09 stycznia 2013

Ach, ten Putin


         W prezencie na nowy rok Amerykanie zafundowali prezydentowi Rosji nagrodę okraszoną, w ich mniemaniu, prztykiem w nos. Amerykańskie czasopismo Foreign Policy opublikowało (4.01.2013) ranking najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Amerykanie nikomu nie przyznali pierwszego miejsca. Na drugim zaś umieścili Władimira Putina, własnemu prezydentowi - Barackowi Obamie dali dopiero piąte, a właściwie 4. miejsce. Między prezydentem FR a prezydentem USA umieścili szefa Federalnego Systemu Rezerw Stanów Zjednoczonych - Ben Bernanke i niemiecką kanclerz Angelę Merkel.

         W rankingach, jak w sporcie - zwycięzca jest pierwszy. Bo ranking osób wpływowych to nie konkurs literacki, w którym jury nie przyznaje I-go miejsca z jakiś tam powodów, np. kiepskiego poziomu nadesłanych na konkurs prac. 

          Dla mnie ominięcie pierwszego miejsca w tym przypadku jest swoistym infantylizmem amerykańskich mediów wobec prezydenta Rosji, z którym nie bardzo umieją sobie poradzić.

        Oto dowód z ostatnich dni - 29 grudnia ub. roku Polska Agencja Prasowa (PAP) podała: „W 2012 r. Władimir Putin przestał być gwarantem politycznej stabilizacji Rosji, a stał się źródłem destabilizacji” cytując wypowiedź szwedzkiego ekonomisty Andersa Aslund dla ….Foreign Policy, tego samego pisma, które kilka dni później uznało Putina za najbardziej wpływowego człowieka świata.  PAP określa Andreasa Aslunda, jako, „propagatora "terapii szokowej" w Rosji po upadku komunizmu i swego czasu doradcy rosyjskiego rządu”.  Jego zdaniem „ punktem zwrotnym były społeczne protesty przeciwko Putinowi, do których doszło po uznanych przez opozycję za sfałszowane wyborach do Dumy Państwowej 4 grudnia 2011 r.; protesty, jak się zdaje, były dużym wstrząsem dla Putina”. Szwedzki ekspert uważa, że „Siła Putina zawsze polegała na umiejętności taktycznej improwizacji, a nie na strategii, ale wymaga to wiary w siebie i inspirującego podejścia, lecz tego mu brak”.

         Trzeba przyznać, – że to kuriozalne nieco stwierdzenie, bo czego, jak czego – wiary w siebie i inspiracji Władimirowi Putinowi nie brak, co dowodzi praktycznie każdy dzień jego pracy w roli prezydenta Rosji, a wcześniej premiera.

          Nie wiem, na jakiej podstawie serwuje swoje opinie ten ekonomista, bo ja mam na biurku kilka znakomicie opracowanych dokumentów strategicznych (w języku rosyjskim, a nawet niektóre w języku angielskim) w randze przyjętych ustaw i dekretów, określających politykę w Rosji w różnych segmentach gospodarki narodowej na dziesięciolecia i to z podpisem Władimira Putina.

         Polecam m.in. „Doktrynę morską” z 2001 r. i przyjętą we wrześniu ub. roku „Strategię rozwoju infrastruktury portowej Rosji do 2030 r.” Wystarczy porównać oba te dwa dokumenty. Z mego doświadczenia dziennikarza zajmującego się sprawami gospodarczymi, zwłaszcza dot. transportu, energetyki i gospodarki morskiej wynika, że Rosja ma znakomicie opracowane w postaci oficjalnych dokumentów - strategie polityczne i gospodarcze, które nadzwyczaj konsekwentnie realizuje. Obserwuję to zjawisko od czasów pierwszej prezydentury Władimira Putina.

          "Będąc w defensywie, Putin nasilił represje wobec opozycji politycznej, zainicjował nieprzekonującą kampanię antykorupcyjną, przystąpił do krucjaty przeciw USA, stara się trafić do mrocznych sił rosyjskiego nacjonalizmu i Cerkwi prawosławnej. Z pomocą populistycznych argumentów nastawia najbiedniejsze 2/3 społeczeństwa przeciwko zamożnej, wykształconej, kosmopolitycznej elicie" – dowodzi dalej szwedzki ekspert, nb. związany z waszyngtońskim ośrodkiem badawczym Peterson Institute for International Economics i szkołą ekonomiczną w Kijowie.

         I tu się też nie zgadzam. Czy zdymisjonowanie Anatolija Sierdjukowa, pierwszego cywilnego ministra obrony narodowej, nb. powołanego na stanowisko przez Putina, jako premiera, z powodu korupcji w jego resorcie i głębokie zmiany personalne nie tylko w ministerstwie, ale i sztabie generalnym rosyjskiej armii jest „nieprzekonywującą kampanią antykorupcyjną”?  Wątpię.

         Nie wiem skąd wziął też swoje informacje Andrea Aslund, że w Rosji 1/3 ludności, czyli ok. 44 mln ludzi to „zamożna, wykształcona, kosmopolityczna elita” a reszta to najbiedniejsza biedota. Zgodnie z danymi Rosstat - Federacyjnej Służby Statystycznej, (dot. 2011 r.,), Rosja ma 143 mln obywateli, z których - 105, 8 mln żyje w miastach a reszta – na wsiach i wg wyobrażeń tzw. Zachodu są to ludzie biedni. W wieku produkcyjnym jest - 87, 8 mln Rosjan, w tym aktywnych zawodowo - 68,3%. Wychodzi na to, że wg Szweda, prawie każdy mający pracę Rosjanin, w tym także na wsiach - to „zamożna, wykształcona kosmopolityczna elita”. Ciekawe rzeczy wypisuje ten „ekspert”.
        A teraz najcięższy zarzut ze strony Szweda - "Zasadniczy problem Putina polega na tym, że nie reprezentuje rzeczywistych wartości, przez co brak mu innej legitymacji władzy niż stabilizacja i wzrost gospodarczy, który nie jest wieczny”.

        Mam, zatem pytanie - jakich to „rzeczywistych” wartości brak rosyjskiemu prezydentowi?  Putin jest niewątpliwie patriotą i kocha Rosję, nie pije, nie pali, jest inteligentny, pracowity i konsekwentny w działaniu, przewidywalny, wykształcony, zna języki, uznaje ogólnie przyjęte kanony etyczne, on i jego bliscy nie są bohaterami skandali obyczajowych, jak to w świecie wielkiej polityki bywa. Zarzut, że legitymacją jego władzy w Rosji jest stabilizacja i wzrost gospodarczy w państwie – jest skrajnym nonsensem, godnym Cyrku Monty Pythona.

       A czego innego oczekują obywatele każdego z państw na świecie?  Ktoś rzuci górnolotnie – wolności!  Andreas Aslund pisze: „Będąc w defensywie, Putin nasilił represje wobec opozycji politycznej”. A ja się znowu pytam, – o jakie tu represje chodzi, bo wg mojej wiedzy - podjęto w Rosji wiele działań, zwłaszcza pod koniec minionego roku, które zwiększają ilość legalnie działających partii w Rosji. Opozycja może sobie do woli protestować przeciwko rządom Putina, ale przy uznaniu, że wolność to nie anarchia i burdy na ulicach czy innych miejscach publicznych, np. w świątyniach. Są prywatne media, z których korzystają oponenci Putina. Wybory prezydenckie były monitorowane z zewnątrz i uznane za legalne. Rosjanie dostają też, czego nawet w Polsce nie ma - swoiste Hyde Parki, do manifestowania różnorakich poglądów politycznych.

        Po okresie wielkiej fascynacji możliwością manifestowania i noszenia publicznie haseł „Precz z, Putinem”, co było swoistym novum w życiu obywatelskim Rosjan w kilku dużych miastach, jak i też dla władz, opozycja Putina nie potrafiła - ani się zjednoczyć, ani skrystalizować jakiegoś sensownego programu dla Rosji. Właściwie, poza chęcią odsunięciem prezydenta od władzy - nie bardzo wiadomo, o co rosyjskiej opozycji chodzi.

        Moim zdaniem, problem rosyjskiej opozycji jest bardzo prozaiczny – usiłuje ona bezmyślnie i bez głębszych analiz własnej rosyjskiej rzeczywistości - zaszczepić na rodzimy grunt „slangową” zachodnią demokrację, co jest niemożliwe do zrealizowania. Bo Rosja to de facto - taka nienazwana Wspólnota Euroazjatycka, i nie 27 państw, jak UE z wielkimi problemami językowymi, decyzyjnymi i integracyjnymi, ale sfederowanych ponad 80 organizmów administracyjnych (krajów, obwodów, republik), w których od wieków istnieją utarte standardy mentalne odnoszące się do rozumienia istoty władzy w państwie.

        Władimir Putin doskonale to widzi, wiele razy o tym wspominał, zarówno w swoim ostatnim orędziu, jak i w artykułach programowych, opublikowanych w czasie kampanii wyborczej, – że zmiany w stylu rządzenia Rosją są konieczne, ale muszą one następować drogą ewolucji, przede wszystkim mentalnej, a nie drogą ulicznych rewolucji. Ludzi w Rosji, by przeobrazili się w świadome społeczeństwo obywatelskie należy edukować od podstaw, a nie w protestach na Placu Błotnym, bo to do niczego nie prowadzi. To też jest świadoma strategia polityczna, – której brak tak mocno zarzuca Putinowi Andreas Aslund.

         Władimir Putin ma, to czego wielu przywódcom państw europejskich brakuje – umiejętność  analitycznego myślenia, a tym samym - holistycznego i perspektywicznego spojrzenia na państwo. Zna jego uwarunkowania historyczne, kulturowe, mentalne. Nie buduje  zamków na piasku, nie uprawia partyzanckiej polityki „gaszenia pożarów”  a ryzykiem zarządza szalenie racjonalnie.

         I kolejny zarzut szwedzkiego eksperta na usługach USA i Ukrainy  - "Będąc w defensywie, (…)  stara się trafić do mrocznych sił rosyjskiego nacjonalizmu i Cerkwi prawosławnej”.

Nie zauważyłam  „mrocznego nacjonalizmu” u rosyjskiego prezydenta, to raczej obecnie europejska opinia publiczna ujawnia „mroczny nacjonalizm” mając za złe francuskiemu aktorowi Gerardowi Depardieu  przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego. 
        Skierowanie się w stronę Cerkwi prawosławnej rosyjskiego prezydenta, ale nie tylko, ku innym organizacjom wyznaniowym także - ma swoje wielorakie, w tym historyczne uzasadnienie.

        Po upadku komunizmu, społeczeństwo Federacji Rosyjskiej, do tej pory oficjalnie wychowywane w duchu świeckim, często ateistycznym, straciło pewne wzorce etyczne do tej pory obowiązujące. Powstała niebezpieczna pustka w sferze wartości, którą w różny sposób władze Rosji próbują wypełnić.

        W Rosji żyją wyznawcy wszystkich wielkich religii monoteistycznych, które są w różny sposób zakorzenione. W państwie wprowadzono stosunkowo niedawno w szkołach na poziomie podstawowym nauczanie religioznawstwa z elementami etyki, z uwzględnieniem w danym obszarze wyznania dominującego. Wojsko otrzymało kapelanów. Wszystko po to by podnieść morale ludzi, by budować pewne kanony pożądanych zachowań międzyludzkich, by skuteczniej walczyć z takimi plagami, jak pijaństwo, narkomania, agresją w rodzinie czy też nietrwałością rodzin.

       Prawosławie w Rosji jest wyznaniem dominującym i z uwarunkowaniami historycznymi.

Przypomniał to trzy dni temu Władimir Putin w życzeniach skierowanych pod adresem prawosławnych chrześcijan i wszystkich obywateli Rosji obchodzących świata Bożego Narodzenia.

        „Jest to święto, które od wieków niesie światło wiary, nadziei i miłości. Łącząc nas wokół tradycyjnych wartości duchowo-etycznych, które odgrywają szczególna rolę w historii Rosji, będąc podporą naszego społeczeństwa. Święta Bożego Narodzenia to czas miłości i miłosierdzia, szczególnie wobec tych, którzy potrzebują naszej pomocy i opieki. Rosyjska cerkiew prawosławna i inne wyznania chrześcijańskie aktywnie uczestniczą w życiu narodu. Ich współpraca z państwowymi  i regionalnymi instytucjami publicznymi, rozwijanie międzywyznaniowego dialogu skierowane są szczególnie wobec spraw socjalnych – inicjatyw edukacyjnych, i prospołecznych, związanych z  edukacją młodzieży i wsparciem rodziny. Ta bogata i wielopłaszczyznowa  praca zasługuje na wielkie uznanie i szacunek”.

        Władimir Putin nie jest akurat w tym przypadku wyjątkiem. Okres największej  świetności Rosji w dobie Oświecenia przypada na panowanie największej monarchini ówczesnej Europy – carycy Katarzyny II Wielkiej. I to ona najskuteczniej wprzęgała Cerkiew w działania na rzecz umocnienia państwa.

        „Budując nowoczesną Rosję, Katarzyna  świecką władzę polityczną przeciwstawiła  władzy Cerkwi – dowodzi prof. Andrzej Andrusiewicz[1]. – Posłużyła się innymi metodami niż Piotr Wielki. Nie złamała i nie unicestwiła Cerkwi. Przeciwnie. Cerkwią prawosławną posłużyła się jako główną dźwignią w tworzeniu imperialnej potęgi Rosji. Czynnik religijny nie odgrywał roli rozstrzygającej  w polityce tej władczyni – wykładnikiem jej polityki było państwo, ale we współpracy z Cerkwią”.

        Katarzyna II pozostawiła po sobie 344 nowe miasta w Rosji, 2245 nowych i bardzo nowoczesnych na ówczesne czasy fabryk (manufaktur). Kiedy obejmowała tron w Rosji, w 1762 r. było ich raptem 984. Zbudowała flotę wojenną i handlową. Zawarła   30 porozumień i traktatów międzynarodowych. Katarzynie  przypisuje się wpływ na 78 zwycięskich bitew oręża rosyjskiego. Prowadziła cztery wielkie wojny i wszystkie wygrała. Rozwijała szkolnictwo, opiekę socjalna, inwestowała w naukę, sztukę i kulturę. Trzydzieści cztery lata panowania „władczyni polowy świata” traktuje się jako  złoty wiek Rosji. Jak uważa prof. Andrusiewicz – „Katarzyna nie budowała oświeconego absolutyzmu deklaratywnie, lecz  na drodze realnego podejścia do nowych form polityczno-ustrojowych, które przetrwały twórczynię.”[2] Tak samo nie wcielała na ślepo wszystkich nowinek europejskich do Rosji. Wiele instytucji powołanych przez nią do życia przetrwało do 1917 r. Całą politykę zagraniczną ta wielka monarchini, nie mająca sobie równych -  podporządkowała tylko jednemu celowi – walce o należyte miejsce Rosji w Europie i na świecie.

        Anders Aslund oceniając obecnego prezydenta Federacji Rosyjskiej i stawiając mu absurdalne zarzuty popisał się także nieznajomością historii Rosji i wpływu tej historii na jej współczesność.
_____________________
Artykuł (w skróconej wersji)
ukazał się 11.01.,2013
na polskojęzycznej stronie internetowej 
Radia Głos Rosji




[1] Andrusiewicz A. „Katarzyna Wielka. Prawda i mity”, Świat książki, Warszawa 2012, str.  633.


[2] J. w. Str. 626.

4 komentarze:

  1. Poleciłem Pani tekst na TT (@RussianClimates). Trochę mam dość wiecznego krytykanctwa w stylu Ośrodka Studiów Wschodnich. Gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ośrodek Studiów Wschodnich jest dla mnie szalenie mało wiarygodny, od dawna nie korzystam z tamtejszych opinii i analiz.
    Serdecznie Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale rząd nasz ukochany korzysta i bierze stamtąd ambasadorów, ot co.

      Usuń
    2. Niestety, na ograniczenia mentalne "zarządców" służbami dyplomatycznymi naszego kraju nie ma rady.To fragment większej całości, bowiem problemem samym w sobie jest osoba obecnego szefa polskiej dyplomacji. Dawno powinien być zdymisjonowany za wygłupy na międzynarodowej scenie politycznej.To taki Nikodem Dyzma na dyplomatycznych salonach.

      Usuń