Żeby
było wszystko jasne - wyprawa do Kaliningradu to mój indywidualny pomysł,
realizowany z mojej prywatnej kieszeni. Wprawdzie wyjazd miał charakter
studyjnego wyjazdu dziennikarskiego a tematyka, którą się interesowałam w
tej przygranicznej eksklawie Rosji -
uzgodniona z macierzystą redakcją, to wyjazd był osobistą inicjatywą. Redakcja
określiła zakres tematyki, jaka by ją
zainteresowała w przestrzeni gospodarki morskiej Obwodu Kaliningradzkiego i
określiła to w stosownym piśmie, koniecznym przy ubieganiu się o wydanie rosyjskiej wizy dziennikarskiej wielokrotnego
użycia. Głównym celem mojej wizyty były porty morskie obwodu, ich potencjał,
plany rozwojowe i rozwój ich zaplecza lądowo-morskiego.
Do
tej pory poznałam wszystkie większe porty nadbałtyckie Niemiec oraz wielki
portowy hub, jakim jest Hamburgiem. Znam porty promowe południowej Szwecji
Ystad i Trelleborg, byłam też w portach Kopenhagi, Sztokholmu oraz w szwedzkim
Nynasham, gdzie zawijają polskie promy PŻB. Z portów południowego Bałtyku położonych na wschód od
Gdańska i Gdyni miałam okazję do tej poznać tylko litewską Kłajpedę i to bardzo
dawno temu. W bałtyckich portach Rosji nigdy nie byłam. W branżowej literaturze
mało się o nich pisze, na międzynarodowych "morskich" seminariach,
jakie są organizowane w Szczecinie -
prawie nie istnieją. Uznałam, że muszę
nadrobić braki i bliżej poznać porty najbliższego wschodniego sąsiada Polski.
.
.
ŻYCZLIWI ROSJANIE
Ubiegając
się o wizę dziennikarską do Rosji, przedstawiłam też w ambasadzie rosyjskiej w
Warszawie prośbę o merytoryczną pomoc w
organizacji tego wyjazdu wraz z zakresem tematyki mnie interesującej, wykazem
osób i instytucji, związanych z gospodarką morską, które chciałabym odwiedzić.
Ponieważ
w wybranym przeze mnie terminie przypadało, tj między 20 a 25 lutego ważne dla Rosjan święto - Dzień Obrońców
Ojczyzny (23 luty) , postanowiłam być jego uczestnikiem. Tylko w ten sposób,
przez bezpośredni udział, ramię w ramię z Rosjanami, mogłam z autopsji poznać,
czym dla Rosjan i rosyjskiej świadomości
historycznej jest II wojna światowa, walka z hitlerowcami, wyzwalanie polskich
obszarów w drodze na Berlin, czy polsko-rosyjskie braterstwo broni. Ujęłam to także w propozycji programu mego
pobytu w Kaliningradzie.
Muszę
przyznać, że zarówno ze strony Siergieja
Andriejewa, ambasadora Rosji w Polsce, jak i Igora Żukowskiego, dyrektora Rosyjskiego Ośrodka Kultury i Nauki,
który do niedawna był prorektorem ds. kontaktów zagranicznych na Uniwersytecie
im. Immanuela Kanta w Kaliningradzie - spotkałam mnie ogromna życzliwość i
daleko idąca pomoc.
Dzięki
nim mogłam przeprowadzić wywiad z Eleną
I. Diatłową, p/o ministra rozwoju
infrastruktury Obwodu Kaliningradzkiego, spotkać się z kaliningradzkim
najwyższym kierownictwem "Rozmorportu", tj zarządem morskich portów
obwodu - oraz z resorcie rozwoju
infrastruktury z dyrektorem departamentu ds. rozwoju portów i dyrektorem
obwodowego zarządu dróg, zaś dzięki uprzejmości szefostwa Agencji ds. międzynarodowych i
międzyregionalnych, tj. obwodowego MSZ, pojechać do miejscowości Pionierskij,
gdzie powstanie nowy terminal promowy i pasażerski, a także korzystać z
uprzejmości Iriny Bogdanowej,
pracownika Agencji, znającej doskonale język polski i wspierającej mnie w
rozmowach bilateralnych.
Igorowi
Żukowskiemu zawdzięczam cudowne spotkania i rozmowy z Jurijem Rożkow-Jurewskim,
emerytowanym wykładowcą akademickim
poliglotą i specjalistą od geopolityki. Świetnie mówiącemu po polsku,
znającego Polskę i polską historię.
W
ubiegłym roku w Szczecinie poznałam uczestników kaliningradzkiego Rajdu
Pamięci, którzy odwiedzali cmentarze z mogiłami radzieckich żołnierzy i miejsca
pamięci z okresu II wojny światowej z Andriejem
Omielczenko z Izby Obywatelskiej
(społecznej) Obwodu Kaliningradzkiego i Michaiłem
Pyriesinem, emerytowanym oficerem
Floty Bałtyckiej, który ongiś stacjonował z jednostką w Świnoujściu i do
dzisiaj utrzymuje przyjacielskie kontakty z polskimi kolegami.
Do
nich także zwróciłam się po pomoc w ułożeniu programu mojego pobytu w
Kaliningradzie. Michaił Pyriesin był moim cicerone 23 lutego na obchodach
Dnia Obrońcy Ojczyzny, razem składaliśmy
kwiaty pod pomnikiem 1,2 tys. gwardzistów radzieckich, poległych przy
zdobywaniu wówczas pruskiego Koenigsbera, zaś Andriej Omielczenko nie tylko
zatroszczył się o transport od granicy do Kaliningradu i z powrotem, ale także
zorganizował spotkanie w Izbie Obywatelskiej dot. poprawy relacji
rosyjsko-polskich, na które zaprosił
tamtejszych dziennikarzy, blogierów i organizacje społeczne
zainteresowane tym problemem.
Mogłam
się na nim naocznie przekonać, jak Rosjanom zależy na poprawie klimatu naszych
wzajemnych transgranicznych relacji.
Poza
programem, nazwijmy to społecznym, w grafiku pobytu znalazło się też miejsce na
zwiedzanie zabytków, wypad do muzeów i na koncerty. I tu znowu niezawodny
Michaił Pyriesin okazał się znakomitym przewodnikiem po cudownym Muzeum Muzeum
Wszechoceanu, zaś red. Swietlana
Łoktiewa z "Gazety
Rosyjskiej" zaprosiła mnie do filharmonii na krótki recital organowy.
Żelazny
punkt programu każdego turysty w Kaliningradzie - wizytę na wyspie Kanta i
zwiedzanie tamtejszej katedry - pozostawiłam wyłącznie już dla siebie.
Wysłuchałam
znakomitego recitalu na katedralnych organach, zwiedziłam muzeum katedralne,
muzeum Kanta, odwiedziłam jego grób, pospacerowałam nad brzegami Pregoły...
.
.
DZIWNE DZIAŁANIA POGRANICZNIKÓW
I o
ile ze strony Rosjan spotykała mnie niesamowita życzliwość, daleko idąca pomoc
i serdeczność, to wielkim zgrzytem były
kontakty z polskimi służbami granicznymi.
Okazuje
się, że turysta pieszy nie może
przekroczyć polsko-rosyjskiej granicy w żaden sposób.
I co
ma zrobić taki turysta jak ja, którego rodzina była w stanie dowieźć z Gdańska
do polsko-rosyjskiej granicy, ale nie mogła samochodem przekroczyć granicy, bo
nie miała wyrobionych stosownych dokumentów i do Kaliningradu - nie jeździła.
Rosjanie zadeklarowali mi mikrobusik na granicę, ale po swojej stronie.
Wystosowałam
stosowne pismo do Straży Granicznej na przejściu granicznym Grzechotki - Mamonowo 2 z prośbą o wydanie
zgody na przejście tych 200 czy 300 metrów piechotą do granicy rosyjskiej,
gdzie będzie na mnie czekał mikrobusik rosyjski. Straż pismo dostała,
poświadczyła odbiór, ale nie odpisała.
Dzięki Bogu, rosyjski kierowca mikrobusiku miał
stosowne zezwolenia i przejechał polską granicę, do którego niemalże pod
szlabanem przepakowałam swoje rzeczy.
Polscy
pogranicznicy przetrzymali mnie 40 minut zadając mnóstwo pytań związanych z
celem podróży. A dlaczego chce rozmawiać z z jakimś rosyjskim ministrem, a czy
muszę akurat interesować się rosyjskimi portami, czy inne mnie nie interesują,
...
Przy
którymś podejściu strażniczki z kolejnym tego typu pytaniem wręczyłam jej
teczkę z programem pobytu, pytaniami do minister po polsku i rosyjsku, notkami
o obwodzie i samym Kaliningradzie, porcie Pionierskij itp.
- A niech sobie skserują
i wyślą do samego szefa MSW,
skoro ich tak wszystko interesuje - pomyślałam.
Kiedy
znowu przyszła się pytać, dla jakiego to pisma robię ten wywiad - wyciągnęłam
egzemplarz, pokazałam gdzie jest stopka redakcyjna i moje nazwisko.
W
międzyczasie pogranicznicy sprawdzili ...torby z materiałami promocyjnymi
Pomorza Zachodniego, jakie wiozłam do Kaliningradu.
Odprawa
celna polska i całkowita rosyjska - przebiegły sprawnie i bez mitrężenia czasu.
Pogranicznicy
polscy sprawdzili dokładnie wszystko, co im wyszczególniłam w piśmie. Doskonale
wiedzieli, że jestem dziennikarzem, bo do pisma dołączyłam kopię paszportu i wizy a nawet wykaz
materiałów promocyjnych Pomorza
Zachodniego jakie przewoziłam oraz numery samochodu rosyjskiego,
W
drodze powrotnej było jeszcze bardziej interesująco.
Jechałam
z Kaliningradu tym samym busikiem do polskiej granicy. Byliśmy siódmi w
kolejce.
Odprawa Rosjan przez polskie służby
graniczne to koszmar.
Mają sprawdzane nie tylko paszporty biometryczne, ale także od każdego
Rosjanina pobiera się na polskiej granicy odcisk palca i sprawdza czy jest
identyczny z paszportowym.
Jak
4/5 osób w samochodzie odprawa samochodu
trwa mnóstwo czasu. Kiedy byliśmy drudzy już do odprawienia, okazało się, że
samochód przed nami, my i samochód za nami - zostały skierowane do ...rewizji. Zabrano paszporty, celnicy oglądnęli
samochód, obstukali go szukając kontrabandy, zaglądnęli mi pobieżnie do walizek
i torb, i czekanie. Najpierw by ktoś z
obsługi przyszedł do hali rewizji, potem
by i zrewidował samochód z pasażerami przed nami. Wreszcie
nadeszła nasza kolejka. Celnicy obstukali i oglądnęli samochód jak nieco
wcześniej, zaglądnęli do moich rzeczy, tak samo pobieżnie jak nieco wcześniej.
Jedynym novum było podniesienie na
odnośniku mikrobusa i obstukanie go od spodu.
Uff,
po dwóch godzinach mogłam za drzwiami "rewizji" przepakować rzeczy i
pojechać do Gdańska.
.
.
INCYDENT GRANICZNY
Polskie
media podały, że tego samego dnia, w sobotę 25 lutego, w godzinach
popołudniowych, czyli kiedy byłam na przejściu granicznym w Grzechotkach,
akurat tam - jakiś Rosjanin chciał wwieść broń pneumatyczną do Polski,
która była przerobiona na ostre naboje.
Poddał się dobrowolnie karze i go puszczono wolno.
Z
tego co ja osobiście oglądałam - prawdą jest tylko to, że był incydent w tym
czasie na granicy polsko-rosyjskiej z udziałem polskiej policji.
Akurat
w godzinach 16.30 czasu kaliningradzkiego (15.30 czasu polskiego) przyjechałam
na granicę i stanęliśmy w kolejce. O godzinie 17.00 czasu kaliningradzkiego
(16.00 czasu polskiego) umówiłam się z kuzynem na granicy po polskiej stronie.
Koło
17.00 (16.00) otrzymałam od niego
telefon, że stoi w wielkiej kolejce samochodów, czekających na wjazd do
...Rosji i nie może się z niej ruszyć.
Kiedy
zostały tylko dwa samochody po naszej, rosyjskiej stronie do polskiej odprawy,
od polskiego przejścia granicznego przyjmującego pojazdy zdążające do Rosji
- odjechał w kierunku Braniewa polski
radiowóz a kolejka czekających aut
jadących do Kaliningradu ruszyła do przodu i szybciutko zaczęła się
kurczyć.
I
wtedy, dokładnie w tym samym czasie -
polscy pogranicznicy przepuścili do Polski jeden rosyjski samochód a
kolejny rosyjski, nas i następny polski -
skierowali do "rewizji".
Cały
incydent od mego przyjazdu na granicę do opuszczenia polskiej hali rewizji -
trwał ok. 2 godziny. czyli do godz. 18.15 czasu kaliningradzkiego (17,15 czasu
polskiego).
W
tym czasie na pewno był incydent na polsko-rosyjskiej granicy, po polskiej
stronie, z udziałem polskiej policji, ale na przejściu granicznym w kierunku
Rosji.
W
tym czasie na pewno nikt nie zatrzymał żadnego
Rosjanina, chcącego dostać się z Obwodu Kaliningradzkiego do Polski z
bronią pod siedzeniem!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz