01 czerwca 2018

Trolle z tysiącami komputerów


Moskiewska siedziba MIA Russia Today, maj 2018r.
„Russia Today, to nie dziennikarstwo, to trolle! W Russia Today nie ma dziennikarzy!”, alarmuje Indrè Vereikytè, litewska członkini Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, dodając, że: „Russia Today ma tysiące komputerów, które pracują w tym zakresie”.

„Nierzetelne informacje, ich powielanie i propagowanie mają swoje wewnętrzne i zewnętrze źródła, również poza Unią Europejską. Jesteśmy poddawani propagandzie w szczególności ze strony rosyjskich mediów, takich jak Russia Today”, uważa Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.

To niektóre z opinii, jakie padły podczas międzynarodowej konferencji „Mowa nienawiści, fake news, propaganda – współcześni wrogowie demokracji”, zorganizowanej 29 maja w Szczecinie przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego, przy akceptacji i z udziałem członków Komisji CIVEX Komitetu Regionów z różnych państw UE, przedstawicieli Komisji Europejskiej oraz dra Adama Bednara, Rzecznika Praw Obywatelskich, ekspertów medialnych i zaproszonej młodzieży.

Była to ciekawa i bardzo potrzebna konferencja, całkowicie zignorowana przez media publiczne, chociaż cierpkich uwag o fatalnym stanie obecnego dziennikarstwa w Polsce i UE – padło bardzo dużo.

Poza zobrazowaniem olbrzymiego pola oddziaływania w europejskiej przestrzeni publicznej agresji werbalnej przejawiającej się w tzw. mowie nienawiści a także propagandy, dezinformacji i fake news, zjawisk, które zdaniem dra Bodnara, nasiliły się mocno w Polsce od dwóch lat – z wypowiedzi zagranicznych gości można było dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy, o których oficjalnie w UE raczej się nie mówi. I chociaż czasem, starano się wskazywać na Rosję, jako winną ich powstawania, to z konferencyjnej dyskusji, owe przeświadczenie nie było znowu takie pewne.

ŹRÓDŁA KURSU ANTYROSYJSKIEGO W UE

Dosyć jasno można było natomiast uświadomić sobie, w jakim zaklętym kręgu antyrosyjskości tkwią organy i instytucje Unii Europejskiej, jakie mechanizmy tą antyrosyjskość nakręcają.

Gdyby nie emocjonalne wypowiedzi Indrè Vereikytè, nigdy bym sobie tego tak mocno nie uświadomiła. Litwinka była w 2015 r. sprawozdawcą tzw. Raportu informacyjnego Sekcji Stosunków Zagranicznych Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EKES), dot. „wykorzystywania mediów do wpływania na procesy społeczne i polityczne w UE i wschodnich państwach sąsiednich”, do którego chętnie wracała w czasie konferencji w Szczecinie. 
Od lewej:Kamil Durczok (TVN), Indrè Vereikytè (EKES, Litwa), red. Michał Niewiadomski (Rzeczpospolita) - podczas dyskusji plenarnej Fot.: Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego

Raport  EKES jest sam w sobie ciekawym dokumentem i wartym analizy, zawiera, bowiem liczne przekłamania, wiele nieścisłości i opiera się w dużej mierze na opiniach z USA. Stał się pierwszym oficjalnym dokumentem roboczym UE na temat „rosyjskiej propagandy”. Kilka tygodni później Parlament Europejski przyjął, ściśle z nim powiązane, sprawozdanie Gabrieliusa Landsbergisa na temat stanu stosunków UE-Rosja.

Oba dokumenty, pisane przez unijnych polityków z dawnych republik ZSRR, skażone subiektywnymi opiniami i rusofobią autorów, traktowane jak ewangelie, stały się kanwą dyskusji w Radzie Europejskiej i podstawą stworzenia organizacji monitorującej działania medialne i propagandowe Rosji. Cała antyrosyjska unijna retoryka ma źródło w tych dokumentach.

CASUS KRYMU

Indrè Vereikytè jawnie przyznała podczas szczecińskiej konferencji, że analizą wykorzystywania wpływu mediów na procesy społeczne, zajmuje się od 2015r. „od aneksji Krymu przez Rosję” i tym, „jak to wpływa na procesy społeczne w Europie, jak wpływa dezinformacja z Rosji na ten temat”.

Okazuję się, że, 

walka UE z „propagandą Kremla”, związana jest z zagrożeniem spójności państw unijnych i obawami o wpływ przypadku „Krym” na inne społeczności europejskie, dążące do samostanowienia, jak np. Baskowie, Szkoci, Kurdowie. 
I nie tyle „aneksja” Krymu, jest problemem dla UE, co legalne wyrażanie woli społeczeństw poprzez referenda, takie jak na Krymie i ich akceptowanie
Jak ujęła to litewska polityk, „konsekwencje tego mogą być kosztowne”.

NA TROPIE DZIAŁAŃ KREMLA

Na razie Unia, przez powołanie w 2015r. z inicjatywy Rady Europejskiej - grupy zadaniowej East StratCom Task Forcer - stara się walczyć z rosyjską „dezinformacją, propagandą i fake news”. Jest to samodzielna jednostka, „skupiająca się na pro aktywnym komunikowaniu polityk i działań UE we wschodnim sąsiedztwie”, tj. w Armenii, Azerbejdżanie, na Białorusi, w Gruzji, Mołdawii i na Ukrainie oraz w samej Rosji.

East StratCom Task Forcer składa się z 14 etatowych pracowników, rekrutowanych z instytucji UE lub oddelegowanych przez państwa członkowskie. Gwarantuje to rządom skażonym rusofobią, delegowanie do zespołu odpowiednich pracowników. Siedziba grupy mieści się w Rydze.

Indrè Vereikytè, podczas szczecińskiej konferencji podkreślała, w ciągu trzech lat swojej działalności, grupa ta „wykryła” 5 tys. rosyjskich fałszywych informacji i je prostowała. Rzecz w tym, że zamiast weryfikować fakty zawarte informacjach, np. dot. Ukrainy, przyjmowała stanowisko władz Kijowa, uważając je za wiarygodne a rosyjskie stanowiska - za dezinformację. Zarzuty nierzetelności pracy tego zespołu i stosowanie kłamstw oraz uleganie opiniom zachodnich mediów podnoszono już kilka razy w minionych latach w Holandii, Szwecji, Danii.

Głównym efektem pracy zespołu jest cotygodniowy „przegląd dezinformacji” prezentowanych w języku angielskim i rosyjskim na portalu - EUvsDisinfo.eu *.  
Zawiera on kompilację raportów otrzymanych, jak podają służby dyplomatyczne UE, od członków „sieci niszczącej mity”. Przy czym te same służby informują, że przegląd jest zbiorem przypadków z szerokiej sieci współpracowników East Stratcom Task Force i nie może być uznany za oficjalne stanowisko UE.

„Sieć niszcząca mity”, to nic innego, jak grupa nieznanych opinii publicznej ludzi, najczęściej dziennikarzy, trudniących się „białym wywiadem”, która kreuje stosunek UE do Rosji. Do współpracy w „sieci” werbują ich pracownicy grupy, sięgając po ludzi o podobnych poglądach. Tym samym jakakolwiek obiektywność jest z góry wykluczona. To samo dotyczy współpracujących ekspertów, instytucje, think-tanki, itp.

Przy takim obiegu informacji o „dezinformacji stosowanej ponoć przez Rosję”, nie należy się dziwić unijnym politykom, że wygłaszają publicznie bzdury. Oni powtarzają to, co im grupa zadaniowa podpowie. Wg założeń, informacje oraz analizy i opinie tego organu mogą „dostarczyć cennych danych dla analityków, dziennikarzy i urzędników”.

TO NIE MY, TO ONI

Cytując wypowiedzi litewskiej polityk o MIA Russia Today, zwróciłam się do Natalii Szczuckiej, dyrektorki Przedstawicielstwa Regionalnego Komisji Europejskiej, z pytaniem, co zrobić, jeśli na międzynarodowej konferencji o dezinformacji i fałszywych informacjach, jak ta w Szczecinie - serwowana jest dezinformacja i fake news z ust przedstawicieli organów UE. 
 
W przeciwieństwie do Indrè Vereikytè, w MIA Russia Today.byłam osobiście. Potwierdzam - jest tam mnóstwo komputerów, ale z prawdziwymi dziennikarzami, tłumaczami, analitykami, technikami, itp. pracownikami redakcji-  przy klawiaturach.

W efekcie - konsternacja! I zapewnienie, że grupa East Stratcom Task Force, ani EKES, nie są organami Komisji Europejskiej, a przedstawicielka KE w Polsce, nie czuje się kompetentna by, odpowiedzieć na moje pytanie.

Mamy, więc oficjalny organ UE, kreujący unijną opinię o Rosji, mający cechy cenzury informacji płynących z Rosji, działający w sumie na wariackich papierach, traktowany przez unijnych polityków i urzędników, jak Wyrocznia Delficka. Jednocześnie - działający bez jakiejkolwiek kontroli społecznej i merytorycznej, podatny na amerykańskie wpływy, co widać w różnych analizach i opracowaniach, z niejawnym składem pracowników i współpracowników oraz budżetem - 1,1mln euro na 2018r.

Co ciekawe, służby dyplomatyczne UE zastrzegają się, że grupa zadaniowa „nie koncentruje się na opiniach i nie stara się nikogo ‘zamazać’. Sprawdza fakty i identyfikuje dezinformację. Koncentruje się na wiadomości dezinformacyjnej, a nie na posłańcu”. Co jest ewidentną nieprawdą, klasycznym fake news. Praktyka grupy wskazuje na zupełnie, co innego.

BAŃKA INFORMACYJNA

Może poza nielicznymi politykami i dziennikarzami, tak naprawdę, nikt nie zdaje sobie sprawy, że o Rosji w UE powstała pewnego rodzaju, jak to określił na szczecińskiej konferencji dr Adam Bodnar - „bańka informacyjna”. I nie jest to, jak sugerowano w Szczecinie, zjawisko odnoszące się wyłącznie do młodego pokolenia, które wiedzę czerpie z Internetu - sobie bliskich środowisk na portalach społecznościowych, nie korzystając z innych źródeł wiedzy o otaczającym go świecie. 

Unia Europejska stworzyła sobie pewien, być może politycznie wygodny mit o Rosji i zamknęła się w „bańce informacyjnej”. Internet i jego portale społecznościowe a także oparte na nowych technologiach media rosyjskie - zaczęły skutecznie obalać unijne mity. I zamiast poszerzyć swoje źródła wiedzy o Rosji, bardziej racjonalnie i profesjonalnie traktować informacje, Unia Europejska zaczęła tępić m.in. pod pozorem rosyjskiej dezinformacji szkodzącej spójności UE – właściwie każdą obiektywną lub pozytywną informację o Rosji lub z Rosji.

Autyzm informacyjny Unii Europejskiej jest szkodliwy i im bardziej będzie ugruntowany, tym trudniejszy do wyzwolenia się od niego. 
Widać to było na przykładzie jednego z moderatorów konferencyjnych dyskusji, red. Michała Niewiadomskiego z „Rzeczpospolitej”, mającego problemy z rosyjskimi informacjami o gazociągu Nord Stream 2 i wydarzeniach na Ukrainie.

Ciekawe, że mówiąc o rosyjskiej dezinformacji, przedstawiciele Unii Europejskiej, który tak ochoczo dyskutowali o niej w Szczecinie, nie zauważyli, że jednocześnie sami siali dezinformację i propagandę, tworzyli fake news i manipulowali informacjami. 

 ***
 O opiniach Rzecznika Praw Obywatelskich dot. stanu polskiej żurnalistyki, mowie nienawiści u polityków, itp. - w następnym materiale.

________________
* link: https://euvsdisinfo.eu/retracing-the-steps-of-a-disinformation-campaign/




2 komentarze:

  1. Witam.. Dziękuję za wyprostowanie mojej wiedzy odnośnie medialnego przekazu.. Teraz już wiem, Russia Today to dezinformacja.. Dzięki wielkie za tego Bloga.. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba Pan/Pani nie do końca przeczytał/a ten mój tekst ze zrozumieniem.
    RT - Russia Today jest normalną i to rzetelną agencją informacyjną, a nie - dezinformacją.
    A wojna Zachodu z RT jest wojną konkurencyjną, bo RT złamała monopol na zachodnie "prawdy objawione", ale nie zweryfikowane.
    Zachód mógł do czasów RT dowolnie manipulować informacjami, nikt ich rzetelności nie poważał i wszyscy wierzyli jak w Pana Boga. Z chwilą pojawienia się na rynku medialnym MIA Russia Today - został włączony do tych informacji zachodnich element weryfikacji, dzięki czemu upadło wiele mitów a rzeczywistość okazała się zgoła odmienna.
    Również serdecznie pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń