Polski premier Donald Tusk
od 1 grudnia br. będzie „prezydentem” Unii Europejskiej. Tego dnia obejmuje na
2,5 roku urząd przewodniczącego Rady Europejskiej. Traktat z Lizbony w sposób bardzo ogólny określa jego kompetencje. To przede wszystkim mediator i organizator szczytów unijnych.
Na
pytanie jakim „prezydentem” będzie Donald Tusk, uczciwie odpowiadam – nie wiem…
Media, komentatorzy i politycy w Polsce nie do końca
orientują się w kompetencjach dwóch unijnych organów: Rady Europejskiej oraz Rady
Unii Europejskiej, głównego organu decyzyjnego Unii. Na dodatek często myląc obie Rady z Radą
Europy, międzynarodową organizacją rządową, która skupia 47 państw Europy,
łącznie Rosją. Stąd też wiele
nierealnych nadziei i oczekiwań kierowanych pod adresem Donalda Tuska.
Rada Europejska to instytucja, która przede
wszystkim ma wyznaczać ogólne kierunki rozwoju Unii Europejskiej. Tworzą ją
szefowie państw UE oraz wysoki przedstawiciel UE do spraw zagranicznych i
polityki bezpieczeństwa.
Kiedy 30 sierpnia w Brukseli zapadła decyzja o
wyborze polskiego premiera na szefa Rady Europejskiej, w kraju zapanowała
euforia. Odebrano ten wybór przede wszystkim jako nobilitację Polski i
docenienie znaczącej roli Polski w Unii, zwłaszcza w gronie państw
środkowo-wschodniej Europy. Nasz człowiek
w Unii, teraz z Polską wszyscy będą się liczyli – to ogólny ton pierwszych
reakcji po wyborze.
Donald Tusk obejmuje swój urząd w okresie narastającego
kryzysu wewnątrz Unii, związanego z kłopotami gospodarczymi powstałymi w
związku z sankcjami nałożonymi na Rosję oraz różnych stanowisk dot. relacji z
Rosją, Ukrainą i USA. Nie ma też jednoznacznej zgody na rozszerzanie Unii o
nowe państwa. Problemem zarówno w polityce zagranicznej, jak i wewnętrznej UE
będzie uchylenie się państw unijnych od akceptacji rezolucji ONZ dot. potępienia
gloryfikacji nazizmu. Ponadto perturbacje
między Parlamentem Europejskim a Komisją Europejską i próba jej zmiany, nie
wpływają korzystnie na wewnętrzną spójność UE. Kłopoty będzie sprawiała
polityka energetyczna i normy klimatyczne, sprawy finansowe Unii.
Rodzi się pytanie: jakie kierunki rozwojowe dla UE
będzie preferował nowy „prezydent”, czy da sobie radę z głębokim rozdarciem
między unijnymi państwami, czy potrafi przy tak napiętych relacjach wypracować
spójne koncepcje dla UE?
Poprzednik Tuska Herman Van Rompuy zachowywał
wielki umiar i dystans polityczny, był za to sprawny przy organizacji szczytów
UE. Potrafił
osiągnąć spójność i konsensus między przywódcami unijnymi i za te umiejętności
był powszechnie chwalony. Zupełnie niewidoczny w rozmowach dot. Ukrainy, oddał inicjatywę
szefom unijnych państw, głównie Niemiec i Francji. Znając stosunek Warszawy do
Kijowa i Moskwy - o taką powściągliwość u Donalda Tuska może być trudno.
Wydarzeń
na Ukrainie i relacji UE z Rosją nie da się zamieść pod dywan. Donald Tusk, jak
wielu polskich polityków, zwłaszcza historyków z wykształcenia, do grona
których, oprócz niego należy też, prezydent Komorowski i obecny szef polskiego
MSZ, nie ma żadnego dystansu do tych wydarzeń, jest antyrosyjski i
proamerykański.
Czy
jako „prezydent” UE potrafi spojrzeć na Ukrainę oczyma wszystkich
Europejczyków, czy gotów jest podzielić ich obawy o zasadność militarnej
pacyfikacji etnicznych Rosjan na wschodzie Ukrainy, wobec odradzania się na
Ukrainie idei nazistowskich, czy tak samo jak Niemcy odłoży „na pokolenia”
przyjęcie Ukrainy do UE, czy też będzie ulegał w tej materii USA i preferował
wśród państw unijnych amerykańskie pomysły wobec Ukrainy i Rosji?
Jest
"proeuropejski, pragmatyczny,
nastawiony na zgodę, ma dobre wyczucie w poszukiwaniu możliwych większości i
politycznej wykonalności (przedsięwzięć)" – uważa red. Jan Puhl z „Der
Spiegel”.
Polscy
komentatorzy, jak np. Jacek Stawiski z TVN 24 („Biznes i świat”) uważają
natomiast, że „dla Polski i regionu
środkowo- i wschodnioeuropejskiego to najważniejszy kryzys od 1989 r. Polacy
czy Bałtowie liczą, że UE postawi się Putinowi i go zatrzyma, ratując w ten
sposób Ukrainę. Jednak widzimy dokładnie, że Unia Europejska, jako kolos
gospodarczy i liliput polityczny, ma ograniczone możliwości działania w
stosunku do Rosji. Dlatego w kontekście rosyjskim, Tusk powinien mobilizować
Unię do izolowania Rosji w sensie ekonomicznym i do izolowania Rosji w sensie
psychologicznym”. Kilka dni temu Grzegorz Schetyna, szef polskiego MSZ dla
niemieckiego Deutsche Welle stwierdził: …”sankcje,
które zostały przyjęte przez kraje wolnego świata w stosunku do Rosji są czymś
stałym i one muszą dać efekty.(…)…dzisiaj najważniejsze będzie dla nas i to
będzie najbardziej rzutowało na przyszłość, zrobić to w taki sposób, by Rosja
ograniczyła swoje agresywne zachowania. Nie może prowadzić polityki w taki
sposób, jak to obecnie widzimy na wschodniej Ukrainie.(…) Rosjanie muszą
wiedzieć, że to nie jest właściwa droga.”
Polska
zabiega o rozmowy o Ukrainie w ramach tzw. Trójkąta Weimarskiego tj. z udziałem
Polski, Niemiec i Francji. „We współpracy
w Trójkącie Weimarskim, razem z Francuzami i Polakami Niemcy tworzą nowe
spojrzenie na europejską politykę sąsiedztwa, na funkcjonowanie UE, na kwestie
wschodnie i południowe. Ważne jest, by w ramach grupy tych krajów budować i
wpływać na politykę europejską” – uważa Grzegorz Schetyna. Działania
niemieckiego MSZ nie potwierdzają tego optymizmu i jak do tej pory, Polska nie
jest włączona do rozmów z o Ukrainie. Poglądów Polski na sankcje wobec Rosji
nie podzielają także sfery biznesowe Niemiec, odpowiednio naciskając na
niemieckie władze. Jak połączy interesy obu państw „prezydent” Tusk, podczas
kolejnego szczytu UE przyjmie za priorytetowe polskie stanowisko, czy może
ulegnie naciskom niemieckim, węgierskim, słowackim czy greckim?
Niemcy
podkreślają, że Donald Tusk, podobnie jak kanclerz Merkel, podejmuje decyzje dopiero wtedy,
gdy wie, że popiera go większość. Ta cecha pomoże mu, zdaniem „Der Spiegla”, w
pracy przewodniczącego Rady Europejskiej, w której będzie musiał godzić
interesy 28 państw. „Merkel i Tusk są
politykami, którzy nie kierują się wielkimi wizjami” - powiedział
"Spieglowi" były ambasador RP w Niemczech Janusz Reiter.
Czas pokaże, czy Donald Tusk, jako szef Rady
Europejskiej, kreśląc wizje przyszłości UE i doraźnej polityki - będzie
zachowywał się jak polski polityk-historyk o nastawieniu antyrosyjskim, czy też
jako Europejczyk, mający na względzie interesy wszystkich obywateli UE.
Opublikowano
"Głos Rosji" , Rosja
(MIA "Rosja dzisiaj")
http://polish.ruvr.ru/2014_11_27/Tusk-na-salonach-Europy-8209/
Przedruk
Bumerang Polska, Australia
http://www.bumerangmedia.com/2014/11/tusk-na-solonach-europy.html
Przedruk
Bumerang Polska, Australia
http://www.bumerangmedia.com/2014/11/tusk-na-solonach-europy.html
Tusk jaki jest to każdy widzi. W mentalności nie wyszedł poza malarza kominowego i cwaniaka kanap partyjnych. Jest bezwolnym narzędziem USA w rozbijaniu Unii, która i tak skazana jest na rozpad. Z własnej nieudolności, służalczości i intryg amerykańskich. Tusk spełni ich oczekiwania. jasny gwint
OdpowiedzUsuńNiestety, jak na razie ta diagnoza się potwierdza. Jestem zdumiona, jak wielu europejskich polityków oscyluje w swojej politycznej działalności na poziomie medialnych donosów, na dodatek bezkrytycznie wierzy, to co mówią politycy ukraińscy, choć Ukraińcy kłamią w żywe oczy a informacje medialna prymitywnie manipulują. Niewygodne dla polityków UE fakty są całkowicie ignorowane, zachowują się jak ślepcy. Słynny syndrom z bajek Andersena "król jest nagi". Rosja i Ukraina, w kontekście unijnym, będą wielkim wyzwaniem dla Tuska i obawiam się, że on tym wyzwaniom - nie podoła.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Tusk jeszcze nie objął przewodnictwa a już zaakcentował swoje antyrosyjskie poglądy, nazywając Rosję "strategicznym problemem". Nie Ukraina i jej krwawy konflikt wewnętrzny, czy państwo islamskie ale Rosja. To tak jak jego szef z USA, który wymienił Rosję po Eboli jako największe zagrożenie na świecie.
OdpowiedzUsuń