Dyktat przeinaczania
Mord w Katyniu był największą zbrodnią
XX w., dowodzi polski prezydent. Obóz w Auschwitz wyzwalali Ukraińcy, uważa
szef polskiej dyplomacji. Reżim Putina jest zdolny do używania siły w polityce
zagranicznej, straszy dyrektor rządowego Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i
Porozumienia. Zaufanie świata do systemu politycznego Rosji było bardzo słabe
przed morderstwem Niemcowa. A po nim jest jeszcze słabsze, zapewnia b. polski
premier, obecnie szef Rady Europejskiej.
Mówiący powyższe opinie mają wspólną
cechę: są politykami, z wykształcenia historykami i to raczej miernymi, nastawionymi
negatywnie do Rosji i jej prezydenta. Polacy historię traktują wybiorczo i
partykularnie. Naginają lub przeinaczają fakty, odrzucają ze zbiorowej
świadomości to, co nie wygodne dla partykularnych interesów politycznych lub
kreowanego wizerunku Polski, jako dumnego kraju o szlachetnym narodzie, na
którego ze wszech stron czają się wrogowie. Do wiedzy historycznej Polacy mają
nonszalancki stosunek. Trudno z takim nastawieniem budować obecnie w Polsce
zręby dialogu z Rosją.
By poprawić relacje, rząd polski w
porozumieniu rządem rosyjskim, cztery lata temu powołał Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. W Rosji powstała analogiczna
placówka. Bogdan Zdrojewski, ówczesny minister kultury, ogłosił konkurs na
stanowisko dyrektora. Konkurs wygrał jego pełnomocnik ds. Centrum.
Dr Sławomir Dębski, historyk i
politolog, w pierwszych dniach września 2011 r. odebrał nominację z rąk swego
byłego pryncypała. Wcześniej, w latach 2007-10 był dyrektorem Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych, m.in. redaktorem naczelnym rosyjskojęzycznego
kwartalnika „Jewropa”. Jest też autorem monografii „Między Berlinem i Moskwą.
Stosunki Niemiecko-Sowieckie 1939 – 1941”, której już sam tytuł mówi o jego
nastawieniu do Rosji. Używanie rusycyzmu „sowiecki” zamiast „radziecki”, jest w
Polsce postrzegane jako wyraz krytyki Rosji i wyrażenie pogardy wobec ZSRR.
Czy to jest odpowiedni człowiek na tym stanowisku? Ośmielam się twierdzić, że nie.
Czy to jest odpowiedni człowiek na tym stanowisku? Ośmielam się twierdzić, że nie.
Rusofob na straży pojednania i
porozumienia z Rosją
Sławomir Dębski chętnie udziela się
mediom i w swoich wypowiedziach nie odbiega od ogólnego nurtu krytyki Rosji we
wszystkim. I tego, co istniało w rosyjskiej historii, i tego, co Rosja robi
obecnie.
W styczniu w wywiadzie dla I Programu
Polskiego Radia [1],
pytany o interpretację działań Armii Czerwonej w II wojnie światowej,
stwierdził: „Armia Czerwona w Związku
Sowieckim rzeczywiście wypychała Niemców, którzy dokonali agresji. Zatem była
armią wyzwoleńczą. Donald Tusk we wrześniu 2009 roku, powołując się na
węgierskiego publicystę dobrze to ujął: chodzi o to, że wrażliwość narodów
Europy Środkowej jest następująca: Armia Czerwona przyniosła oswobodzenie od
nazizmu, natomiast nie przyniosła wolności. Bo żołnierze Armii Czerwonej sami
wolności nie mieli.”
Komentując słowa prezydenta Putina o żołnierzach
i oficerach z państw NATO znajdujących się na Ukrainie, dr Dębski przywołał
słowa szefa NATO, iż jedyną regularną armią, która tam walczy, jest armia
rosyjska. W tym samym wywiadzie dr Dębski mówił, że traktowanie w Donbasie
wziętych do niewoli żołnierzy z rządowej armii ukraińskiej, świadczy o tym, że
na wschodniej Ukrainie nie ma powstańców (separatystów), lecz są … bandyci. „Ci bandyci zachowują siłę do walki dzięki
wsparciu z Rosji – dostają amunicję, uzbrojenie, kiedy trzeba i są w opałach –
żołnierzy” dowodził.
Ale to nie koniec „rewelacji” dyrektora
rządowego centrum, powołanego do dialogu i porozumienia z Rosją. Na zapowiedź
uznania przez ukraiński parlament Rosji, jako agresora, dr Dębski stwierdził,
że ta decyzja „przybliży uznanie relacji
między Rosją a Ukrainą za stan wojny”.
No cóż, marzyć o wojnie między Rosją a
Ukrainą każdy może… Ale, czy powinno to być publiczne marzenia szefa Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia?
Dębski o Krymie
O tym, że dr Dębski jest głęboko
zaangażowany w konflikt ukraiński i jest rzecznikiem rządu kijowskiego,
upatrującego wszystkie swoje nieszczęścia w Rosji, świadczy m.in. jego wywiad
dla portalu Wirtualna Polska z 17 marca br. w którym zajmuje się Krymem. Z
satysfakcją, choć nie zawsze zgodnie z prawdą, wylicza kłopoty, jakie przez
Rosję dotykają półwysep. Wg dra Dębskiego: rosyjski inwestor, jak się tam zadomowi, to
będzie mógł prosperować wyłącznie w Rosji, a jak nawiąże kontakt z inwestorem
zachodnim, to grożą mu i jego kooperantom sankcje i zamrożenie kont. Wg
Międzynarodowej Agencji Ruchu Lotniczego niebo nad Krymem należy do jurysdykcji
ukraińskiej. Do portów na Krymie nie może zawinąć żaden zachodni statek, bo
będzie miał kłopoty, itp. „Więc to ma
swoje poważne konsekwencje dla rozwoju i przyszłości półwyspu” stwierdza dr
Dębski.
Szef Centrum ma też pomysły, co zrobić
z obecnie rosyjskim Krymem. Na łamach rosyjskich „Wiedomosti” zaproponował
Ukrainie …zrzeczenie się Krymu na rzecz Rosji, oczywiście nie za darmo. Jak to
nie wypali, to wspólne rosyjsko-ukraińskie zarządzanie półwyspem, a potem
wspólnie przeprowadzone referendum. Trzecim sposobem na Krym byłoby
ustanowienie nad półwyspem przez 20 lat ONZ-owskiej Rady Powierniczej. Dr
Dębski uważa, że „innej drogi nie ma”
a każdy z jego wariantów „prowadziłoby do
zniesienia sankcji i zakończenia okupacji”.
Putin – opium dla plebsu
Wielki kłopot sprawia dr. Dębskiemu
prezydent Putin i jego popularność w Rosji. Uważa, że badania przeprowadzone
przez Ogólnorosyjskie Centrum Opinii Publicznej (WCIOM) są bałamutne i nie
oddają prawdy, bo ludzie w Rosji boją się mówić, co na serio myślą, a autorytet
władzy Putina „przed kryzysem wokół
Ukrainy wyraźnie spadał. Owszem, dzięki tej szowinistycznej euforii, jaką
wzbudził operacją na Krymie jego notowania niewątpliwie wzrosły”.
Badania wykonane przez niezależne Centrum Lewady, potwierdzające wysoką akceptację prezydenta Putina w rosyjskim społeczeństwie – dr Dębski kwituje stwierdzeniem [2]: „- Proszę sobie wyobrazić: dzwoni do pana ankieter z jakiejś państwowej instytucji i pyta się: czy jest pan za Putinem czy przeciwko. I co pan ma wtedy powiedzieć? Dzwoni do pana ankieter, którego nawet nie usłyszy z jakiej instytucji pochodzi i pyta czy popiera przyłączenie Krymu, czy nie popiera. Czy jest za "zdrajcami", czy przeciwko”. Jeżeli cały aparat państwa jest zaangażowany do tego, aby tłumić inne opinie, a za ich wyrażanie można zostać zabitym, jak w przypadku Borysa Niemcowa, to w takim społeczeństwie wyniki badania opinii publicznej trzeba wziąć w nawias”.
Badania wykonane przez niezależne Centrum Lewady, potwierdzające wysoką akceptację prezydenta Putina w rosyjskim społeczeństwie – dr Dębski kwituje stwierdzeniem [2]: „- Proszę sobie wyobrazić: dzwoni do pana ankieter z jakiejś państwowej instytucji i pyta się: czy jest pan za Putinem czy przeciwko. I co pan ma wtedy powiedzieć? Dzwoni do pana ankieter, którego nawet nie usłyszy z jakiej instytucji pochodzi i pyta czy popiera przyłączenie Krymu, czy nie popiera. Czy jest za "zdrajcami", czy przeciwko”. Jeżeli cały aparat państwa jest zaangażowany do tego, aby tłumić inne opinie, a za ich wyrażanie można zostać zabitym, jak w przypadku Borysa Niemcowa, to w takim społeczeństwie wyniki badania opinii publicznej trzeba wziąć w nawias”.
Dziwnym trafem identyczne o
przyczynach popularności prezydenta Putina w Rosji peroruje też amerykańska żona marszałka sejmu RP, red.
Anne Applebaum, po mężu Sikorska.
W rozmowie z "Kulturą Liberalną" [3] przeprowadzonej trzy tygodnie po wypowiedzi dra Dębskiego, stwierdziła, że publikowane co jakiś czas sondaże nie odzwierciedlają rzeczywistości. - Proszę sobie wyobrazić, że jest pan taksówkarzem w Krasnojarsku. – mówi. - Ktoś dzwoni do pana i mówi: "Dzień dobry, przeprowadzam badanie dla niezależnego Centrum Lewady w Moskwie. Proszę mi powiedzieć, czy darzy pan sympatią prezydenta Putina?". Co pan odpowie? Oczywiście, że tak, lubi pan prezydenta. Nie da się przeprowadzić sondażu w autorytarnym państwie i oczekiwać wyników zgodnych z rzeczywistością - tłumaczył amerykańska dziennikarka.
W rozmowie z "Kulturą Liberalną" [3] przeprowadzonej trzy tygodnie po wypowiedzi dra Dębskiego, stwierdziła, że publikowane co jakiś czas sondaże nie odzwierciedlają rzeczywistości. - Proszę sobie wyobrazić, że jest pan taksówkarzem w Krasnojarsku. – mówi. - Ktoś dzwoni do pana i mówi: "Dzień dobry, przeprowadzam badanie dla niezależnego Centrum Lewady w Moskwie. Proszę mi powiedzieć, czy darzy pan sympatią prezydenta Putina?". Co pan odpowie? Oczywiście, że tak, lubi pan prezydenta. Nie da się przeprowadzić sondażu w autorytarnym państwie i oczekiwać wyników zgodnych z rzeczywistością - tłumaczył amerykańska dziennikarka.
Co za zbieżność argumentacji i
uzasadniania sympatii Rosjan do własnego prezydenta! Red. Applebaum i dr Dębski
mówią tak, jakby korzystali z jednej i tej samej ściągawki. Mogli by tą swoją
anty-putinowską propagandę szerzyć bardziej inteligentnie.
Polska to nie USA!
Polska to nie USA!
Relacje coraz gorsze
Budowanie pozytywnych relacji z
sąsiadem, wobec którego, z rządowych i prezydenckich pozycji kierowane są
nieustannie mniej lub bardziej wydumane pretensje - jest trudno. Opierać je na
jednostronnie traktowanej historii – jeszcze trudniej. Postawienie historyka z
cechami rusofoba na stanowisku dyrektora rządowej placówki, mającej na celu
dialog i porozumienie z Rosją, niweczą ten zamiar w zarodku.
Co ciekawe, przeprowadzone na zlecenia zarówno Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu, jak i analogicznej placówki w Rosji, (opublikowane w tym roku) badania opinii publicznej dot. postrzegania transgranicznego sąsiada w obu krajach [4] - potwierdzają te trudności.
Co ciekawe, przeprowadzone na zlecenia zarówno Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu, jak i analogicznej placówki w Rosji, (opublikowane w tym roku) badania opinii publicznej dot. postrzegania transgranicznego sąsiada w obu krajach [4] - potwierdzają te trudności.
