10 grudnia 2012

Syria - wojna pełnomocników

               Podejmując kilka lat temu decyzję o napisaniu książki[1] o rejsie parowca Polskiej Żeglugi Morskiej s/s „Szczecin”, który latem 1958 r. przewiózł z portu wojennego na Oksywiu (Gdynia) ładunek broni i amunicji, w tym kilkunastu samolotów MiG 19, do indonezyjskiego portu Surabaja na Jawie, byłam świadoma, że muszę pokazać tło polityczne wydarzeń na świecie. Inaczej czytelnik nie wiedziałaby, dlaczego ponad pół wieku temu, statki szczecińskiego armatora, by dowieźć ładunek do miejsca przeznaczenia, nie zawijały przez 2 miesiące rejsu do żadnego portu, nie korzystały z Kanału Sueskiego, ale okrążały zachodnią Afrykę, pokonywały przylądek Dobrej Nadziei i przecinały Ocean Indyjski by dotrzeć do celu. I dlaczego Polska eksportowała takie towary do dalekiej Indonezji.


Rosja i Syria pół wieku temu
                Dziennik kapitana statku, na podstawie, którego powstawała moja książka, nie zawierał wielu informacji na ten temat. Musiałam sięgnąć do literatury historycznej, opracowań i mediów z tamtych lat, by odtworzyć obraz tego, co się w tamtym rejonie świata działo.
                Wtedy po raz pierwszy dogłębniej zobaczyłam relacje rosyjsko-syryjskie i rolę ówczesnego ZSRR w uspakajaniu rozpalonych do czerwoności awantur w świecie arabskim i hamowaniu Zachodu i USA zmierzających ku III wojnie światowej.
               
Pozwolę sobie zacytować fragmenty mojej książki na ten temat:
                (…) „Połowa lat 50. XX wieku, a lato roku 1958 szczególnie, to apogeum zimnej wojny, która podzieliła świat po II wojnie światowej. Stany Zjednoczone i Związek Radziecki dość bezpardonowo rywalizowały wtedy o wpływy i wypełnienie luki, jaka powstała na Bliskim i Środkowym Wschodzie, a także na innych obszarach globu, w efekcie II wojny światowej i po utracie wpływów Francji, Wielkiej Brytanii i innych państw kolonialnych. Zwłaszcza w rejonie świata arabskiego toczyły się krwawe boje ze względu na jego położenie i zasoby naturalne. Okres zimnej wojny charakteryzował się również ostrym konfliktem arabsko-izraelskim. ZSRR wspierał kraje arabskie skłaniające się ku tendencjom lewicowym, a następnie Organizację Wyzwolenia Palestyny. USA natomiast - Izrael i konserwatywne kraje arabskie.”[2]
(…) „By dotrzeć do Indonezji statek nie mógł korzystać z Kanału Sueskiego, bowiem przewożona broń i samoloty miały „lewe” papiery, a na Morzu Śródziemnym operowała flota wojenna Stanów Zjednoczonych, czynnie zaangażowana w walki zbrojne w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
(…) Na Czarnym Kontynencie w omawianym okresie toczyły się procesy dekolonizacyjne, często bardzo krwawe, oparte na terrorze i konfliktach zbrojnych z udziałem państw europejskich i USA.W krajach już niepodległych wybuchały wojny, pucze, zamachy stanu. Sytuacja była nieco podobna do tego, co dzisiaj dzieje się w tym regionie”[3].
Bliski i Środkowy Wschód były nadzwyczaj łakomym kąskiem, zarówno dla USA jak i ZSRR. Państwa te dążyły wszelkimi sposobami do umocnienia wpływów w tym regionie. Natomiast Francja i Wielka Brytania od czasów II wojny światowej sukcesywnie je tutaj traciły.
(…) Ponadto 26 lipca 1956 r. prezydent Naser ogłosił nacjonalizację Kanału Sueskiego. W Suez Canal Company 44 proc. akcji posiadały brytyjskie firmy i banki. Wszystko przeszło na własność skarbu Egiptu. W styczniu 1956 r. niepodległość uzyskuje Sudan. W latach tych szczególnie wyraźnie w państwach arabskich ujawniały się nastroje antykolonialne. Po nieudanej agresji Wielkiej Brytanii i Francji na Egipt, w listopadzie 1956 r., nastroje te radykalnie się nasiliły.
(…) Interesujący nas rok 1958 – to problemy Libanu oraz dramatyczna sytuacja w Iraku i upadek monarchii haszymickiej. Irak formalnie był państwem niepodległym od 1932 r. Upadek tej dynastii oznaczał zakończenie wpływów brytyjskich.
Rywalizacje supermocarstw o uzyskanie wpływów na Bliskim Wschodzie kończyły się w tym czasie najczęściej powodzeniem Związku Radzieckiego. Idee socjalistyczne poparł najwcześniej egipski prezydent Naser po umocnieniu władzy w 1954 r. W następnych latach: Algieria po uzyskaniu niepodległości w 1962 r., niemal jednocześnie: Syria i Irak w 1963 r., Tunezja w 1964 r. Potem Jemen Południowy (1967 r.), Sudan (1969 r.) i Libia (1969 r.), w której tamtejszy dyktator Kadafi swoją politykę nazwał „trzecią drogą”, czyli alternatywną wobec socjalizmu i kapitalizmu. Monarchie arabskie: Maroko, Libia (do 1969 r.), Egipt (do 1952 r.), Jordania, Arabia Saudyjska, Jemen (do 1962 r.), Oman i Maskat, Zjednoczone Emiraty, Katar, Bahrajn, Kuwejt i Irak (do 1958 r.) reprezentowały w tym czasie umiarkowaną, prozachodnią politykę. 
Sytuacja w Libanie i Iraku rzutowała bezpośrednio na rejs „Szczecina”. 14 lipca 1958 r. dokonuje się w Iraku zamach stanu. (…) Dwa dni wcześniej przed zamachem stanu w Iraku, s/s „Szczecin” przekroczył równik. Kapitan niewiele pisze w swoim pamiętniku o polityce, która dotyka kontynent, jaki opływał. Odnotowuje tylko 20 lipca 1958 r. (...) libańskie historie trochę nas niepokoją, bo na Bliskim Wschodzie może się zrobić nielichy bałaganik i będziemy musieli wracać znowu dookoła, albo nas tam przetrzymają przez jakiś czas, aż się uspokoi.
Niepokój kapitana był całkowicie uzasadniony. W Libanie w czerwcu 1958, po długotrwałych zamieszkach, wybuchło otwarte powstanie przeciwko prozachodniej polityce prezydenta Chamouna (Szamuna). Prezydent zwrócił się o pomoc wojskową do sąsiedniego Iraku. Premier Iraku, Nura as-Said, zdecydował wtedy wysłać do Libanu brygadę pod dowództwem gen. Abdula Karima Kassema. Iracki generał zamiast wyruszyć do Libanu, zajął Bagdad zabijając króla i jego rodzinę. Premiera, który go posłał do Libanu - także. W tej sytuacji prezydent Chamoun zwrócił się o pomoc do USA, które nie czekając na rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, wysłały do Libanu swoją 6. flotę śródziemnomorską, zaś w sąsiedniej Jordanii wylądowali spadochroniarze brytyjscy. Zdecydowany protest ZSRR i postawienie w stan gotowości bojowej wojsk Armii Czerwonej, ochroniły od interwencji USA - Irak i Syrię.
Był to niesłychanie gorący okres. III wojna światowa wisiała dosłownie na włosku. Doktryna zimnowojennej polityki zagranicznej USA, wcielana w życie przez ówczesnego prezydenta USA Dwighta. D. Eisenhowera, tzw. Doktryna „E”[4], głosiła, że Stany Zjednoczone (...) Są przygotowane na użycie broni, by wspierać jakiekolwiek państwo na Bliskim Wschodzie (…) proszące o takie wsparcie przeciwko zbrojnej agresji ze strony jakiegokolwiek państwa kontrolowanego przez międzynarodowy komunizm. Na jej postawie w 1958 r. do Libanu wysłano około 15 tysięcy żołnierzy, pod pozorem, by chronić – 2, 5 tys. obywateli amerykańskich.
USA dwukrotnie próbowały obalić rząd syryjski, przeprowadziły kilka pokazowych akcji bojowych na Morzu Śródziemnym, aby zastraszyć ewentualnych rebeliantów antyrządowych w Jordanii i Libanie, wysłały żołnierzy do Libanu i spiskowały w celu obalenia lub zamordowania egipskiego przywódcy Nasera.
Z perspektywy minionego półwiecza, można rzec, że ta zimna wojna nigdy się nie zakończyła i walka o wpływy i o surowce energetyczne na Bliskim między Rosją a USA trwa, a ostatnio nawet została zaostrzona. Afryka ponownie wrze…”[5

Syria po półwieczu
Sytuacja w Syrii jest obecnie dramatyczna. 
Jak w wielu państwach świata arabskiego północnej Afryki i Półwyspu Arabskiego - toczy się na jej obszarze krwawa wojna domowa. W opublikowanej w ub. miesiącu analizie berlińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa  (Stiftung Wissenschaft und Politik - SWP)
podano, że od początku wojny w Syrii, tj. od marca 2011 r. zabito ponad 39 tys. osób, blisko 400 tys. emigrowało do krajów sąsiednich. Od sierpnia tego roku, liczba emigrantów z Syrii potroiła się. UNHCR (Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców) szacuje, ze do końca tego roku liczba ta może osiągnąć pułap 700 tys. ludzi. W sumie 1,2 mln Syryjczyków przebywa na emigracji.
Jak napisano w analizie: „zarówno przemysł, jak i produkcja rolna całkowicie padły z powodu sankcji i działań wojennych[6]. W rejonie walk - usługi publiczne, takie jak np. transport publiczny, kanalizacja i podobne oraz opieka medyczna - praktycznie nie funkcjonują. Pomoc humanitarna ma ograniczona możliwość dotarcia przez obszary kontrolowane przez rebeliantów do potrzebujących. Przez co żywność i paliwa docierają do ludności Syrii - sporadycznie.
 Rosja lojalnie, we współpracy z Chinami i innymi państwami stara się uchronić Syrię przed zbrojną interwencją USA, NATO lub jakiegokolwiek z państw unijnych. Rosjanie starają się rozmawiać, tak ze stroną oficjalnych władz Syrii, jak i rebeliantami, prowadzą szeroko zakrojone działania dyplomatyczne, skutecznie też torpedują zgodę ONZ na interwencję zbrojną.
                NATO i USA stosują natomiast działania militarne – legalnie na zewnątrz Syrii, planując zainstalowanie w ramach NATO m.in. 2 holenderskich baterii systemu obrony rakietowej - Patriot na granicy turecko-syryjskiej. Władze NATO pozytywnie rozpatrzyły wniosek Turcji, jednocześnie zapewniając tradycyjnie Rosję, że krok ten nosi „wyłącznie obronny charakter[7]. Rosyjski prezydent  w tym samym czasie prowadził w Ankarze rozmowy bezpośrednie z władzami Turcji.
            Rebelianci syryjscy mają natomiast nieoficjalne wsparcie Zachodu i niektórych państw arabskich w broń i szkoleniowców.
Walka USA z Rosją jest na tym polu bezpardonowa, wybitnie prowokacyjna i z wprzęgnięciem do awantury NATO.
Powoli jednak zaczynać w Europie kiełkować nurt antyamerykański w sprawie Syrii, przede wszystkim w Niemczech.

Niemcy o konflikcie w  Syrii
Niemieccy doradcy rządowi skierowali zdecydowane ostrzeżenia[8] przed dalszym wzmacnianiem wojskowym i militarnym rebeliantów i domagają się w zamian za to – znalezienia języka porozumienia w sprawie Syrii z Rosją i Iranem
Jak wynika z najnowszej analizy niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (SWA)  sytuacja ludności cywilnej jest katastrofalna i stanie się jeszcze gorsza.
To dosyć radykalna zmiana stanowiska, bowiem w styczniu tego roku, niemiecki rząd stał na stanowisku, że należy nadal nalegać na całkowitą izolację rządu syryjskiego[9]. Istniał konsensus w stanowisku niemieckiej i innych stolic zachodnich, stwierdzającym, że przedstawiony podczas obrad Rady Bezpieczeństwa ONZ rosyjski projekt rezolucji w sprawie Syrii jest niewystarczający.

Analiza niemieckich ekspertów SWA 
stwierdza jednoznacznie,
że syryjska wojna domowa stała się „war proxy”
(wojną pełnomocników)
między tzw. Zachodem (m.in.: USA, NATO, 
niektórymi krajami UE)
z jednej strony
a Rosją i Iranem z drugiej.

Nie ma też, zdaniem ekspertów niemieckich, żadnej perspektywy na znalezienie rozwiązań spraw wewnętrznych Syrii przy użyciu niezależnych, zewnętrznych sił międzynarodowych. Niektóre siły na zachodzie widzą neutralizację sytuacji w Syrii przy użyciu wojsk Zachodu, jako pretekst do działań militarnych wobec Teheranu. Dlatego też, zdaniem niemieckich ekspertów Iran będzie wspierał oficjalne władze Syrii za wszelką cenę.
Eksperci SWP zwracają uwagę, że nadal istnieją w Syrii struktury polityczne, które szukają rozwiązania kryzysu siłami pokojowymi, politycznymi, ale są one notorycznie ignorowane przez Zachód. Ostrzegają też, że jeśli eskalacja konfliktu nie zostanie powstrzymana, to Syrii grozi pęknięcie i przejście rozbitych obszarów pod lenno indywidualnych watażków i tubylczych warchołów na bardzo długi czas[10]. Ich zdaniem, nie należy też przypisywać wyłącznie sferom rządowym Syrii brutalności i zbrodni wojennych, bowiem, jak piszą w swojej analizie – „radykalizacja zachowań i stosowanie tortur jest także po stronie powstańców, którzy są poza wszelka kontrola”. Liczba bojowników dzihad czy salafist w gronie powstańców drastycznie wzrosła, przenikają oni do Syrii w bardzo dużych grupach. Nie podporządkowują się one lokalnym radom wojskowym i prowadzą działania wojenne na własna rękę, co już doprowadziło do krwawych konfliktów z mniejszością chrześcijańską.

Szczere wyznanie niemieckich ekspertów
           Bez żadnych zahamowań eksperci rządowi z SWP wyjaśniają, że rozwiązanie kryzysu i zastopowanie wojny domowej w Syrii jest praktycznie niemożliwe, bowiem od dłuższego czasu, jak piszą – jest to wojna typu war proxy między dwoma obcymi mocarstwami. Z jednej strony jest Zachód z dominującymi USA, stojący po stronie rebeliantów przeciwko Rosji i Chinom z drugiej strony, które są przeciwne gwałtownemu obalaniu rządu w Syrii.
           „W stosunkach rosyjsko-amerykańskich”, napisano w analizie SWP, „konkurencja w strefie wpływów przypomina konfrontację z czasów zimnej wojny”. Czyli epokę sprzed półwiecza, która opisywałam w swojej książce „Ze Szczecinem na dziobie. Dziennik kapitana”.
Niemieccy eksperci zwracają też uwagę na „regionalne znaczenie Iranu”, którego wpływy „znacznie wzrosły” od czasów upadku swego rywala Iraku, nb. za pomocą USA w 2003 r. Iran wspiera siły rządowe doradcami wojskowymi, finansowaniem i dostarczaniem energii.

Zaangażowanie Zachodu w wojnę syryjską
            Rebelianci dostają wsparcie polityczne i logistyczne od zachodnich uczestników syryjskiej awantury – USA, Francji i przygranicznej Turcji oraz niektórych państw arabskich Zatoki Perskiej.
            W USA podjęto decyzję o rozpoczęciu tajnych dostaw broni dla oddziałów rebelianckich. Donosi o tym dziś (9.12.2012)  brytyjska gazeta The Sunday Times[11].- „Stany Zjednoczone po raz pierwszy przeprowadzają obecnie tajną operację przekazania syryjskim powstańcom broni w celu aktywizacji wysiłków zmierzających do odsunięcia od władzy prezydenta Baszara al-Assada. Moździerze, ręczne kompleksy rakietowe i pociski przeciwpancerne wysyłane będą przez USA za pośrednictwem zaprzyjaźnionych krajów bliskowschodnich, które dostarczają już broń opozycji” – donosi gazeta. The Sunday Times informuje również, że amerykańscy dyplomaci i pracownicy CIA stworzyli stale działający kanał bezpośrednich rozmów i konsultacji z dowództwem struktur wojskowych syryjskiej opozycji.
           Zewnętrzni sponsorzy dla obu stron wojny w Syrii, rosnący przepływ broni, pieniędzy i innej pomocy wojskowej, nie musi, ale może doprowadzić do nieobliczalnych decyzji wojskowych, jak i do umocnienia pozycji „twardogłowych” po obu stronach syryjskiego konfliktu. A to oznacza nie do końca przewidywalne skutki tego konfliktu.

Eksperci o roli Niemiec
            Specjaliści z niemieckiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa  (SWP) alarmują i wskazują na pilną potrzebę podjęcia przez Niemcy mediacji.
            Ich zdaniem  negocjacje wymagają udziału w nich i współpracy Iranu, co jest możliwe tylko wtedy, gdy Iran nie będzie musiał się bać, że zostanie zaatakowany. W tym celu, zalecają eksperci – jest pilna konieczność „osiągnięcia konwergencji w kwestiach jądrowych”, co pozwoli na ograniczanie wojny w Syrii i zapobiegnie eskalacji konfliktu z Rosją. 
            Rządowi doradcy z SWP sugerują, że „punktem wyjścia, na przykład, może być uwzględnienie decyzji silnej Rosji o tarczy antyrakietowej NATO”. Zwracają też uwagę, że takie stanowisko Berlina odpowiada starej strategii poprawy pozycji Niemiec, jako pośrednika dla stron trzecich.
            SWP zwraca uwagę, że nadal w kręgach syryjskiej opozycji istnieją grupy, którym zależy na „uruchomieniu politycznego procesu w kraju”. Zalicza się do nich wg SWP np. „Krajowy Komitet Koordynacyjny dla Przemian Demokratycznych " czy „Syryjski Ruch Odnowy Narodowej”.
           Te organizacje zostały zignorowane, zarówno przez polityków, jak i media, oczywiście także w Niemczech, ponieważ w przeciwieństwie do będących na wygnaniu przeciwników legalnej władzy Syrii jak „Syryjskiej Krajowej rady”, czy utworzonej niedawno w Katarze „ Krajowej koalicji syryjskich sił rewolucyjnych i opozycyjnych” – nie są „bezwarunkowe” i nie są zaangażowane do obalenia rządu Syrii.

Rosja i Syria współcześnie
           Rosja nieustanie kontynuuje zabiegi zmierzające do pokojowego, drogą politycznego porozumienia, rozwiązania konfliktu w Syrii.  Rosja i jak i ONZ kontynuują zapewnienia, że wciąż jeszcze jest szansa na polityczne wyjście z syryjskiego kryzysu. 
           W minionym tygodniu odbyło się spotkanie ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa ze specjalnym przedstawicielem ONZ i Ligi Państw Arabskich Lakhdarem Brahimi, na którym była także obecna sekretarz stanu USA Hilary Clinton. W wyniku spotkania rosyjski minister spraw zagranicznych potwierdził porozumienie stron o tym, że u podłoża jakichkolwiek ich działań a w idealnym wariancie ich wspólnych działań - powinien pozostawać komunikat genewski.   
           - Doszliśmy do wniosku, że uczestnicy „Grupy działań ds. Syrii” mogą postarać się realizować to, na temat, czego porozumieli się w Genewie - powiedział Siergiej Ławrow[12]. Jednocześnie podkreślił - Rosja nie dopuści do rozwoju wydarzeń w Syrii zgodnie z „libijskim scenariuszem” i dodał - „Niestety nasi zachodni partnerzy wycofali się z genewskich porozumień i dążą do usunięcia ze stanowiska prezydenta Syrii Baszara Asada”. Minister dodał, że Rosja „nie chwyta się” żadnego syryjskiego przywódcy i z nikim nie prowadzi negocjacji o przyszłości Asada.
           Działania NATO w Turcji stały się jednym z głównych tematów podczas rozmów prezydentów Turcji i Rosji, które odbyły się w ubiegłym tygodniu (3.12.2012).
           W Ankarze podczas konferencji prasowej prezydenta Władimira Putina i premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana jeden z miejscowych dziennikarzy zapytał rosyjskiego prezydenta, dlaczego Rosja występuje przeciw zamiarom NATO, bowiem nie ma gwarancji, że Asad nie zastosuje wobec Turcji broni atomowej. Tego typu przejęzyczenia, jak podają rosyjskie media, najlepiej ilustrują atmosferę,jaka panuje w Turcji wokół tzw. syryjskiego zagrożenia.
           Władimir Putin nie pominął tego faktu, i odpowiedział - Czy pan żartuje? Czy Syria ma broń jądrową? To chyba niewłaściwe tłumaczenie – Syria nie dysponuje bronią atomową. I daleko jej do produkcji broni masowego rażenia. Co zaś tyczy się rozmieszczenia rakiet „Patriot”, to podzielamy niepokój Turcji w związku z wydarzeniami na granicy, ale wzywamy do wstrzemięźliwości. Dlatego, że tego typu incydenty na granicy nie rozładowują napięcia, a na odwrót, pogarszają sytuację. Nie jesteśmy obrońcami obecnego reżimu w Syrii. Ale niepokoi nas, co innego, co się stanie w przyszłości. Zanim uczynimy jakiś krok, należy zastanowić się, co on za sobą pociągnie[13].
           Na pytanie innego dziennikarza na tej konferencji o humanitarnym aspekcie wydarzeń w Syrii, Władimir Putin odpowiedział: - Omawialiśmy konflikt syryjski z różnych punktów widzenia, w tym także w aspekcie humanitarnym. I muszę powiedzieć, że nasze stanowisko odpowiada nie tylko naszym opiniom wobec tego, co widzimy w Syrii, ale też odpowiada na pytanie, co w tej sytuacji należy zrobić, czego oczekujemy. W tej chwili nie możemy znaleźć wspólnego stanowiska, co do metod, jakie należałoby w Syrii zastosować, aby osiągnąć pożądany cel – zakończenie konfliktu. Jednak, jak wspomniałem wcześniej, poleciliśmy naszym ministrom spraw zagranicznych przeprowadzić dodatkowe konsultacje, kilka nowych, świeżych pomysłów pojawiło się podczas naszej rozmowy, ale myślę, że jest zbyt wcześnie, by o tym mówić.
           - Doskonale rozumiemy sytuację Turcji, którą zalewa fala uchodźców – mówił dalej Władimir Putin. – Jesteśmy w pełni świadomi, jak trudne są do zignorowania przypadki okradania ich z pomocy humanitarnej, choć jestem pewien, że były takie przypadki. To ogromne obciążenie i ogromna odpowiedzialność moralna. Turcja i Syria są sąsiadami. My tego  nie możemy ignorować, ponieważ dzieje się to zbyt blisko granic naszego państwa. Jesteśmy w stałym kontakcie z partnerami tureckimi i będziemy kontynuować nasze dzieło zmierzające do politycznego rozwiązania konfliktu w Syrii[14].

Całkowity rozpad
           Jeżeli nie dojdzie do porozumienia osiągniętego przez Zachód z jednej strony a Rosję i Iranem z drugiej strony, uważają doradcy rządu RFN, dojdzie do całkowitego rozpadu Syrii. Rząd, z braku funduszy, straci kontrolę nad grupami paramilitarnymi „Shabiha”, co zaowocuje nasileniem się grabieży, walk między sobą, porwań i przemocy wobec ludności.  Kontroli umkną wszelkie ugrupowania rebeliantów, a dowódcy samodzielnych jednostek paramilitarnych ze strony rebeliantów - będą prowadzić wojny terytorialne i walki o wpływy między sobą, a to będzie niosło kolejne akty przemocy i terroru.
Doradcy z SWP sygnalizują, że etniczno-wyznaniowy wymiar konfliktu staje się coraz powszechniejszy, co może prowadzić do czystek etnicznych mniejszości i systematycznych morderstw etnicznych. Syria spłynie krwią, co stanie się efektem war proxy toczącej się w Syrii[15].


KOMENTARZ
           Dobrze chyba się stało, że niemieccy doradcy rządowi z Instytutu Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa (SWP)  powiedzieli wreszcie publicznie to, co wiadomo od dawna, że – zimna wojna między mocarstwami - USA i Rosją - praktycznie nigdy nie wygasła a walka o wpływy w świecie, niestety z inspiracji amerykańskiej, przybiera coraz bardziej krwawy wymiar. Ze ta wojna dotyczy m.in. Afryki zachodniej i świata arabskiego.
Wojna mocarstw, najpierw zwana „zimną”, teraz „pełnomocników” wciąż się tli wybuchając, co raz kolejnymi zarzewiami wojen, rzezi, puczów i aktów terroru, inspirowanych lub popieranych przez Zachód. To też zostało w miarę jednoznacznie stwierdzone.
            Stany Zjednoczone wykorzystują najmniejsza okazję, by tę od dziesięcioleci prowadzoną wojnę nieustannie podsycać, nie licząc się zupełnie z jej skutkami. Zwłaszcza teraz, gdy Rosja staje się coraz bardziej silniejsza, sprawniejsza w administrowaniu państwem, budująca coraz silniejsze sojusze i alianse w ramach Wspólnoty Niepodległych Państw.
             Działania te wywołują niekiedy niekontrolowane wręcz reakcje, jak np. szefowej amerykańskiej dyplomacji Hilary Clinton, która na zapowiedź zorganizowania w Moskwie trzech szczytów jednocześnie (18.12.2012)  - Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ, tzw. rosyjskie NATO), Unii Celnej i Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, czołowych projektów integracyjnych firmowanych przez Władimira Putina zareagowała stwierdzeniem, że „Stany Zjednoczone będą sprzeciwiać się procesowi integracji w przestrzeni postradzieckiej”, którą ona oceniła, jako „próbę odbudowania ZSRR[16].
             Głos Berlina jawi się tutaj, jako głos rozsądku i kubeł zimnej wody na amerykańskie gorączki.
             Należy mieć nadzieję, że wspólne działania Moskwy przy wsparciu Berlina pozwolą i tym razem znaleźć optymalne rozwiązanie kryzysu w Syrii i uchronić ją od interwencji zbrojnej z zewnątrz.



[1] Bąbczyńska-Jelonek Z.: „Ze Szczecinem na dziobie. Dziennik kapitana”, wyd. ZAPOL, Szczecin 2011. (ISBN 978-83-7518-334-4).
[2] Rozdz.: „W wirze historii” ze wstępu „Zimna wojna i handel”. Str. 12.
[3] Rozdz.: „Wrząca Afryka i Bliski Wschód” ze wstępu „Zimna wojna i handel”. Str. 16.
[4] Doktryna „E” prezydenta USA D.D. Eisenhowera - rozwiniecie tzw. doktryny Trumana. Podstawą zimnowojennej polityki zagranicznej USA była ogłoszona 12 marca 1947 r. doktryna prezydenta USA Harry’ego S. Trumana. Nazwana została polityką, containment – powstrzymywania. Istota jej polegała na przeciwstawieniu się ekspansji radzieckiego komunizmu na całym świecie, a przede wszystkim wpływów ZSRR na gospodarki krajów o potencjale zasobów naturalnych. Amerykanie, wierzyli w tzw. „efekt domina” i byli przekonani, że komunizm rewolucyjny rozprzestrzenia się z jednego państwa na wszystkich sąsiadów. Na podstawie tej doktryny - Amerykanie zaangażowali się czynnie i zbrojnie w Korei i Wietnamie, rozmieścili wojska amerykańskie w Europie, Turcji, Japonii i na Tajwanie. Wiele z tych działań było efektem pierwszego zwrotu w doktrynie Trumana w roku 1954. Prezydent Eisenhower postanowił, bowiem, zradykalizować tę doktrynę. Tak powstała tzw. Doktryna „E”. Miejsce polityki powstrzymywania i spychania idei komunizmu, zajęła obietnica czynnego, militarnego wyzwalania krajów znajdujących się pod wpływami ZSRR i budujących u siebie systemy socjalistyczne. Choć oficjalnie nie było mowy o „wyprzedzającym neutralizowaniu” potencjalnie „niebezpiecznych reżimów” to, jak wskazuje przykład Libanu, takie działania były praktyką. Patrz, m. in: - Eisenhower D.D.: The White House Years: Waging Peace: 1956-196O. Wyd. Garden City, NY, 1965.
[5] Rozdz.: „Świat arabski” ze wstępu „Zimna wojna i handel”. Str. 18-20.
[6] Zitate hier und im Folgenden aus: Muriel Asseburg, Heiko Wimmen: Syrien im Bürgerkrieg. Externe Akteure und Interessen als Treiber des Konflikts, SWP-Aktuell 68, November 2012, patrz:: http://www.swp-berlin.org/de/publikationen/swp-aktuell-de/swp-aktuell-detail/article/syriens_buergerkrieg_externe_konflikttreiber.html
[7] Radio Głos Rosji, wydanie internetowe, polskojęzyczne: „NATO wykazuje nadmierny PATRIOT-yzm”, 9.12.2012
[8] Raport niezależnych ekspertów ds. polityki zagranicznej RFN: „A Proxy War” z 29.11.2012, patrz:    http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/58347 .
[9] Raport niezależnych ekspertów ds. polityki zagranicznej RFN: ”War Threats against Syria” z 18.01.2012, patrz: http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/57988 .
[10] Raport niezależnych ekspertów ds. polityki zagranicznej RFN: „A Proxy War”  z 29.11.2012, patrz:    http://www.german-foreign-policy.com/en/fulltext/58347 .
[11] Christina Lamb (z Washingtonu): „Covert US plan to arm rebels”, The Sunday Times, 9.12.2012.
[12] Radio Głos Rosji, wydanie internetowe, polskojęzyczne: „NATO wykazuje nadmierny PATRIOT-yzm”, 9.12.2012.
[13] J. w.
[14] Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej, internetowa strona angielskojęzyczna: „Stenogram z konferencji prezydenta Władimira Putina po spotkaniu z premierem Turcji Recepem Tayyip Erdoganem”. Istambuł, 3.12,2012.
[15] Zitate hier und im Folgenden aus: Muriel Asseburg, Heiko Wimmen: Syrien im Bürgerkrieg. Externe Akteure und Interessen als Treiber des Konflikts, SWP-Aktuell 68, November 2012
[16] Charles Clover (z Moskwy):„Clinton vows to thwart new Soviet Union”, Financial Times, FT.com.:, 6.12.2012.

3 komentarze:

  1. Szanowna Pani. Z przyjemnością czytam Pani teksty. Szkoda, że są o tak małym zasięgu. Także blog, na którym Pani umieszcza swoje komentarze ograniczył się do kilku tylko nieciekawych osób. Temat Syrii jest niezmiernie istotny w obecnej rozgrywce mocarstw. Jest jednocześnie przykładem hipokryzji i kłamstwa, w którym Polska bierze aktywny udział. Zamieszczam adres do ciekawego opracowania o roli UE w tym paskudnym procederze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jansy Gwincie,
      mało osób komentuje mój blog,to fakt. Może dlatego,że postawiłam ostre ograniczenia dla komentarzy dot. kultury słowa i poszanowania godności krytykowanych osób (umieszczone po prawej stronie bloga).
      Każdy komentarz wymaga mojego zatwierdzenia. Nie ingeruję w treści krytyczne, ale paszkwili, obelg, pomówień oraz tekstów z chamskim językiem - po prostu nie umieszczam w blogu, są kasowane.
      Co do bloga p. Kuczyńskiego, to nie mam na niego wpływu.
      Jestem za to w facebooku, na twitterze. Tam daje anonse o nowym wpisie do bloga. Są one takze sygnalizowane na forum Gazety Wyborczej "Rosja i świat".
      Ale to nie oznacza, ze mało go czyta.
      Jak na taki specjalistyczny blog z dużymi analizami, a nie kilku zdaniowymi opiniami - , to mam do każdego z zamieszczonych postów(materiałów) od 100/120 do ponad 300 czytelników.
      Co ciekawe, ok. 10% to czytelnicy z USA, ok. 6-7% z Rosji, podobnie z Niemiec. Są też czytelnicy z Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii.
      Blog ma funkcje tłumacza.
      Mam nadzieję, że będzie Pan tutaj częstym gościem, chociaż ja nie publikuje zbyt często.
      Zrobienie takiego materiału jak o Syrii i Rosji wymaga po prostu sporo czasu - to są liczne tłumaczenia, sprawdzanie źródeł informacji,zwłaszcza ich wiarygodności, dłuższego monitorowania opisywanych zjawisk, analiza i selekcja docierających do mnie informacji, na tej podstawie - wyrobienie własnej opinii.
      To wszystko musi zaistnieć nim napisze jakikolwiek tekst stricte polityczny.
      Nie piszę jako anonimowy Internauta pod nickiem, lecz jawnie - pod własnym nazwiskiem, z własną twarzą.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. http://www.globalresearch.ca/syria-eu-nobel-winners-dodgy-deals-clinton-and-osama-bin-ladens-ally/5314660

    OdpowiedzUsuń