W prezencie na nowy rok Amerykanie zafundowali prezydentowi Rosji nagrodę okraszoną, w ich mniemaniu, prztykiem w nos. Amerykańskie czasopismo Foreign Policy opublikowało (4.01.2013) ranking najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Amerykanie nikomu nie przyznali pierwszego miejsca. Na drugim zaś umieścili Władimira Putina, własnemu prezydentowi - Barackowi Obamie dali dopiero piąte, a właściwie 4. miejsce. Między prezydentem FR a prezydentem USA umieścili szefa Federalnego Systemu Rezerw Stanów Zjednoczonych - Ben Bernanke i niemiecką kanclerz Angelę Merkel.
W rankingach, jak w sporcie - zwycięzca jest pierwszy. Bo
ranking osób wpływowych to nie konkurs literacki, w którym jury nie przyznaje
I-go miejsca z jakiś tam powodów, np. kiepskiego poziomu nadesłanych na konkurs
prac.
Dla mnie ominięcie pierwszego miejsca w tym przypadku
jest swoistym infantylizmem amerykańskich mediów wobec prezydenta Rosji, z
którym nie bardzo umieją sobie poradzić.
Oto dowód z ostatnich dni - 29 grudnia ub. roku Polska
Agencja Prasowa (PAP) podała: „W 2012 r. Władimir Putin przestał być
gwarantem politycznej stabilizacji Rosji, a stał się źródłem destabilizacji” cytując wypowiedź szwedzkiego ekonomisty
Andersa Aslund dla ….Foreign Policy, tego samego pisma, które kilka dni później
uznało Putina za najbardziej wpływowego człowieka świata. PAP określa Andreasa Aslunda, jako, „propagatora "terapii szokowej"
w Rosji po upadku komunizmu i swego czasu doradcy rosyjskiego rządu”. Jego
zdaniem „ punktem zwrotnym były społeczne
protesty przeciwko Putinowi, do których doszło po uznanych przez opozycję za
sfałszowane wyborach do Dumy Państwowej 4 grudnia 2011 r.; protesty, jak się
zdaje, były dużym wstrząsem dla Putina”. Szwedzki ekspert uważa, że „Siła
Putina zawsze polegała na umiejętności taktycznej improwizacji, a nie na
strategii, ale wymaga to wiary w siebie i inspirującego podejścia, lecz tego mu
brak”.
Trzeba przyznać, – że to
kuriozalne nieco stwierdzenie, bo czego, jak czego – wiary w siebie i
inspiracji Władimirowi Putinowi nie brak, co dowodzi praktycznie każdy dzień
jego pracy w roli prezydenta Rosji, a wcześniej premiera.
Nie wiem, na jakiej podstawie
serwuje swoje opinie ten ekonomista, bo ja mam na biurku kilka znakomicie
opracowanych dokumentów strategicznych (w języku rosyjskim, a nawet niektóre w
języku angielskim) w randze przyjętych ustaw i dekretów, określających politykę
w Rosji w różnych segmentach gospodarki narodowej na dziesięciolecia i to z
podpisem Władimira Putina.
Polecam m.in. „Doktrynę morską”
z 2001 r. i przyjętą we wrześniu ub. roku „Strategię rozwoju infrastruktury
portowej Rosji do 2030 r.” Wystarczy porównać oba te dwa dokumenty. Z mego
doświadczenia dziennikarza zajmującego się sprawami gospodarczymi, zwłaszcza
dot. transportu, energetyki i gospodarki morskiej wynika, że Rosja ma
znakomicie opracowane w postaci oficjalnych dokumentów - strategie polityczne i
gospodarcze, które nadzwyczaj konsekwentnie realizuje. Obserwuję to zjawisko od
czasów pierwszej prezydentury Władimira Putina.
"Będąc w
defensywie, Putin nasilił represje wobec opozycji politycznej, zainicjował
nieprzekonującą kampanię antykorupcyjną, przystąpił do krucjaty przeciw USA,
stara się trafić do mrocznych sił rosyjskiego nacjonalizmu i Cerkwi prawosławnej.
Z pomocą populistycznych argumentów nastawia najbiedniejsze 2/3 społeczeństwa
przeciwko zamożnej, wykształconej, kosmopolitycznej elicie" – dowodzi
dalej szwedzki ekspert, nb. związany z waszyngtońskim ośrodkiem badawczym
Peterson Institute for International Economics i szkołą ekonomiczną w Kijowie.
I tu się też nie zgadzam. Czy zdymisjonowanie Anatolija
Sierdjukowa, pierwszego cywilnego ministra obrony narodowej, nb. powołanego na
stanowisko przez Putina, jako premiera, z powodu korupcji w jego resorcie i
głębokie zmiany personalne nie tylko w ministerstwie, ale i sztabie generalnym
rosyjskiej armii jest „nieprzekonywującą kampanią
antykorupcyjną”? Wątpię.
Nie wiem skąd wziął też swoje informacje Andrea Aslund,
że w Rosji 1/3 ludności, czyli ok. 44 mln ludzi to „zamożna, wykształcona, kosmopolityczna elita” a reszta to
najbiedniejsza biedota. Zgodnie z danymi Rosstat - Federacyjnej Służby
Statystycznej, (dot. 2011 r.,), Rosja ma 143 mln obywateli, z których - 105, 8
mln żyje w miastach a reszta – na wsiach i wg wyobrażeń tzw. Zachodu są to
ludzie biedni. W wieku produkcyjnym jest - 87, 8 mln Rosjan, w tym aktywnych
zawodowo - 68,3%. Wychodzi na to, że wg Szweda, prawie każdy mający pracę
Rosjanin, w tym także na wsiach - to „zamożna,
wykształcona kosmopolityczna elita”. Ciekawe rzeczy wypisuje ten „ekspert”.
A teraz najcięższy zarzut ze strony Szweda - "Zasadniczy problem Putina polega na tym, że
nie reprezentuje rzeczywistych wartości, przez co brak mu innej legitymacji
władzy niż stabilizacja i wzrost gospodarczy, który nie jest wieczny”.
Mam, zatem pytanie - jakich to „rzeczywistych” wartości brak rosyjskiemu prezydentowi? Putin jest niewątpliwie patriotą i kocha
Rosję, nie pije, nie pali, jest inteligentny, pracowity i konsekwentny w działaniu,
przewidywalny, wykształcony, zna języki, uznaje ogólnie przyjęte kanony
etyczne, on i jego bliscy nie są bohaterami skandali obyczajowych, jak to w
świecie wielkiej polityki bywa. Zarzut, że legitymacją jego władzy w Rosji jest
stabilizacja i wzrost gospodarczy w państwie – jest skrajnym nonsensem, godnym
Cyrku Monty Pythona.
A czego innego oczekują obywatele każdego z państw na
świecie? Ktoś rzuci górnolotnie –
wolności! Andreas Aslund pisze: „Będąc w defensywie, Putin nasilił represje
wobec opozycji politycznej”. A ja się znowu pytam, – o jakie tu represje
chodzi, bo wg mojej wiedzy - podjęto w Rosji wiele działań, zwłaszcza pod
koniec minionego roku, które zwiększają ilość legalnie działających partii w
Rosji. Opozycja może sobie do woli protestować przeciwko rządom Putina, ale
przy uznaniu, że wolność to nie anarchia i burdy na ulicach czy innych
miejscach publicznych, np. w świątyniach. Są prywatne media, z których
korzystają oponenci Putina. Wybory prezydenckie były monitorowane z zewnątrz i
uznane za legalne. Rosjanie dostają też, czego nawet w Polsce nie ma - swoiste
Hyde Parki, do manifestowania różnorakich poglądów politycznych.
Po okresie wielkiej fascynacji możliwością manifestowania
i noszenia publicznie haseł „Precz z, Putinem”, co było swoistym novum w życiu
obywatelskim Rosjan w kilku dużych miastach, jak i też dla władz, opozycja
Putina nie potrafiła - ani się zjednoczyć, ani skrystalizować jakiegoś
sensownego programu dla Rosji. Właściwie, poza chęcią odsunięciem prezydenta od
władzy - nie bardzo wiadomo, o co rosyjskiej opozycji chodzi.
Moim zdaniem, problem rosyjskiej opozycji jest bardzo
prozaiczny – usiłuje ona bezmyślnie i bez głębszych analiz własnej rosyjskiej
rzeczywistości - zaszczepić na rodzimy grunt „slangową” zachodnią demokrację,
co jest niemożliwe do zrealizowania. Bo Rosja to de facto - taka nienazwana Wspólnota
Euroazjatycka, i nie 27 państw, jak UE z wielkimi problemami językowymi,
decyzyjnymi i integracyjnymi, ale sfederowanych ponad 80 organizmów
administracyjnych (krajów, obwodów, republik), w których od wieków istnieją
utarte standardy mentalne odnoszące się do rozumienia istoty władzy w państwie.
Władimir Putin doskonale to widzi, wiele razy o tym
wspominał, zarówno w swoim ostatnim orędziu, jak i w artykułach programowych, opublikowanych
w czasie kampanii wyborczej, – że zmiany w stylu rządzenia Rosją są konieczne,
ale muszą one następować drogą ewolucji, przede wszystkim mentalnej, a nie
drogą ulicznych rewolucji. Ludzi w Rosji, by przeobrazili się w świadome społeczeństwo
obywatelskie należy edukować od podstaw, a nie w protestach na Placu Błotnym,
bo to do niczego nie prowadzi. To też jest świadoma strategia polityczna, –
której brak tak mocno zarzuca Putinowi Andreas Aslund.
Władimir Putin ma, to czego wielu przywódcom państw
europejskich brakuje – umiejętność
analitycznego myślenia, a tym samym - holistycznego i perspektywicznego
spojrzenia na państwo. Zna jego uwarunkowania historyczne, kulturowe, mentalne.
Nie buduje zamków na piasku, nie uprawia
partyzanckiej polityki „gaszenia pożarów”
a ryzykiem zarządza szalenie racjonalnie.
I kolejny zarzut szwedzkiego eksperta na usługach USA i
Ukrainy - "Będąc w defensywie, (…) stara
się trafić do mrocznych sił rosyjskiego nacjonalizmu i Cerkwi prawosławnej”.
Nie zauważyłam „mrocznego nacjonalizmu” u rosyjskiego
prezydenta, to raczej obecnie europejska opinia publiczna ujawnia „mroczny nacjonalizm” mając za złe
francuskiemu aktorowi Gerardowi Depardieu
przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego.
Skierowanie się w stronę Cerkwi prawosławnej rosyjskiego prezydenta, ale nie tylko, ku innym organizacjom wyznaniowym także - ma swoje wielorakie, w tym historyczne uzasadnienie.
Skierowanie się w stronę Cerkwi prawosławnej rosyjskiego prezydenta, ale nie tylko, ku innym organizacjom wyznaniowym także - ma swoje wielorakie, w tym historyczne uzasadnienie.
Po upadku komunizmu, społeczeństwo Federacji Rosyjskiej,
do tej pory oficjalnie wychowywane w duchu świeckim, często ateistycznym,
straciło pewne wzorce etyczne do tej pory obowiązujące. Powstała niebezpieczna
pustka w sferze wartości, którą w różny sposób władze Rosji próbują wypełnić.
W Rosji żyją wyznawcy wszystkich wielkich religii
monoteistycznych, które są w różny sposób zakorzenione. W państwie
wprowadzono stosunkowo niedawno w
szkołach na poziomie podstawowym nauczanie religioznawstwa z elementami etyki,
z uwzględnieniem w danym obszarze
wyznania dominującego. Wojsko otrzymało kapelanów. Wszystko po to by
podnieść morale ludzi, by budować pewne kanony pożądanych zachowań
międzyludzkich, by skuteczniej walczyć z takimi plagami, jak pijaństwo,
narkomania, agresją w rodzinie czy też nietrwałością rodzin.
Prawosławie w Rosji jest wyznaniem dominującym i z
uwarunkowaniami historycznymi.
Przypomniał to trzy dni temu Władimir Putin w życzeniach
skierowanych pod adresem prawosławnych chrześcijan i wszystkich obywateli Rosji
obchodzących świata Bożego Narodzenia.
„Jest to święto,
które od wieków niesie światło wiary, nadziei i miłości. Łącząc nas wokół
tradycyjnych wartości duchowo-etycznych, które odgrywają szczególna rolę w
historii Rosji, będąc podporą naszego społeczeństwa. Święta Bożego Narodzenia
to czas miłości i miłosierdzia, szczególnie wobec tych, którzy potrzebują
naszej pomocy i opieki. Rosyjska cerkiew prawosławna i inne wyznania chrześcijańskie
aktywnie uczestniczą w życiu narodu. Ich współpraca z państwowymi i regionalnymi instytucjami publicznymi, rozwijanie
międzywyznaniowego dialogu skierowane są szczególnie wobec spraw socjalnych –
inicjatyw edukacyjnych, i prospołecznych, związanych z edukacją młodzieży i wsparciem rodziny. Ta
bogata i wielopłaszczyznowa praca
zasługuje na wielkie uznanie i szacunek”.
Władimir Putin nie jest akurat w tym przypadku wyjątkiem.
Okres największej świetności Rosji w dobie Oświecenia przypada na panowanie
największej monarchini ówczesnej Europy – carycy Katarzyny II Wielkiej. I to ona najskuteczniej wprzęgała Cerkiew w działania na rzecz umocnienia państwa.
„Budując nowoczesną
Rosję, Katarzyna świecką władzę
polityczną przeciwstawiła władzy Cerkwi
– dowodzi prof. Andrzej Andrusiewicz[1]. – Posłużyła się innymi metodami niż Piotr Wielki. Nie złamała i nie
unicestwiła Cerkwi. Przeciwnie. Cerkwią
prawosławną posłużyła się jako główną dźwignią w tworzeniu imperialnej potęgi
Rosji. Czynnik religijny nie odgrywał roli rozstrzygającej w polityce tej władczyni – wykładnikiem jej
polityki było państwo, ale we współpracy z Cerkwią”.
Katarzyna II pozostawiła po sobie 344 nowe miasta w
Rosji, 2245 nowych i bardzo nowoczesnych
na ówczesne czasy fabryk (manufaktur). Kiedy obejmowała tron w Rosji, w 1762 r.
było ich raptem 984. Zbudowała flotę wojenną i handlową. Zawarła 30 porozumień i traktatów międzynarodowych. Katarzynie
przypisuje się wpływ na 78 zwycięskich
bitew oręża rosyjskiego. Prowadziła cztery wielkie wojny i wszystkie wygrała.
Rozwijała szkolnictwo, opiekę socjalna, inwestowała w naukę, sztukę i kulturę. Trzydzieści
cztery lata panowania „władczyni polowy świata” traktuje się jako złoty wiek Rosji. Jak uważa prof. Andrusiewicz
– „Katarzyna nie budowała oświeconego
absolutyzmu deklaratywnie, lecz na
drodze realnego podejścia do nowych form polityczno-ustrojowych, które
przetrwały twórczynię.”[2] Tak samo nie wcielała na ślepo
wszystkich nowinek europejskich do Rosji. Wiele instytucji powołanych przez nią
do życia przetrwało do 1917 r. Całą politykę zagraniczną ta wielka monarchini,
nie mająca sobie równych - podporządkowała
tylko jednemu celowi – walce o należyte miejsce Rosji w Europie i na świecie.
Anders Aslund oceniając
obecnego prezydenta Federacji Rosyjskiej i stawiając mu absurdalne zarzuty
popisał się także nieznajomością historii Rosji i wpływu tej historii na jej współczesność.
_____________________
_____________________
Artykuł (w skróconej wersji)
ukazał się 11.01.,2013
na polskojęzycznej stronie internetowej
Radia Głos Rosji
Poleciłem Pani tekst na TT (@RussianClimates). Trochę mam dość wiecznego krytykanctwa w stylu Ośrodka Studiów Wschodnich. Gratuluję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOśrodek Studiów Wschodnich jest dla mnie szalenie mało wiarygodny, od dawna nie korzystam z tamtejszych opinii i analiz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Pozdrawiam.
Ale rząd nasz ukochany korzysta i bierze stamtąd ambasadorów, ot co.
UsuńNiestety, na ograniczenia mentalne "zarządców" służbami dyplomatycznymi naszego kraju nie ma rady.To fragment większej całości, bowiem problemem samym w sobie jest osoba obecnego szefa polskiej dyplomacji. Dawno powinien być zdymisjonowany za wygłupy na międzynarodowej scenie politycznej.To taki Nikodem Dyzma na dyplomatycznych salonach.
Usuń