Czy można dowodzić wielkim, transoceanicznym sojuszem
militarnym nie rozróżniając podstawowych międzynarodowych aktów i ich
konsekwencji prawnych?
Czy można mając niepełne lub fałszywe informacje podejmować na ich podłożu decyzje strategiczne, m.in.o rozmieszczaniu wojsk sojuszu w obcych państwach lub o przeprowadzaniu w nich akcji bojowych?
Okazuje się, że można.
Czy można mając niepełne lub fałszywe informacje podejmować na ich podłożu decyzje strategiczne, m.in.o rozmieszczaniu wojsk sojuszu w obcych państwach lub o przeprowadzaniu w nich akcji bojowych?
Okazuje się, że można.
Generalskie brednie
Dowiodła
tego m.in. dyskusja z generalicją NATO o pomyśle „armii europejskiej”, na
spotkaniach warsztatowych przeznaczonych dla dziennikarzy obszaru
transgranicznego Polski i RFN w czasie tegorocznych, 8. Polsko-Niemieckich Dni
Mediów w Szczecinie (21-22 maja).
Jednym
zaproszonych ekspertów był emerytowany
oficer NATO gen. Egon Ramms [1]. Skłonienie
go i innych dyskutantów do szerszego spojrzenia, z wielu płaszczyzn, na konflikt
na Ukrainie czy też na problemy państw z mniejszością rosyjską tzw. Pribaltiki – spaliło na
panewce. Uczestnicy spotkania usłyszeli od gen. Rammsa w stanowczym tonie, że
Rosja jest agresorem, napadła na Krym, chociaż „podpisała Traktat Budapesztański w 1992r.”, w którym gwarantuje
granice Ukrainie, tak samo jak „Traktat
Ukrainy Kuczmy i Jelcyna z 1997r.”, a Ukraina nigdy nie handlowała bazami
wojskowymi na Krymie z USA. Rosjanie, którzy zostali w republikach bałtyckich
po rozpadzie ZSRR, „nie muszą być
bezpaństwowcami, mogli otrzymać obywatelstwa, ale nie chcieli”. Obawy
Litwy, Łotwy i Estonii przed mniejszością rosyjską są uzasadnione, bo oni, ci Rosjanie, chcą
włączenia tych republik do Rosji, a Putin zapowiedział, że będzie ich bronił.Gen. Ramms
zażądał też ode mnie udowodnienia, że premier Jacyniuk usiłował „przehandlować”
Krym Amerykanom.
No i jak z
takim wojskowym rozmawiać?!
Obiecałam, że przedstawię mu na to wszystko dowody następnego dnia. I dotrzymałam słowa. Gen. Ramms otrzymał 10-stronicową informację ze wskazaniem blisko tysiąca odtajnionych dokumentów, jak raporty agencji Straford, będącej analityczną przybudówką CIA i depesz ambasadorów USA z Kijowa i Moskwy na temat Krymu. Wszystkie te dokumenty są udostępnione na stronach Wikileaks. Dołożyłam do tego kilka opinii niemieckich ekspertów [2]. Wskazałam mu też podstawowe różnice, jakie istnieją między traktatem (dot. patentów i drobnoustrojów) [3] a memorandum (dot. Ukrainy) zawartymi w Budapeszcie, oraz przekazałam opublikowaną we Frankfurter Allgemeine Zeitung (4.08.2014) opinię znanego niemieckiego prawnika, prof. prawa Reinharda Merkel z Uniwersytetu w Hamburgu, na temat aspektów prawnych inkorporacji Krymu do Federacji Rosyjskiej. [4]. Prof. Merkel, uważa, m.in.: że zarzuty napaści na Krym lub też dokonania "grabieży ziemi" skierowane pod adresem Rosji, są nie tylko fałszywe, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, ale są też niezwykle niebezpieczne, bowiem zazwyczaj wywołują wojny, będące reakcją na takie zarzuty.
Obiecałam, że przedstawię mu na to wszystko dowody następnego dnia. I dotrzymałam słowa. Gen. Ramms otrzymał 10-stronicową informację ze wskazaniem blisko tysiąca odtajnionych dokumentów, jak raporty agencji Straford, będącej analityczną przybudówką CIA i depesz ambasadorów USA z Kijowa i Moskwy na temat Krymu. Wszystkie te dokumenty są udostępnione na stronach Wikileaks. Dołożyłam do tego kilka opinii niemieckich ekspertów [2]. Wskazałam mu też podstawowe różnice, jakie istnieją między traktatem (dot. patentów i drobnoustrojów) [3] a memorandum (dot. Ukrainy) zawartymi w Budapeszcie, oraz przekazałam opublikowaną we Frankfurter Allgemeine Zeitung (4.08.2014) opinię znanego niemieckiego prawnika, prof. prawa Reinharda Merkel z Uniwersytetu w Hamburgu, na temat aspektów prawnych inkorporacji Krymu do Federacji Rosyjskiej. [4]. Prof. Merkel, uważa, m.in.: że zarzuty napaści na Krym lub też dokonania "grabieży ziemi" skierowane pod adresem Rosji, są nie tylko fałszywe, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, ale są też niezwykle niebezpieczne, bowiem zazwyczaj wywołują wojny, będące reakcją na takie zarzuty.
Nie wiem,
czy wskazane odtajnione dokumenty i opinie, w tym uznanego niemieckiego
autorytetu z zakresu prawa międzynarodowego przekonały niemieckiego generała.
Był zdziwiony, że prowincjonalny dziennikarz dysponuje tego typu wiedzą.
Takiej niespodzianki w Szczecinie się nie spodziewał.
Rosjanie w Pribałtice
Podobnie ma
się sprawa z mniejszościami w krajach Pribałtiki. Posłanka Parlamentu
Europejskiego Lidia Geringer de
Oedenberg,wiceprzewodnicząca Komisji Prawnej PE i zajmująca się w
europarlamencie m.in. mniejszością rosyjską na Łotwie, dowodzi, że: „po upadku bloku radzieckiego na Łotwie
pozostały tysiące radzieckich żołnierzy i robotników. Pod koniec lat 80-tych
ubiegłego wieku populacja Rosjan była tak duża, że Łotysze stanowili mniejszość
we własnym kraju. Wraz z ogłoszeniem niepodległości, język łotewski stał się
jedynym oficjalnym językiem nowo powstałej republiki, a mieszkańcy, którzy nim
się nie posługiwali nie otrzymali obywatelstwa. Bez dokumentów nie mieli prawa
do głosowania, ani dostępu do wielu zawodów. By zostać obywatelem Łotwy trzeba
zdać egzamin z języka i historii kraju”. Jak dodaje posłanka PE „do dzisiaj 13% z dwumilionowej populacji
Łotwy dalej nie ma obywatelstwa kraju, w którym mieszkają. Wielu z nich to
ludzie starsi, którym wystarcza język rosyjski i nie chcą się uczyć
łotewskiego. Po akcesji Łotwy do UE stali się automatycznie obywatelami
Wspólnoty, ale w praktyce nie mogą korzystać z pełni swoich praw. Łotewskie
partie polityczne reprezentujące mówiących po rosyjsku nie są dopuszczane do
koalicji rządzących, nawet mimo bardzo wysokiego poparcia”.
Problem
mniejszości rosyjskich w b.radzieckich republikach nadbałtyckich jest znacznie
głębszy i szerszy niż to sobie wyobraża gen. Ramms, czy nawet posłanka Geringer
de Oedenberg. Trudna sytuacja Rosjan nie oznacza jednak, że Rosja ma zamiar z
tego powodu napadać na te kraje, „nasyłać” na nie „zielonych ludzików” i
przyłączać je do Federacji Rosyjskiej.
Armia europejska
L. Niemann (w mundurze), K. Wittmann (w środku) |
Ta obawa
dotyczyła nie tylko sytuacji na Krymie, na Ukrainie, ale także dyskusji o
powołaniu armii w Europie, broniącej państwa unijne przed agresywnym Putinem i
jego Rosją.
Dla
niemieckiego gen. brygady Lutza Niemanna,
od 2013 r. szefa Sztabu Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego NATO w
Szczecinie sprawa jest jasna: „ja nie
widzę żadnej Armii Europejskiej w UE”. Podobnie jak Duńczycy służący w
Korpusie, którzy są negatywnie nastrojeni wobec tej inicjatywy, o czym
zapewniał gen. Niemann. Zdaniem szefa Korpusu, UE ma politykę bezpieczeństwa na
bardzo niskim szczeblu, „dziennikarze nic
nie znajdą na ten temat na stronach internetowych UE” .”Armia Europejska jest dla mnie
niedostrzegalna, Rosja woli współpracować z NATO. (…) Również polski minister
obrony, pan Tomasz Simoniak nie rozmawiał w USA o budowie alternatywnych
struktur w UE” – dowodził generał Niemann.
Odmienne
poglądy prezentowała Stefani Weiss z
dyr. brukselskiego biura niemieckiej Fundacji Bertelsmanna i członkini rady
cywilnej ds. zapobiegania kryzysom w niemieckim MSZ, która nie postrzega armii
europejskiej jako alternatywy, czy sprzeczności wobec NATO. Pomysłodawcom
takiej unijnej armii chodzi o zwiększenie obronności UE, w której z 28 państw
członkowskich do NATO należy 22, nb. mocno uzależnionych w obronie
terytorialnej od USA. I chociaż wszystkie państwa unijne wydają w sumie ok. 190
mld euro na obronę, więcej niż Rosja z Chinami wydają w tym samym celu,
dysponują razem ponad 5 mln żołnierzy, to „nikt
nas nie uważa za silnych i boi się Rosji” – dowodziła dyr. Weiss i dodając: „Jeśli na płacach zaoszczędzimy 6,5 mld euro,
to możemy je wydać na broń, której nie posiadamy”. Jej zdaniem potrzeba
więcej „jednostek narodowych, w pewnych rodzajach dochodzi już do fuzji” między
państwami UE, ale „mamy trzy sztaby
generalne i trzy systemy obrony bałtyckiej”. Gdyby dla tej obrony połączyć
armie niemiecką i polską, były by oszczędności.
Gen, Egon
Ramms, wprawdzie nie widzi sprzeczności w istnieniu armii europejskiej i NATO,
ale część krajów europejskich, jak Szwecja, zachowuje dystans wobec NATO, inne
„dystansują się mentalnie”. Przypomniał też, że unijny Traktat Lizboński nie
mówi o wspólnej obronności, „natomiast
NATO istnieje i nic nowego się nie wymyśli”.
Wszystkiemu winny jest Putin
Emerytowany
gen. broni Waldemar Skrzypczak [5] uważa, że to prezydent „Putin wywołał dyskusję o obronności w
Europie. Polscy politycy uwierzyli w pokojową współpracę z Rosją, a to osłabiło
polską armię.Putin doprowadził do tego, że Krym jest stracony bezpowrotnie, tak
samo jak republiki separatystów, bo separatyści są już doskonale przez Putina
wyszkoleni”. Na dodatek, zdaniem gen. Skrzyczaka, USA wycofało się z
Europy, bo ma inne zadanie w innych regonach. A dyskusja o tym, co zrobi Putin
jest bezsensowna, bo tego nikt nie wie. Dla UE ważne są stanowiska Szwecji i
Finlandii wobec NATO i obrony UE.
Wg gen.
Skrzypczaka, przy każdej agresji Rosji – rejon bałtycki będzie obszarem
operacji wojskowych, jest obszar bardzo wrażliwy. Dlatego armia europejska – tak, ale jako
armia zadaniowa.
Natomiast
dla gen. Niemanna, NATO z Europy raczej nie wycofało się, natomiast „Szwecja i Finlandia ostatnio odczuwają
zagrożenie bezpieczeństwa i nie widzą poprawy swojej obronności w UE, ale w
NATO”.
Lutz Niemann
nie zwrócił jednak uwagi na fakt, że ostatnio Szwecja była narażona na
naruszanie jej akwenów przez niezidentyfikowane jednostki podwodne, które
spowodowały, iż poczuła się nagle zagrożona i zaczęła przychylniej odnosić się
do NATO. Media jednoznacznie sugerowały,
że to rosyjskie łodzie podwodne, chociaż Rosja temu stanowczo zaprzeczała.
Co ciekawe
przychylnie o armii europejskiej wyrażał się Rolf Niekel, ambasador RFN w Polsce. Dla niego ważna jest
organizacja rynku zbrojeń i powołując się na przykład Airbusa starał się tę tezę udowodnić. Nie wyjaśnił jednak, że katastrofa samolotu transportowego Airbusa w Hiszpanii
która uziemiła wojskowe samoloty transportowe Niemiec, zmusiła Niemcy do szukania pomocy w Rosji.Bundeswehra korzysta obecnie
usług firmy rosyjskiej i ukraińskiej, bo nikt inny nie dysponuje odpowiednimi
samolotami dla transportu uzbrojenia niemieckiej armii. ”Musimy pilnować naszych interesów a nie być uzależnieni od Amerykanów”.,
Podczas gdy
niemiecki ambasador dystansował się od nadmiernego uzależniania się Bundeswehry
od USA, gen. Skrzypczak dowodził, że: „Polacy
są bardzo, ale to bardzo proamerykańscy. Cały nasz system obronny jest
skierowany na USA”.
Emerytowany
gen. brygady, dr Klaus Wittmann [6]
jest przekonany, że armia europejska jest przyszłością UE, bowiem Unia
potrzebuje najpierw spójnej polityki obronnej i bezpieczeństwa. Do armii
unijnej będzie się dochodziło małymi krokami. Ale trzeba czuwać, by szły one w
pożądanym kierunku, bowiem istnieje duże niebezpieczeństwo nacjonalizacji armii
i trzeba pracować nad integracją sił zbrojnych państw unijnych.
Walka z mocarstwem atomowym
Na pytanie:
jak UE chce się skonfrontować z mocarstwem atomowym, NATO-wska generalicja
zebrana w Szczecinie nie potrafiła odpowiedzieć. Zdaniem gen. Rammsa, można
reagować na wojną konwencjonalną czy hybrydową – takim samym działaniem. Wobec
wojny bakteriologicznej czy chemicznej – możliwa jest konfrontacja, ale w
przypadku wojny atomowej w grę wchodzi wyłącznie „odstraszanie”. Armia
europejska, zdaniem gen. Rammsa to armia konwencjonalna. Dlatego Unia Europejska
musi opracować program „odstraszania” Rosji.
Wg gen
Skrzypczaka – wojna atomowa raczej nie jest realna, bowiem „brak jest tego, który na to pójdzie”.
Pewnie zapomniał, że w trakcie rozmów Wielkiej Trójki w Poczdamie, prezydent
Truman wydał rozkaz zrzucenia bomb atomowych na Japonię.
Na razie
„odstraszanie Rosji” polega zwiększeniu w NATO-wskim Korpusie w Szczecinie
personelu o 200 żołnierzy, 2 tys. niemieckich żołnierzy będzie uczestniczyło w
manewrach wojskowych wzdłuż granicy z Rosją – w Polsce i w krajach Prybałtiki,
będzie też trenował batalion polsko-niemiecki.
A dyskusja o
armii europejskiej „jest iluzoryczna”,
jak twierdzi gen. Lutz Niemann.
Gen.
Wittmann natomiast zwraca uwagę, że „niektórzy
politycy NATO boją się wielu rzeczy ujawnić, by nie prowokować Rosji”. NATO
bowiem, w wielu sprawach jest daleko w tyle za armią rosyjską. Dotyczy to m.in.
mobilności wojsk, zwłaszcza na dużych odległościach, czy też określonych
działań bojowych.
Reasumując
Podsumowując
szczecińską dyskusję nad pomysłem powołania armii europejskiej, można
zaryzykować tezę, że Sojusz Północnoatlantycki, pilnie obserwując modernizujące
się i wzięte do galopu przez gen. Szojgu rosyjskie siły zbrojne - spostrzegł,
iż jego wojskowe struktury są niewydolne, system dowodzenia mało spójny i
czasochłonny a mobilność wojsk wręcz fatalna. Polityka USA polegająca na
prowadzeniu działań militarnych w obcych państwach cudzymi rękami nie bardzo
podoba się natomiast państwom europejskim, którym marzy się nowoczesna
skonsolidowana unijna armia, zdolna do obrony terytorialnej państw
członkowskich i niezależna od USA.
Oczywiście
NATO jest przeciwne powołaniu unijnej armii.
Wywołanie
awantury a potem podsycanie wojny na Ukrainie, polityka prymitywnego
„odstraszania” Rosji, wywoływanie antyrosyjskich lęków w państwach
skandynawskich, które zachowują dystans do NATO, oraz w Polsce i republikach
nadbałtyckich - ma tylko jeden cel – wzmóc znaczenie NATO, jako siły militarnej
USA, wymusić na państwach członkowskich zwiększenie wydatków wojskowych i
zakotwiczenie jednostek amerykańskich bliżej granicy z Rosją.
[1]
Gen. Egon Ramms - emerytowany gen.Bundeswery, m.in.: b. szef sztabu
generalnego Bundeswerhy (2000-2004), b. szef Wielonarodowego Korpusu
Północno-Wschodniego NATO w Polsce (2004-2006), b.dowódca połączonych sił NATO
w Bunssum (2007-2010), zajmujący się operacją sił NATO w Afganistanie i
Międzynarodową Akcją Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF).
[2] „“The Russian Black Sea Fleet is
stationed on the Crimean Peninsula, which is considered "Russia's diving
board into the Mediterranean," where Russia has increased activities since
2013, seeking to counterbalance the USA. It is already being speculated, that
the pro-western putschist government could annul the accord on stationing the
Black Sea Fleet, thereby depriving Russia of this strategic position” -
opinia niemieckich ekspertów “: The Crimean Conflict” ( 2014/03/03) - http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/58726 oraz: (...) „the expert on Russia, Alexander
Rahr, pointed out the dangers involved in both - the transatlantic and the
German-European - versions of expansion. He warned, "Moscow would hardly
give up its naval base in Sevastopol without a fight, and allow its Black Sea
Fleet to be blocked inside the Sea of Azov" at the Russian Black Sea
coast. He was speaking at the 134th session of Hamburg's Körber Foundation's
"Bergedorf Round Table" which was held in Odessa.” Patrz: 134.
Bergedorfer Gesprächskreis: Das Schwarze Meer zwischen der EU und Russland.
Sicherheit, Energie, Demokratie. 24.-26. Juni 2006, Odessa. And : Das
östliche Grenzgebiet 02.06.2008 > http://www.german-foreign-policy.com/de/fulltext/57256
[3]
Gen. Egon Ramms z uporem mylił Traktat Budapesztański z 28 kwietnia 1977 r. o
międzynarodowym uznawaniu depozytu drobnoustrojów dla celów postępowania
patentowego (Dz. U. z dnia 19 października 1994 r.) z Memorandum
Budapeszteńskim o Gwarancjach Bezpieczeństwa – porozumieniem
międzynarodowym niemającym statusu traktatu, podpisanym w grudniu 1994
roku w Budapeszcie, na mocy którego Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka
Brytania zobowiązały się do respektowania suwerenności i integralności
terytorialnej Ukrainy, oraz powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły
przeciwko jej niepodległości i integralności terytorialne, a Ukraina
zobowiązała się do przekazania strategicznej broni nuklearnej Rosji i
przystąpienia do układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Memoranium jest
wyrażeniem woli, ale nie ma żadnych międzynarodowych konsekwencji prawnych.
[4] “As Reinhard Merkel, a law professor at the University of Hamburg,
explains, the allegation of Russia having "annexed" the Crimea or
having made a "land grab" must be unambiguously refuted. These
allegations are not only false, from the standpoint of international law; they
are also extremely dangerous, because annexation usually engenders war as a
response. Merkel explicitly advocates being very skeptical of "official
government vocatives insisted on from Berlin to Washington" concerning the
Crimea Crisis.” – szerzej: “Official Government Vocative”, patrz: http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/58740
[5]
Gen. broni Waldemar Skrzypczak - dowódca polskich wojsk lądowych (2006
-2009), b. wiceminister obrony narodowej RP (2012-2013).
[6]
Gen. brygady, dr Klaus Wittmann - członek sztabu generalnego NATO, dyr.
ds. planowania i dydaktyki Akademii Obrony NATO w Rzymie (2000-2005), obecnie
wykładowca w niemieckim Aspen Institute i na uniwersytecie w Poczdamie.
zapraszam do dyskusji tutaj
OdpowiedzUsuńhttp://szczerzeiprawdziwie.blogspot.com/
w najblizszym czasie planuje jakieś uaktualnienie i własną analize ale zawsze porozmawiam poważnie o tym co pisze tam