Podczas
X Polsko-Niemieckie Dni Mediów (Zielona Góra 31.05-1.06.br), zorganizowanych w tym
roku pod hasłem zmian politycznych w Europie i ich wpływu na transgraniczną
rzeczywistość po obu stronach Odry, polscy i niemieccy dziennikarze, politycy i
specjaliści zajęli się m.in. nowymi projektami zagospodarowania rzek pogranicza
– Odry i Nysy Łużyckiej. Spotkanie to dosyć mocno ujawniło, jak różne są
podejścia do rzek pogranicza i jak dalece plany inwestycyjne wobec nich są mało
spójne ze sobą.
Niemcy
z landów nadodrzańskich, pamiętający straszliwą powódź w 1997r., której
przyczyna było przerwanie wałów przeciwpowodziowych przy polskich brzegach
rzeki – nastawieni są przede wszystkim na ochronę życia ludzi z nadrzecznych
obszarów, co oznacza, że absolutnym dla nich priorytetem jest ochrona
przeciwpowodziowa. Zwracali uwagę, że Polacy dużo mówią, mają górnolotne
pomysły, za to są mało stabilni w swoich planach i strategiach i
niekonsekwentni w podejmowaniu ustalonych wspólnie działań inwestycyjnych na
Odrze.
Polacy
natomiast są zainteresowani radykalną poprawą parametrów nawigacyjnych na Odrze
i doprowadzenia jej wód do IV klasy żeglowności. Upatrując w tym wielu korzyści
gospodarczych i społecznych dla polskich obszarów nadodrzańskich. Zarzucali stronie niemieckiej, że bardziej
jest zainteresowana żeglownością niemieckich rzek na zachód od Łaby i nie inwestują
w rzeki we wschodnich landach.
Przez
lata Odra była naturalną wodną autostradą – tanim sposobem na przewozy
ładunków. W latach 70-tych minionego wieku ze Śląska do Szczecina kursowało w
ciągu roku około 400 samobieżnych barek i zestawów, przewożąc w swoich
ładowniach ponad 14 mln ton towarów.
„Po
przełomie politycznym w Polsce i zjednoczeniu Niemiec”, jak twierdzą
organizatorzy Dni Mediów, Odra straciła na znaczeniu, przez lata była
zaniedbywana i niedoceniana, jako droga transportowa i turystyczna. Obecnie
koszty, wg najnowszych szacunków, przystosowania Odrzańskiej Drogi Wodnej do IV
klasy żeglowności określa się na 22-24 mld zł.
POWODZIE ODRZAŃSKIE KŁOPOTEM
NIEMIEC
„Tragiczna
powódź w 1997r. przyniosła ludziom śmierć i olbrzymie straty materialne”,
przypominał Jörg Vogelsänger,
minister rozwoju wsi, środowiska i rolnictwa Brandenburgii. „Zginęły wówczas 74
osoby w Polsce i w Czechach a naprawa szkód w Brandenburgii po tej powodzi trwa
do dzisiaj. Ochrona przeciwpowodziowa ma dla nas absolutnie priorytetowe
znaczenie związane z ochroną życia ludzkiego. Przykład z 1997r. zostawił
głębokie ślady”, uważa brandenburski minister. „Powódź nie zna granic, Odra
jest naszym wspólnym dobrem”, podkreślał.
Dla
Brandenburgii ważny jest „Narodowy
Program Ochrony Przeciwpowodziowej”.
Kolejna niszcząca powódź na Łabie i Dunaju w czerwcu 2013r. zmusiła
Niemcy do opracowania tego specjalnego programu, koordynowanego przez rząd
federalny. Został on zatwierdzony przez Konferencję Ministrów Środowiska RFN 24
października 2014r., w Heidelbergu. Po raz pierwszy Niemcy mają ujęte w
jednolite ramy i traktowane, jako priorytetowe, skuteczne krajowe środki ochrony
przeciwpowodziowej, obejmujące również obszary transgraniczne.
Poza
uporaniem się ze skutkami powodzi z 1997r. i 2013r., które ocenił, jako
najtrudniejsze zadanie, minister wskazał też na konieczność modernizacji i
należytego utrzymania infrastruktury hydrotechnicznej na Odrze.
Niemiecki
polityk przypominał też, że jeszcze w 2010r. została opracowana wspólnie,
polsko-niemiecka koncepcja „Rozwoju
ponadregionalnej infrastruktury transportowej w obszarze partnerstwa Odry”
dla polskich województw: zachodniopomorskiego, lubuskiego, dolnośląskiego i
wielkopolskiego oraz krajów związkowych RFN: Meklemburgii-Pomorza Przedniego,
Berlina, Brandenburgii i Wolnego Państwa Saksonii.
13
stycznia 2010 r. w Poczdamie odbyło się II spotkanie na szczycie w ramach tzw.
„Partnerstwa Odry”. „Partnerstwo Odry” jest inicjatywą współpracy województw,
krajów związkowych i wybranych miast położonych w obszarze pogranicza Polski i
Niemiec. Przed spotkaniem opracowano dokument regionów nadodrzańskich,
obejmujący wspólny obszar transportowy. „Partnerstwo Odry” przekazało
brandenburską wersję tego dokumentu wraz ze stanowiskami województw:
dolnośląskiego i zachodniopomorskiego - przewodniczącym Polsko-Niemieckiej
Komisji Międzyrządowej ds. Współpracy Regionalnej i Przygranicznej z propozycją,
zajął się nim, działający w ramach Komisji - Polsko-Niemiecki Komitet ds.
Gospodarki Przestrzennej. 25 lutego 2010 r. Komitet podjął decyzję o
przygotowaniu mapy, przedstawiającej przestrzenne zidentyfikowanie postulatów z
dokumentu „Osiem regionów - wspólny
obszar transportowy”. Mapa została wykonana na zlecenie polskiego
Ministerstwa Infrastruktury oraz niemieckiego Federalnego Ministerstwa
Transportu, Budownictwa i Rozwoju Miast. Tak powstała wspólna, polsko-niemiecka
koncepcja rozwoju ponadregionalnej infrastruktury transportowej po obu stronach
Odry, obejmująca także rzekę, jako drogę transportową.
Dla
Niemców jest to dokument wiążący, o czym przypominał minister Jörg Vogelsänger,
dodając: „Jestem zainteresowany i to bardzo żeglugą śródlądową, w tej materii
nie ma różnicy zdań”.
Kością
niezgody była podpisana w 2015r. tzw. „Umowa
Odrzańska”, która reguluje kwestie inwestycji wodnych na obszarach
polsko-niemieckiego pogranicza. „Choć od daty podpisania minęły już dwa lata,
nadal brakuje konkretnych planów”, uważa Andreas
Oppermann, szef radia RBB we Frankfurcie nad Odrą, „podpisane dokumenty
powinny stać się podstawą do działania”. Zauważył również, że „polska strona
zamiast podjęcia współpracy, żąda rewizji umowy”. „W czasie powodzi w 1997r.,
wały ochronne pękły po polskiej stronie. Na rzece trzeba odnowić tysiąc ostróg,
one są zdewastowane!” Przypominał Andreas Oppermann. „Trzeba je odbudować, by
nie było powodzi, jak 20 lat temu, a nie dyskutować o rewizjach umów”.
Strona
niemiecka zwracała też uwagę na skutki regulacji Odry dla poziomu wód
gruntowych. Gdyby Odrę pogłębiono, zmniejszy się tempo przepływu wody, a to
zmieni poziom wód gruntowych i będzie wpływać, na jakość gleb w obszarach
nadodrzańskich. Interesy 3 tys. niemieckich rolników zostaną naruszone.
ŻEGLOWNA ODRA PRIORYTETEM
DLA POLSKI
Polskie
stanowisko o Odrze, przedstawił Jan Pyś,
dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu. Uważa, że Niemcy patrzą na
perspektywę modernizacji obszarów nadodrzańskich jednostronnie. Zależy im głównie
na ochronie przeciwpowodziowej. Przypomniał, że działania władz niemieckich
dot. modernizacji niemieckich dróg wodnych, zaczynają się na zachód od Łaby,
natomiast, strona wschodnia traktowana jest po macoszemu. Według dyr. Pysia
regulacja Odrzańskiej Drogi Wodnej powinna prowadzić do zwiększenia
gospodarczej i turystycznej użyteczności rzeki. Należy uwzględnić również inne
aspekty, jak np. umożliwienie żeglugi. „Odra jest ujęta w sieci TEN-T, jest
objęta konwencją AGN, a to nakłada na państwo pewne obowiązki”, przypominał
dyr. Pyś. Sprawą priorytetową dla strony
polskiej jest uzyskanie, co najmniej IV klasy żeglowności. Oznaczałoby to
powrót ruchu pasażerskiego i towarowego na Odrę. „Myślenie o Odrze wyłącznie w
aspektach ochrony przeciwpowodziowej jest bardzo mylne. Zawsze modernizacja
rzeki, była modernizacją prowadzoną także pod kątem potrzeb dla żeglugi”.
„Odrze
brakuje wody, i to jest problemem”, przypominał. „Trzeba budować zbiorniki
retencyjne. Rozmawiamy z państwami przygranicznymi, Niemcami i Czechami. Odra
jest potrzebna różnym państwom”.
Polskich
użytkowników rzeki reprezentował w dyskusji Zbigniew Antonowicz, prezes stowarzyszenia „Odrą w Świat”. Jako
przedstawiciel ludzi biznesu dowodził, że rzeka jest dobrem wspólnym a
refleksje nad jej przyszłością nie powinny być zdominowane wyłącznie przez
jedno środowisko, przywołując opinie i stanowiska ekologów. Przypominał, że
wypracowanie z nimi konsensusu dot. Łaby zajęło władzom niemieckim kilkanaście
lat. „Ekolodzy to nie są
ludzie pozbawieni racji. Nie możemy ich odpychać od dyskusji i skupiać się
wyłącznie na celach ekonomicznych”, dowodził prezes Antonowicz.
POTRZEBA KONSENSUSU
Nadodrzański Wrocław |
„Państwa,
przez które przepływa rzeka, powinny wspólnie nią zarządzać, powinien też występować
zwrot kosztów inwestycji poczynionych na rzece”, dowodził dyr. Pyś. „Powinna
też występować kompatybilność gospodarek korzystających z rzeki”. Przypomniał
też, że w Polsce brak jest jakichkolwiek opracowań na ten temat, ale są dobre
przykłady w Niemczech. Uważa także, że w krajach UE nie ma problemów z
dyrektywą „wodną”, w Polsce – same problemy. „Trzeba ją po prostu wdrożyć, nie
ma ona negatywnych skutków dla żeglugi śródlądowej”, apelował dyr. Jan Pyś.
Artykuł opublikowany w dwutygodniku
"Namiary na morze i handel"
Nr12/2017, czerwiec str. 21-22
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz