w pamięci Jagody, czy też babci pracownicy płockiej biblioteki. One, wtedy — dzieci, widziały żołnierzy radzieckich przez wcześniej ukształtowany stereotyp.

To, że ten „dziki, prostacki ruski sołdat” ze „śmierdzącym uśmiechem” – wyzwalał Polskę od „eleganckich” hitlerowców ludobójców, twórców Holokaustu – w głowie nastoletniej Jagody nie zakodowało się. 
Do dzisiaj, niestety...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz