24 grudnia 2018

Rosyjskie rękodzieło i wzornictwo, czyli złoty widelec od Putina


WIGILIJNA OPOWIEŚĆ

Od zawsze urzekało mnie oryginalne rękodzieło i sztuka ludowa, ostatnio - rosyjskie, chociaż nie brakuje mi w domu uroczych drobiazgów z Niemiec czy Skandynawii. Takie wyroby to jądro każdej sztuki narodowej, jej autentyczne korzenie.

W każdym razie, nie przechodzę obok nich obok obojętnie, przy czym nie preferuję żadnej "cepelii", to jest - masowej produkcji dla turystów.

Buszuję w ich poszukiwaniu głównie na jarmarkach, nie tylko adwentowych - w pobliskiej Skandynawii i w przygranicznych miastach i miasteczkach niemieckich. 
Od pewnego czasu nie omijam lokalnych, szczecińskich jarmarków, na które przyjeżdżają także nasi wschodni sąsiedzi. Między nimi pojawia się na nich stragan białoruski, pełen ziół, roślinnych medykamentów i kosmetyków ludowych, miniaturowych ikon, matrioszek, drewnianych koników, ozdobnych pudełek, drewnianej biżuterii ręcznie malowanej, ceramiki i tp. - rzeczy wyrabianych w przyklasztornych warsztatach. Oferuje je Swiato-Elizawietinskij Monastyr (prawosławny klasztor św. Elżbiety) z Mińska.

Pierwszy raz zetknęłam się z nim, tj. z mińskim monastyrem - kilka lat temu, przypadkiem zresztą, na Międzynarodowym Jarmarku Wyrobów Klasztornych w Bierzwniku, wsi zachodniopomorskiej.
Potem spotkałam na przykościelnym Jarmarku Jakubowym w Szczecinie, a teraz na Jarmarku Bożonarodzeniowym.
Mniszka z monastyru, jak mniemam nie tyle z Mińska, co z jego filii w pobliskim Berlinie, nb. mówiąca dosyć płynnie po polsku, poszerzyła handlową ofertę o wyrobu z Rosji. Cechą ich jest to, że są to także wyroby rzemieślników pracujących dla monastyrów, tyle, że rosyjskich, często szalenie oryginalne.
Miałam okazję być w kilku takich przyklasztornych sklepikach w Moskwie i w Petersburgu, skąd także przywiozłam cudowne rosyjskie rękodzieło. Jest urokliwe.

W Moskwie, kilka lat temu (2013) trafiłam do filii słynnego monastyru waalamskiego  (główna siedziba znajduje się na jednej z wysepek na jeziorze Ładoga). W efekcie – piękna ceramika w gżelu, salaterki ręcznie malowane[1].

Kubek z cerkiewką
W tym roku trafiłam do sklepiku przy cerkwi na Wyspie Wasilewskiej w Petersburgu, nieopodal stacjonującego na Newie zabytkowego lodołamacza i domowa płytoteka wzbogaciła się w nagrania cerkiewnego chóru. 

Podczas wczorajszej wizyty na szczecińskim jarmarku, na stoisku monastyru z Mińska wpadła mi w oko urokliwa rosyjska ceramika - kubek, z wiejskim jesiennym pejzażem, rzeczką, cerkiewką.
To oryginalna garncarska robota. Obraz ma swoją fakturę, można pod palcami wyczuć lekko zarysowane konary drzew, obrys cerkiewki i chaty, brzegi rzeczki... Obraz został wypalony, nie został namalowany na wierzchu polewy, czyli musiał być stworzony przed wypaleniem w piecu, ręczna robota.
A i sam obrazek też jest urokliwy, przypomina akwarelkę.
Krzysiek, mój kolega, a właściwie przyjaciel domu, występujący w roli tragarza przy ostatnich przedświątecznych zakupach, wypatrzył natomiast komplet sztućców z motywem Bożonarodzeniowym – aniołkiem, grającym na jakimś instrumencie dętym. Interesująca grawerska robota. Jemu się podobał. bardzo, mnie nieco mniej, bo nie gustuję specjalnie w złotych kolorach, ale mu nie mówiłam. Może kupił dla kogoś bliskiego: żony, córki. Nie komentowałam, bo i po co.

Kiedy zatargał zakupy na to moje III piętro starego budownictwa bez windy i z wysokim parterem - zauważyłam w torbach etui ze sztućcami.
- Zostawiłeś swoją świąteczną zastawę stołową, - mówię do niego i podaję etui.
- Kupiłem dla ciebie, przecież masz fioła na punkcie takich rzeczy a to ruska robota i spodoba ci się, przecież lubisz rosyjskie wzornictwo! Z życzeniami ode mnie i nas wszystkich, całej rodziny! Teraz możesz się chwalić, że dostałaś od Putina w prezencie na święta - złoty widelec i wszystkich rusofobów szlag trafi! - Odparł ze śmiechem i poleciał do domu, bo tam czekały go kolejne przedświąteczne obowiązki.

"Złoty widelec od Putina" - prezent od przyjaciela domu

I tak mam "złote", świątecznie sztućce z „widelcem od Putina”, zdobione przez rzemieślników-płatnerzy, niczym mój dagestańsko-czeczeński kindżał, który przywiozłam w ub. roku z Północnego Kaukazu.

5 komentarzy:

  1. Piękne ...jestem pełen podziwu...pozdrawiam Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś również miałam kilka rzeczy tak zdobionych ręcznie i muszę przyznać, że faktycznie robią one wrażenie. Aktualnie jeśli chodzi o naczynia do picia to chwalę sobie zestawy szklanek i kieliszków od https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/naczynia-do-serwowania-napojow/zestawy-szklanek-i-kieliszkow które jak dla mnie są zdecydowanie numerem jeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam sklep DUKA, ale rękodzieło skandynawskie to ja wyszukuje na ryneczkach w Trelleborgu lub Ystad, gdzie zawijają polskie promy. Na tych ryneczkach, na "pchlich targach" starsze panie często wyprzedają domowe rupiecie a w nich prześliczne cudeńka za grosze. Wiele tak skandynawskiego rzemiosła, tego oryginalnego, z wiosek i miasteczek.

      Usuń
  3. Pewnie niebawem ta moja mała kolekcja rosyjskiego rękodzieła się zwiększy, bo wybieram się na dwa jarmarki adwentowe , u siebie w Szczecinie, gdzie niewątpliwie pojawi się stoisko mniszek z Mińska i do Berlina. Sztuka rosyjska, a właściwie prawosławna, kultywowana przy monastyrach i sprzedawana w sklepikach przy cerkwiach lub na takich jarmarkach - ma swoisty urok, a przede wszystkim nie jest sztampową produkcją dla turystów. Za każdym takim drobiazgiem jest konkretny człowiek a nie taśma produkcyjna.I to ma dla mnie wielką wartość.

    OdpowiedzUsuń