Łukasz Mazurkiewicz z firmy ARC Rynek
i Opinie, która dokonała analizy i sporządziła raport ze zleconych przez
Centrum badań, zwraca uwagę, że o ile wyniki poprzednich identycznych badań, z
końca 2012 r. dawały obraz „małej stabilizacji” w relacjach polsko-rosyjskich,
to badania z grudnia 2014 r. przynoszą zupełnie odmienne rezultaty, „które
określić można jako głęboki regres”. Wpłynęły na to wydarzenia na Ukrainie i
przekaz o nich, jaki dociera do Polaków.
„Dramatyczne
wydarzenia roku 2014 na Ukrainie stworzyły całkowicie nowy kontekst stosunków
rosyjsko-polskich. Dwa kraje znalazły się po przeciwnych stronach barykady”.
– stwierdza w podobnym tonie Walerij Fiodorow z WCIOM, komentując badania,
które WCIOM przeprowadził w Rosji. Jego zdaniem na pierwszy plan we wzajemnych
relacjach wysunęły się już wcześniej „licznie
występujące przykłady niezadowolenia, krytyki, oskarżeń i konfrontacji, słowem,
siły wzajemnego odpychania, podczas
gdy siły przyciągania wyraźnie osłabły i nic nie wskazuje, by miało się to
zmienić”. Konflikt w sprawie Ukrainy między Rosją i Zachodem, za którego
ważną część Polska się uważa, „przyćmił i
pozbawił wartości podjęte przez przywódców obu państw w latach 2011–2013 próby
zbliżenia”.
Jeszcze dwa lata temu „były podstawy, by patrzeć na przyszłość
relacji polsko-rosyjskich jako na proces stopniowego osłabiania stereotypów i
zrzucania ciężkiego bagażu historii. Współgrało to z prowadzoną wówczas
polityką polskich władz, nastawioną na pragmatyczne kształtowanie relacji z
Federacją Rosyjską, mimo częstych różnic stanowisk i interesów obu państw”
stwierdza Łukasz Mazurkiewicz.
Niestety, polskie władze zmieniły
nastawienie i cały dorobek poszedł na marne...
Nie tylko z powodu ciężkiego kryzysu społecznego na Ukrainie, mediom opisującym propagandowo i jednostronnie te wydarzenia, ale dzięki takim ludziom, jak dr Dębski, który zamiast pracować nad pojednaniem i porozumieniem z Rosją – angażuje się w ukraińskie awantury przeciwko Rosji.
Nie tylko z powodu ciężkiego kryzysu społecznego na Ukrainie, mediom opisującym propagandowo i jednostronnie te wydarzenia, ale dzięki takim ludziom, jak dr Dębski, który zamiast pracować nad pojednaniem i porozumieniem z Rosją – angażuje się w ukraińskie awantury przeciwko Rosji.
Tymczasem z dnia na dzień obnaża się
prawdziwe oblicze Ukrainy, targanej bezsensowną wojną domową, bezlitosną
rywalizacją oligarchów o wpływy i widmem bankructwa. Coraz więcej krajów
unijnych przeciera oczy ze zdumienia i coraz trudniej w łonie UE zapanować nad
jednomyślnością ocen wobec Rosji i roli UE w konflikcie społecznym na Ukrainie.
Dla Sławomira Dębskiego, ten, kto to wszystko dostrzega, jest po prostu „pożytecznym idiotą Kremla, którego należy ignorować”.
Czyżby panie Dębski?
Dla Sławomira Dębskiego, ten, kto to wszystko dostrzega, jest po prostu „pożytecznym idiotą Kremla, którego należy ignorować”.
Czyżby panie Dębski?
_______________________________
Do ilustracji tekstu wykorzystano
okładki i strony tytułowe
ogólnopolskich polskich pism i gazet
z ostatnich miesięcy
Opublikowano z niewielkim skrótem
MAI Russja Segodnja - Sputnik (Rosja)
13 kwietnia 2015
"Warszawa: klincz rusofobii"
http://pl.sputniknews.com/polska/20150413/244503.html
Opublikowano z niewielkim skrótem
MAI Russja Segodnja - Sputnik (Rosja)
13 kwietnia 2015
"Warszawa: klincz rusofobii"
http://pl.sputniknews.com/polska/20150413/244503.html
[1] Cytuje
za portalem I pr.. Polskiego Radia – jedynka.pl: „Sławomir Dębski: w Auschwitz
był potem obóz NKWD”,
27.01.2015.
[2] Cytuję
za portalem - Wp.pl: „Rok po aneksji
Krymu. Sławomir Dębski: "Rosja będzie musiała uregulować przynależność
półwyspu", 17.03.2015.
[3] Cytuje
za portalem - Onet.pl: „Anne Applebaum: jeśli Putin straci grunt pod
nogami, może wywołać naprawdę poważny kryzys”, 7.04.2015.
[4] Centrum
Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia: „POLSKA–ROSJA DIAGNOZA SPOŁECZNA 2015. Polacy
na temat Rosji i Rosjan oraz stosunków polsko-rosyjskich Rosjanie na temat
Polski i Polaków oraz stosunków rosyjsko-polskich. Raport z badań opinii publicznej w Polsce i Rosji” ,
Warszawa, 2015 r., str. 5-6 oraz str. 23-24.
Witam serdecznie. Wielkim szacunkiem darzę publikowane w tym miejscu Pani teksty, które wyróżniają się kompetencją i obiektywizmem, którego tak bardzo brakuje publicystom w związku z konfliktem na Ukrainie (ale nie tylko). Niestety, po ich przeczytaniu odczuwam dyskomfort, który nazwałbym syndromem "pisania na Berdyczów". Otóż przytłaczająca większość obecnej "klasy politycznej" i "niezależnych mediów" w stosunku do Rosji (nie tylko do Putina) zajmuje stanowisko nie tyle krytyczne, ale wręcz wrogie, całkowicie nie reagując na słowa, w których dominuje rozsądek i realna ocena stosunków pomiędzy Polską a Rosją. Muszę przyznać, że w ostatnich kilkunastu latach, nie pamiętam artykułu, drobnej informacji, publikacji radiowej czy telewizyjnej, komentarzy polskiego dziennikarza akredytowanego w Rosji, w których przedstawiono by jakąkolwiek POZYTYWNĄ informację dotyczącą tego kraju. Jeśli nawet pojawiający się news jest w swej treści apolityczny, z reguły towarzyszy mu, delikatnie mówiąc, nieprzychylny komentarz. Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje, dlaczego Rosja musi być postrzegana jako wroga Polsce? dlaczego zdaniem naszej celebryckiej elity Rosja musi być taka jak Zachód, aby móc traktować ją jako partnera? dlaczego polskie "elity" wychodzą przed szereg i zarażają pozostałe europejskie nacje rusofobią? Ostatnio wręcz przerażają mnie ataki na rosyjską kulturę, a także - co odnajduję w Pani tekście - taka niczym nie uzasadniona wściekłość wobec poglądów "przeciętnego Rosjanina", który ma czelność popierać swego prezydenta i dlatego obowiązkiem Polaka jest jego ukaranie. Oczywiście rusofobia obecna u Polaków ma wielu ojców i, wbrew pozorom, nie jest ona spowodowana jedynie skomplikowaną historią, jaka łączyła (i dzieliła) oba kraje. Nie jest to jedynie spuścizna komunizmu. Wydaje mi się, że na ten archaiczny stosunek Polaków (mam na myśli polityków) do Rosjan ma wpływ kulturowa odmienność cywilizacyjna; w tym religia oraz ta bardzo paskudna cecha moich rodaków, wyrażająca się w przeświadczeniu o własnej wyższości w stosunku do przedstawicieli innych narodów, zwłaszcza słowiańskich - to jakaś pozostałość Polski sarmackiej. Długo by o tym pisać, ale w końcu znajduję się w pani przestrzeni poglądów, zatem pozwolę sobie zakończyć swoją wypowiedź. Jednocześnie życzyłbym sobie, aby Pani teksty zyskały jak największą liczbę czytelników. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie. Tak się dzieje dlatego,że taki jest rozkaz z góry, z Waszyngtonu. Pełnimy role bezmyslnego satelity, nie bacząc na interes narodowy i przyszłość tego kraju. Najbardziej szkodliwą role ro.e odgrywają tzw wolne media, które w rzeczywistości są polskojęzyczną tubą obcych korporacji i obcych interesów kierowanych przez CIA. Nazwano ją niedawno agencją katów. O mediach i tzw. dziennikarzach pisze celne prof. Łagowski w ostatnim Przeglądzie. jasny gwint
UsuńOdnośnie agencji katow.
UsuńJak informują media, władze Pakistanu postawiły formalnie w stan oskarzenia konkretnych oficerów CIA odpowiedzialnych za atak drona który zabił niewinnych ludzi. Zarzuty mają charakter kryminalny i dotyczą zabójstwa. To precedens i jednostkowy przypadek ale zjawisko jest o wiele szersze.
Dziękuje Panie Andrzeju za ciepłe słowa…
OdpowiedzUsuńW pełni podzielam Pana opinie dot. różnorodnych korzeni polskiej rusofobii. W tym też, leżących w wykreowanej przez pokolenia naszej megalomanii i misji dziejowej, która wydała trujące owoce.
Wiele mi wyjaśniła znakomita książka prof. Marii Janion” „Niesamowita Słowiańszczyzna” , a zwłaszcza jej II część. Polecam takie rozdziały z tej części, jak „Polska w Europie”, „Ruskie i polskie” czy „Polonia powielona”. W końcowym rozdziale „Rozstać się z Polską?”, Autorka napisała:
(…) Polska – wbrew pobożnym życzeniom i zakłamanym zapewnieniom, nie jest dzisiaj krajem wielokulturowym. Właśnie jednolitość patriarchalnego „polokatolicyzmu” , jak go nazwał Kuczok, niechęć do różnorodności, nieumiejętność rozluźnienia pancerza megalomańskiej, próżnej polskości, obręcz moralizatorskiej kontroli nad wszystkimi przejawami życia, przyczyniają się do bolesnego odczucia kryzysu kultury. Polska jest ubogim i płaskim monolitem , przeważnie narodowo-katolickim. Dlatego tak męczy swoich obywateli, którzy pragną się z nią pożegnać dla Europy, rozumianej jako przestrzeń wolności kultury.”
Nieco wcześniej pisze; „Kryzys tożsamości polskiej, kryzys patriotyzmu, kryzys kultury tradycyjnej objawiający się w deklaracjach pożegnania z Polską, każe myśleć o kształtowaniu odmiennego, polskiego imaginarium. Musi ono uporać się z pozostałościami odziedziczonej po mesjanizmie megalomanii narodowej”.
Panie Andrzeju , prof. Janion, pisząc w „Niesamowitej Słowiańszczyźnie” o ideach mocarstwowego przedmurza, które ożyły już raz w dwudziestoleciu międzywojennym, odnosi się też do współczesnej retoryki polskiej dumy narodowej. Pisze: „Spojrzenie od tej strony na naszą współczesną świadomość kulturalną, pozwala rozszyfrować pewien obecny w niej zawiły wzór”.
Wzór ten wg prof. Janion:
„(…) Jesteśmy krajem postkolonialnym, który jednocześnie – co się nieraz zdarza – odczuwa wyższość wobec swego kolonizatora – Rosji. W tym punkcie czuliśmy się i czujemy Europą, zmagającą się z azjatyckim barbarzyństwem. Jako prawdziwi łacińscy, katoliccy , śródziemnomorscy Europejczycy nie możemy się utożsamiać ze Słowiańszczyzną, bo to by zbliżyłoby nas do „gorszości” Rosji. Ale będąc krajem postkolonialnym , nie jesteśmy przecież prawdziwymi Europejczykami, bo – jako Słowianie - jesteśmy wobec nich wtórni, bo odbiło się na nas rosyjsko-słowiańskie skundlenie. Byliśmy jednocześnie krajem kolonialnym i to kolonizującym pobratyńczą Słowiańszczyznę. Do dziś odczuwamy wobec niej wyższość, ale i jakieś pokrewieństwo z jej „niższością”. Podobne cechy zawiera zresztą stosunek Polaków do Żydów”.
To co obecnie czyni polski establishment polityczny, mający korzenie w dawnej opozycji i jego eksplodująca rusofobia, to nic innego jak spazmatyczna obrona tej wyżej opisane Polski, powoli odchodzącej wraz z nowymi pokoleniami Polaków, którzy albo uciekają za granicę szukać swojej nowej ojczyzny, albo coraz silniej afiszujący odmienne poglądy.
Pozdrawiam serdecznie
"Wyrażam też nadzieję, że współczesnych relacji polsko-ukraińskich nie zakłócą trudne doświadczenia historyczne"
OdpowiedzUsuńhttp://m.interia.pl/fakty/news,nId,1713364
Kto to powiedział ?
Czy skruszony przedstawiciel narodu mającego na sumieniu zbrodnie ludobojstwa - symboliczny "kat" oczekujący wybaczenia od "ofiar" ?
Nic podobnego, to powiedział przedstawiciel ofiar licząc na dobre relacje z "katem" . Takie słowa byłyby od biedy do przyjęcia gdyby wypowiedział je Poroszenko ale zrobił to Komorowski. To kompletne odwrócenie ról.
B. Komorowski zwraca się do gospodarzy z nadzieją ze relacje polsko - ukrainskie nie zostaną zakłócone . Według niego wygląda to tak : po stronie polskiej sprawa została juz zaklepana i nikt niczego nie będzie zakłócał. Teraz chodzi o to żeby ten symboliczny "kat" się nie dąsał, raczył to zauważyć i docenić. Oczywiście może on dalej robić swoje - np. budując pomniki Bandery, organizując marsze i urządzając rocznice ale strona polska nie będzie z tego robić problemu - żeby "nie zakłócać dobrych relacji". Pewnie dla wzmocnienia tych relacji następnym razem B. Komorowski przywiezie do Kijowa dodatkowe 100 mln euro polskiego kredytu. Wszystko mozliwe.
To jakiś absurd, stosunki polsko - ukraińskie powinny być jak najlepsze ale najpierw z ust Poroszenki powinno paść słowo Wołyń. Takie słowo nie padło ani razu w czasie jego przemówienia w polskim sejmie. Polski prezydent idzie jego śladem i udaje ze Wołynia nie było.
Według niego zbrodnie ludobójstwa na Wołyniu to były jedynie "trudne doświadczenia historyczne". Jak widać na takim zaklamaniu maja byc budowane wspołczesne relacje między obu państwami.
http://m.interia.pl/fakty/news,nId,1713364
Panie Andrzeju,
Usuńzaczynam coraz mocniej nie rozumieć poczynań naszego prezydenta. To co robi to ani nie ma nic wspólnego z tzw. polska racja stanu, ani też z elementarna wiedzą historyczna, do jakiej jest predysponowany jako historyk z wykształcenia.
Swoim zachowaniem nobilituje coś, co winno być publicznie tępione.
Niebawem większość krajów w UE powie Ukrainie jedno wielkie NIE, tym samym Polsce, która jakby nie patrzeć jest jednym z głównych autorów kijowskiej awantury w Europie.
Dla Komorowskiego - Katyń do największa zbrodnia w XX w, (circa 20 tys. zamordowanych ludzi) a rzeź wołyńska (circa 160 tys. zamordowanych w sposób ohydny, bestialski osób, w tym dzieci i brzemiennych kobiet) to "trudne doświadczenie historyczne".
UsuńKto temu facetowi zaliczył magisterium z historii?!
Koniec z bezkarną krytyką UPA.
OdpowiedzUsuńUstawa przyjęta przez ukraiński parlament podczas wizyty prezydenta B. Komorowskiego w Kijowie , zakłada ściganie cudzoziemców za "lekceważenie" UPA.
http://lb.ua/news/2015/04/09/301384_rada_priznala_armii_unr_zunr_oun.html
Prosze panstwa , koniec z krytyką, trzeba się mieć na baczności.
Polacy tez mogą być ścigani - za zbrodnię lekceważenia UPA.
Czy książka Jana Gerharda "Łuny w Bieszczadach" będzie teraz zakazana ? Jej autor ma szczęście bo już dawno umarł.
Ale zyje dokuczliwy ks. Isakowicz Zaleski i dziala portal kresy.pl.
Ukraińska prokuratura się pewnie nimi zajmie. Paranoja.
Ustawa ta została przyjęta kilka godzin po obecności polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego w parlamencie ukraińskim.
OdpowiedzUsuńProjekt ustawy wniósł syn komendanta UPA Jurij Szuchewycz.
Szczegóły tu :
http://www.tvp.info/19594670/mowie-upa-odpowiada-za-ludobojstwo-polakow-ukraincy-scigajcie-mnie
Sprawa wydaje się niby prosta i wg powszechnego mniemania jej przyczyną są zaszłości historyczne.Ale mnie się wydaje,że symptomy podjudzania Polaków można było zaobserwować już znacznie wcześniej.Obecnie wykorzystuje się do tego sprawę Ukrainy,lecz mam wątpliwości czy na dłuższą metę nie chodzi o zniszczenie naszego bytu państwowego.I zgodnie z Macchiavellim naszymi własnymi rencamy.Coraz głupsza i b.nachalna propaganda za nic ma realia i wykorzystuje jedną znaną cechę motłochu.Jak się będzie przez lata
OdpowiedzUsuńwmawiać pospólstwu,że Wisła wpływa do Noteci to w końcu jakiś % w to uwierzy,zwłaszcza jeśli będą tak twierdzić znane z TVi "ałtorytety", które przecież zawsze były za, a nawet przeciw.Dalej to tylko kwestia czasu i częstotliwości powtarzania.Wzorem może być przecież KK.
Teoretycznie,powinniśmy się zastanowić nad kwestią kto za tym stoi,ale
po co?Przecież cała nasza historia to cierpienie za miliony (obcych narodów) i użalania się nad sobą.Ta sama propaganda usiłuje nam wmówić,że Polska ma nadmiar przyjaciół i dlatego MUSIMY o nich walczyć.Niestety,lecz tych przyjaciół mamy coraz mniej i tylko na papierze.Zresztą nie wszyscy hołdują nowomodzie na stosunki analne.
Ale wracając do obecnej sytuacji,wszyscy pod rząd skupiają się na ostatnich wydarzeniach ukraińskich.A my traktujemy je jako coś odrębnego.Podczas gdy Rosjanie widzą ,że to jest o wiele dłuższy proces naszej głupoty tudzież wręcz wrogiego działania.Chodzi o Białoruś.Przecież już od lat nasi idioci usiłują obalić rząd suwerennego państwa.Nota bene z którym nie mieliśmy raczej żadnych zatargów.
To tak dla sportu?W chwili obecnej obawiam się dalszej przyszłości gdyż rewanż ze wschodu może być katastrofalny.Zwłaszcza,że już za kilka lat wszyscy zaczną nas mieć dość.Nawet właściciel ratlerka po kilku godzinach szczekania kopie go pod szafę i mówi:na swoich szczekasz?Prawdopodobnie obecnie rządzących przygłupów etosowych już wtedy nie będzie,ale za długi nie tylko finansowe trzeba będzie zapłacić.A wątpię czy następca Putina przyjmie jako częściową rekompensatę etosowych struposzy.Bo po tym co się teraz dzieje,to całe lata upłyną zanim dojdzie do pojednania między naszymi narodami.
Pozwalam sobie przyłączyć się do komentarza Pana Andrzeja Pogorzelskiego, nie ujęłabym myśli lepiej. I tak, byłoby wspaniale, gdyby ten blog zyskał sobie jak największe grono czytelników. Podobna rzetelność dziennikarska jest w naszej prasie rzadkością. Z serdecznym pozdrowieniem dla Pani Redaktor - Olga
OdpowiedzUsuńJuz samo pierwsze zdanie wiele mówi i zawiera sedno sprawy. Wszyscy wiedzą jaką siłą są media ale uważam, że nie tylko rządzący...
OdpowiedzUsuńhttp://szczerzeiprawdziwie.blogspot.com/