Prezydenckie trofeum |
Na
kanwie materiału (z 16 lipca) o wyprawie prezydenta Putina na dno Bałtyku przekomarzałam
się na blogu z panem Bobrem, moim komentatorem, na temat prezydenckich urlopów
– polskiego i rosyjskiego. Zaciekawionych odsyłam do komentarzy.
Napisałam wówczas,
że w odróżnieniu do Bronisława Komorowskiego, który ostatnio opublikował
na swojej stronie internetowej zdjęcie na którym moczy nogi w Bałtyku w czasie spaceru po
helskiej plaży, Władimir Putin dla odpoczynku preferuje bardziej ustronne, dziewicze
miejsca Rosji, gdzie w męskim gronie oddaje się takim przyjemnościom, jak
łowienie ryb, pływanie czy jazda konna.
Niczym
jasno widząca wróżka przewidziałam prezydencki wypad na łono natury, co pięknymi
zdjęciami potwierdził Kreml.
W miniony
weekend (20 – 23 lipca) trzech panów, których można nazwać „Super Trojką Rosji”
– Władimir Putin (prezydent), Dimitri Miedwiediew (premier) i Siergiej Szojgu
(minister obrony narodowej) pojechało na typowo męski weekend w ulubione strony
prezydenta – nad jezioro Tuwa (Republika Tuwa) i nad Urbun, dopływ Jenisieju.
Siergiej Sojgu i Władimir Putin na wędkowaniu |
Wypad okazał
się nader udany, prezydent może się pochwalić nie byle jakim trofeum, złowił
bowiem na spinning 21 kg szczupaka.
Tu osobista
dygresja.
Mój brat Tadeusz, który, niestety już nie żyje, był zapalonym wędkarzem. I chociaż z zawodu marynarz, kapitan żeglugi wielkiej, wszystkie wolne chwile spędzał …nad wodą. Czasami towarzyszyłam mu w wyprawach nad Odrę lub zachodniopomorskie jeziora w okolicach Drawska Pomorskiego na szczupaki i bolenie oraz inne ryby, dając się bez mała pożreć komarom. Ale to pestka, wobec widoków jakie dostarcza zapalony „moczykij” w walce z silną rybą. Moim zadaniem było czyhać z podbierakiem i pilnować suczki Zuzi, by nie rwała się bratu pomagać. Kiedyś tak pomagała, że skąpaliśmy się całą trójką w rzece a boleń zwiał w trzciny.
Syberyjski szczupak |
Mój brat Tadeusz, który, niestety już nie żyje, był zapalonym wędkarzem. I chociaż z zawodu marynarz, kapitan żeglugi wielkiej, wszystkie wolne chwile spędzał …nad wodą. Czasami towarzyszyłam mu w wyprawach nad Odrę lub zachodniopomorskie jeziora w okolicach Drawska Pomorskiego na szczupaki i bolenie oraz inne ryby, dając się bez mała pożreć komarom. Ale to pestka, wobec widoków jakie dostarcza zapalony „moczykij” w walce z silną rybą. Moim zadaniem było czyhać z podbierakiem i pilnować suczki Zuzi, by nie rwała się bratu pomagać. Kiedyś tak pomagała, że skąpaliśmy się całą trójką w rzece a boleń zwiał w trzciny.
Przypominam
sobie dawne lata, 80-te minionego wieku. Nie wiem ile kg miał szczupak złowiony ongiś w Odrze, na wysokości Gryfina,
ale był olbrzymi. Brat miał wtedy „malucha”, załadował swoje trofeum na dach samochodziku, i tak jak
stał, w woderach (gumowych butach po pachwiny, na szelkach), kamizelce „rybowej”,
która miała mnóstwo kieszeni i przyczepionych haczyków, wsiadł do autka i prosto znad rzeki przyjechał do urzędu miejskiego, w którym wówczas pracowałam. Wparował do mego gabinetu,
wzbudzając oczywiście osłupienie damskiego personelu. Od progu,
nie zwracając na dziewczyny, które go szalenie lubiły, wrzasnął: – Siostra, wyjrzyj przez okno!
Wyjrzałam i zobaczyłam czerwone autko i wielką rybę na jego dachu. Z tyłu bagażnika na pół metra wystawał rybi ogon a z przodu wielka ryba szczerzyła zęby. Brat wsadził jej w pysk kawałek patyka. Korpus ryby był pieczołowicie owinięty w liście łopianu. Brat, gdy przywoził mi ryby, zawsze były wybebeszone i oskrobane, w środek wkładał łodygi pokrzyw i zawijał całość w łopian. W ten sposób ryba zachowywała świeżość. W wokoło samochodziku zebrał się tłumek ludzi.
Po chwili zachwytów, komplementów i gratulacji: – Ach, panie Tadziu, ale z pana wspaniały mężczyzna, taaaaaka ryba!, oraz barwnych opisów zmagań z rybą, która oczywiście, łatwo złowić się nie dała, jak również powłóczystych spojrzeń dziewcząt, brat wyszedł z gabinetu. Potem na dole odbierał kolejne gratulacje do gapiów, głównie panów.
Wyjrzałam i zobaczyłam czerwone autko i wielką rybę na jego dachu. Z tyłu bagażnika na pół metra wystawał rybi ogon a z przodu wielka ryba szczerzyła zęby. Brat wsadził jej w pysk kawałek patyka. Korpus ryby był pieczołowicie owinięty w liście łopianu. Brat, gdy przywoził mi ryby, zawsze były wybebeszone i oskrobane, w środek wkładał łodygi pokrzyw i zawijał całość w łopian. W ten sposób ryba zachowywała świeżość. W wokoło samochodziku zebrał się tłumek ludzi.
Po chwili zachwytów, komplementów i gratulacji: – Ach, panie Tadziu, ale z pana wspaniały mężczyzna, taaaaaka ryba!, oraz barwnych opisów zmagań z rybą, która oczywiście, łatwo złowić się nie dała, jak również powłóczystych spojrzeń dziewcząt, brat wyszedł z gabinetu. Potem na dole odbierał kolejne gratulacje do gapiów, głównie panów.
Gdy wróciłam
do domu, szczupak był nawet pokrojony w dzwonka i czekał na mnie w lodówce.
Okazało się, że upieczone dzwonka, podane z masełkiem, pokropione cytrynka – były
b. smaczne, a ja z mamą miałyśmy zaopatrzenie lodówki na dobre kilka dni.
Tak więc w
pewnym sensie rozumiem te wypady prezydenckie w dzicz nad jeziora czy rzekę. Łowienie
ryb to pasja, i na pewno dostarcza wielu niesamowitych emocji. Pokonać ponad 20
kg szczupaka jest trudno. A potem
ten rytuał przyrządzania…
Bo taka ryba, świeżutka, dopiero co złowiona przygotowana w plenerze smakuje specjalnie. I żadna doskonała restauracja tej przyjemności nie odda.
Bo taka ryba, świeżutka, dopiero co złowiona przygotowana w plenerze smakuje specjalnie. I żadna doskonała restauracja tej przyjemności nie odda.
Władimir Putin i Dimitri Miedwiediew |
...szczupak nie podawał się łatwo.... |
Nie ma wędkarza na świecie, który by się takim szczupakiem nie pochwalił |
Syberyjski pasterz reniferów |
Media zachodnie, polskie też, będą niepocieszone, panowie się nie pokłócili, jak wyrokowały |
Filmik z wyprawy „Trojki”, polecam nie tyle z racji rosyjskich VIP na łonie natury, co wspaniałej rosyjskiej przyrody. Pokazane okolice zapierają dech w piersiach. Syberia zniewala...
Ten wspólny wypad przeczy spekulacjom niektórych zachodnich (i nie tylko) komentatorów o rzekomych nieporozumieniach między Putinem i Miedwiediewem.
OdpowiedzUsuńWidać że to tylko pobożne życzenia "znawców" tematu.
Dziewicze, nie skażone tereny.
OdpowiedzUsuńMnie akurat bardziej interesują grzyby, ciekawe jakie gatunki tam rosną. No ale tego na filmiku nie widać.
Wydaje się że tylko Polacy mają fioła na punkcie grzybów.
Mój znajomy , mieszkający przy czeskiej granicy mówi że Czesi wogóle ich nie zbierają. W przygranicznych lasach po jednej stronie są przetrzebione, po drugiej jest ich pełno. Ciekawe jak jest u Rosjan.
Rzeczywiście rosyjska przyroda zapiera dech, a sam Prezydent Putin jest nie tylko mądrym, wybitnym politykiem, to także wrażliwy, dobry człowiek.Dlatego zawsze ma szczęście(taaka ryba). Czego nie można powiedzieć o polskich politykach.
OdpowiedzUsuńPan Maciej Jastrzębski, autor omawianej tu książki "Matrioszka Rosja", w swojej najnowszej korespondencji dla słuchaczy Polskiego Radia, daje inny opis Syberii :
OdpowiedzUsuńhttp://www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/898554,Syberia-O-takich-miejscach-historia-milczy
Takich miejsc jest na Syberii niezliczona ilość więc należy sie spodziewać że to dopiero początek i czekają nas kolejne odkrycia tamtejszych tajemnic o których "historia milczy".
Temat jest nośny, trafia w oczekiwania polskiego odbiorcy , a co najważniejsze - zapotrzebowanie pracodawcy. Został podchwycony przez inne media i szeroko skomentowany przez internautów. Treść komentarzy (np. Interia) taka jak zawsze. Taki obraz Syberii i generalnie Rosji , zostanie kolejny raz utrwalony w odbiorze przeciętnego polskiego masowego odbiorcy.
Kupiłem książkę M. Jastrzębskiego i właśnie kończę jej czytanie. Zgadzam się że jest ciekawie napisana i Polak który nigdy nie był w Rosji może się z niej dużo dowiedzieć o tym kraju.
Oczywiście rozdziały poświęcone bieżącej polityce (Putinowi, władzy i opozycji) są takie jakie należy oczekiwać pod polskiego korespondenta. Te sprawy nie są jednak pierwszoplanowe. Najbardziej zainteresowały mnie jej fragmenty poświęcone relacjom niędzy obu narodami (jak nas postrzegają Rosjanie).
Uważam że warto było na to wydać 34,90 zł w empiku.
A wszystko to dzięki rekomendacji p. Zofii.
Każda ziemia Panie Bobrze kryje ludzkie kości i wiele ludzkich dramatów. Ludzie od zaqrania dziejów ze sobą walczyli na smierć i zycie,pozostawiająć za sobą morze trupów.
OdpowiedzUsuńPatrzenie na Syberię wyłącznie przez pryzmat grobów zsyłanych tam Polaków jest nonsensem.
Grobów Rosjan jest tam znacznie wiecej i jeśli o syberysjkich grobach z epoki stalinizmu już mówimy, to uczciwie, nie pomijając Rosjan i innych nacji. Nie tylko Polacy ponieśli straty osobowe w epoce stalinizmu, straty Rosjan sa znacznie większe.
Syberia jest natomiast wyjątkiem sama w sobie, na wielu przestrzeniach to dzika, czasem bardzo surowa natura, wspaniała przyroda, czyste powietrze, nie ujarzmione rzeki, kystaliuczne jeziora.
Jej piękno jest nie do opisania. Lasy Syberii to płuca ziemi. I dzięki Bogu nikt ich ekspansywną gospodarką - nie niszczy. To wielkie bogactwo Rosji.
Co do ksiżąki Macieja Jastrzębskiego, to mam podobne odczucia, i też mam niewiele juz do końca...
Podsumuję wrażenia po lekturze całości.
Cieszę się serdecznie, ,że polecana książka nie rozczarowała.
Pozdrawiam serdecznie