W
przygranicznym Kaliningradzie, rosyjskiej enklawie nadbałtyckiej mieszka wielu
marynarzy i żołnierzy, którzy ongiś służyli w ramach Układu Warszawskiego w Polsce
– w Świnoujściu. Z lat wspólnej służby zrodziły się przyjaźnie rosyjsko-polskie,
zaciągnęły węzły wzajemnej sympatii, do dzisiaj starannie pielęgnowane. Dla
nich szczególnie jest bolesne znieważanie pamięci o bohaterstwie radzieckich
żołnierzy, którzy razem z polskimi walczyli z hitlerowcami i zdobywali Berlin,
a potem wspólnie strzegli polskich granic na Bałtyku.
Nic też dziwnego, że byli w gronie tych, którzy emocjonalnie reagowali na premierowy pokaz filmowego dokument „Kryptomnezja. Zabić przeszłość” (Криптомнезия. Убить прошлое).
Nic też dziwnego, że byli w gronie tych, którzy emocjonalnie reagowali na premierowy pokaz filmowego dokument „Kryptomnezja. Zabić przeszłość” (Криптомнезия. Убить прошлое).
Film
został zaprezentowany w Kaliningradzie 7 września w obecności Pawła Mamontowa, ministra spraw
zagranicznych Obwodu Kaliningradzkiego, w przededniu obrad parlamentu obwodu. Scenarzysta filmu, Jewgienij Morozow oparł go na materiale filmowym, jaki powstał w czasie
autorajdu „Drogi Pamięci”, zorganizowanego w tym roku przez kaliningradczyków
po Polsce, szlakami radzieckich cmentarzy, grobów i pomników wdzięczności. Uczestniczyli w tym wyjeździe rosyjscy dziennikarze,
w tym też red. naczelny agencji REGNUM NEWS z Kaliningradu, blogierzy,
historycy, weterani wojenni, żołnierze służący niegdyś w Polsce, przedstawiciele
organizacji pozarządowych i kaliningradzkiego biznesu.
Film
został poświęcony fałszowaniu historii w Polsce, a rozbieranie pomników
żołnierzy radzieckich i dewastację grobów radzieckich żołnierzy przedstawiono, jako element wojny ideologicznej.
„To,
co dzieje się w Polsce – to nie takie proste działanie spontaniczne, dzieło przypadku,
ale zorganizowana prowokacja wobec Rosji”, uważa minister Mamontow. U wojennych
strategów, jego zdaniem, jest jasne sformułowanie: to wojna. „Wojna – celowo
zorganizowana przez władze państwowe lub blok państw przeciwko ich
przeciwnikowi". W tym przypadku, „ widzimy wojnę ideologiczną Polski
przeciwko Rosji”. „Smutne, że Polacy,
uważani w Europie za naród bardzo religijny”, podkreślał rosyjski dyplomata, „wobec
pobratymców, pozwalają sobie na taki stosunek do zmarłych”.
Szef
dyplomacji Obwodu Kaliningradzkiego uważa, że informacje o fałszowaniu historii
przez Polaków powinny być upowszechniane, szczególnie w gronie kaliningradzkiej
młodzieży i przygotowany film dokumentalny jest ku temu najlepszym narzędziem.
„Zarekomendowałem zrobienie pokazu tego filmu na Bałtyckim Uniwersytecie
Federalnym im. Kanta w Kaliningradzie”, dodał.
Podobną
opinię głosi, inny uczestnik rajdu po Polsce śladami walk żołnierzy radzieckich - kaliningradzki dziennikarz i politolog Igor Gurow, koncentrując swoją uwagę na fakcie, że dzieci w wieku
szkolnym słabo znają i nie mają obiektywnego podejścia do historii z pierwszej
połowy XX wieku. „Naszym dzieciom wtłacza się do głowy fatalną, bipolarną
opowieść o dwóch złych państwach – stalinowskim Związku Radzieckim i hitlerowskich
Niemczech, które walczyły ze sobą”, twierdzi Igor Gurow, „zawsze wskazując, że
to ważny temat”.
Owszem, temat ważny, wg red. Gurewa, ale z innych przyczyn. „Młodzież w większości, nie wie, że na ZSRR napadły nie tylko Niemcy, ale również Rumunia, Węgry, Finlandia, Włochy, a Polska w zmowie z Niemcami „przepiłowała” Czechosłowację. Mało tego. W przedwojennej Europie panował straszliwy terror, w Polsce – wobec ludności białoruskiej i ukraińskiej, z publicznymi egzekucjami”, uważa kaliningradzki dziennikarz i politolog. „W Polsce zabijano tych ludzi, którzy deklarowali sympatię wobec Rosji Radzieckiej, kto pamięta o tych korzeniach?...Polacy nie chcą o tym pamiętać”, zwraca uwagę. „Nie chcą pamiętać, że u nich był karne bataliony, walczące u boku Hitlera. Ale my nie powinnyśmy o tym zapominać”.
Owszem, temat ważny, wg red. Gurewa, ale z innych przyczyn. „Młodzież w większości, nie wie, że na ZSRR napadły nie tylko Niemcy, ale również Rumunia, Węgry, Finlandia, Włochy, a Polska w zmowie z Niemcami „przepiłowała” Czechosłowację. Mało tego. W przedwojennej Europie panował straszliwy terror, w Polsce – wobec ludności białoruskiej i ukraińskiej, z publicznymi egzekucjami”, uważa kaliningradzki dziennikarz i politolog. „W Polsce zabijano tych ludzi, którzy deklarowali sympatię wobec Rosji Radzieckiej, kto pamięta o tych korzeniach?...Polacy nie chcą o tym pamiętać”, zwraca uwagę. „Nie chcą pamiętać, że u nich był karne bataliony, walczące u boku Hitlera. Ale my nie powinnyśmy o tym zapominać”.
Po
projekcji filmu głos zabrał emerytowany kapitan I rangi, Michaił Pyriesin, z regionalnej organizacji „Kaliningrad
–Świnoujście – Olsztyn”, który również uczestniczył w rajdzie „Drogami pamięci”.
Ten
wielki przyjaciel Polaków i Polski ze smutkiem zauważył, że „od zwykłych Polaków
nigdy nie usłyszeliśmy ani jednego złego słowa pod adresem Rosji. Nikt, jak się mówi, nie rzucał w nas
kamieniem. Ale ostatnio, po raz pierwszy zauważyłem, że Polacy, których znam od
bardzo dawna, boją się mówić, co myślą. Ten strach jest realny. Mojego dobrego
przyjaciela spytałem, dlaczego się boisz? Przecież pracujesz, jako ochroniarz w
sklepie. Odpowiedział: Boję się, bo mogą mnie zwolnić z pracy. Ciebie zwolnić, przecież
pracujesz u prywatnego właściciela? On na to: Przyjdą, porozmawiają, powiedzą
dyrektorowi i zwolni”, opowiada kpt. Pyriesin. „I te obawy nie są bezpodstawne”,
uważa. „Sami widzimy, jak to jest. Mateusz Piskorski, członek polskiej partii Zmiana, spotkał
się z nami, uczestnikami auro rajdu Drogi Pamięci w Warszawie, a potem w
niecałe dwa tygodnie został aresztowany”.
„Tytuł
filmu wybraliśmy nie bez powodu” wyjaśnia rosyjskim mediom Andriej
Omielczenko, sekretarz komisji ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego Obywatelskiej Izby Obwodu Kaliningradzkiego, jednocześnie producent filmu. „Kryptomnezja (Cryptomnesia) w psychiatrii
oznacza zaburzenia pamięci, przypadek, w którym pacjent traci zdolność do odróżniania
prawdziwych, rzeczywistych wydarzeń i zjawisk, o których słyszał od innych, w
mediach, a nawet w swoich marzeniach”, wyjaśnia i dodaje: „Obecnie szykowana
jest angielskojęzyczna wersja filmu”.
Komentarz
Nie mam
zamiaru polemizować z oceną Rosjan z Kaliningradu - historii I połowy XX w., mają prawo do
interpretowania jej po swojemu. Nie mniej jednak, niestety,
rosyjski dziennikarz i politolog Igor Gurow, w pewnym sensie - ma rację. To
prawda, w Polsce zaciera się niewygodne fakty z historii, lub nadaje im się wysoce
zafałszowany obraz. Szczególnie w ostatnich czasach polskie władze oficjalnie zaprzeczając
faktom, głoszą, że II wojnę światową wywołał na równi Hitler i Stalin, a rozpoczęła
się ona od ataku na Polskę Niemiec i ZSRR, zaś główną osią tego ataku i całej
II wojny światowej, był pakt Ribbentrop – Mołotow.
Prawdą
jest, że Polacy systematycznie dewastują radzieckie cmentarze, groby i pomniki,
przy czym reakcja władz i służb porządkowych jest żadna lub symboliczna, sprawcy
wandalizmu pozostają bezkarni. Ostatni taki akt wandalizmu miał miejsce 5 września
w Poznaniu.
Prawdziwe są
też spostrzeżenia Rosjan o strachu Polaków przed ujawnianiem, tego co rzeczywiście
myślą. Ten strach jest coraz bardziej widoczny. Sama go zaczynam go dostrzegać w
najbliższym otoczeniu zawodowym. Obecne władze nie ukrywają już nawet
stosowania terroru i zastraszania ludzi o odmiennych poglądach, dociekliwych
dziennikarzy i im podobnych.
Takim przykładem jest sprawa dosłownie z ostatnich dni - redakcji OKO.press, której wydawcą jest Fundacja "Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO", założona przez znanych ludzi mediów, posiadająca oczywiście wszelkie zezwolenia i sądowe rejestracje, konieczne do działalności pisma internetowego. Co jest, zresztą, ujawnione na stronie internetowej medium.
OKO.press zwróciło się w lipcu do MON z pytaniem dot. wypłacania odszkodowań rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Po tygodniach wymijających odpowiedzi, redakcja otrzymała drogą elektroniczną pismo z Oddziału Mediów Centrum Operacyjnego MON, następującej treści:
"Jesteśmy w trakcie sprawdzania prawnego statusu Państwa instytucji. Do momentu uzyskania wiążącej opinii prawnej, nie możemy Państwu udzielić odpowiedzi".
Zdaniem dziennikarzy OKO.press, "to sytuacja bez precedensu w dziejach III RP, by instytucja publiczna weryfikowała dziennikarzy".
O zaistniałej sytuacji dziennikarze zawiadomili międzynarodowe instytucje monitorujące wolność słowa i mediów.
Takim przykładem jest sprawa dosłownie z ostatnich dni - redakcji OKO.press, której wydawcą jest Fundacja "Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO", założona przez znanych ludzi mediów, posiadająca oczywiście wszelkie zezwolenia i sądowe rejestracje, konieczne do działalności pisma internetowego. Co jest, zresztą, ujawnione na stronie internetowej medium.
OKO.press zwróciło się w lipcu do MON z pytaniem dot. wypłacania odszkodowań rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Po tygodniach wymijających odpowiedzi, redakcja otrzymała drogą elektroniczną pismo z Oddziału Mediów Centrum Operacyjnego MON, następującej treści:
"Jesteśmy w trakcie sprawdzania prawnego statusu Państwa instytucji. Do momentu uzyskania wiążącej opinii prawnej, nie możemy Państwu udzielić odpowiedzi".
Zdaniem dziennikarzy OKO.press, "to sytuacja bez precedensu w dziejach III RP, by instytucja publiczna weryfikowała dziennikarzy".
O zaistniałej sytuacji dziennikarze zawiadomili międzynarodowe instytucje monitorujące wolność słowa i mediów.
Opr. m.in. na podst. inf.
https://regnum.ru/news/polit/2176564.html
https://oko.press/macierewicz-bada-oko-press/
"W przedwojennej Europie panował straszliwy terror, w Polsce – wobec ludności białoruskiej i ukraińskiej, z publicznymi egzekucjami”, uważa kaliningradzki dziennikarz i politolog. „W Polsce zabijano tych ludzi, którzy deklarowali sympatię wobec Rosji Radzieckiej, kto pamięta o tych korzeniach?...Polacy nie chcą o tym pamiętać”, zwraca uwagę. „Nie chcą pamiętać, że u nich był karne bataliony, walczące u boku Hitlera. Ale my nie powinnyśmy o tym zapominać”"
OdpowiedzUsuńPo czymś takim można tylko stwierdzić: albo ten ktoś poda jeden przypadek publicznej egzekucji w II RP sowietofila czy nazwę polskich batalionów walczących u boku Hitlera, albo nie zasługuje nawet na to, by splunąć mu pod nogi...
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że w polskiej historii są i haniebne czyny. Proszę nie zapominać, że np. strażnicy narodowości ukraińskiej w obozach koncentracyjnych hitlerowców mieli ....polskie obywatelstwa, byli Polakami narodowości ukraińskiej, zamieszkiwali polskie państwo.
UsuńFaktem jest też, że my, współcześni Polacy odwracamy się od tych niechlubnych kart historii.
Więc nim Pan komukolwiek splunie pod nogi, najpierw niechże pozna polską historię. Nie tą lukrowaną z "Bóg, Honor i Ojczyzna" na sztandarach, ale tę rzeczywistą. Gdzie szlachetność graniczyła z podłością.
Jest sprawą nader oczywistą, że Rosjanie wobec ustawicznego ataku na nich, sięgną po te niechlubne karty historyczne i będą je wykorzystywać. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nie widzi Pani różnicy pomiędzy 14. Dywizją Grenadierów "Galizien", do której przyjmowano osoby narodowości ukraińskiej, a określeniem "u nich [Polaków] były karne bataliony walczące u boku Hitlera"? To miłość do Rosji widocznie kompletnie już Panią zaślepiła... Żeby spowodować bolesny dysonans poznawczy u Pani oraz u nienawidzących Polski i Ukrainy Pani przyjaciół z Rosji, tak szczerze tu cytowanych (zwłaszcza gdy plotą co im ślina na język przyniesie - np. o publicznych egzekucjach sowietofilów w II RP), poddaję pod rozwagę fakt, że w kolaboracyjnych formacjach ROA i RONA walczyło więcej Rosjan niż było wszystkich tych mitycznych Ukraińców w obozach koncentracyjnych na wieżyczkach strażniczych... I o czym to świadczy?
OdpowiedzUsuńPanie Pyc,
UsuńPolak - to nie tylko określenie narodowościowe, ale także odnoszące się każdego faktycznego obywatela Polski, mającego polskie obywatelstwo. Osoby narodowości ukraińskiej z polskim obywatelstwem - to też POLACY.
Nie można dla własnego widzi mi się, gdy prawda historyczna widzieć wyłącznie narodowość a obywatelstwa polskiego nie dostrzegać.
I dla Rosjan z Kaliningradu to byli Polacy, polscy obywatele.
Nic m nie nie zaślepia, po prostu zachowuję zdrowy dystans i z faktami w historii się nie spieram.
Moi przyjaciele z Rosji - nie czują żadnej nienawiści do Polski czy Polaków! tak samo nie kreuje się tam nienawiści do Niemiec czy Niemców, chociaż pamięć o Wojnie Ojczyźnianej jest u Rosjan święta.
Stwierdzenie, że u Polaków (polskich obywateli) były bataliony u boku Hitlera jest zgodne z prawdą historyczną.
Tak było, i nie ma o co się spierać.
Cała reszta to już - opinie, sądy, oceny.
U nich nie kreuje się w powszechnym nauczaniu czy wychowaniu - nienawiści.
Stosując Paniną logikę należy poprawić podręczniki historii - oto w latach 1830-1831 i 1863-1864 Rosjanie tłumili powstania ...Rosjan, bowiem Polacy żyjący w carskiej Rosji posiadali jej obywatelstwo, zatem byli Rosjanami... Pozdrowienia dla nauczycieli, którzy przekazali Pani taką wiedzę z zakresu logiki oraz języka polskiego!
OdpowiedzUsuńP.S. I proszę skorygować swoją wiedzę historyczną: 14 Dywizja Grenadierów SS "Galizien" składała się z obywateli ...ZSRS (jesienią 1939 dostąpili tego największego szczęścia na ziemi i zostali obywatelami Pierwszego Państwa Robotników i Chłopów, Miłującego Pokój Związku Radzieckiego), a więc były to raczej sowieckie oddziały u boku Hitlera...
14 Dywizja Grenadierów SS "Galizien" składała się m.in. z obywateli Polski ukraińskiego pochodzenia i żadne manipulacje tu Panu nie pomogą.
OdpowiedzUsuńGranice oficjalnie państw europejskich zostały zmienione po II wojnie światowej, ku przypomnieniu. Wcześniej trwała wojna.
Co do powstań, to przypominam, że istniało państwo o nazwie Królestwo Polskie z carem - królem Polski.
Pięknie śpiewa Pan o tym w kościele za każdym razem w pieśni "Pod Twą obronę"... To hymn na cześć cara Aleksandra II, króla Polski.
Zatem były to powstania Polaków w Królestwie Polskim, w państwie wasalnym wobec caratu.
Wiedzy korygować nie muszę, mam ją na przyzwoitym poziomie i nie manipuluję faktami z historii.
"Polak - to nie tylko określenie narodowościowe, ale także odnoszące się każdego faktycznego obywatela Polski, mającego polskie obywatelstwo. Osoby narodowości ukraińskiej z polskim obywatelstwem - to też POLACY"
OdpowiedzUsuńRosjanin - to nie tylko określenie narodowościowe, ale także odnoszące się każdego faktycznego obywatela Rosji, mającego rosyjskie obywatelstwo. Osoby narodowości polskiej z rosyjskim obywatelstwem - to też ROSJANIE.
Istniało wyłącznie obywatelstwo rosyjskie, nie było "obywatelstwa Królestwa polskiego", odsyłam do historii administracji.
"14 Dywizja Grenadierów SS "Galizien" składała się m.in. z obywateli Polski ukraińskiego pochodzenia i żadne manipulacje tu Panu nie pomogą.
Granice oficjalnie państw europejskich zostały zmienione po II wojnie światowej, ku przypomnieniu. Wcześniej trwała wojna"
Dla Rosjan wojna zaczęła się 22 czerwca 1941 - to po pierwsze. Po drugie - jesienią 1939 Ukraińcy (i Białorusini) na terenach II RP otrzymali obywatelstwo sowieckie, m.in. dlatego nie mogli wstępować do Armii Andersa (udało się to nielicznym, którzy udawali Polaków wobec urzędników ZSRS, stąd groby ukraińskie np. na cmentarzu pod Monte Cassino). Dlatego też te parę tysięcy Ukraińców w Dywizji "Galizien" było obywatelami ZSRS, a nie II RP. Jeśli uznać ich za obywateli II RP, to równie dobrze można ich też przypisać Cesarstwu Austro-Węgierskiemu, w którym przyszli na świat (Galicja należała do tego kraju przed 1918 rokiem). Tak więc to nie ja manipuluje faktami, tylko Pani naciąga logikę i przeczy sama sobie, aby tylko usprawiedliwić bzdurne stwierdzenia propagandzistów z Kaliningradu (dobrze, że przynajmniej nie udowadnia Pani, że w Polsce przedwojennej odbywały się publiczne egzekucje...).
I jeszcze jedno - "Wiedzy korygować nie muszę, mam ją na przyzwoitym poziomie i nie manipuluję faktami z historii". Niestety, musi Pani - "pycha kroczy tuż przed upadkiem", jak mówi Pismo. W tym samym poście, tak bardzo pewnym swojej wiedzy z historii, pomyliła Pani Aleksandra I (faktycznego adresata wiersza Antoniego Felińskiego "Boże, coś Polskę"), z Aleksandrem II, katem powstania styczniowego.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, ma Pan rację, ale to po prostu literówka.
UsuńPisząc o Królestwie Polskim i "Boże coś Polskę" miałam na myśli Aleksandra I-go, bo to akurat jego dzieło.
Aleksander I prowadził b. liberalną politykę w Królestwie Polskim. Kraj miał własny sejm, armię i pieniądz. Rosjan w Królestwie było niewielu, nie licząc gwardii carskiej w Warszawie. Do Królestwa płynęły szerokim strumieniem carskie ruble i w ciągu pierwszych 15 lat Królestwa, kraj przeszedł zasadnicze przeobrażenie.
Po wojnach napoleońskich zrujnowaną Polskę odbudowywano, odrestaurowano i zmodernizowano przemysł odrodził się handel, tworzono szkoły, wyższe uczelnie, stawiano pomniki wybitnym Polakom.
Namiestnik cara w Królestwie, jego brat książę Konstanty - ożenił się z Polką, władał językiem polskim, jego oczkiem w głowie była ...polska armia, którą uważał za ... najlepszą na świecie, i dla stanowiska w Królestwie zrzekł się sukcesji do carskiej korony.
Rosyjscy oficerowie żenili się z Polkami, przechodzili na katolicyzm. Ich dzieci były chrzczone i wychowywane w wierze katolickiej. Książę Konstanty nie widział w tym złego.
Taka polityka, jak to Rosjanie określają "ustępliwości" doprowadziła w końcu do powstania listopadowego.
Niestety powstania wpływały na ograniczanie liberalnej polityki caratu wobec Królestwa i Polaków. Zwiększano kontyngenty wojsk, zaostrzano przepisy dyscyplinujące społeczeństwo.
Po upadku powstania listopadowego, ukrócono przywileje.
Wprowadzone przez ks. Konstantego prawa - zostały anulowane, sprowadzono więcej wojska, w 1836 r wprowadzono prawo o związkach mieszanych i jeśli jeden rodzic był prawosławnym, to jego dzieci miały być wychowywane w tej wierze.
Po powstaniu, zaczęto w Królestwie budować rosyjskie twierdze, m.in Nowogieorgijewsk (obecnie Modlin).
A w okolicy twierdz pojawili się chłopi - przesiedleńcy. Ziemie na przedpolu twierdzy Modlin wykupiono od polskich ziemian i od 1836r. osiedlono chłopów rosyjskich z guberni pskowskiej.Państwo postawiło im piętrowe domy, dostali też ziemię na własność. Ich potomkowie żyją tam do dzisiaj.
Car Mikołaj I,zdecydował się ukarać Polaków za wiarołomstwo i stawiał pomniki ku czci wojsk carskich, które zwyciężały z powstańcami.
Obejmując tron w Królestwie Polskim, Aleksander II postanowił nieco złagodzić polityczny reżim w kraju i dał ponownie więcej swobód Polakom. I historia znowu się powtórzyła.
Po upadku kolejnego powstania, styczniowego - ponownie zwiększono liczbę carskich urzędników, zwiększono liczbę carskich żołnierzy. Znowu zaostrzyło restrykcje w Królestwie Polskim.
I tak relacje polsko-carskie wahały się od polityki liberalnej, po dyktaturę, w zależności od reakcji Polaków, a właściwie od ich powstańczych nastrojów.
Co powstanie - to większa dyktatura caratu i zamiast na rozwój kraju, ruble płynęły na wojsko, twierdze ich wyposażenie.
Gdy Polacy umieli i chcieli współpracować, a nie wojować, kraj rozwijał się.
To tyle z historii obu Aleksandrów na polskim tronie.
W mojej, osobistej ocenie - oba powstania były bez sensu, z natury rzeczy skazane na niepowodzenie, nic Królestwu ani Polakom dobrego nie przyniosły.