30 czerwca 2014

Klęska na osi


Podstawową osią Unii Europejskiej, handlowo-gospodarczą a od niedawna także i polityczną, jest oś równoleżnikowa: Paryż – Berlin – Moskwa. Niemcy, pod przywództwem Angeli Merkel usilnie zabiegali, by na tej osi znalazła się z natury rzeczy także i Warszawa. Po wstąpieniu polski do UE utworzono nawet specjalny, wewnątrz unijny układ polityczny zwany Trójkątem Weimarskim. Polsce, niemalże automatycznie, przypadła rola reprezentanta państw post-socjalistycznych w Europie środkowo-wschodniej, jako największego i stosunkowo najsilniejszego państwa w tym regionie. 

Wciąganie Polski przez Niemcy do konstruktywnych działań w ramach osi nasiliło się po zwycięstwie PO w kolejnych wyborach i oddanie steru rządów w ręce Donalda Tuska.
Niestety, Polska do roli, jaka dla niej widzi „stara” UE – nie dorosła.

Polska buduje oś przeciwstawną
         1. Gruzja

Przeciwwagę dla tej osi zaczął budować, dosyć skutecznie zresztą, polski prezydent Lech Kaczyński, włączając czynnie Polskę i inne kraje z tzw. ściany wschodniej do tworzonej przezeń osi południkowej - od Gruzji do Polski. Szczytowym efektem tych zabiegów był 5-dniowy tzw. „kryzys kaukaski”, spowodowany militarnym atakiem Gruzji na odgrodzoną wojskami ONZ separatystyczną Osetię Południową, przygotowany z inspiracji i pod egidą USA i Polski.
W tej awanturze miała swój udział także Ukraina, która wsparła Gruzję siłami wojskowymi i sprzętem.
Skończyło się to tęgą awanturą polityczną w Europie i wkroczeniem wojsk rosyjskich do Gruzji w ramach akcji „Przywracanie Pokoju”. Wojna została szybko zakończona, zaplecze wojskowe Gruzji zniszczone, port wojenny Pori zbombardowany.
Mimo szalenie zmasowanej europejskiej propagandy antyrosyjskiej, w której wiodła prym Polska, z biegiem czasu niezależne międzynarodowe komisje jednoznacznie wskazały na inicjatywę Gruzji i prezydenta Michaiła Saakaszwilego (zrzutka na to stanowisko z USA) w zbrojnej awanturze na Kaukazie. Dzisiaj Gruzja ma nowe władze, które byłego prezydenta chcą postawić przed sądem.

         2. Ukraina

Polska jest również autorem wszelkich pomysłów wciągania Ukrainy w obręb oddziaływania UE, zarówno w ramach prac tzw. unijnej polityki wschodniej,  jak i ramach układu zwanego „Partnerstwem Wschodnim”, stworzonego w UE dla byłych republik radzieckich, by je oderwać od wpływów rosyjskich. Powstałym na gruncie idei Giedroycia i kreowanej przez PO polskiej rusofobii.
Ale i wcześniejsze polskie władze w czasie prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego żywo reagowały na tzw. Rewolucję Pomarańczową na Ukrainie, mimo, że wykreowała ona wysoce skorumpowane władze oraz szalenie wzmocniła nacjonalistyczne i neofaszystowskie ugrupowania u wschodniego sąsiada Polski.
Tzw. stare kraje unijne, widziały rolę Polski na osi równoleżnikowej, jako kraju dającego przykład innym państwom, świeżo przyjętym, do UE z obszarów Europy środkowo-wschodnie i pośrednika między Wschodem a Zachodem.
Niestety, wszystko szło i idzie nadal, jak po grudzie. 
Trójkąt Weimarski (Polska, Francja, Niemcy), praktycznie sprawdza się wyłącznie cząstkowo w trójstronnych spotkaniach szefów dyplomacji Polski i Niemiec z Rosją, i to tylko dzięki perfekcyjnej działalności Siergieja Ławrowa, szefa rosyjskiej dyplomacji i jego MSZ.
Wszelkie próby podejmowane przez szefów dyplomacji Trójkąta Weimarskiego w sprawie wyciszenia konfliktu na Ukrainie przyniosły fiasko i zaostrzenie sytuacji. Arogancka postawa ministra Sikorskiego spotkała się z natychmiastową ripostą ze strony władz Kijowa - totalnym i natychmiastowym zignorowaniem podjętych ustaleń. 
Polska w sprawie Ukrainy od samego początku zeszła z pozycji obserwatora i doradcy. Przyjęła postawę strony, i to szalenie zaangażowanej, zwłaszcza w ostatnim sporze społecznym na Ukrainie, opowiadając się za niekonstytucyjnym obaleniem na Ukrainie legalnie sprawującego swój urząd prezydenta, za objęciem władzy przez grupy nacjonalistyczne i neofaszystowskie (tzw. kijowski Majdan), wreszcie za bestialskim pacyfikowaniem zbuntowanej, nastawionej pro rosyjsko ludności z obszarów wschodnio-południowej Ukrainy. Tym samym wpisując się w scenariusze nakreślone w USA dla Ukrainy.

Spraw Ukrainy bez Rosji jednak rozwiązać się nie da
Taka postawa Polski wraz z upływem czasu stawała się coraz bardziej uciążliwa do Unii Europejskiej. „Stare” państwa unijne, wsparte też przez dawne państwa post socjalistyczne z Europy środkowo-południowej, jak Czechy, Słowację czy Węgry – zaczęły jawnie zarzucać Polsce nieuzasadnioną rusofobię, działającą na szkodę UE i zbyt wielkie uleganie USA.

Rozpętana de facto przez Polskę awantura na Ukrainie, budowana na kanwie wymyślonego w Warszawie „Partnerstwa Wschodniego”, w której Polska chciała odgrywać znaczącą rolę – jest wygaszana bez udziału Polski. Natomiast z aktywną rolą Rosji i jej prezydenta, Władimira Putina.

W roli strażaków występują zgodnie państwa unijnej osi równoleżnikowej - Rosja, Francja i Niemcy przy udziale prezydenta Ukrainy.  Nawet podpisana 27 czerwca ekonomiczna część umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE, nie wejdzie w życie przed ustaleniami z Rosją.  Czyli jej konkretny, realny wymiar będzie dostosowany do potrzeb Rosji.
Nie pomogła Polsce nawet wizyta Baracka Obamy w Warszawie. zaraz po tej wizycie były uroczystości związane z rocznicą walki aliantów w Normandii i spotkanie prezydenta Putina z przywódcami świata. I jego rozmowy z prezydentami Francji, Niemiec oraz z prezydentem-elektem Ukrainy. Polski do tych rozmów już nikt nie zapraszał, o zdanie nie pytał.
ONZ przyznała, że na Ukrainie trwa brutalna pacyfikacja, są prowadzone czystki etniczne, które spowodowały dużą falę uchodźców z Ukrainy do Rosji i na Krym.  
Natomiast prezydent Obama i jego anty-rosyjskość spotkały się z bardzo ostrą krytyką prestiżowych środowisk gospodarczych.
Przełom sytuacji na Ukrainie nastąpił 17 czerwca, po bezpośrednim telefonie Władimira Putina do Petra Poroszenko, który wymusił na prezydencie Ukrainy respektowanie przyjętych ustaleń - przede wszystkim zawieszenie działań militarnych w ramach jednostronnie ogłoszonego przez władze Kijowa rozejmu we wschodnio-południowych regionach Ukrainy. Mimo licznych oporów na Ukrainie, ten kruchy rozejm jest przedłużany i utrzymywany.
Od tej pory wszystkie decyzje w sprawie Ukrainy są podejmowane przez prezydentów państw unijnej osi równoleżnikowej: Rosji oraz Francji i Niemiec, przy udziale prezydenta Ukrainy.
Polska z tej osi – wypadła.
Zrządzeniem losu, szef polskiej dyplomacji, gorący kreator „Partnerstwa Wschodniego”, kijowskiej awantury i innych działań antyrosyjskich - przez ujawnienie w mediach nielegalnie nagranych przez kelnerów jego prywatnych rozmów w knajpie – został ośmieszony i wystawiony na pastwę ironicznej krytyki, tak w UE, jak i USA i w Rosji.


3 komentarze:

  1. Pani Zofio, zgodziła bym się z Pani diagnozą, gdyby nie była tak ostentacyjnie prorosyjska. Choć bardziej adekwatnym byłoby określenie proputinowska. Czym innym jest bowiem zauważenie oczywistych celów polityki USA, roli w niej UE, czy konkretnie Polski, oraz zmian (zawirowań), stosownie do okoliczności i wydarzeń. Zupełnie zaś czym innym, zauważalne w Pani tekstach, bezkrytyczne uwielbienie dla Putina i jego ministra spraw zagranicznych. Powiedziała bym, w każdym ich geście i słowie, a nie tylko en bloc.
    Proszę wybaczyć prymitywne porównanie, ale przy rozwodach nigdy nie jest tak, że tylko jedno z małżonków ponosi winę. W stosunkach międzynarodowych jest jeszcze gorzej, ani winnych, ani pokonanych, ani zwycięzców, nie da się jednoznacznie nigdy wprost wskazać. W dodatku, z upływem czasu, oceny zdarzeń i osób, ulegają zmianie, Bywa, że diametralnej.
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Ikko, nie zaprzeczam, że uważam Siergieja Ławrowa za jednego z najlepszych,o ile nie najlepszego - na świecie dyplomatów!
    Nie zaprzeczam, że doceniam działania prezydenta Putina wewnątrz Rosji jak i na arenie międzynarodowej.
    To są politycy najwyższej światowej marki. bardzo odpowiedzialni, pragmatyczni i rozsądni.Poza tym szalenie inteligentni.
    Ale to wcale mi nie przeszkadza na rzetelną ocenę rzeczywistości. Na kanwie jawnej rusofobii, moje teksty mogą się wydawać bardzo prorosyjskie, czy jak Pani pisze ostentacyjnie proputinowskie.
    Tylko,że ja nie rozumiem Pani pretensji.
    Nie mam żadnego obowiązku ignorowania dorobku Rosji i jej liderów. I to co dla Pani jest ostentacją, jest po prostu pisaniem prawdy. Niebawem napisze o "rozwodzie Ukrainy" z Rosją, o tym,że Ukraina do dzisiaj nie wytyczyła granic ze swoim wschodnim sąsiadem! Od 1991 r. upłynęło wszak nieco czasu....
    Skoro Ukraina dążyła do UE, chyba najpierw powinna pomyśleć o uporządkowaniu własnego państwa i ustalenie legalnie swoich granic, jako suwerennego państwa!!! Zgodnie z obowiązującym prawem międzynarodowym - jest nadal w dawnym ZSRR, tzn. obecnym ....terytorium Rosji.
    Nawet dokumentów o "rozwodzie" podpisanym w lasach białowieskich - nie ma. Oryginał wyparował. Jest wyłącznie jakaś kopia.
    To tylko fragmenty pewnego rodzaju ukraińskiego bajzlu, jaki sobie na kark bierze UE.
    Co do diagnozy o Polsce na omawianej unijnej osi równoleżnikowej, to proszę wybaczyć, ale moja pro-rosyjskość nie ma tu najmniejszego znaczenia.
    Akurat dzisiaj, tj. 3 lipca piszą o wypadnięciu Polski z owej osi - wszystkie polskie media. O wykluczeniu Polski z Układu Weimarskiego przy rozwiązywaniu problemów ukraińskich.
    Potwierdzają to, co zdiagnozowałam jednoznacznie kilka dni temu.
    I kto tu miał rację?
    Chyba jednak ja....
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rosomak - komentarz został odrzucony, z powodu naruszenia obowiązujących w tym blogu zasad.
    Są one określone w prawej kolumnie na tej stronie, pt. : "Szanowni Internauci..."

    OdpowiedzUsuń