Rosyjski
analityk i prezes spółki konsultingowej „Neokon” - Michaił Chazin
uważa, że nie wystarcza opisywać Władimira Putina, jako przywódcę i polityka,
ale należy przede wszystkim i dokładniej opisać okoliczności, w jakich przyszło
mu działać.
Z wielką przyjemności przytaczam artykuł Michaiła Chazina - „ Słów kilka o Putinie”
(Несколько слов о Путине), który
ukazał się 3 lutego tego roku na rosyjskim portalu www.worldcrisis.ru
(patrz: - http://worldcrisis.ru/crisis/1065388 )
i pokazuje w jakiej politycznej, społecznej i
gospodarczej rzeczywistości przyszło Władimirowi Putinowi prowadzić polityczną
działalność. Większość recenzentów Putina analizuje jego poczynania w
kontekście rzeczywistości europejskiej, a może nawet bardziej – amerykańskiej
lub w przypadku polskich analityków – z dodaniem historycznych relacji
polsko-rosyjskich. Mało, kto zwraca uwagę jak realnie wyglądała Rosja i jej
scena polityczna, którą dostał Władimir Putin w spadku po Jelcynie.
***
Michaił Chazin
Słów
kilka o Putinie
W
ostatnim okresie wiele osób zadaje mi pytanie, dlaczego stałem się apologetą
Putina. Jedni piszą o tym jawnie w obwiniającym mnie tonie, inni po prostu
konstatuję fakt. Przyświeca temu oczywiście inny cel, ale ogólnie rzecz biorąc,
jest to nieco śmieszne. Bo, jeśli pracuję dla Putina, to im więcej o tym
mówię, to tym bardziej mogę sobie pozwolić, by dopominać się zapłaty. A jeśli
nie – to, dlaczego o tym rozmawiam?
W
rzeczywistości autorzy tych wypowiedzi wykazują kompletny brak kompetencji do
wypowiadania się w sprawach politycznych. Zwłaszcza wykazują brak zrozumienia
tego, czym jest głowa dużego państwa, w szczególności – prezydent Rosji.
Wszystkie
argumenty, przedstawione w ramach tego ich myślenia, wynikają niekiedy z logiki,
która, wygląda mniej więcej tak - Putin wchodzi w pewne wspólne „komando”
(zespół, drużynę rządzącą państwem - przyp. mój), które czyni wszystkie szkody w kraju (wariantowo - niszczy
system edukacyjny, realizuje prawodawstwo wobec nieletnich, sprzedaje kraj
Zachodowi, hołduje korupcji, nie wprowadza „demokratycznych” reform, ogranicza
demokrację, niedostatecznie daje „na zakąskę”). Ponieważ wszystko to lubi.
Autorzy
tych argumentów nie biorą dwóch ważnych faktów pod uwagę.
Pierwszy
fakt jawi się w tym, że polityka – to sztuka
możliwości. Dlatego, że powodzenie polityka w 80% określają warunki
zewnętrzne. Istnieją, oczywiście, ludzie, którzy są ponad te okoliczności, ale,
po pierwsze – jest ich bardzo mało, a po drugie – a priori, są to osoby nieco naiwne, i wreszcie rzadko przebijają
się do wysokich stanowisk w rządzie.
Okoliczności,
w jakich Putin działał na początku 2000 r., pod koniec drugiej kadencji a
obecne – różnią się zasadniczo. I dlatego Putin, jako polityk (a on już
udowodnił, że się na polityce dokładnie zna) nie może się nie różnić w różnych okresach funkcjonowania,
jako głowa państwa.
Drugi fakt jawi się w tym, że -
polityka jest sztuką budowania
kompromisów między różnymi siłami politycznymi. I im bardziej utalentowany
polityk, im liczniejsze wypracowane przez niego kompromisy, tym bardziej jest
przekonywujący dla postronnego obserwatora, jako jedyny, spójny lider drużyny.
Ponieważ jestem w stanie wyobrazić sobie niektóre postaci z kręgu Putina,
wyobrażam sobie, jak one, kolega kolegę się nienawidzą i jak trudno jest budować w
takim gronie, nie tyle sensowne, co, po prostu niebyt agresywne interakcje.
