Miejsce obrad i spotkań, kawiarenka, Greifswald |
Po
południu 20 listopada wybrałam się do Greifswaldu w Meklemburgii, niewielkiego
niemieckiego miasta uniwersyteckiego, leżącego niedaleko polskiej granicy, a dokładniej
– nad Zatoką Pomorską.
Greifswald
i Szczecin łączy bardzo wiele, zwłaszcza w czasach, gdy oba miasta należały do samodzielnego
Księstwa Zachodniopomorskiego pod panowaniem słowiańskich książąt - Gryfitów.
Państwo to istniało ponad pół tysiąclecia a potomkowie Gryfitów zasiadali i
zasiadają nadal na wszystkich tronach panujących monarchii europejskich.
Szczecin był jego stolicą, a Greifswald, ówczesna Gryfia - centrum
intelektualnym.
Współcześnie
oba miasta w ramach kontaktów transgranicznych współpracują na wielu
płaszczyznach. Akurat trwa (14 – 23 listopada) w Greifswaldzie Tydzień Kultury
Polskiej, szalenie bogaty programowo.
Tylko
wczoraj mieszkańcy Greifswaldu mogli uczestniczyć w warsztatach nt. romantyczności
w kontekście polskiej sztuki na temat Holokaustu, w dyskusji politycznej na
temat oblicz pamięci historycznej po obu stronach Odry, porozmawiać o
literaturze słowiańskiej, posłuchać koncertu grupy punkowej WC ze Szczecina
obejrzeć polski film „Dzień kobiet”, oraz wystawę wzornictwa, będącej efektem
wspólnym polsko-niemiecko-litewskiego studenckiego projektowania.
Mnie
zainteresowały debata na temat "Oblicza pamięci" historycznej.
W
dyskusji uczestniczyli historycy, dziennikarze oraz muzealnicy z Polski,
Niemiec oraz Ukrainy, naukowcy i studenci z greifswaldzkiego uniwersytetu.
Spotkanie
zorganizowano w Centrum Literatury Pomorza Przedniego mieszczącym się w Wolfgang Koeppen Haus, przy Bahnhofstrasse 4/5..
Było bardzo kameralne, przez to nadzwyczaj ciekawe.
Stronę niemiecką reprezentowali historycy: Christian Mühldorfer-Vogh (drugi od lewej na zdjęciu), wykładowca i kurator Historyczno-Technicznego Muzeum w Peenemunde oraz dr Nils Köhler (pierwszy od prawej na zdjęciu), nauczyciel historii, kierownik młodzieżowej grupy opieki nad nekropolią na wzgórzu Golm w Kaminnke, na wyspie Uznam.
Było bardzo kameralne, przez to nadzwyczaj ciekawe.
Stronę niemiecką reprezentowali historycy: Christian Mühldorfer-Vogh (drugi od lewej na zdjęciu), wykładowca i kurator Historyczno-Technicznego Muzeum w Peenemunde oraz dr Nils Köhler (pierwszy od prawej na zdjęciu), nauczyciel historii, kierownik młodzieżowej grupy opieki nad nekropolią na wzgórzu Golm w Kaminnke, na wyspie Uznam.
Prof..Wolff-Pawęska, dr W. Pawliw, dr Nils Koehler |
Przyznam
się, że za sprawą prof. Anny
Wolff-Powęska, wykładowcy z Instytutu Zachodniego w Poznaniu wpadłam w
pewnym momencie w totalne osłupienie. Takiej sieczki
intelektualno-merytorycznej w poglądach, to ja dawno nie miałam okazji
obserwować.
Wg
prof. Wolff-Pawęskiej, omawiającej sytuację z percepcją historii w polskim
społeczeństwie, stwierdziła, iż następuje …”demokratyzacja
pamięci historycznej”, chociaż nigdy nie słyszałam, by można było ludzką
pamięć…. demokratyzować. Moim zdaniem można demokratyzować ustrój polityczny,
relacje międzyludzkie w jakieś grupie, można poszerzać dostęp do wiedzy, w tym
też historycznej, ale demokratyzować ludzką pamięć?! Demokratyzować można
zachowania człowieka a nie funkcje jego mózgu!
Pani
Profesor sprecyzowała, że chodzi jej o demokratyzację tzw. „historycznej pamięci społecznej”, czyli
jak mniemam – chodzi tu o funkcjonowanie w pamięci społecznej, czyli w określonej
grupie ludzi - pewnych zjawisk historycznych, o których publicznie się do roku
1989 r. nie mówiło albo mówiło niewiele, lub też z jednostronną interpretacją
faktów, jak twierdzi pani Profesor. Chodzi o różne zabiegi, by do społecznej
świadomości docierało jak najwięcej informacji historycznych.
Ta „demokratyzacja” to wg poznańskiej
historyczki - „odkrywanie Katynia”
czy też … „trud ośrodków akademickich,
które na polskich ziemiach zachodnich starają się przywrócić świadomości
społecznej - dziedzictwo kulturowe tych ziem”, do niedawna niemieckich. Wg
prof. Wolff-Pawęskiej chodzi o „przywracanie
pamięci”.
Wygląda
na to, że historycy stwierdzają odkrywczo i tłumaczą polskiemu społeczeństwu, iż
kiedyś, na tzw. Ziemiach Zachodnich czy też Ziemiach Odzyskanych - żyli Niemcy.
Że mieli swoją kulturę, swoje pomniki, swoje cmentarze, że mieszkali tu od
wieków ludzie z niebagatelnym, czasem światowym dorobku intelektualnym. Ze
wiele dóbr, z których obecnie korzystają Polacy jest ich dziełem. Tak, jakby
było to zjawisko niecodzienne, a nie normalna kolej rzeczy w wielowiekowej historii
Europy.
Centrum Literatury przy Bahnhofstrasse 4/5 w Greifswaldzie |
Kolejną
rewelacją Pani Profesor było stwierdzenie, że „historia jest albo dobra albo zła, innej nie ma”. To była odpowiedź
na moje pytanie, czy świat polskiej nauki, tj. historycy, nie mówiąc o świecie
polityki – mógłby wreszcie zachować jakiś dystans do polskiej historii i przedstawiać
fakty, a nie ich tendencyjny wybór, a właściwie - emocjonalną tego wyboru
faktów interpretację. Wg słów poznańskiej historyczki: – Jest to niemożliwe.
Gdy
słyszę w odpowiedzi na pytanie - takie brednie z ust profesury, to nawet nie
wiem, jak mam się zachować.
Pani
profesor uczciwie przyznała jednak nieco później, że szalenie trudno jest
uświadomić w Polsce ludziom, że Polacy nie tylko byli ofiarami, ale też katami.
Takie próby wywołują ogromny opór i gwałtowne reakcje społeczne i polityczne.
Wg poznańskiej akademiczki – w Polsce
pogłębia się przepaść interpretacyjna i pojmowanie polskiej historii. Problemem
jest sposób przekazu historycznego w naszym kraju i szalenie niski poziom
wiedzy historycznej.
- Bieżąca
polityka robi swoje – uważa prof. Wolff- Pawęska – to wpływa na stosunek do historii. Dystansu wobec historii – raczej
nie dopuszcza. Chociaż historia jest nauką, jak wiele innych, i obiektywne jej
traktowanie jest warunkiem sine qua non każdego
uczciwego badacza, naukowca i wykładowcy akademickiego.
- Historię piszą zwycięzcy – zdecydowała natomiast
sala słuchaczy, zapominając, że to odnosi się to „tu i teraz”, a nie tego, co było. Bo, od tego, co było – jest już
historia, traktowana, jako obiektywna nauka.
W
domaganiu się, by o historii mówić z dystansem, w oparciu o fakty i obiektywnie,
bez jednostronnych, naciąganych historycznie interpretacji, bo to, np. takim,
jak ja dziennikarzom ds. gospodarczych, czy w ogóle – biznesowi, szalenie przeszkadza
– nieoczekiwane wsparcie otrzymałam ze strony Wołodymira Pawliwa, ukraińskiego publicysty, docenta katolickiego
uniwersytetu w Lambergu, nb. mówiącego płynnie o polsku.
Ukraiński
dziennikarz był w Szczecinie przed wizytą w Greifswaldzie, gdzie w ekspresowym
tempie poddany został „praniu mózgu” na temat interpretacji historii po obu
stronach Odry. Obejrzał kontrowersyjny film niemiecki o polskim AK i innych
wspomnieniach z II wojny światowej, który wywołał lawinę protestów ze polskiej strony
wobec niemieckich twórców filmu, obejrzał budujące się Muzeum Przełomów w
Szczecinie, zwiedził IPN, wysłuchał litanii pretensji, jakie kierują polscy
historycy czy dziennikarze pod adresem Rosji, Ukrainy czy czasem RFN. Oczywiście
tematyki tzw. rzezi wołyńskiej nie ominięto.
Na pytanie,
kto na Ukrainie kształtuje pamięć historyczną, Wołodymyr Pawliw powiedział
wprost: - Rekonstrukcje, media i komercja
i to w najbardziej wypaczonym wymiarze. Rekonstrukcje, głównie bitew, nie
trzymają się faktów historycznych, ale są widowiskowe, media to opisują, a
komercja wypacza historię, bo na tym zarabia.
I
przytoczył przykład kilku restauracji, a raczej knajp we Lwowie. Knajpa
„Żydowska”, poza żydowskim jadłospisem lansuje m.in. chciwego Żyda -
lichwiarza, w daniach o nazwach ubliżające tej nacji. - W tej knajpie nikt o jakimkolwiek Żydzie z literacką nagroda Nobla się nie
dowie, żadnej kopii obrazu Chagalla nie zobaczy – tłumaczył red. Pawliw. – Ma do dyspozycji mit skąpego, chciwego
lichwiarza Żyda.
W
knajpie „Kryjówka”, upozorowanej na ziemiankę partyzantów - nacjonalistów,
podawano „ polewkę z krwi ruskiego
komisarza”, „mózg Moskala” i
podobne dania. Ponieważ chętnie te knajpkę odwiedzali Rosjanie, na porządku
dziennym były awantury obrażonych Rosjan o ten „jadłospis”, media oczywiście to
opisywały.
- Ukraina w interpretacji np. II wojny
światowej jest przekreślona na dwie części – twierdzi red. Paliw. – Ukraina wschodnia walczyła u boku Armii
Czerwonej o niepodległość i uważa się za bohaterów. Bo wojnę przy boku armii
radzieckiej – wygrała. Ukraina Zachodnia, ziemie Galicji – to strefa
nacjonalistów, którzy też walczyli, jak twierdzą, o wolną Ukrainę, z kim było
po drodze. Z Niemcami, z Polakami, przeciwko Rosji, przeciwko Polsce. Ukraińcy
ze Wschodu, to zdrajcy wg nacjonalistów zachodniej Ukrainy, bo walczyli u boku
wojsk Stalina, a on włączył Ukrainę do ZSRR. Nie ma jednego odbioru tych samych
wydarzeń z II wojny światowe – uważa Wołodymyr Pawliw.
- Na Ukrainie mówi się, że, jesteśmy narodem
męczenników, notorycznie okupowanym – mówił dalej red. Pawliw, – przez Rosję, III Rzeszę, Polskę. Wpływa na to niski poziom kulturowy, niski
poziom kształcenia, Ukraińcy zachowują się, interpretując historię, jak dzieci.
Pod
tym względem Ukraińcy dorównują prawie Polakom.
Red.
Pawliw chciałby, by historia zbliżała, by z niej wyciągać to, co łączy, a nie
to, co dzieli, by była wykorzystywana do budowania przyszłości a nie
rozdrapywania przeszłości. Przyznał też, że na Ukrainie w wiele mniejszym
stopniu, niż w Polsce, historia wpływa na życie polityczne czy gospodarcze. - Mimo wielu wad mamy chyba bardziej
racjonalny stosunek do historii - dodał już w prywatnej rozmowie.
Plac im. ks.dra D. Bonhoeffera, antyfaszysty, Greifswald |
Polacy
dopytywali się natomiast Niemców podczas dyskusji o poczucie winy za nazizm i
II wojnę światową. - Młodzi Niemcy nie
chcą ponosić winy za dziadków i historia ich zbytnio nie interesuje –
skarżyli się zgodnie i polscy dziennikarze i niemieccy historycy. Tymczasem na
pograniczu problemem są rosnące w siłę grupy niemieckich nacjonalistów, zwłaszcza
z e wschodnich landów, z którymi władze niemieckie starają się walczyć. Dlatego
akurat tutaj problem winy był roztrząsany dosyć dogłębnie. Jednoznacznej
recepty jednak nie znaleziono, Niemcy poznali, że mają problem.
Podobała
mi się ta dyskusja, te trzy światy percepcji historycznej, pokazane w ciągu
kilku godzin. Z wielką sympatią obserwowałam, jak doskonale radził sobie w tej
trudnej dyskusji gość z Ukrainy. Jego rozsądne wypowiedzi, celna argumentacja i
praktyczne podejście do historii budziły mój szacunek i niemałą konsternację
obecnych na sali Polaków.
Jeden
z moich rosyjskich przyjaciół, warszawianin od kilkunastu lat, nie może się nadziwić,
dlaczego Polska, jako ewenement na świecie, a w Europie szczególnie – jako
jedyna kreuje politykę historyczną i wg niej organizuje swoje życie polityczne
i gospodarcze. I pyta mnie: - Czy jak byłaś niedawno w Moskwie, to ktoś
Ciebie wypytywał o jakieś wydarzenia historyczne związane z relacjami
rosyjsko-polskimi?
Odpowiadam zgodnie z
prawdą – Nie. Nikogo to nie interesowało.
Zresztą, nie było to nam do niczego potrzebne.Gwoli wyjaśnienia:
* Zabytkowy budynek, w którym mieści się Centrum Literatury Pomorza Przedniego jest związany z osobą pisarza Wolfganga Koeppena i nosi jego imię.
* Wolfgang Koeppen urodził się w tym domku, 23 czerwca 1906 roku (zmarł w 1996r,) . Jego prace, w szczególności powojenne trylogia "Gołębie w trawie", "Szklarnia", "Śmierć w Rzymie", a także fragment prozy "Młodzież" - odzwierciedlają jego rodzinne miasto, realia i społeczne życia w Greifswaldzie jego epoki.
* 7 lipca 2000 r,. z inicjatywy laureata Nagrody Nobla - Güntera Grassa, władze federalne i landu Meklemburgia-Pomorze Przednie, Uniwersytetu im. Ernst-Moritz-Arndt oraz władz miasta Greifswald, postanowiły wspólnie w miejscu urodzenia pisarza przy Bahnhofstrasse 4/5 stworzyć Dom Literatury Pomorza Przedniego
* Po gruntownej renowacji, w "Wolfgang Koeppen Haus" obecnie mieści się Archiwum Wolfganga Koeppena przeniesione z uniwersytetu oraz Centrum Literatury Pomorza Przedniego.
Archiwum Wolfgang Koeppen - jest placówką Instytutu Filologii Germańskiej Uniwersytetu Greifswaldzkiego. Zbiór archiwalny oparty jest na spuściźnie pisarza oraz darowizn zbiorów, będących w posiadaniu Petera Suhrkamp z Frankfurtu / Menem, zawiera m.in. korespondencję pisarza z Henry Goverts.
Centrum Literatury Pomorza Przedniego - działa od listopada 2002 r.
Programowym celem działania centrum jest promocja literatury współczesnej i klasyki literackiej z obszarów Pomorza, w tym też znajdują się projekty około-medialne. Praca centrum skupia się także na międzynarodowej wymiany kulturalnej, skierowanej przede wszystkim do Europy Północnej i Wschodniej.
Rozmowy o percepcji historii w Polsce, Niemczech i na Ukrainie zakończył w kawiarence greifswaldzkiego Centrum Literatury- koncert tria jazzowego Sylwestra Ostrowskiego |
Mnie pani profesor nie zaskoczyła. Od lat publikuje w Gazecie Wyborczej. Tam ”demokratyzacja pamięci historycznej”, to „odkrywanie białych plam i przywracanie pamięci”. Pani profesor ma rację - „historia jest albo dobra albo zła, innej nie ma”. Nie mówi tylko dla kogo. Dlatego postulowanie przez panią dystansu i przedstawiania faktów, zamiast tendencyjnego wyboru to żądanie czegoś co jest „niemożliwe”. Pani tego nie rozumie bo nie czyta Wyborczej. Przydałaby się reedukacja na tamtejszych tekstach . Pogłębiłoby to Pani wiedzę o „plamach” i „przywracaniu pamięci”. Póki co jest Pani do tyłu Pani Zofio . Nawołuje Pani do psucia historii co słusznie zirytowało panią profesor.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda panie Bobrze, wprawdzie czytam Gazetę Wyborczą, ale często mam odmienne zdanie i poglądy niz te, ktore reprezentuje je gazeta.
OdpowiedzUsuńJedno zastrzeżenie -nie nawołuję do "psucia" historii, ale do traktowania jej z dystansem, nie wybiórczo, uczciwie i obiektywnie, na ile się da.zaś interpretację faktów z historii pozostawiam sobie, nie lubię by mi je narzucano.
Nie mam zamiaru myśleć "pod sznurek", przywilej wolności w kształtowaniu sądów cenię sobie nadzwyczaj i tej wolności nie dam sobie odebrać za żadne skarby.
Mnie można starać sie przekonać do swoich opinii a nie je mi narzucać..
Bardzo rozsądnie zaprezentował się ukraiński publicysta.
OdpowiedzUsuńCiekawe co miałby do powiedzenia w sprawie ostatnich wydarzeń w Kijowie. Na temat relacji Ukraina - UE.
Jesli chodzi o panią profesor to nie jestem ciekaw - twierdzę że wiem.