21 marca 2020

PANDEMIA


Jak widać, czuję się dobrze
Wiem, że część moich zacnych Przyjaciół i Czytelników jest zaniepokojona brakiem wpisów i obawia się o moje zdrowie – uspakajam: czuje się dobrze, adekwatnie do wieku, nie mam nawet kataru, a typowe nadciśnienie jest jak zwykle pod kontrolą stosownych leków, których mi nie brakuje.
Były małe perturbacje z zaopatrzeniem, bo TESCO odmówiło przywiezienia zamówionych wiktuałów w dzień dostawy i zamówienie anulowało z przyczyn „technicznych”. Ale, jak zwykle, wybrałam się do pobliskich sklepów i wszystko, co trzeba jest w domu.  Chciałam sobie oszczędzić wychodzenia z domu i chodzenia po zakupy do galerii handlowych, ale rzeczywistość, jak to w naszym kraju, jest inna niż propaganda medialna. 

Nim dotarłam do sklepów zaliczyłam pocztę w stanie "pandemicznym", ale w końcu dostałam przesyłkę - książkę Ariadny Rokossowskiej, którą poprzez rosyjską księgarnię "Booker" w Warszawie ściągnęłam z Moskwy. Ledwo, co trafiła na moskiewskie lady księgarskie. Absolutna "nówka" na rynku czytelniczym. 
Lektura do ćwiczeń z czytania w jęz. rosyjskim
Jak widać, można w Polsce, przy odrobinie chęci sięgać po najnowsze rosyjskie wydawnictwa książkowe. I nie tylko. Kalendarze, płyty z nagraniami - też tak sprowadzam. Jak coś znajdę ciekawego w Rosji via Internet z tej branży, przekazuję księgarni (link, zdjęcie, adres wydawnictwa, rosyjskie anonse ect.), składam zamówienie i po jakimś czasie - mam.
Cała operacja na linii - Szczecin (moje zamówienie do rosyjskiej księgarni w Warszawie) - Warszawa - Moskwa i z powrotem (awizo kuriera, że książka jest do odebrania) - trwała niecałe trzy tygodnie!
Co ciekawe - takiego zamówienia przez EMPiK nie da rady zrobić.
Teraz muszę wypraktykować kupowanie biletów w Niemczech via Internet na znakomite występy rosyjskich artystów estrady, baletu i teatru. Kanały rosyjskiej telewizji, jakie odbieram w Szczecinie dzięki łączom światłowodowym (Orange) serwują mi w ramach reklam zapowiedzi takich występów, a jest ich sporo i to z pierwszym garniturem rosyjskich artystów. Anonse i wszelka inna reklama jest przeznaczona dla ...niemieckiego odbiorcy, generalnie dla Rosjan tam mieszkających. A ja do Berlina mam ze Szczecina chyba (muszę sprawdzić, jak to obecnie wygląda) z 8 połączeń kolejowych dziennie z jazdą circa 1,5 godziny! Bilet kosztuje mnie 10 euro w jedną stronę (ok. 44 zł).. Muszę tylko sprawdzić ceny biletów na spektakle, boję się, że będą zbyt wysokie, jak na moją kieszeń...
W „pandemicznym” harmonogramie dnia, poza nieustającymi porządkami domowymi i pichceniem w kuchni, ćwiczeniami czytania po rosyjsku, porządkowaniem loggii i wysiewaniem nasionek kwiatków, postanowiłam też przypomnieć sobie dawne umiejętności i talenty, czyli - rysowanie.
Akurat w domu jest wszystko, co mi potrzeba - szkicowniki, stosowne ołówki, nawet ...akwarelowe, akwarele i tempery też są.

Nawet podręcznik jest do przypomnienia technik....
Kiedyś bardzo dawno, ponad 40 lat temu, na zagraniczne i krajowe wyprawy zabierałam szkicowniki, rysowałam na skrawkach papieru, na czym popadło, tak powstawały moje rysunkowe notatki z podróży do Kopenhagi, szkice ilustracyjne do "Don Kichota", szkice zwierząt domowych, linoryty. Teraz służy temu aparat fotograficzny. Udało mi się nawet odszukać jakieś takie szkice z dawnych lat...
To genetyczny spadek po tacie, który znakomicie władał ołówkiem i pędzlem.

Autoportrecik taty
Po mamie, która perfekcyjnie opanowała (jako samouk) grę na fortepianie - wprawdzie nie gram sama na instrumencie (nie było okazji do nauki), ale mam upodobania do muzyki klasycznej, fortepianowej w szczególności, piękną płytotekę i wiele znakomitych nagrań..
Rodzice dali mi bardzo cenne dary i ich cząstka, ta artystyczna - zakodowała się u mnie znakomicie.
Mam nadzieję, że pandemiczny „areszt domowy” da się jakoś przecierpieć w znośnym nastroju.
Niebawem zamieszczą kolejny artykuł analityczny dot. wiosennych prządków Putina w Rosji.
PS. 
Na  FB (Facebook)  na czas pandemii wprowadziłam cykl satyrycznych mini-opowiadanek ze zdjęciami, pod hasłem: Komitet Wyborczy "Miau-Mru" Putina, kota Putina - kandydata na prezydenta. W roli głównej występują oba moje kocury: Putin (kandydat na prezydenta) i Gandhi (szef sztabu wyborczego). Kocury w opowiadankach są nieco bezczelne, krytyczno-ironiczne wobec ludzi i rzeczywistości na Kocim Terytorium, aktywnie komentują, co się wokół nich dzieje. Jako hasło koci komitet przyjął powiedzenie: "Koty rządzą - wraca normalność"
To taka intelektualna odskocznia od "pandemicznego" - tu i teraz - w naszym kraju.
Jedno z opowiadanek:
 OBIAD SZTABOWY
- Rzuca się ludziom na mózg, czy na płuca? – Zagaił Putin Gandhiego podczas sztabowego obiadu.
- Co się rzuca? – Miauknął Gandhi przeżuwając kawałek wołowinki w sosie. Wynegocjował skutecznie zmianę menu i rozkoszował się ukochaną potrawą. Był namiętnym koneserem wyrobów z serii Sheba.
- Ten wirus w koronie, przecież o tym rozmawiamy! – Putin był zdenerwowany i to mocno. Kocury, chociaż bliźniaki, mają odmienne upodobania kulinarne, Putin wolał wyroby Puriny, zwłaszcza puszeczki Gourmet. I za wołowinką z tej serii wręcz przepadał. Za Shebą mniej, jadał, ale bez fascynacji. Nic innego w miseczce nie było, nie miał wyboru. A ostentacyjnie z obiadu nie chciał rezygnować.
- A dlaczego pytasz? – Miauknął między kęsami Gandhi.
- W Internecie przeczytałem, że ludzie wyrzucają koty i psy z domów a nawet niosą do weterynarzy, by je uśpili. Przecież my nie jesteśmy nosicielami  ukoronowanego wirusa, - odparł Putin z niesmakiem jedząc obiad. – Napisał nawet o tym związek zawodowy weterynarzy w oficjalnym komunikacie...
Gandhi przestał jeść, usiadł i miauknął sceptycznie: – Głupota ludzka jest bezgraniczna. A teraz szczególniej. Zwłaszcza na Kocim Terytorium. Na zachód od nas, ludzie inaczej się zachowują. Więcej wiedzą, myślą racjonalnie, nie chodzą w procesjach po ulicach w "odżegnywaniu" wirusa, nie latają też z tego powodu z monstrancjami w śmigłowcu nad miastem, nie chcą kociej eutanazji i do uśpienia zwierzaków nie noszą. Stu rolek papieru pod ogon też na raz nie kupują! – Dodał Gandhi i zabrał się dalej za jedzenie. – Zostawić ci nieco Schiby?
- Z szafy spadłeś? Wolę wołowego Gourmeta. Wynegocjujesz puszeczkę na kolację dla mnie? – Miauknął Putin do Gandhiego.
Nie przyznał się jednak bratu, że uległ urokowi białej angorki, która reklamowała w telewizji puszeczki Gaurmet. Nie chciał się narażać na szydercze miny i uwagi Gandhiego na temat fascynacji do telewizyjnych modelek. Ta puchata kicia jest taka śliczna, pomyślał z rozmarzeniem.
- Da się zrobić, będzie więcej Schiby dla mnie, - odmruknął Gandhi.
Kocur wylizał miseczkę do czysta i zabrał się za wylizywanie pyszczka. Higiena zawsze była rygorystycznie przestrzegana, mycie po obiedzie należało do stałych kocich rytuałów.
Dyskusję na temat Areotona i jego wizyt gospodarczych na Terytorium oba koty postanowiły przemiauczeć przy innej okazji.
"Obiad sztabowy z dyskusją nt wirusa w koronie" .po lewej stronie - Gandhi, po prawej - Putin


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz