14 maja 2013

Patriotyzmu lingwistycznego ministra Radka ciąg dalszy


Pisząc felieton do Głosu Rosji o patriotyzmie lingwistycznym szefa polskiej dyplomacji wobec Kaliningradu, rosyjskiego miasta, stolicy obwodu graniczącego z Polska - nie przypuszczałam, że będzie on tak nośny. 
W dniu jego ukazania się na polskojęzycznej stronie redakcji internetowej rosyjskiego medium, zainteresowanych treścią moich uwag były setki. 

Minister Radosław Sikorski umieścił go na facebooku, ze zwróceniem uwagi, że podpis Kalinina "widnieje na rozkazie katyńskim", to znaczy na decyzji Biura Politycznego KC KPZR dot. rozstrzelania polskich oficerów.

Przyjmuję to przypomnienie, jako oficjalne wyjaśnienie członka polskiego rządu i odpowiedź na pytanie, dlaczego nie używa się w oficjalnym języku Ministerstwa Spraw Zagranicznych - oficjalnej nazwy rosyjskiego miasta.
W niczym nie neguję zbrodni katyńskiej - dokonanego na rozkaz Stalina mordu polskich oficerów służb mundurowych. Ale wydaje mi się, że nim rząd polski, w osobie ministra spraw zagranicznych, zabierze się do publicznej, bezprawnej i wbrew zaleceniom własnej, rządowej  komisji - zmiany nazw geograficznych miast i jednostek administracji państwowej w Federacji Rosyjskiej, bo się nie podoba jakiś nieżyjący członek byłych władz ZSRR z czasów stalinowskich – powinien najpierw poznać nieco historii ZSRR z tego dramatycznego nie tylko dla Polski, ale i dla Rosji okresu.

I to nie opartej na opiniach IPN czy tendencyjnych „sowietologów”, ale na podstawie faktów, dokumentów itp.

Awantura o Michaiła Kalinina - burzą w szklance wody

Michaił Kalinin
Faktem jest, że podpis Michaiła Kalinina istnieje na wskazanym dokumencie z 5 marca 1940r. Nikt tego w Rosji nie neguje[1]. Ale rola tego człowieka jako  „zbrodniarza” w tragedii katyńskiej jest wielce problematyczna. 
Kalinin w marcu 1940r. pełnił funkcję I-go przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego, najwyższego organu ustawodawczego w państwie (parlamentu ZSRR) i z racji pełnionej funkcji wchodził z urzędu w skład Biura Politycznego KC KPZR. Była to jednak funkcja bardziej reprezentacyjna niż mająca rzeczywistą władzę w Związku Radzieckim. Wszelkie decyzje podejmowało w ścisłym gronie Biuro Polityczne KPZR.

Dziwne, że minister Sikorski, mając za małżonkę, utytułowaną autorkę niezwykle upublicznionej książki o stalinowskich „gułagach” w Rosji, nie wie, że ów Michaił Kalinin stał pod ścianą i nie miał żadnej możliwości odmówienia podpisania jakichkolwiek dokumentów Biura Politycznego KC KPZR. Chyba, że chciał być rozstrzelany.

Rozstrzelania i łagry

Żona Kalinina - Jekatierina Iwanowna Lorberg–Kalinina, Estonka z pochodzenia i tkaczka z zawodu, została 25 października 1938r. zatrzymana przez NKWD[2]. Kalinin był wtedy od kilku miesięcy (od 17.01.1938 r.) przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej ZSRR.

Kilka miesięcy później, 22 kwietnia 1939r. Najwyższe Kolegium Wojskowe ZSRR oskarżyło żonę Kalinina o szpiegostwo oraz działalność kontrrewolucyjną i skazało na 15 lat łagru z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 5 latach. Torturowana, przyznała się do zarzucanych jej czynów. Kilka miesięcy przed jej aresztowaniem NKWD zatrzymało 14 maja 1938r. Michaiła Lorberga, syna jej brata Konstantina. Niecały rok później (dziesięć dni przez wyrokiem Kolegium dla żony Kalinina) 14 kwietnia 1939r. Michaił Lorberg został rozstrzelany. Jekaterina Lorberg-Kalinina w gułagach przebywała do połowy 1946 roku!

