Oryginalny
tekst
John
J. Mearsheimer
„Why the Ukraine crisis is the West’s fault”
„Foreign Affairs”, September/October
2014, nr 5 vol.95
Tłumaczenie (skrót)
portal Onet.pl, 4.10.2014r
(….) Foreign
Affairs jest światowym, opiniotwórczym dwumiesięcznikiem, nie mającym
odpowiednika czy konkurenta. Publikacja zajmująca się wyłącznie polityką,
czytana przez wszystkich, którzy się polityką interesują i starają się zrozumieć
wydarzenia światowe.
Nie da się porównać z żadna inną, tyle ze przeczytanie zajmuje tak dużo czasu, że te dwa miesiące są naprawdę potrzebne.
Zdziwiło mnie, że Onet opublikował ten artykuł w całości. Należy się spodziewać, ze wywoła falę krytycyzmu ze strony moich rodaków, może trochę złagodzoną faktem, ze FA jest magazynem amerykańskim.
Nie da się porównać z żadna inną, tyle ze przeczytanie zajmuje tak dużo czasu, że te dwa miesiące są naprawdę potrzebne.
Zdziwiło mnie, że Onet opublikował ten artykuł w całości. Należy się spodziewać, ze wywoła falę krytycyzmu ze strony moich rodaków, może trochę złagodzoną faktem, ze FA jest magazynem amerykańskim.
Internauta ~Blski
www.onet.pl
"Foreign Affairs":
winni kryzysu na Ukrainie
są Zachód i NATO
Zgodnie z
panującym na Zachodzie przekonaniem, kryzys na Ukrainie to skutek wyłącznie
rosyjskiej agresji, a Władimir Putin zajął Krym, nie mogąc pogodzić się
z upadkiem sowieckiego imperium. Prawdopodobnie zajmie też kolejne
tereny Ukrainy, podobnie jak inne kraje wschodniej Europy. Zgodnie z
tym punktem widzenia, obalenie prezydenta Wiktora Janukowycza w
lutym 2014 roku było jedynie pretekstem do wysłania wojsk rosyjskich na
Ukrainę. Ale to błędna diagnoza: w rzeczywistości odpowiedzialność
za kryzys na Ukrainie ponoszą Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy,
a kłopoty zakorzenione są w rozszerzeniu NATO - pisze amerykański
magazyn "Foreign Affairs".
Przeniesienie
Ukrainy w strefę wpływu Zachodu oraz działania promujące demokrację na Ukrainie
- począwszy od pomarańczowej rewolucji w 2004 roku - są elementami, która
krytycznie wpłynęły na stosunki Ukrainy z Rosją. Już od połowy lat 90. rosyjscy
przywódcy stanowczo sprzeciwiali się rozszerzeniu NATO, a w ostatnich latach
dali Zachodowi jasno do zrozumienia, że nie będą patrzeć bezczynie, jak zabiera
się im ważny bastion. Cierpliwość Putina wyczerpała się definitywnie po – w
jego opinii - nielegalnym obaleniu demokratycznie wybranego prezydenta Ukrainy,
które wprost nazwał "zamachem stanu".
NATO rośnie w siłę
Gdy zimna wojna dobiegła końca,
sowieccy przywódcy woleli, by Amerykanie pozostali w Europie, by pomogli
utrzymać w ryzach spacyfikowane zjednoczone Niemcy. Nie chcieli jednak, by NATO
rozszerzało swoje wpływy.
Administracja Clintona miała jednak
inne plany, ponieważ w połowie lat 90. zaczęła naciskać na rozszerzenie NATO.
Pierwsza runda rozszerzenia odbyła w 1999 roku, włączono do sojuszu Czechy,
Węgry i Polskę. Druga miała miejsce w 2004 roku, kolejna w 2008 r. Moskwa od
początku głośno narzekała, ale była zbyt słaba, by sprzeciwić się rozrostowi
NATO. W 1995 r. podczas bombardowania przez NATO bośniackich Serbów, rosyjski
prezydent Borys Jelcyn powiedział: "To jest pierwszy sygnał pokazujący, co
może się zdarzyć, gdy NATO dotrze do granic Federacji Rosyjskiej. (...) Ogień
wojny może wybuchnąć w całej Europie".
Podczas rządów George'a W. Busha,
Francja i Niemcy sprzeciwiały się przyjęciu kolejnych członków do NATO,
obawiając się nadmiernego antagonizowania Rosji. W konsekwencji, sojusz nie
rozpoczął formalnego procesu prowadzącego do członkostwa Gruzji i Ukrainy, ale
wydał oświadczenie, w którym napisano: "kraje te staną się członkami
NATO." Inwazja Rosji na Gruzję w sierpniu 2008 roku powinna rozwiać
wszelkie pozostałe wątpliwości dotyczące stanowiska Putina, ale NATO
kontynuowało marsz naprzód, włączając w 2009 r. do sojuszu Albanię i Chorwację.
Drugim narzędziem Zachodu, które
pomagało odsuwać Kijów od Moskwy były starania o przenoszenie zachodnich
wartości i promowanie demokracji. Stany Zjednoczone zainwestowały ponad 5
miliardów dolarów od 1991 roku, aby pomóc Ukrainie osiągnąć "przyszłość,
na jaką zasługuje." Do tego dochodziła rosnąca w siłę Wspólnota
Europejska.
Potrójny pakiet zachodniej polityki -
rozszerzenie NATO, rozszerzenia UE i promowanie demokracji - dodał oliwy do
ognia i czekał na iskrę. Nadeszła w listopadzie 2013 roku, kiedy Janukowycz
odrzucił główną ofertę gospodarczą UE i zgodził się na 15 mld dolarów
kontroferty Rosjan. Decyzja ta doprowadziła do antyrządowych demonstracji,
które przybrały na sile w ciągu następnych trzech miesięcy i do połowy lutego
doprowadziły do śmierci około stu demonstrantów. Janukowycz uciekł do Rosji,
a w Kijowie powstał nowy, prozachodni rząd. Od tamtej pory Putin gra coraz
ostrzej.
Realpolitik wciąż aktualna
Nie można dziwić się Putinowi,
ponieważ z jego punktu widzenia Zachód zagroził rosyjskim interesom
strategicznym, co prezydent Rosji powtarzał wielokrotnie i dobitnie. Wydarzenia
na Ukrainie zaskoczyły elity Stanów Zjednoczonych i Europy tylko dlatego, że w
niewłaściwy sposób widzą politykę międzynarodową. Wydają się wierzyć, że logika
polityki realnej (oparta na kalkulacji sił i interesów narodowych,
nieuwzględniająca czynników moralnych – red.) ma w XXI wieku niewielkie
znaczenie - a przyszłość Europy może być oparta całkowicie na zasadach
praworządności, współzależności gospodarczej i demokracji. Tymczasem kroki
podejmowane przez Rosję są dowodem na to, że realpolitik pozostaje istotna, a państwa,
które ignorują ten fakt, robią to na własne ryzyko.
Waszyngtonowi nie podoba się polityka
Moskwy, ale powinien zrozumieć jej logikę. Wyobraźmy sobie oburzenie w
Waszyngtonie, jeśli Chiny stworzyłyby imponujący sojusz wojskowy z Kanadą i
Meksykiem. Urzędnicy ze Stanów Zjednoczonych i ich europejscy sojusznicy
twierdzą, że starają się łagodzić rosyjskie obawy i że Moskwa powinna
zrozumieć, że NATO nie ma żadnych złych zamiarów. Ale żaden ze sposobów do tej
pory nie działał, Rosjanie stanowczo sprzeciwiali się rozszerzeniu NATO.
Mimo odważnych działań Rosji, nawet
gdyby chciała, nie ma możliwości, aby łatwo zdobyć Ukrainę, miałaby też małe
szanse pacyfikacji całej Ukrainy. Z doświadczenia radzieckich i amerykańskich
żołnierzy w Afganistanie, USA w Wietnamie i Iraku i rosyjskiego doświadczenia w
Czeczenii wynika, że okupacja wojskowa zazwyczaj kończy się źle. Putin z
pewnością to rozumie.
Konieczna zmiana polityki
Zachodni przywódcy powinni zrozumieć,
że Ukraina jest tak mocno uzależniona do Putina, że nie mogą oni wspierać
antyrosyjskiego reżimu. To nie oznacza, że w przyszłości rząd ukraiński
musiałby być prorosyjski. Przeciwnie, celem powinna być suwerenna Ukraina,
która nie należy ani do rosyjskiego, ani zachodniego obozu.
Stany Zjednoczone i ich sojusznicy
muszą następnie publicznie wykluczyć ekspansję NATO do Gruzji i Ukrainy. Zachód
powinien też znacznie ograniczyć swoje działania prodemokratyczne wewnątrz
Ukrainy. Nadszedł czas, aby położyć kres zachodniemu wsparciu dla innych
"pomarańczowych rewolucji". Niemniej jednak, USA i europejscy
przywódcy powinni zachęcać Ukrainę do poszanowania praw mniejszości, zwłaszcza
praw swoich rosyjskojęzycznych obywateli.
Niektórzy mogą twierdzić, że tak późna
zmiana polityki wobec Ukrainy poważnie zaszkodzi wiarygodności Stanów
Zjednoczonych na świecie. Niewątpliwie będą pewne koszty takiej decyzji,
ale koszty kontynuowania błędnej strategii będą znacznie większe. Co więcej,
inne kraje mogą bardziej szanować państwo, które uczy się na swoich błędach i
ostatecznie opracowuje politykę, która skutecznie zajmuje się problemem.
Stany Zjednoczone i ich europejscy
sojusznicy stoją teraz przed wyborem. Mogą kontynuować obecną politykę, która
będzie nasilać działania wojenne z Rosją i stopniowo niszczyć Ukrainę, ale to
rozwiązanie, w którym każdy straci. Mogą też zmienić strategię, stworzyć dobrze
zarządzaną, ale neutralną Ukrainę, który nie zagraża Rosji i pomaga Zachodowi
naprawić stosunki z Moskwą. Z tym scenariuszem, każda strona będzie wygranym.
(MWL)
***
Post scriptum
Komentator
~Anonimowy (z 5.10.14, godz. 23.14) polecił uwadze wywiad z prof. nauk politycznych Johnem J. Mearsheimerem (uniwersytet w
Chicago), jako ciekawe uzupełnienie jego wyżej prezentowanego eseju.
Wg Foreign Affaires (FA), prof.John J. Mearsheimer jest jednym z najznakomitszych politologów USA.
Wg Foreign Affaires (FA), prof.John J. Mearsheimer jest jednym z najznakomitszych politologów USA.
Polecany
„wywiad” jest właściwie dwuczęściowym stenogramem z rozmów, jakie prof.
Mearsheimer przeprowadził, najpierw z dziennikarzem FA – Gideonem Rose, następnie
z innymi dziennikarzami, m.in. Igną Scherzini z Polskiej Agencji Prasowej (PAP).
Wypowiedzi
profesora są szalenie interesujące.
W
pierwszej części jest szersze omówienie tematyki ukraińskiej, którą porusza w
swoim eseju.
Dziennikarzom
natomiast, (z PAP, rosyjskiej agencji TASS, L.A. Times, National Journal,
Information Danish Newspaper, Peaple’s World, EIP i Michell Report) - profesor
powiedział wiele rzeczy, które polskim dziennikarzom raczej trudno przejdą
przez usta (pióra), bowiem obalają pryncypia propagandy, jaką do tej pory na
temat wydarzeń na Ukrainie uprawiali. Mówi. m.in.:, że:
- Rosja nie napadła na Krym, bo nie musiała. Rosja na Krymie po prostu była. I miała tam legalnie swoje wojsko. Rosja przejęła Krym - bez napaści.
- Na Ukrainie pozbawienie władzy legalnie, demokratycznie wybranego prezydenta było zamachem, działaniem niedemokratycznym, nielegalnym, prezydent Janukowycz nie stchórzył i uciekł, jak sugerowali dziennikarze, lecz wyjechał z kraju w obawie o swoje życie;
- Po obaleniu Janukowycza w nowym rządzie Ukrainy jest (lub było), co najmniej czterech faszystów;
- Kreowanie demokracji na Ukrainie przez Zachód na bazie rusofobii, w nastawieniu przeciwko Rosji jest bez sensu, jest niekorzystne dla Ukrainy i dla Zachodu a także dla Rosji;
- Wmawianie światu, że Putin chce pochłonąć Ukrainę i odbudować imperium ZSRR jest bez sensu, bowiem Putin to polityk bardzo inteligentny i wie, że pochłonięcie przez Rosję Ukrainy to tak, jakby zjeść jeżozwierza.
- Zachód (USA, NATO i UE) wywołały kryzys na Ukrainie, bo ignorował i nie słuchał, co na temat rozszerzenia NATO i przesuwanie baz NATO pod granice Rosji - ma do powiedzenia Rosja, zaś zapewnienia NATO, że jego rozszerzenie na Ukrainę i Gruzję nie jest przeciwko Rosji – brzmiało mało wiarygodnie, wobec realnych działań, jakie były podejmowane;
- Narozrabiał Obama, teraz muszą posprzątać Niemcy i Francja, bowiem prezydent Obama (i USA pod jego rządami), jest w sytuacji praktycznie bez wyjścia, nie ma polu manewru, bowiem USA zapędziły się za daleko. Cała nadzieja w kanclerz Merkel.
- Porównywanie działań prezydenta Putina i jego samego do Adolfa Hitlera jest politycznym nonsensem, wywołuje to jedynie wściekłość Putina z niekorzyścią dla Zachodu. I tak Putin był wyjątkowo długo cierpliwy;
- Sankcje wobec Rosji – to bzdura, cierpią na tym gospodarki państw, które te sankcje wymyśliły.
- Jest też sporo o Polsce i krajach tzw. Pribaltiki i ich lękach wobec Rosji.
Polecam
lekturę tych szalenie interesujących uwag prof. J. J. Mearsheimera.
Zostały
one opublikowane także w Foreign Affairs, pt. „Conference Call with John Mearsheimer on the
Ukraine Crisis”, 4 września
2014 r.
Znajdują się pod linkiem:
w onet to nie jest tłumaczenie lecz skrót i nie podaje nazwiska autora artykułu a tu link do interesującego wywiadu:
OdpowiedzUsuńhttp://www.foreignaffairs.com/discussions/news-and-events/conference-call-with-john-mearsheimer-on-the-ukraine-crisis
Dziękuje serdecznie za link do rozmowy z prof. J.J. Mearsheimerem.
UsuńPo przeczytaniu rozmów profesora z dziennikarzami - umieściłam pod jego esejem - specjalne postscriptum z omówieniem tych rozmów i linkiem do oryginału.
Rzeczywiście, nazwa "skrót" bardziej tu psuje, natomiast brak nazwiska autora eseju (Johna J. Mearsheimera) w publikacji Onetu nie ma znaczenia, jego ustalenie nie było i nie jest żadną trudnością.
OdpowiedzUsuńP.S. - Właśnie dlatego podałam link do oryginalnego tekstu.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin dla Pana Prezydenta Putina.
OdpowiedzUsuńDalszych sukcesów we wzorowym kierowaniu wielką Rosją i dużo zdrowia.
W Polsce też są ludzie, którzy Pana podziwiają i szczerze kibicują.
wiesnuszka