Armia USA w szczecińskim porcie |
Dzięki
ich zabiegom, nie tylko odbywają się w naszym kraju wielkie manewry
polsko-amerykańskie, jak ubiegłoroczna „Anakonda 2016” u granic z rosyjskim
Obwodem Kaliningradzkim, ale też ściągane są do Polski liczne oddziały wojsk USA,
które mają stacjonować rotacyjnie, ale na stale. Dla nich też rząd wpadł na
kuriozalny pomysł przekopania Mierzei Wiślanej, kosztem całkowitej dewastacji
systemu ekologicznego zachodniej części Zalewu Wiślanego, tylko po to, by
kutrom patrolowym USA/NATO ułatwić dojście drogą wodną do portu w Elblągu.
Okazuje
się jednak, że ta, podobno niezawodna armia zza oceanu, ma ewidentne problemy z
poruszaniem się po polskich drogach, nie zna elementarnych przepisów drogowych,
gubi na nich swoje uzbrojenie, wpada do rowów, lub taranuje ochronne bariery.
Wypadki śmiertelne i kolizje drogowe nie są zjawiskami epizodycznymi. Lądowanie śmigłowców na chłopskich
kartofliskach lub polach buraczanych z powodu braku orientacji w przestworzach
lub niemożności latania o zmierzchu lub nocą, też jest zjawiskiem, które powinno
prowokować do zastanowienia się nad niezawodnością owej pod niebo wychwalanej w
Polsce – armii i jej zdolności do obrony polskich i unijnych granic przez
hipotetycznymi atakami ze wschodniej flanki.
Prezentacja z konferencji "Porty Morskie 2017" |
Wykazała
to m.in. niedawno reaktywowana, cykliczna coroczna konferencja „Porty Morskie”,
której pomysłodawcą i organizatorem do 2014 r. był Zarząd Morskich Portów
Szczecin i Świnoujście, a od 2016r. przygotowuje je Akademia Morska w Szczecinie.
Tegoroczna konferencja (11 maja br.) za hasło przewodnie wzięła „Stan i
perspektywy wzrostu znaczenia portów morskich w lądowo-morskich łańcuchach
logistycznych”.
JAK MOŻNA ZGUBIĆ OSIEM
„ROSOMAKÓW”
Przeładunek armii USA w DB Port Szczecin |
Okazuje
się, że przesłanie na zlecenie wojska 8 transporterów opancerzonych „rosomak”,
przez cywilną firmę amerykańską z Afganistanu do Polski, może się okazać
klasycznym przykładem kłopotów, jakie sprawiają firmy z USA.
„Rosomaki” . Wożono je między portami Europy i Polski, by wreszcie trafiły do Szczecina, ale bez wskazania odbiorcy. Wysłano je z Afganistanu do Pakistanu drogą lądową, stamtąd drogą morską do portu niemieckiego Bremerhaven. Z Bremerhaven morskim transportem komercyjnym przypłynęły do Gdyni. Stamtąd pojechały samochodami do Szczecina i utknęły w porcie. W dokumentach nie wskazano adresata wojskowej przesyłki. Szczecińscy portowcy zmuszeni byli go poszukać na własną rękę. Po ustaleniach portowców w opolskiej jednostce logistycznej polskiego wojska, kto jest odbiorcą pojazdów, trafiły one w końcu do Goleniowa.
PORT NIE DO SFORSOWANIA
PRZEZ US ARMY
Armia USA w szczecińskim porcie |
Prezentacja z konferencji "Porty Morskie 2017" |
Z
czego część (ok. 200 sztuk pojazdów) nie wyjechała na manewry i została w
porcie na kilka tygodni, mocno destabilizując pracę przeładowcy.
Trzeba było dla wojskowych pojazdów i sprzętu wydzielić, stosownie zabezpieczone i monitorowane miejsca postojowe, kosztem powierzchni składowej przeładowcy dla innych ładunków przeładowywanych w porcie. Trzeba było zapewnić kierowcom, obsłudze i wojskowej ochronie jakieś warunki socjalne, wykorzystując do tego zaplecze socjalne przeznaczone dla kierowców samochodów (którzy przywożą lub wywożą towary z portu) oraz zaplecza socjalne samych portowców.
Koszty takich operacji liczy się w milionach złotych (łącznie z przeładunkiem).
Trzeba było dla wojskowych pojazdów i sprzętu wydzielić, stosownie zabezpieczone i monitorowane miejsca postojowe, kosztem powierzchni składowej przeładowcy dla innych ładunków przeładowywanych w porcie. Trzeba było zapewnić kierowcom, obsłudze i wojskowej ochronie jakieś warunki socjalne, wykorzystując do tego zaplecze socjalne przeznaczone dla kierowców samochodów (którzy przywożą lub wywożą towary z portu) oraz zaplecza socjalne samych portowców.
Koszty takich operacji liczy się w milionach złotych (łącznie z przeładunkiem).
Do
2012r. przeładunki wojsk NATO obsługiwały odpowiednie wojskowe jednostki
logistyczne z USA i Polski, co pozwoliło przeładowcy i wojskowym logistykom
wypracować optymalne procedury przeładunku wojska i jego sprzętu.
Po
reorganizacji NATO, każdy transport wojskowy z poszczególnych krajów NATO obsługują
inne firmy, inni ludzie, często przyjeżdżający do Szczecina po raz pierwszy. Trzeba
tych ludzi, za każdym razem uczyć od początku technik i procedur, obowiązujących
w porcie przy przeładunkach wojskowych.
Z SOLĄ NA ŚLIMAKI, Z CZEKAMI
NA ZAPŁATĘ
Prezentacja z konferencji "Porty Morskie 2017" |
DB
Port Szczecin ma odpowiednią myjnię do mycia i odkażania sprzętu i pojazdów
wojskowych, musi jednak w tej materii współdziałać też z instytucjami ochrony
środowiska, strażą pożarną i zarządem portu. Użycie soli do walki ze ślimakami
a potem mycie z niej sprzętu i pojazdów wymaga specjalnych środków ostrożności
związanych z ochroną środowiska. Czasami trudnymi do zrozumienia amerykańskim
wojskowym.
Kolejnym
problemem z wojskami USA, to procedury zapłaty, uiszczonej najpóźniej w miesiąc
po wystawieniu faktury za usługi portowe. U Amerykanów przelanie pieniędzy z
konta na konto za przeładunki w czasie „Anakondy 16” okazało się problemem,
chciano płacić czekami. Port odmówił takich procedur i preferował rozliczenia
przelewami bankowymi. Perturbacje z zapłatą trwały pół roku.
PLUSY I MINUSY
Prezentacja z konferencji "Porty Morskie 2017" |
DB
Port Szczecin posiada zdolność przeładowania rocznie ok. 1 mln ton różnych
ładunków i obsłużenia 100 tys. TEU kontenerów. Jego powierzchnia zajmuje ok. 50
ha, posiada 3 km nabrzeży portowych, ponad 55 tys. m2 magazynów i
200 tys. m2 placów składowych.
Z
wojskowego punktu widzenia DB Port Szczecin stanowi zaplecze największego w
Europie poligonu wojskowego w Drawsku Pomorskim i oraz Korpusu NATO,
zlokalizowanego w Szczecinie.
Szczecińscy
portowcy chwalą sobie współpracę z wojskami Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii,
które przyjeżdżają do Polski, by korzystać z poligonu w Drawsku, są wyrozumiali
dla nieporozumień proceduralnych wojskowych z Danii, ale najwięcej kłopotów sprawili
im, jak do tej pory, wojskowi z USA.
Cudny artykuł. A najważniejsze, że świetnie zdokumentowany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Iwona Poczopko
Dziękuję. Moją dewizą w dziennikarstwie jest rzetelność zawodowa i sprawdzone źródła informacji.
OdpowiedzUsuńPrzy tak kontrowersyjnym temacie, jak polsko-amerykańskie relacje wojskowe, jest koniecznością nieskazitelna wiarygodność i dokumentowanie podawanych informacji.
Byli na sali konferencyjnej także inni dziennikarze i to od nich zależało wyłącznie, co i jak pokażą opinii publicznej.
Pozdrawiam