09 marca 2017

Berlińskie „rządź i dziel”



Poniedziałkowym (6 marca) specjalnym szczytem szefów czterech państw, Berlin w odpowiedzi na Brexit rozpoczął przekształcenia w UE. Dzisiaj i jutro zapadną w UE decydujące postanowienia.
Spotkanie w Wersalu Wielkiej Czwórki przed szczytem UE
Kanclerz Niemiec spotkała się w Wersalu z prezydentem Francji oraz premierami Włoch i Hiszpanii. Decyzja o wybranie do rozmów członków UE z południa zapadła ponoć podczas roboczych spotkań kanclerz Merkel z przywódcami tych państw w celu powstrzymania ewentualnego ich wyjścia z europejskiego bloku w przyszłości, co mogłoby położyć kres niemieckiemu dyktatowi oszczędzania w UE. Z chwilą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, kraje członkowskie, zorientowane na politykę neoliberalną tracą niezbędne kworum dla weta w organach UE. Berlin przewiduje, że mogą też wystąpić problemy w Europie Wschodniej (w Grupie Wyszehradzkiej), która może nie chcieć wspierać powstania silnej integracji wokół niemieckiego rdzenia, ponieważ równałoby się to z utworzeniem dwóch, a może nawet trzech klas Unii Europejskiej. Wzmocnienie anty-imigracyjnym zarządzaniem unijnych granic, a zwłaszcza ich zdecydowanej militaryzacji jawią się, jako wspólny mianownik w procesach transformacji zachodzących w UE.
,
Rozmowy w małych kręgach
W ciągu ostatnich lat, niemiecki rząd organizował konsultacje dot. UE w małych kręgach, czasem nawet w rozmowach dwustronnych. Niemiecko-francuskie spotkania stały się legendarne. Wstępne decyzje dotyczące najważniejszych zagadnień unijnych, zapadały często podczas takich konsultacji, ostatnio można było to zaobserwować podczas kryzysu euro. "Niemiecko-francuska para” zazwyczaj była życzliwie opisywana, jako niezbędny silnik UE.   
Prawdziwa przyczyna konsultacje między Bonn/Berlin a Paryżem w rzeczywistości tkwi w niemocy mniejszych państw członkowskich.
W 2003 roku, w związku z rozszerzeniem UE na wschód, które skomplikowało stosunki unijnej władzy i podejmowanie wiążących decyzji, spotkania niemiecko-francuskie został rozszerzone do „G5", regularnych spotkań pięciu głównych krajów UE: Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii. W 2006 r. do tego grona dołączono Polskę, leżącą na osi gospodarczo-politycznej UE (Paryż – Berlin – Moskwa) i G5 stała się G6. Berlin, jeśli była taka polityczna, potrzeba sięgał do formatu „Trójkąta Weimarskiego” (Niemcy, Francja, Polska).
Zgodnie z założeniami, Polska miała się stać się bardziej zaangażowana w ważniejszych decyzjach UE, w ramach tzw. „pojednania europejskiego”. W rzeczywistości, zdaniem niemieckich ekspertów, Warszawa uzyskała ekskluzywną pozycję, którą z biegiem czasu zaczęła wykorzystywać, by stawać okoniem wobec niemieckich planów politycznych. 
,
Problemy południowej Unii
Ostatnio, niezawodne berlińskie sterowanie przez konsultacje w małych kręgach wydaje się zanikać. Państwa członkowskie, które w dużym stopniu zostały zmarginalizowane, zaczęły się organizować w grupy interesu, na przykład, na szczytach krajów południowej Europy.
Dwa się już odbyły. Pierwszy 9 września 2016 roku w Atenach, a drugi 28 stycznia 2017 roku w Lizbonie - z udziałem Francji, Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Cypru i Malty.
Południowe kraje europejskie są szczególnie zainteresowani wspólnym, anty-imigracyjnym zarządzaniem granicami (Grecja, Włochy, Hiszpania, Malta, a w przyszłości być może także Cypr), a zwłaszcza na zakończeniu surowego dyktatu polityki imigracyjnej, narzuconej przez Niemcy
W różnych postaciach kraje te zostały bardzo mocno dotknięte przez ten dyktat.
Do tej pory „południowe szczyty europejskie” nie były poważnym problem dla Berlina, ale nie zawsze musi tak być.
Z chwilą wyjścia Wielkiej Brytanii, neoliberalne zorientowane kraje UE skupione wokół Niemiec zostały pozbawione ważnego sojusznika dla ich polityki gospodarczej. W ewentualnym sporze, są zagrożone utratą niezbędnego kworum do weta w organach UE, np. w przypadku oporu wobec obecnej polityki oszczędnościowej.
,
Włoskie manewry
Latem zeszłego roku, kanclerz Angela Merkel zaczęła stosować środki do rozbijania wszelkich możliwych południowo-europejskich bloków.
27 sierpnia, zaledwie cztery dni po brytyjskim referendum dot. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE- spotkała się po raz pierwszy w ramach trójstronnego szczytu z prezydentem Francji François Hollande'a i ówczesnym włoskim premierem Matteo Renzi.
Takie trójstronne spotkania odbyły się kilka razy. Na jesieni, prawdziwym powodem było wsparcie premiera Renzi w referendum konstytucyjnym, zaplanowanym na 4 grudnia 2016. Na niewiele się ono zdało, referendum przyniosło klęskę premierowi Renzi. Pod koniec listopada ub. roku, do mediów przeciekły informacje, że, niemieccy dyplomaci odnieśli „wrażenie, że Renzi uległ iluzji, że są silnik francusko-niemiecki w trio z Włochami ma jakieś większe znaczenie w jego kraju”
Nie mniej jednak, włączenie Włoch do nowego "dyrektoriatu" UE prawdopodobnie wystarczy, by udział Włoch w ewentualnym bloku południowej Europy był dla nich mało atrakcyjny. 
,
Budowanie przeciwnego bloku.
W poniedziałek, 6 marca Berlin po raz kolejny poszerzył swój format dyskusji o UE. W Wersalu, kanclerz Merkel i prezydent Holland konsultowali się z nowym premierem Włoch, Paolo Gentiloni i hiszpańskim premierem Mariano Rajoy w sprawie rychłej transformacji UE i dalszego rozwoju Unii. Dyskusja miała nadać "sygnał jedności", według rzecznika niemieckiego rządu[1].
Spotkanie poprzedziło i było przygotowawcze dla dzisiejszego (9 marca) posiedzenia Rady Europejskiej i jutrzejszego (10 marca) szczytu szefów państw i rządów UE (tym razem już bez Wielkiej Brytanii), a także obchodów (25 marca)  60. rocznicy podpisania Traktatu Rzymskiego.  
Z listopadowej (w 2016r.) dyskusji niemieckich dyplomatów, której fragmenty dot. premiera Renziego, przeciekły do mediów, wynika, że podobne do Włocha postawy, sygnalizuje premier Hiszpanii, zdążający do wzmocnienia swoich wpływów.
Nie mniej jednak, Belin zakłada, że integracja Hiszpanii leży w jego interesie, bowiem kraje unijnego Południa, bez Włoch i Hiszpanii nie mają żadnych szans na zbudowanie politycznego frontu wobec bloku państw, zmierzających do zerwania surowych niemieckich dyktatów oszczędnościowych.
,
Podział Unii na klasyżnych prędkości.
W tej chwili, Berlin ma więcej problemów z krajami tzw. „Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry). Kraje te, w Wyszehradzie 15 lutego 1991r. podpisały umowę o stałej współpracy.
Przez długi czas, grupa nie była traktowana  zbyt poważnie, zwłaszcza, że Niemcom wielokrotnie udało się ukształtować silne, wyłączne więzi z Polską, m.in. w ramach Trójkąta Weimarskiego. 
Problemy z falą imigrantów w Europie w ostatnich czasach spowodowały, że Grupa Wyszehradzka zacieśniła i nasiliła współpracę.  Państwa Grupy połączyły siły, by odeprzeć falę imigracji, a tym samym odmówić przyjęcia uchodźców.
Donald Tusk i Angela Merkel
Po szczycie Grupy Wyszehradzkiej w miniony czwartek (2 marca) w Warszawie, kraje grupy przedstawiły swoje stanowisko w sprawie reformy UE i oświadczyły, że nie będą wspierać powstania silnej integracji UE wokół niemieckiego rdzenia, o co zabiega Berlin, bowiem wg nich, tworzy to możliwość wykreowania w UE dwóch lub trzech grup państwa o różnym poziomie konsolidacji i rozwoju. „Grupa Wyszehradzka” chce „iść w jednym kierunku” i „realizować wspólne cele”.   Wspólnych celów, ich zdaniem, nie ma na wspólnym rynku, w polityce imigracyjnej, czy ustaleniach polityki zagranicznej i wojskowej UE.
W konfrontacyjnej dla Polski kwestii Donalda Tuska w Radzie Europejskiej, stanowisko Berlina jest zdecydowanie jednoznaczne. Angela Merkel, dzisiaj rano stwierdziła w Bundestagu: "Dziś zdecydujemy o ponownym wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej na kolejne 2,5 roku. Postrzegam jego ponowny wybór jak oznakę stabilności dla całej Unii Europejskiej i cieszę się na kontynuację współpracy z nim". 




[1] Bundeskanzlerin Merkel beim Treffen von Frankreich, Italien, Spanien und Deutschland in Versailles am 6. März 2017, patrz: . www.bundesregierung.de z 03.03.2017.

2 komentarze:

  1. Stało się . Donald Tusk został wybrany ponownie na szefa RE. Oprócz oczywistej przegranej dyplomatycznej naszych rządzących , być może mają oni jednak kilka powodów do radości.

    - Utrzymanie Donalda Tuska zdala od Polski. Opozycji w Polsce nadal brak dobrego, solidnego lidera.

    - Pokazanie, że Polska jest w stanie powiedzieć NIE, nawet gdy będzie osamotniona.

    - Ukazanie PO jako partii słabej wewnętrznie - ich członków można przejąć bez problemu. Wystarczy coś obiecać (patrz przejście JSW z Platformy do PiSu)

    - Pokazanie Europie "jaj". Udowodnienie , że nie trzeba "krakać jak wszystkie wrony" .


    Pozdrawiam

    Łopatologicznie o sytuacji politycznej w Polsce:
    PolityczneSpory -blogspot.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nazwałabym wyliczonych powodów, jako źródeł radości, bo to jedna wielka iluzja.
    * Tusk z dala od Polski, też może być nie tyle liderem PO, bo obecne stanowisko nie daje mu możliwości kierowanie partią, co istotnym VIP-em, np. kandydatem na prezydenta RP i budowanie przez PO wokół niego pewnego programu ideowego.
    * NIE, bo nie - to żadna polityka europejska, efektem jest odesłanie Polski na ławkę z czerwoną kartką. Siedząc na ławce nie można prowadzić gry.
    * zachowanie Jacka Saryusz-Wolskiego nie świadczy o słabości PO, ale o głupocie samego JSW.Słabością PO było patrzenie się na JSW jak sroka w gnat, przez różowe okulary i uleganie mirażom, co do jego osoby. Teraz się obnażył, co widzi już każdy bez okularów.
    * Pokazywanie "jaj" na salonach brukselskich nie uchodzi, jest obsceniczne i do niczego dobrego nie prowadzi. Co najwyżej brukselscy lokaje wystawią obnażającego się kretyna na folwark i zamkną w chlewiku.
    To wszystko nie jest w najmniejszym stopniu powodem do radości u kogokolwiek, który jest zdrowy na umyśle.

    OdpowiedzUsuń