Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński |
Wicepremier
i minister kultury Piotr Gliński domaga się od marszałka dolnośląskiego „w
trybie natychmiastowym” zdjęcia z afisza sztuki opartej na prozie Elfriede
Jelinek, austriackiej
noblistki z 2004 r., bo kojarzy mu się z pornografią.
Szkoci mogą grać Prokofiewa, Polacy już nie powinni... |
.
Media
„Zastraszanie mediów przez przedstawicieli
władzy politycznej narusza elementarne standardy demokratyczne”, napisało
Towarzystwo Dziennikarskie w oświadczeniu wydanym po zawieszeniu przez prezesa
TVP red. Karoliny Lewickiej, która spięła się w programie TVP Info z Piotrem
Glińskim (22.11. br.). „W państwie
demokratycznym zdobycie władzy politycznej nie uprawnia do narzucania
standardów pracy dziennikarskiej, które podobnie jak standardy akademickie
stanowią ważny dorobek kulturalny społeczeństw europejskich. Minister Gliński
nie posiada żadnych szczególnych prawnych ani profesjonalnych kompetencji do
oceniania, ani tym bardziej narzucania, norm warsztatowych dziennikarzom,
których zaproszenia przyjmuje”, pisze dalej Towarzystwo Dziennikarskie.
Tym
bardziej nie posiadają ich władze administracyjne i służby specjalne,
oceniające standardy działalności dziennikarskiej pracującego w Polsce od
kilkunastu lat rosyjskiego dziennikarza Leonida Świridowa, w ponad rok trwającej
procedurze pozbawienia go praw rezydenta UE.
Można
ubolewać, że polskie środowiska dziennikarskie zauważają nadużycie władzy wobec
dziennikarzy, dopiero wtedy, gdy je osobiście dotykają I zapominają, że te same
środowiska dziennikarskie, w ramach programowej rusofobii, zainicjowały nagonkę
i działania ABW wobec rosyjskiego kolegi po piórze, pracującego w Polsce oraz
innych polskich żurnalistów, którzy byli razem z nim 2,5 roku temu na wyjeździe
studyjnym w Rosji. Teraz mogą się przekonać na własnej skórze, że kij ma dwa
końce.
Propaganda i casus Swiridowa
Mecenas
Jarosław Chełstwoski, pełnomocnik red. Swiridowa, składając do Wojewódzkiego
Sądu Administracyjnego skargę na decyzję Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców dot.
pobytu dziennikarza w Polsce, wraz z prośbą o wstrzymaniu wykonalności
zaskarżanej decyzji, zwraca uwagę na szereg naruszeń polskiego i
międzynarodowego prawa, w tym dyrektyw unijnych, lub ich błędną interpretację zawartą
w tej decyzji. M.in.: na przekroczenie zasady swobodnej oceny dowodów (art. 77
§ 1 k.p.a.), tj. przyjęciu, że dalszy pobyt rosyjskiego korespondenta w Polsce „może
stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.
Mec. Chełstowski podkreśla upublicznienie w mediach (w formie przecieków) sprawy red. Swirydowa, w „kontekście domniemanych zarzutów: szpiegostwa, nielegalnego lobbingu czy też działalności propagandowej, ogólniej zaś - w kontekście działania na szkodę państwa polskiego”. Wskazuje, że media sugerują red. Swiridowowi czyny, stanowiące przestępstwa, za które posądzany o nie dziennikarz powinien dawno siedzieć w więzieniu, o ile je rzeczywiście popełnił i są na to niezbite dowody.
„Jako wyjątek od tej zasady wskazać jednak można, jak sądzę, działalność propagandową, która zresztą pojawiła się w wypowiedziach medialnych rzecznika prasowego ABW, jako zarzut” - uważa mec. Chełstowski. I dodaje: „Zmierzam oczywiście do tego, że jedną z najważniejszych deklarowanych politycznie zasad funkcjonowania państwa polskiego, jako państwa demokratycznego jest wolność wypowiedzi oraz swoboda poglądów politycznych (oczywiście z zastrzeżeniem propagowania filozofii reżimów totalitarnych). Jeżeli zarzuty (wobec red. Swiridowa) sprowadzają się właśnie do zarzutu wykonywania działalności propagandowej, czy to samodzielnie, czy też za pośrednictwem osób trzecich, zaskarżona decyzja nie może się utrzymać w mocy, ponieważ przeczyłoby to założeniom konstytucyjnym państwa polskiego”.
Mec. Chełstowski podkreśla upublicznienie w mediach (w formie przecieków) sprawy red. Swirydowa, w „kontekście domniemanych zarzutów: szpiegostwa, nielegalnego lobbingu czy też działalności propagandowej, ogólniej zaś - w kontekście działania na szkodę państwa polskiego”. Wskazuje, że media sugerują red. Swiridowowi czyny, stanowiące przestępstwa, za które posądzany o nie dziennikarz powinien dawno siedzieć w więzieniu, o ile je rzeczywiście popełnił i są na to niezbite dowody.
„Jako wyjątek od tej zasady wskazać jednak można, jak sądzę, działalność propagandową, która zresztą pojawiła się w wypowiedziach medialnych rzecznika prasowego ABW, jako zarzut” - uważa mec. Chełstowski. I dodaje: „Zmierzam oczywiście do tego, że jedną z najważniejszych deklarowanych politycznie zasad funkcjonowania państwa polskiego, jako państwa demokratycznego jest wolność wypowiedzi oraz swoboda poglądów politycznych (oczywiście z zastrzeżeniem propagowania filozofii reżimów totalitarnych). Jeżeli zarzuty (wobec red. Swiridowa) sprowadzają się właśnie do zarzutu wykonywania działalności propagandowej, czy to samodzielnie, czy też za pośrednictwem osób trzecich, zaskarżona decyzja nie może się utrzymać w mocy, ponieważ przeczyłoby to założeniom konstytucyjnym państwa polskiego”.
Jak
na razie, słowo szefa ABW jest postawione
ponad prawem.
Nie
tylko szef ABW ma problemy z propagandą. Dziennikarze – także. Zespół TVP Info
wystosował list otwarty do ministra Glińskiego, w którym protestuje przeciwko
wypowiedzianym przez niego słowom, że stacja „uprawia propagandę”. „Czujemy się
Pańskimi słowami dotknięci. Nie życzymy sobie, by ani Pan, ani ktokolwiek inny,
posiadający lub nieposiadający władzę, tak mówił o nas lub innych
dziennikarzach”, stwierdzili pracownicy TVP Info wraz z prezesem Januszem
Daszczyńskim. Inne stanowisko reprezentują długoletnie dziennikarki telewizyjne:
Agata Ławniczak i Elżbieta Ruman, które w specjalnym oświadczeniu napisały: „Od
dawna mamy poczucie, że telewizja publiczna nie pełni roli, do jakiej została
powołana, nie jest zdolna do rzeczywistego pluralizmu i respektowania przez
dziennikarzy zasady bezstronnego opisu rzeczywistości. Zbyt wielu dziennikarzy
pracujących dla TVP pomyliło role - stali się stroną w walce politycznej,
światopoglądowej i kulturowej, i tym samym utracili wiarygodność”.
Resort
kultury pod przewodnictwem prof. Glińskiego postanowił zrobić porządek z
mediami publicznymi i „uprawianą w nich propagandą”.
Teatr i muzyka
Piotr
Gliński, przez próbę zastosowania cenzury z powodów obyczajowych wobec
spektaklu „Śmierć i dziewczyna”, opartego na prozie Elfriede Jelinek
w Teatrze Polskim we Wrocławiu - trafił na łamy wielu pism europejskich.
Prestiż ministra i jego resortu został mocno nadwyrężony.
Przed
teatrem w dniu premiery ustawiła się Krucjata Różańcowa i bojówkarze ONR,
członkowie Krucjaty głośno modlili się a bojówkarze stworzyli kordon, który
miał uniemożliwić widzom dotarcie na przedstawienie. Pornografii, którą
dostrzegał minister Gliński, jednak nie było. Były za to przepychanki z
policją, skandowane głośno okrzyki ("Gestapo! Gestapo!"), były
wyzwiska rzucane w stronę widzów ("Ty sodomitko", "Ty
pedale"), a jeden z fotoreporterów oberwał nawet różańcem. „To delikatny,
subtelny spektakl” uznała Dorota Monkiewicz, dyrektorka Muzeum Współczesnego we
Wrocławiu. „Gratulacje dla twórców – że się nie ugięli i doprowadzili całą
rzecz do końca”. Teatrolog Milan Lesiak komentował: „ Z całą pewnością nie było
w spektaklu pornograficznej intencji. Teatr to sztuka, nawias, cudzysłów. I to
się obroniło”. Publicysta "Polityki" Edwin Bendyk po premierze na
Facebooku zadedykował „Śmierć i dziewczynę " wszystkim bigotom i
kabotynom, którzy się niezdrowo podniecili, licząc na pornografię (...) Muszę
was rozczarować, pornografii nie było, była znakomita sztuka najwyższej próby.
Żałuję, że minister kultury zamiast stanąć po stronie sztuki, zaatakował
artystów próbując wprowadzić cenzurę prewencyjną i odwołać premierę. Tego dawno
nie było". Spektakl otrzymał też pozytywną recenzję na łamach katolickiego
periodyku - „Tygodnika Powszechnego”.
PiS
ma apetyt na cenzurę od dawna, nie tylko spektakli teatralnych, ale też
repertuarów filharmonii i oper. Tym razem prowadzonej na gruncie systemowej
rusofobii.
Samorządowcy
PiS wpadli na pomysł wyrzucenia z programów koncertowych i operowych twórczość
Prokofiewa i Szostakowicza.
Szostakowicz znany jest na całym świecie |
Na
interpelację odpowiedział marszałek województwa Witold Stępień (PO). Napisał m.in.,
że "XII Symfonia Szostakowicza ostatecznie nie została wykonana w
Filharmonii Łódzkiej, jednak wykonują ją muzycy m.in. filharmonii berlińskiej,
amsterdamskiej i liverpoolskiej, co świadczy o randze tej kompozycji". Z
kolei kantata "Aleksander Newski" jest w repertuarze siedmiu innych
filharmonii w Polsce, w tym Narodowej. „Sztuka powinna bronić się sama.
Łączenie jej z polityką prowadzi do klęski” uważa marszałek województwa.
„Znamy twórczość Wagnera, którą wykorzystywał
aparat propagandy hitlerowskiej. Kolejny przykład to Richard Strauss, którego
postawa życiowa była bardzo kontrowersyjna. Jego utwory są grane na całym
świecie i wykorzystywane chociażby w filmach”, zwraca uwagę Tomasz Bęben,
dyrektor Filharmonii Łódzkiej.
KOMENTARZ
Sądy
kapturowe rodem z Inkwizycji, cenzura obyczajowa i antyrosyjska, narzucanie „jedynie
słusznych” trendów w kulturze i sztuce, ingerowanie w ich autonomię, zastępowanie
informacji medialnej – propagandą; dziennikarze, kompozytorzy, pisarze i poeci
na indeksie, i temu podobne zabiegi reżimów totalitarnych, Polacy mieli już
okazję poznać w ostatnim stuleciu. Są one całkowicie skompromitowane w
świadomości społecznej.
A
mimo to, polska „rewolucja kulturalna” pełzając - rozprzestrzenia się…
MIA Russia Segodnia - Sputnik
25 listopada 2015
"Szostakiewicz i Prokofiew kojarzą się w Polsce z komunizmem"
"Szostakiewicz i Prokofiew kojarzą się w Polsce z komunizmem"
bardzo mnie niepokoi taka ''polityka''.
OdpowiedzUsuńDobra zmian wg PiS to taka zmiana, która służy wyłącznie tej partii. Także jeśli chodzi o kulturę. Smutne jest to, że przeciw sztuce wypowiadali się ludzie, którzy przedstawienia nie widzieli. Byli na nie z zasady, bo coś tam usłyszeli. Cieszę się, że policja zareagowała prawidłowo i wywiozła tę protestującą hołotę. Jeszcze smutniejsze jest to, że przed teatrem protestowali polscy naziści. To co miało miejsce później to też skandal, chodzi o obrzucenie domu matki dyrektora teatru jajkami czy groźby wobec pracowników teatru. Tzn prawdziwi Polacy, a może należałoby napisać prymitywne polaczki pokazali swój poziom. TKM w czystej postaci. Niedawno były protesty przeciwko występom Chóru Alexandrowa w Polsce. Otóż wybieram się na koncert chóru. Drugi raz się wybieram. I mam w dupie protesty małych prymitywnych ludzi czego życzę także wszystkim ludziom ceniącym kulturę ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńDla mnie gorszące jest to że użyli prowokacji by zaistnieć w głównym ścieku. Media nagłośniły kwestie pornografi i czekano na pojawienie się przeciwników. I teraz może pan obrażać pozostałych polaków, nich teraz cieszy się pan jaki jestem kulturalny i mądry.
UsuńS_P Jano - pierwszy tekst usunięty za naruszanie zasad komentowania w tym blogu.
Usuń***
Co do rzekomej prowokacji, to każda sztuka,teatralna, obraz, wiersz, proza itp.,jaki jej otoczenie (np.plakat teatralny, zapowiedzi, -, z natury rzeczy mają elementy prowokacji.
Nie ma w tym zjawisku nic gorszącego. To jest zjawisko nadzwyczaj normalne. Po to tworzy się sztukę - teatralną, literaturę, muzykę, malarstwo, grafikę itp. Cala kreacyjna działalność artystyczna człowieka - jest jedną wielką prowokacją. Prowokacją - zmuszającą odbiorę sztuki do myślenia, do reakcji, do emocji,
Jeżeli ktoś się gorszy prowokacja artystyczną, to jest to już problem tego "ktosia", jego poziomu intelektualnego i jego wrażliwości na sztukę.
Pana konstrukcja myślenia: - prowokacja - nagłośnienie "pornografii" przez media - obrażanie Polaków, jest z absolutnie błędna.
Nikt tu nikogo nie obraża, natomiast zaistniała sytuacja ujawniła pewne zachowania grup społecznych w Polsce, które, to zachowania raczej określa się jako negatywne. Najpewniej wynikające z braku obycia ze sztuka, niskim stopniem wykształcenia, bigoterią, pruderią czy dewocją, a także brakiem tolerancji wobec świata sztuki..
Są to znane zachowania w wielu społeczeństwach, nie tylko polskim, zresztą dosyć mocno krytykowane w wielkiej literaturze światowej.W Polsce, choćby przez Tadeusza Boya Zielińskiego, Jacka Bocheńskiego czy Gabrielę Zapolską.
Nie zawsze sztuka jest prowokacją. W czasach gdy dana kultura
OdpowiedzUsuńosiąga dojrzałość, powstają wielkie dzieła sztuki jak na przykład
wspaniałe gotyckie katedry - budowane przez pokolenia,
wspólnym wysiłkiem w atmosferze konsensusu. Prowokacyjna sztuka w rodzaju happeningu Pussy Riot w katedrze jest czymś odwrotnym i chyba niezbyt zdrowym.
Nawet katedra gotycka, jest swoistą prowokacją, bowiem w zamyśle architektonicznym budowniczych ma prowokować do skojarzeń, do określonych emocji ludzi do katedry wchodzących. Oczywiście budowana była w atmosferze konsensusu, przede wszystkim między płatnikiem (mecenasem) i Kościołem a architektem.
UsuńCo do wulgarnego występku Pussi Riot w cerkwi to była także prowokacja, wybitnie chamską zresztą. Miała wywołać zgorszenie i reakcje stricte polityczne, i wywołała.
Inną już sprawą jest cel tej prowokacji i jego zasadność, ale tu już nie miejsce i czas na rozważania na ten temat. Przypominam, że za ten wybitnie wulgarny "występ" dziewczyny zostały nominowane, ze względów politycznych, a nie artystycznych, przez Parlament Europejski do ....nagrody Sacharowa. I tylko dzięki przytomności racjonalnie myślących deputowanych tej nagrody - nie dostały.
Odbiór takich prowokacji jest zawsze uwarunkowany stanem mentalnym społeczeństwa do którego jest adresowany i prawem, jakie to społeczeństwo ustanawia.
Coś z tematu prowokacji związanym ze zestrzeleniem przez Turcję rosyjskiego S-24. Okazuje się, że jest jeszcze w Europie odważny, szlachetny i uczciwy naród jakim są Grecy, którzy protestowali w Atenach przed ambasadami Turcji i USA a także w geście protestu spalili flagi tych bandyckich krajów. Wyrażając w ten sposób swoją solidarność z Rosją. W Polsce jest to niemożliwe niestety. A szkoda.
OdpowiedzUsuń