Jeśli spojrzymy na rozwój sytuacji z
punktu widzenia Putina, to wyglądała ona tak - w pierwszym etapie, w czasie jego
pierwszej kadencji był po prostu zwykłym najemnym menadżerem, który został
zatrudniony przez elity do rozwiązania pewnych, specyficznych problemów. Był
bardzo ograniczony w podejmowaniu decyzji politycznych, choć niektóre udało mu
się podjąć i zrealizować. Ten okres można uznać za zakończony po „sprawie
Chodorowskiego”.
Chciałbym zwrócić uwagę na bardzo
ważną rzecz. Cały ówczesny skorumpowany reżim (rozumiany tutaj, jako system władzy – przyp. mój.) i wzmocnienie
tzw. „siłowników”[1]
– Putin już zastał obejmując prezydenturę. Ten korupcyjny układ tworzyły dwie
główne siły polityczne lat 90-tych minionego wieku – tzw. „Rodzina"[2] i „Liberałowie”. I obie
były beneficjentami tego układu. W połowie lat 90., zwłaszcza po likwidacji „
grupy Soskowca–Korżakowa”, politycznie te dwie siły były uosobione w osobach
Bieriezowskiego i Czujbajsa, ale przy głębszych analizach wychodzi większe
zróżnicowanie.
Grupa "rodzinna" zaczęła wzmacniać
rolę tzw. „siłowników” (Nikolajew, Kawaliew, Bordjuża pojawili się na długo
przed Putinem), umieszczając „siłowników” w gronie beneficjentów programów
prywatyzacyjnych. Nie dało się tego zmienić, Putin nie był wtedy wystarczająco
silny. Kiedy się oni pojawili – gdzieś tak w połowie pierwszej kadencji –
sytuacja gospodarcza zaczęła się bardzo szybko poprawiać dzięki wzrostowi cen
na ropę. Putin, który był daleki od wszechmocy (nawet teraz nie jest
wszechmocny i nie przypomina Stalina końca lat 40-tych) starał się nie niszczyć
tego, co działało i rozwijało się w kraju i w trosce kraj, nie strzelał
spornych bramek.
Trzeba
pamiętać, że w momencie, kiedy Putin doszedł do władzy nie było już pełnego
monopolu na liberalny ogląd świata („rodzinni” i „siłownicy” swoich kart nie
mieli i posługiwali się „liberalnymi”), który, co więcej, był
obsługiwany i przez MFW, i przez Bank Światowy, i Unię Europejską i USA.
Alternatywne liberałom grupy ekonomiczne w Rosji były niesłychanie mocno
osłabione jeszcze tym, że w walkach politycznych w latach 1998-1999 postawiły
na przegrywające ugrupowanie Masljukowa-Primakowa (lub zostały wyeliminowane
wcześniej).
Żaden normalny polityk nie będzie zmieniał pracującego systemu, przed dokonaniem racjonalnej oceny sytuacji i tego - kogo i co ma zmienić. U Putina w 2000r. takiej oceny i zrozumienia sytuacji jeszcze nie było, tak samo jak u ludzi z jego otoczenia. Grupa liberalna (połączyła się z grupą „rodzinną” na potrzeby wojny z „siłownikami”), jak i grupa „siłowników” nie chciała wprowadzać nowych osób do otoczenia Putina („tolerancja organu ” – to odrębny i bardzo dochodowy interes), ale i też nie było takiej potrzeby. Tak, więc wszystko było w porządku i zgodnie z liberalnym oglądem świata – żadnych problemów być nie mogło.
Żaden normalny polityk nie będzie zmieniał pracującego systemu, przed dokonaniem racjonalnej oceny sytuacji i tego - kogo i co ma zmienić. U Putina w 2000r. takiej oceny i zrozumienia sytuacji jeszcze nie było, tak samo jak u ludzi z jego otoczenia. Grupa liberalna (połączyła się z grupą „rodzinną” na potrzeby wojny z „siłownikami”), jak i grupa „siłowników” nie chciała wprowadzać nowych osób do otoczenia Putina („tolerancja organu ” – to odrębny i bardzo dochodowy interes), ale i też nie było takiej potrzeby. Tak, więc wszystko było w porządku i zgodnie z liberalnym oglądem świata – żadnych problemów być nie mogło.
Kiedy w 2008 r. Putin przestał być prezydentem,
zostawił za sobą możliwość powrotu na stanowisko, o ile to nie będzie kolidować
z polityką prowadzoną w dwóch głównych ugrupowaniach politycznych. U niego
wystąpiły już pewne możliwości, (ale tylko w ramach konsensusu elit, który byłby
w stanie natychmiast zniszczyć i tylko wtedy, gdy coś zaczęłoby się fundamentalnie
zmieniać), ale nie było pewności, czy jest to konieczne. I co najważniejsze –
nie było żadnych alternatywnego „komando”[3].
Musiał
nadejść rok 2008 z kryzysem, a potem jeszcze kilka lat, żeby stało się jasne,
iż starego modelu już nie ma. Jeszcze nie wiadomo było, jaki będzie nowy, ale w
ramach starego – nie można było już działać.
W tej sytuacji zaistniało wiele możliwych wariantów.
W tej sytuacji zaistniało wiele możliwych wariantów.
Pierwszy
z nich – to kompletna
rozbiórka starego systemu. Ryzyko było wielkie (w kontekście globalnego kryzysu,
który unaocznił wszystkim naszym oligarchom, że nie tylko nie ma żadnej
gwarancji zachowania kapitału, ale wręcz przeciwnie jest pełna gwarancja, że nie
pozostanie nic, co było „tuszowane” w Rosji), gwarancje powodzenia tak
niejednoznaczne, że ten wariant był zdecydowanie nie do utrzymania.
Wariant
drugi – stopniowa redukcja
elit przy jakimś wewnętrznym konsensusie dla niej, do czasu, aż się sytuacja
„uspokoi”. W ten wariant jeszcze wielu wierzy, ale ludzie są mądrzy, (do
których, oczywiście, zalicza się Putin) i najprawdopodobniej ta opcja nie jest
już rozważana. Przy czym podejmowane są pewne działania, które budzą u innych
członków elit przerażenie. Należy pamiętać, że realność tej opcji jest równa
zeru, bowiem w bliskim czasie jakiejkolwiek poprawy nie należy się spodziewać.
Trzeci
wariant – to wygranie
jednej z elitarnych grupy politycznych z likwidacją pozostałych, bez
jakiegokolwiek konsensusu. Niektórzy widzą tu analogię z latami 30-tymi w ZSRR.
Wariant ten jest możliwy, ale nie teraz, gdy poziom sprzeczności w elitach
politycznych jest tak daleko posunięty, chociaż do niego jest najbliżej.
Jest jeszcze czwarty wariant – wybranie w drodze konsensusu „dyktatora” i danie mu
pełnomocnictw do przeprowadzenia trudnych reform, trudnych w tym znaczeniu, że mogących
zniszczyć system, który powstał pod koniec lat 90-ch i na początku 2000-nych.
Ta wersja została wybrana i w roli
dyktatora pojawił się Putin. Ale nie dzięki zaproszeniu elit, jak było w 1999 r.,
ale na własne rachunek. Z tej właśnie przyczyny zdecydował się kandydować na
urząd prezydenta i wygrał wybory. W przeciwnym razie jego możliwości zmiany politycznego
modelu zarządzania państwem byłyby znacznie ograniczone. Z tego powodu też
dostał „błotny proces" [4] (bardziej poprawnie, –
proces, którego początkowy entuzjazm nie był skierowany przeciwko rządowi, ale był
apelem do władzy, że należy coś w niej zmienić), który jednak sukcesu nie osiągnął.
Obecnie Putin jest jedyną osobą w
kraju, który posiada zdolność przeprowadzenia zmian bez procesu rewolucyjnego. Chciałbym
przy tym zwrócić uwagę, że nie ma innej możliwości, co nie znaczy, że on tak
chce, albo, że liczy na sukces. Ale każdy inny wariant skończyłby się rewolucją.
Elitarne grupy są gotowe przyjąć
każde reformy pod warunkiem, że ich sytuacja się nie pogorszy. Ponieważ jednak ich
sytuacja się automatycznie pogarsza (z powodu kryzysu na świecie) Putin strategicznie
na tych elitach oprzeć się nie może (taktycznie, jak najbardziej).
Skierowanie uwagi Putina w strona
Akademii Nauk może być odebrane, jako próba stworzenia alternatywnego,
liberalnego opisu świata i liberalnego zarządzania gospodarką. Czy stanie się
to rzeczywiste – zobaczymy przy zmianie kierownictwa BC[5]. Jeśli na miejsce Ignatiewa
zostanie wytypowany Jakowlew, Kudrin lub jakiś Zadornow, to oznacza, że Putin na
razie nie będzie „budził licha”. Co się stanie potem – to już temat na
odrębną dyskusję.
Na zakończenie – sytuacja, w której
działa Putin zmienia się fundamentalnie. Patrząc obiektywnie, i subiektywnie -
to jest w części jego stosunek do rosyjskich elit i postawy elit do niego. Wymaga
ona od niego, jako polityka – reakcji.
Starałem
się opisać jego możliwości i zdolności z uwagi na fakt, że większość w kraju, jak
dotąd przynajmniej – nie ma żadnych szans na dokonanie niezbędnych reform bez
rozlewu krwi.
Jeśli Putin odmówi – zobaczymy, co się
wydarzy. Ale nie jestem pewien, czy on sam tego chce i czy lubi działać. W tym
sensie – sytuacja jest nadal niepewna.
***
Michaił Chazin
(ur. 1962 r.)
W 1979
r. rozpoczął studia na uniwersytecie w Jarosławcu, w 1980 r. przeniósł się na wydział
mechaniki i matematyki Uniwersytetu Moskiewskiego, który ukończył 1984 r. Po
studiach, do 1991 r. pracował w Akademii Nauk ZSRR, w 1992 r. został
kierownikiem działu analitycznego ELBIM Banku. W latach 1993-1998 pracował w usługach
publicznych, W 1993/94 – w centrum Pracy dla rządu FR, 1 1994-1997 w
ministerstwie gospodarki FR, następnie do czerwca 1998r. w wydziale
gospodarczym kancelarii prezydenta FR. Obecnie na emeryturze. Od 1998 r. –
zawodowy konsultant ds. strategicznego planowania.Od 2002 r. prezes
spółki konsultacyjnej „Neokon”.
[1] Siłownicy
(силовики) – grupa dawnych i obecnych pracowników tzw. resortów siłowych w
Rosji.
[2] Rodzina –
grupa, o koneksjach rodzinnych i towarzyskich związana z prezydentem Jelcynem
[3] Komando –
spójna, zorganizowana grupa ludzi, „drużyna”, sprawująca lub mogącej przejąć władzę
w Rosji.
[4]
Manifestacje opozycji rosyjskiej na Placu Błotnym w Moskwie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 8.02.2012
UsuńTwój komentarz został przeze mnie - usunięty.
Tutaj nie ma miejsca na lansowanie teorii spiskowych dot. Smoleńska, zamachu przez KGB na Jana Pawła II czy zatrucie przez Rosjan toksynami prezydenta Juszczenki i podobnych, przypisywanych prezydentowi Rosji.
Tutaj można polemizować z poglądami prezentowanymi przeze mnie lub innych autorów w oparciu o konstruktywną nawet krytykę, ale bez pomówień, insynuacji i ewidentnych kłamstw, na dodatek przesyłanych anonimowo.
Kryteria dyskusji w moim blogu są jasno określone.
Jeśli uważasz, jak piszesz, że Władimir Putin był ewidentnie zainteresowany śmiercią Lecha Kaczyńskiego, bo miał wg Ciebie ku temu powody i dlatego zlecił lub sam dokonał na niego zamachu - to złóż stosowne doniesienie do prokuratora i to poparte dowodami.
Mój blog, wybacz, nie jest platformą dyskusyjną PiS. Tu dyskutuje się kompetentnie na tematy związane z prezentowanymi przez autorów artykułów tezami i opiniami. I nie sprowadza się wszystkiego do wspólnego mianownika jakim wg Cienie jest "zamach" w Smoleńsku.