Fala
uderzeniowa była tak wielka, że zniszczyła liczne budynki mieszkalne i
użyteczności publicznej, wyrywając z nich szyby, nawet z ramami okiennymi,
zwalając mury. Raniła prawie 1,2 tys. ludzi. W tym wiele dzieci. Fragmenty
meteorytu spadły na obszar Rosji, w Baszkirii i północnym Kazachstanie. O
podobnych zjawiska napłynęły sygnały z Kuby i amerykańskiego Colorado.
Polska
nie jest wolna od tego typu zagrożeń. - Zjawisko
podobne do tego nad Uralem, w rejonie Wielkopolski mieliśmy 5 tysięcy lat temu.
Taki deszcz meteorytowy miał miejsce na Morasku – przypomina prof.
Stanisław Lorenc z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu
im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu. Meteoryt, który tam spadł, waży 261
kg.- Zniszczenia, które
taki odłamek spowodowałby dziś, mogłyby być ogromne - ocenia prof. Loranc. -
Wielki deszcz meteorytów żelaznych, jaki
miał miejsce wtedy na Morasku, prawdopodobnie zmiótłby Poznań z powierzchni
ziemi - dodaje prof. Wojciech Stankowski z tego samego wydziału UAM.
Czy
Polska jest przygotowana na taki kataklizm? Oczywiście, że nie. Tak samo jak
Rosja, USA czy inny kraj na świecie.
Decydenci
z Polski nie boją się zagrożeń z Kosmosu, ale boją się przede wszystkim silnej
militarnie Rosji i usilnie zabiegają w USA o tarczę antyrakietową. Problem w
tym, że ta tarcza nie obroni Amerykanów, jak dowiedziono niedawno w Pentagonie,
przed atakiem jądrowym ze strony Iranu i jej budowa nie jest aż tak oczywista
dla systemu obronnego Stanów Zjednoczonych. Wskazano inne, bardziej racjonalne
systemy ochrony przed atakami nuklearnymi tzw. państw bandyckich. Polsce będzie
coraz trudniej podpinać się pod USA czy NATO ze swoim marzeniem o tarczy.
Oficjalnie epoka tzw. zimnej wojny jest za nami i Rosja nie jest uznawana tam za
kraj „bandycki”.
Wymarzona
tarcza nie obroni też Polaków przed niszczycielskim działaniem sił natury.
Wystarczy niezbyt duży odłamek kosmicznej skały, by niejedno polskie miasto
przestało istnieć a setki tysięcy ludzi zginęło, zostało rannych lub straciło
dach nad głową. Polska na taki kataklizm nie jest gotowa.
Badania kosmosu to - jak zapewniają rosyjscy naukowcy
- nie tylko chęć poznania. To także konieczność, jeśli chcemy czuć się
bezpiecznie. Według rosyjskich naukowców deszcz meteorytów nad Hiszpanią 9 lat
temu był ostrzeżeniem, że w każdej chwili może dojść do kosmicznej katastrofy.
Ogniste kule na niebie mieszkańcy Hiszpanii obserwowali w nocy 6/7
stycznia 2004 r. Widziano je od Galicji - prowincji
wysuniętej najbardziej na zachód - po Baleary na Morzu Śródziemnym.
Dimitrij
Rogozin już wcześniej, jako stały przedstawiciel Rosji przy NATO zwracał uwagę
na konieczność globalnego systemu ochrony przed zagrożeniami z Kosmosu, albo
przynajmniej monitoringu, ale spotkał się tylko z ironicznymi uwagami. Chociaż
ani Rosja, ani Stany Zjednoczone nie dysponują odpowiednimi systemami
ostrzegania przed tego typu zagrożeniami, zwłaszcza w odniesieniu do mniejszych
obiektów kosmicznych. Nie są także w stanie niczym zniszczyć kosmicznych
gości. Dmitrij Rogozin po wydarzeniach nad Uralem zwrócił się z apelem do
Amerykanów, aby wspólnie z Rosją stworzyły taki system.
- Ziemia nie
ma realnej ochrony przed zagrożeniami, jakie stwarzają meteoryty - uważa Aleksandr
Bojarczuk z Instytutu Astronomii Rosyjskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem, na
Ziemi nie opracowano jeszcze technologii skutecznej obrony przed
niebezpieczeństwem zderzenia meteorytu z powierzchnią naszej planety. Prowadzony
jest wprawdzie monitoring, m.in. przez NASA czy w Rosji i wszystkie duże
asteroidy o średnicy powyżej 0,5 km są pod kontrolą, ale asteroidy o średnicy
300-500 m i mniejsze trudno jest wyśledzić. Przykładem może być meteoryt, który
przed kilku dniami przeleciał w odległości ok. 30 tys. km od naszego globu.
Został on wykryty dopiero dwa dni przed przelotem obok Ziemi. - Gdyby jego tor lotu przecinał się z Ziemią,
nie bylibyśmy w stanie nic zrobić - stwierdził Bojarczuk.
Rosja stara się reagować na zagrożenia
z Kosmosu. - Federalna Agencja Kosmiczna
(Roskosmos) we współpracy z Rosyjską Akademią Nauk pracuje nad programem, który
pomoże dowiedzieć się więcej na temat zagrożeń pochodzących z Kosmosu –przyznaje
Jurij Makarow, jeden z dyrektorów zarządu Roskosmosu. W Rosji stworzono też w
ramach kosmicznego „Federalnego Celowego Programu” - zalążki monitoringu
przestrzeni okołoziemskiej dla identyfikacji zagrożeń ze strony obiektów i
śmieci kosmicznych.
Wczoraj, w rocznicę niszczycielskich nalotów
aliantów na Drezno (17 lutego) - wspominam
ten fakt ku przestrodze - radziecki pułkownik będący już w rezerwie,
Stanisław Pietrow odebrał Drezdeńska Nagrodę Pokojową. Przed 30 laty (26
września) pełnił dyżur w punkcie dowodzenia obwodu moskiewskiego, gdy na
radarach pojawił się sygnał o odpaleniu 5 rakiet jądrowych z USA w kierunku
ZSRR. Zgodnie z instrukcją miał podjąć natychmiast działania odwetowe. Jednak
rezolutnie uznał, że zepsuł się radar, co okazało się prawdą, i radzieckich
rakiet nie odpalił. Za uratowanie świata przez nuklearną zagładą r. płk.
Pietrowowi wręczono już wcześniej, w 2006 r. w ONZ nagrodę World Citizen Award.
Gość
z Kosmosu nad Uralem ujawnił się zaledwie przez pół minuty, ale pół minuty w
zupełności wystarcza do naciśnięcia guzika wyzwalającego rakiety wyposażone w
głowice nuklearne, gdy na monitorach czy radarach ktoś weźmie go za rakiety
wroga.
Jeśli
nie będzie odpowiedniego globalnego systemu monitoringu, to sami przy pomocy
Kosmosu zgotujemy piekło na Ziemi. I żadna tarcza antyrakietowa Polski nie
uchroni przed skutkami takiej pomyłki jakiegoś żołnierza w Rosji, w USA czy w
innym państwie mającym broń jądrową.
Artykuł został opublikowany dzisiaj (18.02.2013)
na polskojęzycznym portalu rosyjskiego radia Głos Rosji
http://polish.ruvr.ru/2013_02_18/Tarcza-antyrakietowa-przed-Kosmosem-nie-obroni/
Uwaga:
Został zablokowany dostęp do artykułu w "Głosie Rosji"
Proszę wskazany link skopiować
i umieścić w wyszukarce internetowej
Jest prawidłowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz