13 kwietnia 2013

Czeska rusofilia



Rynek Staromiejski w Pradze
Ten tydzień spędziłam w podróżach, i to nader owocnych. Celem wojaży była czeska Praga i odbywająca się tam branżowa, portowa konferencja polsko-czeska.

Ale przy okazji podróży do Czech, samochodem przez Niemcy, zaowocowała ta wyprawa nader ciekawie na wielu płaszczyznach. 
Po pierwsze - mogłam naocznie zobaczyć nowo wybudowaną autostradę (A17) łączącą  północnoniemieckie porty, w tym też bałtyckie,  z środkową Europą, której budowa i oddanie do użytkowania było szalenie oprotestowane przez polskie media i polityków, a nawet samych portowców. Faktem jest, że czeski handel zagraniczny w transporcie lądowo-morskim, obecnie w 75% korzysta z portów niemieckich. Dobre drogi na zapleczu tych portów, ich pozycję jako znaczących węzłów transportowych dla państw Europejskich  –  szalenie umacnia.

Ale o tym napisze nieco później , w odrębnym materiale.

Kolejną atrakcją - była droga powrotna przez szalenie interesującą krajobrazowo Szwajcarię Saksońską zwaną też Saską Szwajcarią (Sächsische Schweiz, Böhmische Schweiz) albo Czeską Szwajcarią (Saské Švýcarsko, České Švýcarsko) lub zbiorczo: Sasko-Czeską Szwajcarią. 
Jest to teren położoną w niemieckiej części Gór Połabskich, znajdujących się po obu brzegach rzeki Łaba na południowy wschód od Drezna. Rozpościera się ta nadzwyczaj urokliwa kraina między czeskim miastem przygranicznym Děčín i saksońskim miastem Pirna. 

Z autostrady w kierunku Saksonskiej Szwajcarii odbiłam na wysokości czeskiego miasta Usti nad Łabą w kierunku na Děčín i dalej na Pirno i Drezno. Pod Dreznem ponownie włączyłam się w nurt autostrady A17. Droga nad brzegiem Łaby  dostarczyła wielu niezapomnianych wrażeń, choć pogoda była paskudna, bo albo była mżawka albo lał po prostu deszcz.

Rzeka, chociaż górska i bystra, jak można było się przekonać naocznie - żeglowna, obsługująca transport rzeczny  towarowy i pasażerski. Z przystaniami a nawet zakładami nad rzeka mającymi własne nabrzeża.

Zrobiłam mnóstwo zdjęć, będą lub już są dostępne w albumach na Facebook’u i Twitterze.

W Pradze udało mi się zarezerwować hotelik  (3-gwiazdkowy, o przyzwoitym standardzie „Melantrich” z sieci Sivek Hotels)  w samym sercu Starego Miasta, jakieś 100-150 m, od Placu Staromiejskiego.  Był w jednej bocznych uliczek biegnących od placu. 
Miałam zaplanowany trzydniowy pobyt w Czechach i taki tani (za dwie doby ze śniadaniem zapłaciłam równowartość 89 euro) hotelik był czymś wręcz niespotykanym, cudownym rozwiązaniem dla mojej kieszen.  Zwłaszcza, że turystów o tej porze  Pradze nie brakowało. W tym sporo rosyjskojęzycznych.
Rosyjskie matrioszki w roli pamiątki z Pragi

Pierwsza rzecz, na jaką zwróciłam uwagę były informacje hotelowe, które podano w trzech językach: rodzimym czeskim oraz w angielskim i rosyjskim. Najpierw myślałam, że to jakieś firmowe sentymenty, bo kierowniczka hotelu  - inż. Liubow  Egorova  - nosiła rosyjskie imię. 

Ale nie! Z językiem rosyjskim spotykałam się na każdym kroku. Praktycznie w każdej informacji przeznaczonej dla turystów w Pradze. To był drugi, po angielskim język powszechnie używany!

Prezydent i jego psiaki w Russia 24
Wieczorem, po kolacji w praskiej knajpce (sałatka Cesar z pysznym kurczakiem), położonej dwie bramy obok hotelu (argentyńskie jedzenie i wystrój wnętrza a na suficie oryginalny witraż Muchy, najczystsza czeska secesja) i koncercie organowym w kościele św. Mikołaja na Rynku Staromiejskim, wróciłam do hoteliku. I postanowiłam nieco odpocząć i pooglądać telewizję.  
Pierwszy program, na jaki się natrafiłam był… rosyjski - serwis informacyjny Russia 24 (Wiesti). 

Nie znałam go w wersji telewizyjnej (tylko internetowej)  i byłam zaskoczona szerokim zakresem informacji ze świata. Przy okazji dowiedziałam się o problemie utylizacji śmieci w Rosji, za który zabrał się prezydent Putin, oglądnęłam zdjęcia jego zabaw w śniegu z psiakami.
Rosyjska uszatka

Zobaczyłam  też kilka katastrof spowodowanych przez naturę - zapadnięty dom w Rosji (Samara), trzęsienie ziemi we Włoszech oraz wypadek drogowy w Rosji – samochód, który  wbił się w filar mostu kolejowego niszcząc go dość mocno. Poznałam stan przygotowań do olimpiady w Soczi i dowiedziałam się też, że wiceszef rosyjskiego komitetu olimpijskiego ma poważne kłopoty z powodu oskarżeń o korupcję. Oczywiście podano szereg informacji z Półwyspu Arabskiego, północnej Afryki, USA i Korei Północnej.

Uszatki i walonki 
- hit sezonu w Pradze
Wszystkie informacje  - podawano nader rzeczowo i bez emocji, nawet te najbardziej kontrowersyjne. Nie było też niepotrzebnego gadulstwa, jak to w naszych polskich mediach jest praktykowane. Krótka obiektywna informacja, fakty, dobre zdjęcia bez osobistych komentarzy redaktorów i prezenterów. Ciekawie też był redagowany serwis gospodarczy.

Poza tym żaden reporter opisujący zdarzenie nie był centralną postacią przekazu wizualnego. Ukazywało się tylko niewielkie zdjęcie z podaniem nazwiska komentatora na tle filmowanego i omawianego zdarzenia. Najważniejsze  w wiadomościach przekazywanych przez kanał Russia 24 - było samo wydarzenie, a nie jego komentator.

Poza rosyjskim serwisem informacyjnym, miałam do dyspozycji serwis informacyjny CNN (po angielsku) i chyba z 5 programów czeskich.

"Rosyjski" bankomat 
i informacja turystyczna
Sympatię do Rosji i Rosjan spotykałam na każdym kroku. Tuż obok hoteliku,  nieopodal wejścia do stacji metro (Můsek) znalazłam  turystyczny punkt informacyjny i bankomat  z kompletną informacją w języku rosyjskim. 
Na bardzo wielu ulicznych straganach z pamiątkami dla turystów jest mnóstwo …typowych rosyjskich matrioszek. 
Hitem są też rosyjskie futrzane czapki - uszatki z czerwona gwiazdką i emblematami ZSRR. Srebrna „piersiówka” na alkohol z godłem Związku Radzieckiego wcale nie jest w Pradze jakimś wyjątkiem!
Czechom nie przeszkadza komunistyczna przeszłość ZSRR, Czechosłowacji  i wpływ Rosji radzieckiej na ich kraj, awantur politycznych z tego powodu nie robią sobie nawzajem.

Do koloru, do wyboru

Natomiast  wszystko, co kojarzy się z ZSRR i doskonale się sprzedaje, jest towarem jawnie i szeroko reklamowanym we wszystkich ważnych dla turystów miejscach, zasilając portfele pragmatycznym Prażanom. 

Dla człowieka z Polski, gdzie rusofobia sięga zenitu i wszystko się kojarzy ze Stalinem i jest zakazane, bo  to „komuna’, gorsza od nazizmu, gdzie niszczy się symbole radzieckich żołnierzy na ich grobach rozsianych po Polsce   –  takie obrazki uliczne wydają się zupełnie surrealistyczne.

Tak jakby istniały dwie różne wersje państw „postkomunistycznych” – normalne pragmatyczne Czechy i rozhisteryzowana, pełna fobii, historycznych pretensji i dąsów Polska.



"Piersiówki" z symbolami ZSRR w sklepie z pamiątkami 
na Placu Staromiejskim w Pradze

7 komentarzy:

  1. Czym tu podniecać się? Inna jest przeszłość i doświadczenia Czechów z Rosjanami, a inna Polaków.Ilekrotnie spotkałem się z Rosjanami to tyle razy wialo od nich propagandą wyższości i poniżenia wobec nas Polaków. Nie rozumiem skąd taki nawrót i wazeliniarstwo Czechów? Przecież to oni wiecznie wypominają nam Za-olzie i Wiosnę 1968! Natomiast Rosjan i Niemców dziwnie omijają w obawie przed czymś!Leszek 'Biały'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Ty naprawdę się z nimi spotykasz (i wieje od nich...), czy tylko słyszałeś o tym, ze jak się ich spotyka, to od nich wieje. Bo ja słyszę na okrągło, że od nich wieje propagandą i wyższością, ale osobiście, a spotykam ich dość często, nigdy tego nie doświadczyłem.
      To "wianie", to jest właśnie RUSOFOBIA. Tego wiania nie ma, tylko rusofobom wydaje się, że jest. Zresztą, zachowują się tak, jakby spotkali diabła, więc nie zdziwił bym się, gdyby Rosjanie odwzajemnili podobne zachowanie.

      Usuń
  2. Handel to nie wazeliniarstwo, usługa turystyczna dostosowana do potrzeb klienta - to też nie wazeliniarstwo! Rosjanin w Czechach jest traktowany normalnie, w myśl zasady - "klient nasz pan". Historię w Czechach traktuje się inaczej niż w Polsce. Nikt tu nie ogląda się wiecznie do tyłu. Nie rozpamiętuje historii, jak w Polsce. Nikt tez nie wypomina na okrągło spraw Zaolzia czy wydarzeń 1968! To normalny kraj. Spotykam się z Rosjanami, nie odczuwam w ich zachowaniu negatywnego stosunku do siebie. Nie okazują mi żadnej "pogardy i wyższości" z racji swojej narodowości. Ja czegoś takiego w obcowaniu z Rosjanami nie odczuwam. To normalni ludzie, na ogół bardzo życzliwi i przyjacielsko nastawieni do drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak tu nie podziwiać i nie lubić Czechów? Może dlatego, że nie chodzą do kościoła jak Polacy i w Rosjanach widzą braci Słowian.Kościół katolicki plus rządy prawicy epatują rusofobią, antysemityzmem, antykomunizmem i całym złem, za które trzeba się wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, gdy zobaczyłam te rosyjskie czapki uszatki, te matrioszki, te piersióweczki, tuż obok czeskiego Krecika, te walonki z napisem ...Praha - usta same układały się do uśmiechu! Natomiast używanie rosyjskiego, jednego z 5 oficjalnych języków komunikacji międzynarodowej - na początku mnie zaskoczył, bo tego zjawiska, poza Trójmiastem w Polsce nie ma.
      Po chwili przypomniałam sobie, że dla ludzi z dawnych "demoludów" jest najbardziej odpowiedni język dla przekazania informacji lub rozmowy. Po rosyjsku dogada się emeryt z Litwy ze swoim rówieśnikiem z Węgier i innych państw Europy środkowo-wschodniej. Seniorzy to bardzo poważna grupa turystów w Pradze, tak jak ludzie z dawnych republik radzieckich.
      Kościoły w Czechach rzeczywiście mają niewielu wiernych, ale w swoich wnętrzach - masę turystów. Część z tych świątyń nawet pełni nadal funkcje sakralne, ale nachalnej religijnej propagandy w nich - nie spotkałam. A już śladów działalności politycznej Kościoła - nie było wcale. Wszystkie informacje parafialne, tablice ogłoszeń kościołach, prasa kościelna i wydawnictwa religijne wyłożone w świątyniach - ograniczały się wyłącznie do tematyki religijnej, filantropijnej i praktyk religijno-kulturalnych (próby chórów, koncerty muzyki sakralnej albo organowej, wystawy malarstwa sakralnego itp). Odnosi się to świątyń w centrum zabytkowym Pragi, jak i kościołach peryferyjnych, bo i w takich byłam.

      Usuń
  4. Hm, "Dla człowieka z Polski, gdzie rusofobia sięga zenitu ... gdzie niszczy się symbole radzieckich żołnierzy na ich grobach rozsianych po Polsce" - a jakiś przykład udokumentowany niszczenia? Nie jest to niemożliwe, aczkolwiek tak samo nie jest niemożliwe po prostu niszczenie dowolnych nagrobków na polskich cmentarzach, ale np. w mojej Bydgoszczy, gdzie na Wszystkich Świętych na kwaterach wojskowych grobów rosyjskich na cmentarzu przy Artyleryjskiej palą się znicze, nic nie wiadomo o niszczeniu. Co do "rusofobii do zenitu w Polsce", to trudno mi taką kategoryczną opinię zrozumieć w kontekście zupełnie innych opinii szanownej pani redaktor napisanych w lutym w związku z serialem o Annie German. A w ogóle ludzie są różni, np. sam słyszałem taką oto perełkę od młodego Rosjanina w samolocie w Wawy do Moskwy: говно эта Польша, дороги хуже нету, автобана одна 20 (двадцать) километров, natomiast mój przyjaciel z Riazania, któremu zdarzyło się pojeździć po Polsce samochodem był pochlebnego zdania (jednak :-) ) o kulturze kierowców, m.in. powiedział - cały miesiąc jeżdżenia, a widziałem tylko jeden wypadek.

    Ukłony, Janusz "Ency" Dorożyński

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Januszu - co do rusofobii, to wystarczy przeczytać jakiekolwiek komentarze nt. Rosji w polskich mediach. O dewastacji grobów radzieckich media też co jakiś czas donoszą.To fakty, takie same, że większość ludzi na cmentarzach w czasie tradycyjnych świat związanych z odwiedzaniem grobów - nie zapomina o mogiłach radzieckich żołnierzy. W dzień zaduszny, Wszystkich świętych, na Boże narodzenie czy Wielkanoc - zawsze ktoś zapali na nich świeczkę pamięci. Rusofobia jest domeną przede wszystkim elit politycznych w Polsce oraz mediów, a to społeczeństwa do Rosji, rosyjskich władz i samych Rosjan. W polskich podręcznikach historii trudno znaleźć spokojne i obiektywne oceny wydarzeń jakie zachodziły podczas minionych wieków między państwem polskim i rosyjskim.

    OdpowiedzUsuń