11 stycznia 2017

Kaliningradzkie kłopoty



Kaliningrad
Obwód Kaliningradzki, niewielka nadbałtycka eksklawa Rosji, oderwana od macierzy w wyniku „pierestrojki” Gorbaczowa i zmian granic Rosji, wciśnięta między Litwę a Polskę, jest obiektem niezdrowych emocji zarówno w Polsce, jak i NATO/USA. Dla NATO – system obronny zainstalowany w Obwodzie przeszkadza w pełnej penetracji Morza Bałtyckiego, Polsce przeszkadza sama granica (210 km) z Federacją Rosyjską, bowiem  post-solidarnościowe władze polskie, reprezentowane przez PO i PIS, częściowo nawet przez SLD i inne partie parlamentarne, od 1989r. traktują Rosję jako historycznego wroga Polski, który zagraża jej bezpieczeństwu i wg nich, planuje aneksję polskich obszarów i ataki nuklearne. 
Wszystko to wpływa na mało komfortową egzystencję mieszkańców obwodu.

POLSKIE PROWOKACJE

Polskie władze podejmują szereg działań związanych z obwodem: od zlikwidowania  bezwizowego małego ruchu granicznego, po ściąganie oddziałów wojsk amerykańskich na polsko-rosyjskie pogranicze, instalowanie w pobliżu granicy tzw. amerykańskiej tarczy antyrakietowej (baterii rakiet strategicznych, mogących przenosić ładunki nuklearne i skierowane ku Rosji) czy urządzanie na polsko-rosyjskim pograniczu wielkich manewrów wojsk polskich i amerykańskich, jak  np. ubiegłoroczna Anakonda-16, wsparta innymi manewrami na Bałtyku pod egidą NATO. Do tego asortymentu działań można dorzucić też planowany przekop Mierzei  Wiślanej na potrzeby NATO, o czym poinformował niedawno minister Marek Gróbarczyk, szef resortu gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej na spotkaniu z mieszkańcami mierzei.

Napięcia potęgują różne sugestie dla polskich władz płynące z USA, m.in. poprzez znany i prestiżowy w Stanach Zjednoczonych think tank „Rada Atlantycka” (Atlantic Council), w których można znaleźć zachęty do ataków cybernetycznych na instalacje energetyczne i transportu publicznego, wyprzedzających działań sabotażowych wobec obiektów i instalacji wojskowych  w Obwodzie Kaliningradzkim, do tworzenia stricte oddziałów partyzanckich skierowanych do dywersji na polsko-rosyjskim pograniczu, czy nawet ataków wyprzedzających na te obiekty. USA przysłały niedawno do Polski agentów CIA, by przeszkolili odpowiednie służby wojskowe i cywilne do działań szpiegowskich.

Każda reakcja Rosji, którą wymusza to bezsprzeczne prowokacyjne zachowanie  polskich władz (z inspiracji USA) na polsko-rosyjskim pograniczu - jest odbierana w Polsce, jako działanie agresywne i zagrażające polskiemu bezpieczeństwu.

INCYDENT NA LOTNISKU

Mieszkańcy obwodu mają tego pełną świadomość i nie kryją obaw o swoje bezpieczeństwo. Lęki te ujawniły się dosyć wyraźnie podczas niedawnego incydentu na cywilnym lotnisku „Chrabrowo” w Kaliningradzie. Zjechanie z pasa startowego podczas lądowania  i uszkodzenie Airbusa 320, samolotu Areofłot, spowodowało prawie dwudniową blokadę lotniska. Na pokładzie samolotu było 167 pasażerów i 7 członków załogi. Na pomoc do uszkodzonego samolotu po dwóch dniach wezwano serwisantów z Polski.

Ten poważny, ale nie katastroficzny wypadek, unaocznił, zdaniem lokalnych mediów, że regionalne władze, władze Północno-Zachodniego Okręgu Federacji i agencje rządowe FR, nie posiadają cywilnego, niewojskowego scenariusza zapewnienia bezpieczeństwa w transporcie publicznym, energetyce, czy systemie informacji o bezpieczeństwie w Obwodzie Kaliningradzkim. A  blokada komunikacyjna w regionie jest dosyć prosta. 
Kaliningradzkie media złośliwie napisały, że „do sparaliżowania jedynej bramy powietrznej rosyjskiej enklawy nie są potrzebne wojska NATO, czy amerykańscy komandosi”. Potwierdził to Anton A. Alchanow, p/o gubernatora obwodu przyznając, że incydent na lotnisku „ujawnił problemy systemowe dot. dostępności naszych bram powietrznych i działań w trudnej sytuacji”.

Incydent na lotnisku „Chrabrowo”  wyciągnął na światło dzienne szereg niedociągnięć w wyposażeniu lotniska, jego obsłudze i indolencję władz zarówno lotniska, miasta, jak i regionu. A także bałagan w jego zarządzaniu, jak podały media, „chaos w sektorze portów lotniczych i biurokratyczne niespójności”.

Do pierwszych ludzi ewakuowanych z samolotu nadmuchanymi „zjeżdżalniami” przez kwadrans nie zbliżył się żaden lekarz czy ratownik, nie było straży pożarnej, potem pasażerowie musieli blisko godzinę czekać w zamkniętych pomieszczeniach bez słowa wyjaśnienia. Na lotnisku nie było maszyn do holowania uszkodzonego airbusa, co spowodowało odwołanie lub opóźnienia lotów dla blisko 6 tys. pasażerów.

Kierownictwo lotniska dopiero następnego dnia zwróciło się o pomoc sprzętową do dowództwa Floty Bałtyckiej, zamiast to uczynić natychmiast po wypadku. Nie wykorzystano też lotnisk wojskowych w pobliżu, m.in. „Czkałowskoje”, gdzie ląduje  samolot „Głównodowodzącego” (Władimira Putina) w czasie jego wizyt w obwodzie - do przyjmowania awaryjnie samolotów cywilnych.

Dziennikarze zwracają uwagę, że przedstawiciele gubernatora regionu pojawili się dopiero następnego dnia na lotnisku, zamiast w takiej sytuacji osobiście nadzorować jego pracę. Zwrócono też uwagę, że kierownictwo, które szybko opuściło lotnisko, nie zapewniło pasażerom ciepłego posiłku, ani też nie rozwiązało bezpłatnego transferu pasażerów z lotniska do miasta (Kaliningradu). 

„Mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego przez ponad 10 lat oglądają sporadyczną przebudowę lotniska, od czasu do czasu kilkanaście grup  wędrujących pracowników, i śmieją się na widok wiader ustawianych przez personel lotniska pod przeciekającym dachem”, pisali emocjonalnie w tych dniach rosyjscy dziennikarze. Przy okazji narzekając, że biuro prasowe lotniska, które w czasie incydentu z samolotem, „sięgnęło dna” i „spluwa na swoje obowiązki” informowania pasażerów za pośrednictwem mediów. Dyrektor lotniska, Aleksander Korytny, przeprosił publicznie (w mediach) pasażerów dopiero kilka dni po wypadku.

Incydent na lotnisku „Chrabrowo” w Kaliningradzie jednoznacznie, i jak na dłoni, pokazał nieefektywne zarządzanie lotniskiem, które nie było przygotowane na sytuacje awaryjne.

DOSTĘPNOŚĆ KOMUNIKACYJNA OBWODU

Dworzec kolejowy w Kaliningradzie
Z obwodu Kaliningradzkiego do macierzystego kraju, poza drogą powietrzną, można dostać się drogą morską lub drogami lądowymi. Tu także sytuacja nie wygląda najlepiej.

Pociągiem do Rosji można dojechać przez należącą do UE Litwę, więc do podróży potrzebny jest paszport i wiza tranzytowa, wydawana na uproszczonych zasadach, ale rejestrowanie się w systemie wizowym(DFC)  trwa ponad dobę (28 godz.) i z pilną wizytą w Moskwie pociągiem nie dojedzie się. Jedynie osoby z wizami Schengen mogą z takiej możliwości skorzystać.

Z Kaliningradu do Moskwy można dostać się też samochodem, ale trzeba także posiadać wizy tranzytowe (uproszczony dokument tranzytowy FTD), który jest wydawany jeszcze dłużej,  przez 7 dni.

Władze litewskie, jeszcze w 2013r. słowami obecnego szefa litewskiej dyplomacji, Linasa Linkevičiusa, zapowiedziały możliwość blokowania tranzytu przez Litwę nie tylko pociągów, ale przewozu wszelkich towarów „Moglibyśmy zablokować transport, a nie tylko pociąg, jest również dostawę towarów, cokolwiek. Teoretycznie jest to możliwe, choć nie są to nasze metody ", stwierdził. Sabotaży na liniach kolejowych łączących Kaliningrad z Rosją i przebiegających przez Litwę – także nie można wykluczyć. Podobne sugestie takich działań, jak dla Polski, „Rada Atlantycka” skierowała też do innych państw nadbałtyckich.

Połączenia morskie eksklawy z macierzą, także nie są wolne od problemów. Obwód Kaliningradzki z Rosją łączy tylko jedno połączenie promowe, z Baltijska do Ust-Ługi, obsługiwane raz w tygodniu. To kropla w morzu wobec potrzeb. Prom dysponuje 100 miejscami pasażerskimi a koszt przejazdu jest b. wysoki i wynosi 7,8 tys. rubli (ok.550 zł) w jedną stronę. Poza tym do Baltijska trzeba dojechać lub dopłynąć z Kaliningradu 35 km, a z Ust-Ługi do Petersburga, kolejne 70 km.

Rząd federalny wprawdzie zapowiedział rozpoczęcie budowy terminalu promowego w porcie Pionierskoj, obsługującego nie mniej niż 80 tys. pasażerów rocznie, ale jak na razie plany te są tylko na papierze.

Praktycznie większość obywateli rosyjskich, mieszkających w obwodzie (ok.950 tys. mieszkańców), została odcięta od rodzin i bliskich w macierzystym kraju.

KOMENTARZ

Poza zwróceniem uwagi na istotne problemy naszego wschodniego sąsiada z Obwodu Kaliningradzkiego, którego mieszkańcy cierpią m.in. z powodu polskiej i zachodniej rusofobii, warto zwrócić uwagę, jak przekłamane informacje o Rosji docierają do Polski.  

Panuje powszechne przekonanie, że w Rosji nie ma wolnych mediów, że państwo knebluje w sytuacjach krytycznych usta wszystkim dookoła, a świadomości obywatelskiej u Rosjan nie  uświadczysz.

Nagłośnienie incydentu w Kaliningradzie, pokazanie indolencji dyrekcji lotniska i władz regionalnych, bałaganu w zarządzaniu i braku cywilnego systemu bezpieczeństwa w obwodzie – dowodzi, że jest jednak inaczej.

Media pokazały problem, mieszkańcy obwodu zareagowali, teraz kolej na działania władz obwodu i federalnych.

W artykule wykorzystano, m.in.: 
Media rosyjskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz