26 marca 2018

Duma z nienawiści


Ilekroć wysiadam na Dworcu Centralnym w Warszawie, natychmiast kupuję lokalne gazety i pisma. Robię to niezmiennie od lat w czasie podróży po kraju i zagranicą. Czasem są to regionalne i lokalne media, czasem ogólnokrajowe z lokalnymi wkładkami. I tak trafiłam na ewenement - skrajnie nacjonalistyczny ogólnopolski tygodnik, nazwany dla niepoznaki gazetą i sygnowany, jako medium Warszawy.  Dosadny język „lewackiego”(wg nacjonalistów) tygodnika NIE, to przy nim śpiew kanarka. 

Z osłupieniem trzymałam egzemplarz pisma w ręce. Mój ogląd rzeczywistości jest zgoła odmienny od widzenia świata przez środowiska narodowo-patriotyczne. Skrajna prawica widzi wszystko w odwróconej perspektywie. 

DEKLARACJA IDEOWA

„Warszawska Gazeta - doprowadzamy lewactwo do wściekłości... I jesteśmy z tego dumni”- tak reklamuje się w internetowej przeglądarce Google … ogólnopolski tygodnik, wydawany w Warszawie od 2008r., wychodzący w nakładzie 113, 620 tys. egzemplarzy, raczej niechlujnie redagowany, pisany językiem ulicy, bywa, że chamskim i plugawym, sprzedawany także wśród Polonii w USA i w Kanadzie. 
 Na pierwszej stronie, nad winietą, kolejna deklaracja, tym razem polityczna: „Nie obchodzą nas partie lub te czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej”, a zatem - nacjonalistycznej, indoktrynowanej wyznaniem rzymskokatolickim, na bakier z wartościami cywilizacyjnymi Unii Europejskiej.

Redaktorem naczelnym pisma, a także tyg. Polska Niepodległa jest Piotr Bachurski, wydawcą - warszawska spółka FreeDomMedia, wydająca też miesięcznik „Zakazana Historia”.

Przeglądając numery Gazety Warszawskiej, kontynuatorki przedwojennej endeckiej gazety, nie trudno zauważyć, że red. Wojciech Czuchnowski z Gazety Wyborczej ma rację, twierdząc, że pismo „stosuje mowę nienawiści i odwołuje się do antysemityzmu”.

ENDECKIE KORZENIE

Nazwa tygodnika odwołuje się przede wszystkim do ukazującej się przez blisko dwa i pół stulecia Gazety Warszawskiej, założonej przez jezuitów w 1774r., w czasach króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, dwa lata po I rozbierze Polski. Wychodziła pod pierwotnym tytułem Wiadomości Warszawskie. Były one pierwszym, regularnie ukazującym się dziennikiem w Polsce, ale postrzeganym, jako pismo skrajnie wsteczne, przeciwne prądom Oświecenia. Od 1794 r. gazeta zmienia tytuł na Gazeta Warszawska. Od 1895r. pismo coraz mocniej skłania się ku tendencjom endeckim. W latach 1910 – 1916, red. naczelnym dziennika był Roman Dmowski. Po prawie trzyletnim zawieszeniu pisma, od 1918r. gazeta staje się organem prasowym Narodowej Demokracji (endecji). Zakazana przez władze sanacyjne za skrajnie prawicowe poglądy w 1935 r., ukazywała się do 1939r., jako Warszawski Dziennik Narodowy.

Obecna Gazeta Warszawska zawłaszczyła sobie też historyczne logo endeckiej poprzedniczki, przerabiając je na swoje kopyto.

OSTRY, EMOCJONALNY I CHAMSKI JĘZYK, PLUGAWE TEKSTY

Gazeta Warszawska walczy ze wszystkimi, którzy nie podzielają linii politycznej pisma, traktując te swoje boje, jako posłannictwo dziejowe. Orężem staje się nieustannie zarzucana „totalnej” opozycji, szeroko serwowana w piśmie –„mowa nienawiści”.

Gazeta Warszawska ludzi lewicy ochrzciła mianem „obmierzłego rojowiska gadów i płazów”. Bo pozwolili sobie zwrócić uwagę na ofiary żołnierzy „wyklętych”, co jest, wg pisma, wyrazem „nienawiści do Polski i jej aktualnych bohaterów”. Oberwało się liderom SLD: Włodzimierzowi Czarzastemu i prof. Joannie Senyszyn, a także red. Szumlewiczowi z „Krytyki politycznej”. Odnotowani, jako „lewacka swołocz” i „pogrobowcy Stalina i Bieruta”, tudzież „czerwona hołota”, panoszą się w „naszej ojczyźnie już od przeszło 70 lat”, emanując „erupcją nienawiści”, chociaż ich wypowiedzi są niczym cicha modlitwa, przy gromach Gazety Warszawskiej. Pismo zastanawia się, dlaczego, po 30 latach od „obalenia komunizmu, nadal w sposób wyjątkowo bezczelny i podły powtarzane są łgarstwa żywcem zaczerpnięte z kłamliwej, stalinowskiej propagandy?” (IPN jest stalinowskie?!). I dlaczego „w poczuciu bezkarności”, lżą oni „bohaterów pomordowanych przez swoich ideowych braci”?

Ale nie tylko „lewakom” się obrywa. Czytając red. Marcina Hałasia i jego „Kroniki tygodniowe” w kontekście obchodów 50. rocznicy wydarzeń Marca ’68, można dowiedzieć się, że byli tacy, którzy „konspirowali tak mocno, że wchodzili komunistom w zadek i nie wychodzili, co najmniej, do 1990r”, ale nie do końca wiadomo, czy chodzi o Aleksandra Kwaśniewskiego i jego czytanie paryskiej „Kultury”, czy o „czerwonego profesora” Kazimiera Kika.

Dr Leszek Pietrzak pisząc o „Zemście marcowych emigrantów” lamentuje, że red. Adam Michnik i Jan Litiński rzucają „Gomułką w Kaczyńskiego”, bowiem „porównali PiS do partii komunistycznej a Jarosława Kaczyńskiego do I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki” i żali się, że ci obaj „marcowi bojownicy” na dodatek „pokrzykiwali”, że Kaczyński „wypuszcza z butelki dżina ksenofobii, nienawiści i antysemityzmu”. Dowodzi też, że Żydzi zmuszeni wówczas do opuszczenia Polski, co wcale, wg niego, nie było „przymusową emigracją”, wyjechali nie tylko do Izraela, ale też do Szwecji, USA, Francji, Wielkiej Brytanii i tam natychmiast zaczęli „dyskredytować Polskę i Polaków. Oskarżać Polaków o antysemityzm i przypisywać im bezpośredni udział w Zagładzie Żydów”. A robili to „wszędzie, gdzie się dało”. I tak „czystka antysemicka, która była skutkiem walki wewnętrznej sowieckich gangsterów” została przeniesiona na Polskę i Polaków.

Mateusza Kijowskiego Gazeta Warszawska nazywa w tytule noty „żigolakiem”, cytując obelgi rzucane pod jego adresem przez posłankę PiS Krystynę Pawłowicz.  Prof. Jan Hartman, za uwagi zamieszczone na łamach „postkomunistycznej Polityki” nazywany jest „profesorkiem Jasiem” i „faryzeuszem”.  Red. Jarosław Kurski z Gazety Wyborczej został „pierwszym kamerdynerem Michnika”. Red. Annę Applebaum, żonę „Radzia Sikorkiego” przezwano „sołtysową” z Chobielina i zaliczono do grona „totalniaków zrzucających maski”. „Sołtysowa”, zdaniem pisma, grozi, że Zachód może nie uznać wyborczej decyzji, jeśli „lewacka hołota i złodzieje naszego majątku narodowego znowu przegrają wybory”. A przecież „większość polskiego narodu” chce Polski PIS-owskiej, innej niż Niemcy i Rosja, i „cała międzynarodówka geszefciarzy”.

Opozycja parlamentarna, medialna czy uliczna jest wyautowana i nadaje się na leczenie psychiatryczne. Gazeta Warszawska, piórem Mirosława Kokoszkiewicza, stałego komentatora pisma dowodzi, że: „tak zwane lewackie elity znalazły się w całkowitym osamotnieniu oraz izolacji i zachowują się niczym pensjonariusze specjalistycznego zakładu opieki zdrowotnej słynącego z tego, że drzwi w nim nie posiadają klamek, za to okna wzbogacone są o solidne metalowe kraty”. I dodaje „Totalna opozycja coraz bardziej przypomina stado czubków głoszących teorie, które nijak się mają do faktów”. Dla nieznających nowomowy nacjonalistów z Gazety Warszawskiej - „stado czubków”, to w języku ulicznym - po prostu grupa wariatów, osób psychicznie chorych.

Szczecinianin, dr Robert Kościelny, ma za złe rektorowi Uniwersytetu Szczecińskiego, że współpracuje z nieujawnioną z nazwiska profesorką z Rosji, która ośmieliła się na dyskusji o świadomości historycznej na Pomorzu Zachodnim, zwrócić uwagę na „profanacje grobów żołnierzy radzieckich”. „Buta ruskiej niewiasty mogłaby się równać jedynie poziomowi lekkomyślności magnificencji, który takie bezczelne babsko wziął na utrzymanie”, kwituje szczecińską dyskusję dr Kościelny, uważając, że Rosjanka „obraziła Polaków”, zdziwiony przy tym, że nie było żadnej reakcji ze strony uczestniczących w spotkaniu uczelnianych historyków.

Tego typu prymitywne i chamskie insynuacje, pomówienia szkalujące i naruszające godność człowieka, wulgarny i prostacki język - zastępują w Gazecie Warszawskiej rzeczową informację i polemikę, są histeryczną reakcją na stawiane politykom PiS zarzuty.

NEGATYWNE SKUTKI AGRESJI WERBALNEJ

Dziennikarzy i wydawców tygodnika Gazeta Warszawska cechuje bardzo wysoki stopień agresji werbalnej, ujawniający zaburzenia w sferze emocjonalne z dominacją nienawiści i pewnego rodzaju zaburzenia charakterologiczne. Trudno diagnozować, czy to skutek wpływów środowiska, genetyki czy domowego wychowania, zapewne wszystkiego po trochu. Nie miejsce tu na głębokie analizy specjalistyczne. W każdym razie, efekt ich frustracji, jakim jest wydawany periodyk docierający do Polaków w kraju i zagranicą w dosyć dużym nakładzie – przenosi złe emocje dalej. Poza treściami stricte propagandowymi, charakterystycznymi dla skrajnej prawicy narodowo-patriotycznej, niesie olbrzymi ładunek negatywnych emocji emanujących na czytelnika.

Mało, kto uświadamia sobie, jak szalenie łatwo agresja werbalna przeradza się w agresję fizyczną, czynną wobec realnego czy wyimaginowanego przeciwnika, w tym przypadku - ideologicznego. 
Smutnym zjawiskiem jest też fakt, że w Polsce istnieje ze strony rządzących przyzwolenie na takie postawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz