14 maja 2015

Między sondażem a rzeczywistością

Bronisław Komorowski, prezydent RP
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Polsce pokazała rozjazd między publicznie prezentowanymi wynikami badań opinii społecznej a realną oceną sceny politycznej przez elektorat.

Badania te premiowały niewielką przewagą w walce o urząd prezydencki - kandydata rządzącej koalicyjnie Platformy Obywatelskiej, obecnego prezydenta RP. Prawie połowa elektoratu, która zdecydowała się uczestniczyć w wyborach wystawiła mu żółtą kartkę i wsparła minimalną przewagą głosów - reprezentanta PiS. Jednocześnie wysoko premiując pozapartyjnego rockmana, który wbrew medialnym donosom, jako radny sejmiku wojewódzkiego - zupełnym parweniuszem w polityce nie jest. A jego zaplecze polityczne opiera się na profesjonalnych kadrach.

Opadł już nieco pył wyborczej bitwy, choć to nie koniec walki o urząd prezydencki w Polsce. Polaków czeka II tura trudnych wyborów między dwoma rywalami ugrupowań prawicowych: frakcji liberalnej i konserwatywno-narodowej, tj. między – Bronisławem Komorowskim a Andrzejem Dudą. Obaj cieszą się zaledwie kilkunastoprocentowym zaufaniem uprawnionych do głosowania.

Pozostawiając na boku analizy przyczyn niepowodzeń wyborczych urzędującego prezydenta, proponuję przyjrzeć się dokładniej analizom Centrum Badań Opinii Społecznej (CBOS), przeprowadzonych na użytek kampanii wyborczej.  

Kontrowersje w społeczeństwie wywołało nieprzyjęcie przez prezydenta Komorowskiego zaproszenia na moskiewskie uroczystości związane z obchodami 70. zwycięstwa nad hitlerowską III Rzeszą. Analizie odbioru w społeczeństwie tej decyzji jest poświęcony „Komunikat z badań CBOS. Wokół  70. Rocznicy zakończenia II wojny światowej” (nr 64/2015) z maja tego roku.

Badania przeprowadzono na wyselekcjonowanej grupie 1023 osób, z których 133 zdeklarowało poglądy lewicowe, 304 centrowe a 326 prawicowe. Nieokreślone poglądy polityczne miały 233 osoby.

Wg CBOS, decyzję prezydenta Komorowskiego popiera zdecydowana większość Polaków (65%). Ponad jedna piąta (22%) jest jednak zdania, że powinien on wziąć udział w tych uroczystościach, niezależnie od aktualnego kontekstu politycznego, który tworzy aneksja Krymu i wspieranie przez Rosję separatystów na Ukrainie.   
Innym zaskakującym stwierdzeniem CBOS jest przekonanie, że rezygnacja prezydenta z wyjazdu do Moskwy znajduje największe zrozumienie wśród respondentów lepiej zorientowanych w kwestiach publicznych: najlepiej wykształ­co­nych, mających jasno określone poglądy polityczne oraz, z racji wieku, dysponujących pewnym doświadczeniem życiowym, ale krócej niż starsze pokolenia poddawanych oddziaływaniu propagandy PRL.

By lepiej uzasadnić akceptację w polskim społeczeństwie decyzji prezydenckich, CBOS przebadał stosunek Polaków do II wojny światowej. On też jest sporym zaskoczeniem. Zdaniem CBOS - tylko 18% badanych Polek i Polaków „nie ma wątpliwości, że nasz kraj można uznać za zwycięzcę w II wojnie światowej. W ciągu ostatnich dziesięciu lat przybyło natomiast respondentów, którzy jedynie częściowo zgadzają się z tym stwierdzeniem (obecnie 40%) oraz tych, którzy twierdzą, że Polskę trudno uważać za zwycięzcę w II wojnie światowej (obecnie 29%). Przyczyna tego, wg CBOS, tkwi w tym, że „mimo upływu czasu uzasadnienie stanowiska Polaków w kwestii tego, czy Polska jest czy nie jest zwycięzcą w II wojnie światowej, sprowadza się w dużej mierze do oceny powojen­nego 45-lecia”.

Uzasadnienie swojej opinii, badani przedstawiali w dowolnej formie. Ci którzy uważali, że Polska należy do zwycięzców, argumentowali to przede wszystkim faktami: „walczyliśmy, wygraliśmy tę wojnę, zwyciężyliśmy po prostu, pokonaliśmy Niemców, zdobyto Berlin” (35%), „Polska odzyskała niepodległość, suwerenność, wolność, jest niepodległym krajem” (31%).

Ci, którzy uważali, że „Polskę nie w pełni można uważać za zwycięzcę II wojny światowej”, powoływali się na istnienie „drugiej okupacji”, uzależnienie od ZSRR i niepełna samodzielność (26%), na udział Polski w koalicji antyhitlerowskiej, stwierdzając, że Polska tylko wspierała państwa koalicji (11%). Inni widzieli powód w „komunizmie lub narzuconym po wojnie ustroju” (8%) lub też twierdzili, że Polska została oszukana, zdradzona przez sojuszników -„sprzedali nas w Jałcie, Stalin, Roosevelt i Churchill” (8%) oraz, że „straciliśmy ziemie na Wschodzie, była „niekorzystna, niesprawiedliwa zmiana granic, ponieśliśmy „straty terytorialne” (5%). Część badanych uważa, że Polska była wyłącznie ofiarą II wojny, nie można jej w ogóle zaliczać do strony zwycięskiej”, „wojnę wygrały mocarstwa: ZSRR i USA, to Rosja i mocarstwa zachodnie pokonały Niemcy, a nie Polacy”, „formalnie Polska nie jest zwycięzcą II wojny światowej (m.in. nie brała udziału w londyńskiej Defiladzie Zwycięstwa) a nawet – „ci, co przegrali (Niemcy), teraz żyją lepiej niż my”.

CBOS tak kwituje te opinie: „Widać jasno, że badani uznający PRL za normalne, suwerenne państwo polskie, zaliczają Polskę do grona zwycięzców w tej wojnie. Brak pełnej suwerenności po wojnie, zależność od ZSRR, stanowi natomiast kluczowy argument dla osób w mniejszym lub większym stopniu kwestionujących zaliczanie Polski do grona zwycięzców.”

Patrząc się na wyniki badań CBOS, ze smutkiem można zauważyć, że propaganda polityczna, lansowana przede wszystkim w mediach (głównie telewizję publiczną), przez kręgi dawnej opozycji „solidarnościowej” i bazująca na swoistej interpretacji historii oraz na negowaniu dorobku PRL, jako okresu „dyktatury komunistycznej” w Polsce – przynosi smutne efekty.  Polacy przestali siebie widzieć, jako udziałowców zwycięstwa nad hitleryzmem w Europie. Chociaż, jako jedyny kraj na froncie wschodnim - Polska miała regularną armię, brała czynny udział w walkach z hitlerowskim najeźdźcą i zdobyła Berlin.

Propaganda skutecznie przekuła ewidentny sukces polskiego żołnierza i polskiego narodu w klęskę narodową. I zamiast dumy z pokonania hitlerowskiej III Rzeszy razem z ZSRR i zachodnimi aliantami, a potem z odbudowy zrujnowanego wojną kraju – sączy w serca Polek i Polaków jad rusofobii i negacji osiągnięć dziadków i rodziców, walczących z hitlerowskimi Niemcami a potem żyjących i pracujących w czasach PRL.

Badania nad tym, kto popierał prezydenta Komorowskiego w decyzji zignorowania uroczystości moskiewskich są również dosyć szokujące. Wg CBOS, decyzję prezydenta popierają przede wszystkim osoby z wyższym wykształceniem (79%) oraz deklarujące prawicowe (77%) lub lewicowe (72%) poglądy polityczne. Ponadto rezygnację prezydenta z udziału w moskiewskich uroczystościach w zdecydowanej większości popierają mieszkańcy dużych miast (83% w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców). Ponadprzeciętnie często za słuszną uznają ją też badani w wieku 25–44 lata, a zatem osoby, które wchodziły w dorosłość po 1989 roku” – ocenia CBOS.

A kto widziałby prezydenta Komorowskiego na trybunie pod Kremlem, wg CBOS? 
Widzieliby młodzi Polacy (w wieku 18-24 lat – 32%, uczniowie i studenci – 32%), bez określonych poglądów politycznych (29%). W omówieniu wyników badań, podano też opinię w tej materii niewykwalifikowanych robotników - za wizytą prezydenta RP w Moskwie opowiedziało 45% badanych. 
Dzięki takim zestawieniom opinii CBOS, można wnioskować, że decyzję Bronisława Komorowskiego popierają ludzie inteligentni z wyższym wykształceniem, o zdecydowanych poglądach politycznych i mieszkający w dużych miastach, w tym też inteligencja lewicy. Natomiast ci, którzy uważają, że powinien być w Moskwie na obchodach 70. zakończenia II wojny światowej – to młodzi ludzie bez skrystalizowanych poglądów politycznych oraz  niewykwalifikowani robotnicy, czyli plebs i niedorostki.

Wyniki badań profesjonalnej jednostki, jaką jest CBOS, utwierdziły prezydenta Komorowskiego w słuszności podjętej decyzji związanej z wizytą w Moskwie i alternatywnymi obchodami 7 maja na Westerplatte. Oczywiście nikt nie zwracał uwagi na sposób formułowania pytań sugerujących odpowiedzi, czy też na wyjątkowo tendencyjną interpretację wyników badania.

Podobnie w sztabach wyborczych uwierzono w badaniach opinii społecznej dot. poparcia czy preferencji wyborczych.  

Rzeczywistość okazała się brutalna. Wyborcy skorzystali ze swoich uprawnień i obalili sondażowe mity, nie zaakceptowali w znakomitej swojej większości prezydentury lansowanej przez Bronisława Komorowskiego. Ponad połowa uprawnionych nie zagłosowała w ogóle, pozostała część w jednej trzeciej opowiedziała się za nim, co w liczbach bezwzględnych daje mu zaledwie ok. 16% poparcia wszystkich Polek i Polaków (w kraju i zagranicą) uprawnionych do głosowania. 
A to oznacza, że dla ponad 80% polskich obywateli Bronisław Komorowski,  jako staro/nowy prezydent RP  – w I turze wyborów się nie liczył.
Foto: Google 
Opublikowano
MIA Russja Segodnia - Sputnik (Rosja)
14 maja 2014 r.
http://pl.sputniknews.com/opinie/20150514/381151.html
Przedruk

Bumerang Polski (Australia) 
14 maja 2015
http://www.bumerangmedia.com/2015/05/kampania-wyborcza-miedzy-sondazem.html

2 komentarze:

  1. Prezydent Komorowski przez 5 lat swego urzędowania robił wszystko, by nie zasłużyć sobie na głos lewicowego wyborcy. Nie do przyjęcia były wszystkie poczynania i angażowanie się w konflikt na Ukrainie i opowiedzenie się po jednej stronie tej antyrosyjskiej a także wyjście przed szereg w nawoływaniu do sankcji przeciwko Rosji. Do tego uległość wobec USA.
    Nie da się też zapomnieć niechlubnego zachowania prezydenta po śmierci Generała Jaruzelskiego ( odmowa ogłoszenia dnia żałoby, przepychanki z miejscem pochówku, ceremoniałem, nekrologiem itd). Tu też dała znać o sobie małostkowość i chorobliwy antykomunizm. A z ostatnich dni kampanii wyborczej zdziwiła mnie odpowiedź pana Komorowskiego na pytanie młodego chłopca jak kupić mieszkanie gdy zarabia się 2 tysiące złotych miesięcznie. Pan prezydent poradził zmienić pracę i wziąć kredyt. Nikt z ludzi mediów nie dopatrzył się tu arogancji, podczas gdy kilka lat wcześniej te same media wyły z oburzenia po wypowiedzi premiera Cimoszewicza o ubezpieczeniu powodzian- nie cytując jednocześnie deklaracji pomocy dla wszystkich poszkodowanych. Jak widać lewicy zawsze było mniej wolno, czego nie można powiedzieć o prawicy.Stąd aż dwóch prawicowych kandydatów w II turze i wybór "obrębie zła".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponad tysiąc osób podpisało Petycję do Pana Prezydenta o zatarcie wyroku Pana Piotra Ikonowicza, jedynego, powtarzam JEDYNEGO obrońcy ludzi eksmitowanych w własnych mieszkań, w wyniku zbrodniczej polityki rządzących powrotu do stanu własności sprzed ponad stu lat. Pan Prezydent hrabia historyk nie próbuje nawet zauważyć, że następuje eksterminacja narodu. Silniejsi, młodsi, bez rodzin uciekają, ale pozostali GINĄ!!!! Nie ma żadnej ochrony, obrony przed zbrodniczymi eksmisjami! Ktoś, kto wszedł we własność kamienicy, bloku, domu - jako właściciel może bez ograniczeń podnosić czynsze, może nakazać wyprowadzkę, może wymeldować wszystkich dotychczas zamieszkujących. To jest współczesna forma NIEWOLNICTWA!!!! I problem z punktu widzenia statystyki -NIE ISTNIEJE!!!! Ludzie bez meldunku w tym systemie NIE ISTNIEJĄ! Nie mają prawa głosu (!), nie mogą pracować, nie podlegają opiece społecznej, nie mogą jechać komunikacją, nie mają się gdzie umyć, nie mają służby zdrowia..... XXI wiek tak wygląda wykluczenie totalne. Dlatego tak wielu ludzi świadomie wybiera śmierć, samobójstwo, zanim drzwi wywali "właściciel" z komornikiem!!!!
    W moim domu przy głównej ulicy Warszawy Grochowskiej kilka dni temu umarł człowiek, ciężko chory, niepełnosprawny. Umarł po otrzymaniu listu, że miasto Warszawa przekazało jego dom, nasz dom tzw. właścicielom...

    Niewolnik XXI





    OdpowiedzUsuń