Pierwsze pisma o zwolnienie jej z więzienia ze względu na stan zdrowia datują się z lutego 1945r. 11 kwietnia 1945r. Prezydium KC KPZR podjęło uchwałę o jej ułaskawieniu. Wyszła na wolność tuż przed śmiercią Kalinina w maju 1946r., a nie w 1940 r. jak podaje zmanipulowana notka o Kalininie w polskojęzycznej Wikipedii. Kalinin zmarł 3 czerwca 1946r. Dwa i pół miesiąca wcześniej przestał pełnić funkcję przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. Nie doczekał rehabilitacji żony.

To prawda, że Kalinin był świadkiem wielkich represji i czystek, jakie prowadził Stalin w latach 1937 – 1941. Obejmowały one przede wszystkim obywateli ZSRR, czego doświadczyła także rodzina Kalinina.

Jak podają rosyjskie źródła historyczne, setki ludzi kierowało swoje kroki do domu Kalinina lub wysyłało petycje do niego o prośbą o pomoc i ratowanie przed aresztowaniem. Niewiele mógł zdziałać. Protestował wprawdzie przeciwko egzekucji osobistych przyjaciół, jak np. Awela Enukidze, ale nie był w stanie przeciwstawić się Stalinowi, którzy pod pretekstem ochrony jego mieszkania kazał go nieustannie obserwować funkcjonariuszom NKWD[3].

Stary bolszewik

Poza odbieraniem listów uwierzytelniających od dyplomatów, Michaił Kalinin miał niewielką władzę. Wspominając go, Nikita Chruszczow powiedział[4]: „Nie wiem, co praktycznie robił, gdy pracował z Leninem, ale w czasach stalinowskich był nominowanym członkiem Biura Politycznego i sygnatariuszem wszystkich jego dekretów, ale w rzeczywistości rzadko brał udział w pracach rządu, czasami się wypowiadał na jakieś komisji, ale ludzie nie brali jego słów pod uwagę. To było żenujące dla nas, po prostu było nam żal Michaiła Iwanowicza”.

Historycy uważają, że Stalin utrzymał Kalinina we władzach wyłącznie ze względu na jego chłopskie korzenie i rewolucyjną przeszłość, skutecznie pacyfikując pewną niezależność Kalinina represjami jego rodziny.

Leon Trocki nazywał Kalinina „starostą Wszechrosji[5]. Ze względu na dużą aktywność w podziemnej opozycji w czasach caratu Kalinin był wielokrotnie aresztowany i zesłany i powoli piął się po partyjnej drabinie. Był klasycznym chłopo-robotnikiem, wtrąconym w wir proletariackich rewolucji, jakie przetaczały się wówczas przez Europę. Brał udział w rosyjskiej rewolucji 1905r. Na 6. Konferencji SDPRR (1912r.) został kandydatem na czlonka KC SDPRR.W 1916r. został aresztowany i skazany na zsyłkę do Syberii Wschodniej, ale uciekł z więzienia i ukrywał się, kontynuował też działalność partyjną w Piotrogrodzie. 
Kalinin aktywnie uczestniczył w przygotowaniu i przeprowadzeniu rewolucji październikowej 1918r. Po zwycięstwie rewolucji stanął na czele, jako komisarz Unii Miejskich Gospodarstw Domowych Gmin Regionu Północnego i Gminy Robotniczej Piotrogród. W 1919r. Kalinin został wybrany przewodniczącym Centralnego Komitetu Wykonawczego. Lenin, polecając Kalinina na to stanowisko, powiedział: „Ten człowiek, ma za sobą około dwudziestu lat pracy partyjnej, to  chłop z twerskiej prowincji, ma bliskie powiązania z rolnictwem (…). Robotnicy Piotrogrodu mieli okazję upewnić się, że posiada zdolność odpowiedniego podejścia do szerokich mas pracujących[6].

Krótka smycz Stalina

Trocki wielokrotnie oświadczał publicznie, że Kalinin został wybrany na tą funkcję z jego polecenia i jest jego protegowanym. Te stwierdzenia wpłynęły na to, że Stalin zachowywał wobec Kalinina czujność. Za „trockizm” posłał do gułagu jego żonę a jej bratanka – rozstrzelano. Kalinin był jednym z nielicznych rewolucjonistów 1905 i 1918 roku (starych bolszewików), których Stalin nie zlikwidował w 1930r. i później.

Józef Stalin i Wiaczesław Mołotow,  fot. AFP
W sierpniu 1930 r., podczas śledztwa prowadzonego w sprawie działalności  Pracowniczo-Chłopskiej Partii (Трудовой крестьянской партии) aresztowany ówoczas prof. N. Makarow stwierdził, że "szkodnicy(вредители) wraz Rykowem i Sokołnikowem uwzględniali włączenie do koalicji przedstawicieli tej partii także Kalinina. Mołotow, który pod nieobecność Stalina, bawiącego na urlopie, prowadził sprawy KC KPZR, poinformował Stalina, że prof. Makarow celowo "psuje" Kalinina i wyraził wątpliwości, co do sensu prowadzenia przez Kalinina biuletynu do członków KC KPZR i innych organów partii oraz kadry kierowniczej zakładów pracy. Stalin na to odpowiedział: -  Co do tego, że Kalinin grzeszny, nie może być żadnych wątpliwości. Wszystko to, co mówi się o Kalininie w zeznaniach, jest prawdą. Dlatego należy wszystko to uświadomić Komitetowi Centralnemu, by Kalinina wkrótce nie mylić z łotrami[7].

I to był kolejny powód, dla którego Stalin wobec Kalinina zachowywał rezerwę i otaczał go szczególnym nadzorem. 

Zbrodniarz czy ofiara systemu

Awantura o nazwę Kaliningradu, bo nazwa miasta jest związana z osobą Michaila Kalinina,  jest ze strony polskiego ministra spraw zagranicznych żałosna. 
Wybrał sobie za obiekt walki lingwistyczno-patriotycznej postać starego, ideowego bolszewika rosyjskiego, który sam był ofiarą stalinowskiego terroru i który na decyzje Stalina - nie miał najmniejszego wpływu. Trudno go oskarżać o „zbrodnię katyńską”. Jego podpis na decyzji Biura Politycznego KC KPZR jest całkowicie bez znaczenia. Podpisał, bo musiał z racji sprawowanego urzędu. Innej opcji po prostu nie miał.

Na osobie Kalinina widać aż nadto dobrze, jak działał system władzy wprowadzony przez krwawego Gruzina w Rosji, jakimi metodami łamano ludzi, poniewierano ich godność, jak ich ideowe zaangażowanie i wiarę w lepsze, sprawiedliwsze jutro zamieniono w skrajny lęk o rodzinę lub własne życie.

W przypadku Michaiła Kalinina, Stalin miał w ręku starego rewolucjonistę, ideowego, znanego powszechnie prominentnego bolszewika. Kalinin, piastując iluzoryczne stanowisko szefa radzieckiego parlamentu, był trzymany przez Stalina na króciutkiej smyczy. By nie próbował cokolwiek uczynić wbrew jego woli, Stalin wsadził żonę Kalinina do gułagu na długie lata z polityczną łatką szpiega i kontrrewolucjonistki - trockistki a członków jej rodziny prześladował i rozstrzelał. Jego samego pilnowali funkcjonariusze NKWD. To samo dotyczyło jego dorosłych dzieci - trójki własnych i dwójki przysposobionych.

Dobrze ponoć zorientowana w czasach stalinowskiej Rosji żona ministra Sikorskiego – red. Anne Applebaum chyba nie do końca poznała historię ZSRR, skoro jej małżonek nie wie, o co i z czym walczy, przekręcając tendencyjnie nazwy rosyjskich miast czy obwodów.

Radosław Sikorski nie dość, że trafia Kalininem w stalinizm, jak kulą w płot, to na dodatek wyruszył na wojnę z wiatrakami.

W Rosji, wg danych z 2013 r. z nazwiskiem Kalinina powiązanych jest 3358 placów, skwerów, alei, ulic i innych miejsc przestrzeni publicznej, nie licząc nazw miast, osiedli, wiosek, instytucji użyteczności publicznej i zakładów pracy. 

Chyba, że….

Chyba, że o tym wszystkim minister Sikorski doskonale wie, a jego działania, tak jak na Litwie, Białorusi czy na Ukrainie, zmierzają do tzw. wzmocnienia polskiego żywiołu, w tym przypadku - w obwodzie kaliningradzkim. Bo się ministrowi Sikorskiemu, jak ongiś Lechowi Kaczyńskiemu, marzy odrodzona Polska imperialna, od morza do morza z obszarami dawniej zdobywanymi przez polskich władców a obecnie białoruskimi, litewskimi, ukraińskimi czy dawnych Prus a dzisiaj Rosji.

Na takich historycznych reminiscencjach zasadza się cała polska tzw. polityka wschodnia wymyślona przed laty przez prezydenta Kaczyńskiego i w salonach polskiej zachodniej emigracji oraz rodzimej skrajnej prawicy, której nadal jest wierny minister Sikorski.

Jeśli tak to wygląda, to oręż „patriotyczno-lingwistyczny” pasuje tutaj jak ulał.

Obwód Kaliningradzki, czyli Okręg Królewiecki, jak … kilkumiesięczne województwo królewieckie z XV w. króla Kazimiera IV Jagiellończyka!


ŚCIĄGAWKA DLA MINISTRA SIKORSKIEGO

Prusy – kraina historyczna  położona między dolną Wisłą a dolnym Niemnem. W średniowieczu zasiedlona przez słowiański, pogański lud Prusów i pokrewnych im Jaćwingów. W XIII wieku Prusy podbite zostały przez niemiecki zakon krzyżacki (Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie). Prusowie przejęli język i kulturę niemiecką, natomiast na wschodzie zasymilowali się z Litwinami, a na południu z Mazurami i z Polakami. Język pruski przetrwał najdłużej (do połowy XVII w.) w Sambii, na obszarze obecnego Obwodu Kaliningradzkiego, należącego do Federacji Rosyjskiej.

Prusy dzieliły losy zakonu krzyżackiego.

Prusy Książęce
Prusy Zakonne, później Książęce (Deutschordensland in Preußen /Deutschordensstaat in Preußen)- suwerenne państwo niemieckiego zakonu krzyżackiego w Prusach, założone zostało ok. 1225-1226r. Przez wieki obejmowało, poza ziemiami Prus, także Łotwę, Estonię, Pomorze Gdańskie - oddane Polsce na mocy II pokoju toruńskiego (1466) a wraz nim oddaną Polakom - ziemię chełmińska, michałowską oraz Warmię i stolicę Malbork.

Od czasu pokoju toruńskiego  (1466r.) stolicą Prus Książęcych, będących lennem - (państwem zależnym o Królestwa Polskiego) stał się Königsberg, zwany po polsku – Królewcem. Wkrótce rozpoczęła się w Prusach Reformacja, w wyniku której religią panującą w państwie stał się luteranizm. W 1618 Prusy Książęce przeszły we władanie elektorów Brandenburgii a w 1657r. całkowicie uniezależniły się od Polski. Lennem polskim były 191 lat.

W 1701 elektor Brandenburgii koronował się w Königsbergu na króla Prus jako Fryderyk I. Koronacja odbyła się w Prusach, nie były bowiem one częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. W wyniku koronacji ziemie pod władzą elektorów brandenburskich stały się częścią nowego Królestwa Prus. Königsberg był tylko miejscem koronacji, stolica państwa pozostała w Berlinie. W 1871r. miasto i Królestwo Prus stało się częścią nowo utworzonego Cesarstwa Niemieckiego.

W XVIII i XIX w. Prusy były najsilniejszym państwem Rzeszy.

Po II wojnie światowej ziemie Prus Książęcych weszły w skład ZSRR jako Obwód Kaliningradzki.

Königsberg (Królewiec) - w 1946 r. zmienił swoją niemiecką nazwę Königsberg (Królewiec) - na Kaliningrad. Nazwę pochodzi od imienia Michaiła Kalinina i nie ma nic wspólnego z Królewską Górą i stojącym na nim zamkiem krzyżackim, od której wywodziły się wszystkie dotychczasowe - pruskie, niemieckie i polskie - nazwy miasta.

Tak na marginesie - to nie pierwsze rosyjskie władanie tymi ziemiami. 

W 1757r. podczas wojny „siedmioletniej”. zgodnie z porozumieniem między Austrią a Rosją caryca Elżbieta wydała 31 grudnia 1757 zarządzenie, na mocy którego wcieliła Königsberg do Rosji. Rosjanie opuścili miasto w marcu 1763.

Polacy w Prusach Książęcych - niewątpliwie, najbardziej spektakularnym aktem Polaków na tych ziemiach było ufundowanie w Königsbergu (Królewcu) przez polskiego króla Zygmunta Augusta w 1560 r uniwersytetu „Alberita”.  Współzałożycielem uniwersytetu był Abraham Kulwietz (Kulawieć), prawnik i luterański teolog, działacz, propagator Reformacji. Pochodził z zamożnej, polsko-litewskiej szlachty.

Uniwersytet rozsławił przede wszystkim jednak profesor logiki i metafizyki ,niemiecki filozof Immanuel Kant, Nazwa uniwersytetu wywodzi się od imienia pruskiego księcia Alberta, ówczesnego lennika Królestwa Polskiego. Przez progi uczelni przewinęło się wielu wybitnych Polaków, w Königsbergu (Królewcu) drukował swoje pierwsze utwory Mikołaj Rej.








[4] Chruszczow Siergiej (Khrushchev, Sergei (Ed.): „Memoirs of Nikita Khrushchev: Statesman: 1953-1964.” Państwowy Uniwersytet w Pensylwanii (Pennsylvania State University), Wyd. Press. 2007, Str. 488.


[6] Lenin W.I.: Dzieła Zebrane (wydanie rosyjskie, ZSRR), 5 edycja, tom 38, str.224.


[7] Chlebniuk O.W.: „Władca. Stalin i utwierdzanie stalinowskiej dyktatury”.(Хозяин. Сталин и утверждение сталинской диктатуры”.  Wyd. ROSSPEN, 2012, str. 52.

5 komentarzy:

  1. Podziwiam cierpliwość polemiki z ministrem, który na to nie zasługuje. Od lat wykazuje rusofilizm i prymitywną pychę. Uprawia politykę sprzeczną z interesem państwa. Polityką narzuconą przez mocarstwo. Tusk go toleruje, gdyż albo jest tak samo głupi, albo nie ma wyjście nie chcą narazić się jego mocodawcom. Zdumiewa natomiast tak wysoka pozycja w rankingach. Tak widocznie musi być. Jaki naród taki i rząd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za tą cierpliwość, facet, który mieni sie być ... ekspertem "od Rosji" w zespole ekspertów Aleksandra Kwaśniewskiego w jego fundacji "Amicus Europae" - pan Piotr Maciążek - na twitterze napisał do mnie: "Cytując rosyjkiego klasyka, spoełnia Pani role pożytecznergo idioty". A wszystko za to, że w "kremlowskim medium", tj Głosie Rosji, gdzie sie także ukazał mój felieton o "patriotryzmie lingwistycznym" ministra Sikosrkiego - ośmielilam się skorygować polskiego ministra spraw zagranicznych.
    Więc kto ma w Polsce powiedzieć o Sikorskim - król jest nagi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze życzenia imieninowe, szczególnie wytrwałości i weny w tępieniu zła, głupoty i kłamstwa. Tak trzymać a będzie nas więcej, szczególnie w czasie gdy grożą nam nocne marsze z pochodniami i krzyżami. Prostuję przykrą pomyłkę w poprzednim moim wpisie. Tan nadęty bufon nie jest oczywiście rusofilem. Pozdrawiam z Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za pamięć i życzenia! Co do "tepienia" - to taka juz nasza dziennikarska powinność - rzetelna informacja, wiarygodna, a zło trzeba zwalczać, zwłaszcza, gdy niesie negatywne skutki dla naszego kraju.
    Pozdrawim ze Szczecina!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja "tu" też trafiłem z "kremlowskiego medium" :))))
    Mało tego oglądam "kremlowską TV" :))))
    A pana zarządcę MSZ-u uważam za polityczną hulajnogę , niby jeździ , ale tak pół na pół, tzn. jedną stale ma na pojeździe ;) , a drugą się odpycha .
    Skutek mizerny , osiągnięć żadnych !
    Nawet za sławetnej 'komuny' nie było takiego lizusostwa , bo zawsze był taki co pokazał gest Kozakiewicza (chociaż tylko za gwizdy) ale jakżeż wymowny , a teraz usłużnie z podkulonym ogonkiem , nawet nie rozumiejąc co do nich mówią , już łapka w górę.
    Sami się ukrzyżujemy przyzwalaniem na marsze z pochodniami i krzyżami , jak to bardzo delikatnie nazwał ' jasny gwint' :)
    Życzę wytrwałości autorce blogu , bo czytając niektóre , 'włos na głowie się jeży' na większości za brak obiektywizmu , inaczej mówiąc dyspozycyjni byli i będą , ale w dobie internetu , ba, nawet nie znając języków korzystając z 'translajtera' i metodą copy& paste ...latają i wieszczą .. wzloty jednym , a upadki drugim, pomijając zasady gramatyki , składni , itp.
    z naleciałościami obcojęzycznymi , jak nie mogą sobie dopasować słownictwa i nazewnictwa w j.polskim.
    O tempora, o mores .


    OdpowiedzUsuń