19 lutego 2020

Rano, po zwycięstwie


Marszałkowie Rokossowski i Żukow na Pl. Czerwonym w Moskwie
Obchody 75-lecia zdobycia Berlina przez żołnierzy radzieckich i ich polskich towarzyszy broni oraz kapitulacji III Rzeszy w II wojnie światowej — będą miały w Rosji szeroki wymiar. To nie tylko wielka jubileuszowa Parada Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie, ale też seminaria, konferencje, produkcje filmowe i wiele innych wydarzeń kulturalnych wysokiej rangi. To szereg interesujących publikacji i wydawnictw książkowych dot. bohaterskich walk radzieckiego żołnierza z hitlerowskim najeźdźcą.
 Książka z serii: „75 lat Wielkiego Zwycięstwa”, autorstwa Adriadny Rokossowskiej: „Rano po zwycięstwie” (Утро после победы) do takich należy.
Właśnie pojawiła się na rosyjskim rynku czytelniczym (20 stycznia 2020r.) i od kilku dni jest do zdobycia w moskiewskich księgarniach, najlepiej szukać jej na Arbacie.
Jest swego rodzaju historyczny rarytasem.
Ariadna Rokossowska, dziennikarka rządowej „Rosyjskiej Gazety”, prywatnie – prawnuczka marszałka Konstantego Rokossowskiego, zebrała w niej wywiady, jakie przeprowadziła w ciągu lat z dziećmi i wnukami słynnych radzieckich dowódców Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, marszałków: Żukowa, Koniewa, Wasilewskiego, Malinowskiego, Bagramjana, Jeremienko, Goworowa i gen. Czerniachowskiego.

Jest także w tej książce, co oczywiste, jej wywiad z własnym ojcem, o jego dziadku a pradziadku dziennikarki - marszałku Konstantym Rokossowskim.
Wielcy dowódcy, którzy dowodzili frontami i armiami, byli ludźmi o potężnej charyzmie i potężnej energii”, można przeczytać w nocie wydawcy, jakim jest oficyna moskiewska AST. Wstęp do tego ciekawego zbioru rozmów o nich, wstęp napisała Natalia Iwanowna Koniewa, córka marszałka.
Bohaterowie książki red. Rokossowskiej zostawiali trwałe wrażenia na każdym, kto miał szczęście się z nimi rozmawiać. Kim byli ludzie, którzy w rzadkich chwilach wolnych od walki na froncie, czuli się samotni, o kim pamiętali, kiedy czytali listy z domu? Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć rosyjska dziennikarka rozmawiając z ich potomkami.

Trafiająca właśnie do rąk rosyjskiego czytelnika książka, jest doskonałą okazją, by dowiedzieć się, jacy byli bohaterowie wojny w życiu codziennym, co pozostali we wspomnieniach swoich bliskich, dla których nie są tylko bohaterami kronik dokumentalnych i eksponatów muzealnych, ale ojcami i dziadkami, żywą historią rodzinną. Wiele zdjęć dostarczonych przez rodziny bohaterów książki opublikowano po raz pierwszy.

WNUK O SŁYNNYM DZIADKU

Wywiad z własnym ojcem nie jest najłatwiejszym i najczęstszym gatunkiem w dziennikarstwie. Ale ojciec - Konstantin Rokossowski, jest wnukiem marszałka Związku Radzieckiego i Polski, może powiedzieć coś, co być może wzbudzi zainteresować czytelników. Dlatego postanowiłam nie ukrywać się pod pseudonimem i po prostu rozmawiać z ojcem o moim pradziadku, jak to już wiele razy robiliśmy”, uważa Ariadna Rokossowska.
Konstantin Rokossowski, wnuk marszałka
Ojciec autorki książki „Rano, po zwycięstwie” zdradza, że raczej ze swoim słynnym dziadkiem, marszałkiem Rokossowskim, nie prowadził poważnych rozmów o jego wojennej przeszłości. „Ale mogłem uczestniczyć w jego rozmowach ze starszymi. Byłem już dość dorosły, kiedy zaczęły pojawiać się wspomnienia o naszych dowódcach wojskowych. Ktoś z naszej rodziny lub przyjaciół, przebywając w naszym domu, mógł zapytać mojego dziadka, czy tak naprawdę jest tak, jak napisano w konkretnej książce. Dziadek odpowiadał. (...) Nie mieliśmy zamkniętych tematów, być może, dlatego, że w domu nie gościliśmy przypadkowych osób. Niestety, mój dziadek nie miał okazji, aby zobaczyć swoją książkę: był już bardzo chory. Kiedy przekazano sygnał do szpitala, nie mógł już czytać. Zapytałem redaktora: „Czy dużo już wydrukowałeś?” Spuścił oczy. Dziadek machnął ręką i podpisał książkę do druku. Kilka dni później już go nie było”.
Konstantin Rokossowski zapamiętał m.in. wspomnienia dziadka związane z bitwą pod Stalingradem i pomysłem Michaiła S. Malinina, szefa sztabu Frontu Dońskiego, by wystosować okrążonym w „kotle” pod miastem hitlerowskim wojskom - ultimatum. Pomysł ultimatom zrodził się podczas skromnego świętowania Nowego Roku (31.12.1942r.) w sztabie frontu. „Pomysł zapadł w duszę dziadka, ponieważ mógł pomóc uniknąć śmierci tylu ludzi!”, wspomina wnuk marszałka Rokossowskiego. Stalin poparł pomysł i w kwaterze głównej Armii Czerwonej, wszyscy włącznie z marszałkiem Rokossowskim i gen. Woronowem zasiedli nad tekstem ultimatum. Ale co napisać w ultimatum? Nikt z obecnych nie wiedział. Wspólnie, przypominając sobie oblężenia średniowiecznych miast, zamków i fortec, odgrzebując w pamięci wiedzę historyczną, udało się radzieckim wojskowym napisać tekst, podpisany potem przez dowódcę 6. Armii III Rzeszy, feldmarszałka Friedlicha Paulusa. Ultimatum było sygnowane przez marszałka Rokossowskiego, dowódcę Frontu Dońskiego i przedstawiciela Sztabu Głównego, gen. Woronowa.
Radziecka generalicja postanowiła dostarczyć ultimatum Niemcom iście po rycersku – przez wyznaczonego nieuzbrojonego delegata z biała flagą i z użyciem stosownego hejnału. Dzień wcześniej radio radzieckie podało, że strona niemiecka została uprzedzona o takim rytuale dostarczenia ultimatum.
Niestety niemieckie dowództwo nie doceniło tego rycerskiego gestu - do delegatów strzelano ogniem. W rezultacie wojska radzieckie, jak wiadomo, pokonały nazistów”, wspomina wnuk marszałka Rokossowskiego.
Konstanty Rokossowski pod Stalingradem

Jak dalej wspomina: „Dziadek zdawał sobie sprawę, że ma coś wspólnego z tym zwycięstwem, lecz nie chełpił się tym”, mimo to wysłał jednak do swojej żony kilka frontowych zdjęć - wszystkich 24 schwytanych generałów z armii feldmarszałka Paulusa. Do przesyłki marszałek Rokossowski załączył liścik z komentarzem: „To przypomni ci, że twój Kostia dobrze walczy i może pochwalić się „trofeum” zdobytym podczas polowania”. W ręce marszałka trafił „szykowny wojskowy jeep Steyr 1500 A”. należący do feldmarszałka.
Wojenne trofeum - jeep feldmarszałka Paulusa dla marszałka Rokossowskiego

PLĄSY

Wywiad Ariadny Rokossowskiej z ojcem o marszałku Rokossowskim przynosi wiele zaskakujących niespodzianek. 
Red. Ariadna Rokossowska, prawnuczka marszałka
 „Mój dziadek” - wspomina Konstantin Rokossowski - „przypomniał sobie, jak po Stalingradzie on i Woronow lecieli do Moskwy i byli zaskoczeni widokiem ludzi, których tam spotykali”. Na ramionach mundurów radzieckich oficerów lśniły złotem gwiazdki stopni wojskowych. I tak marszałek Rokossowski dowiedział się, że w Armii Czerwonej wprowadzono naramienniki (epolety). Po powrocie na front, „aby spopularyzować epolety, dziadek zwrócił się do korespondenta wojennego, poety Jewgienija Dolmatowskiego i kompozytora Marka Fradkina, który koncertował z grupą artystów, prosząc ich o napisanie piosenki o epoletach. I taka piosenka została napisana. W pociągu przewożącym nasze wojska ze Stalingradu do Jelca Dolmatowski i Fradkin napisali słynny „Lodowy walc”. Wtedy nosił on nazwę „Oficer Walc", zamiast obecnych słów: „I leży w mojej dłoni” - śpiewano: „A twoja nieznana ręka leży w moim pościgu”. „Jest to jednak legenda, której prawdziwości nie mogę ręczyć”, zarzeka się wnuk marszałka.
Marszałek Rokossowski był wielbicielem pląsów i w latach młodości otrzymał nawet karę za... „za nadmierną pasję do tańca”. Jak wspomina jego wnuk, a ojciec autorki książki „Rano, po zwycięstwie”, na froncie nie było okazji do tańców, ale „po wojnie nie przegapił żadnej okazji do tańca. Syn generała Malinina powiedział, że po wojnie Rokossowski i jego matka, Nadieżda Grekowa, kiedy odpoczywali podczas wakacji w sanatorium Fabrizius, tańczyli wzdłuż nasypu od sanatorium do parku Riwiery w Soczi. Nawiasem mówiąc, Malinin i Grekowa spotkali się na froncie, a mój dziadek przedstawił ich, jak głosi legenda, za radą Stalina”.

... I NIEŚLUBNA CÓRKA

Marszałek Rokossowski był szalenie przystojnym mężczyzną, o nienagannych manierach, nadzwyczaj skromny, nie przeklinający soczystą ruszczyzną, z zaszczepioną w Polsce galanterią wobec kobiet. Nic dziwnego, że niejedna żołnierka traciła dla niego serce. O romans nie było trudno.
Wojenną miłością Konstantego Rokossowskiego była Galina Tałanowa, młodziutka lekarka pracująca zaraz po studiach w szpitalu przy kwaterze głównej. Efektem romansu była córeczka Nadia, urodzona w styczniu 1945r. na terytorium Polski. Została automatycznie najmłodszym uczestnikiem I Frontu Białoruskiego, którym w tym czasie dowodził marszałek Żukow. ”Dziadek w tym czasie dowodził 2. Białoruskim i, zgodnie z legendą, wysłał Galinie Wasiljewnej, na tyły frontu - bukiet czerwonych róż. To, skąd podczas wojny wziął róże w styczniu, pozostaje tajemnicą”, wspomina jego wnuk.
Galina Tałanowa, lekarz wojskowy
Konstanty Rokossowski nie odżegnywał się od nieślubnej córeczki, uznał ją i dał jej swoje nazwisko. Wg zapewnień wnuka kontaktował się z nią i „o ile to możliwe, pomagał”.
Niestety, rodzina o tym nie rozmawiała, a my, wnuki, nic nie wiedzieliśmy. Byłem bardzo zaskoczony, gdy w przeddzień obchodów 100-lecia (urodzin) Rokossowskiego w 1996 r., grzebiąc w dokumentach dziadka, odkryłem, że oprócz matki ma jeszcze inną córkę. Natychmiast się poznaliśmy i jakoś zaprzyjaźniliśmy. Myślę, że dziadek byłby szczęśliwy wiedząc, że staliśmy się jedną rodziną”, zdradza jego wnuk.
W polskiej Wikipedii o drugiej, nieślubnej córce marszałka Rokossowskiego – nie ma żadnej wzmianki. W rosyjskiej natomiast - jest.

           Najbliższa rodzina Konstantego Rokossowskiego

Żona Julija Pietrowna Barmina (1900-1986)

* córka Ariadna (Ada) (1925-1978)

** wnuk Konstantin

*** prawnuczka Ariadna

** wnuk Paweł

* córka Nadieżda (ur.1945), nieślubna z Galiną Tałanową, lekarką wojskową.

Galina Tałanowa towarzyszyła ukochanemu na wszystkich frontach. Jednocześnie wiedziała na pewno, że Rokossowski nie porzuci dla niej ukochanej żony i córki.
Pod koniec wojny los rozdzielił kochanków. Marszałek Rokossowski został przeniesiony na dowództwo 2. Frontu Białoruskiego. Doktor Tałanowa wraz ze swoją małą córeczką dotarła aż do Berlina. „Galina Wasiliewna mówiła, że nie marzyła o zostaniu żoną marszałka
Rozumiała, że nie mogą być razem”, mówi Walentina Ozerowa[1], dyrektorka Muzeum „Punkt Dowodzenia Frontu Centralnego” (Командный пункт Центрального фронта).
Wielu mężczyzn wzdychało do pięknej lekarki, której uległ marszałek Rokossowski. Po wojnie Galina Tałanowa wyszła za mąż za pilota testowego Kudrjawcewa. Mieli córkę, Marinę. Rodzina mieszkała w krajach bałtyckich, ale ich szczęście trwało krótko - Kudrjawcew zmarł. Wdowa z córkami wróciła do Moskwy, pracowała w szpitalu im. N.N. Burdenko. Nigdy nie wyszła powtórnie za mąż.
Obecnie mieszka z córką - Nadieżdą Konstantinowną Rokossowską, wykładowcą w MGIMO. Po ślubie z dziennikarzem Aleksandrem Urbanem - Nadzieżda Konstantinowna zmieniła nazwisko. Ale potem postanowiła wrócić do nazwiska panieńskiego. Podobnie postąpili obaj wnukowie marszałka - synowie Ady (Ariadny): Konstantin i Paweł. Jako dorośli zmienili nazwisko na nazwisko dziadka, stając się Rokossowskimi.
Nieślubna córka marszałka i jego wnukowie spotkali się po raz pierwszy 20 lat po jego śmierci (1988) i od tego czasu pozostają w przyjaźni.„Na uroczystości 55. rocznicy bitwy pod Kurskiem córka i wnuk Rokossowskiego pojechali w tym samym samochodzie. Nadieżda Konstantinowna z mężem i Konstantin z żoną”, wspomina dyrektorka muzeum.
Potomkowie marszałka pielęgnują jego pamięć. Wnuk Konstantin, ojciec autorki książki „Rano, po zwycięstwie” utworzył - Muzeum Rokossowskiego. A w mieszkaniu Nadieżdy na ścianie wisi jego ogromny olejny portret. „Mój ojciec pisał wersety do matki” - powiedziała w wywiadzie dla mediów rosyjskich Nadieżda Konstantinowna. 
Marszałek Rokossowski pisał listy i krótkie wiadomości także do swojej żony i córeczki Ariadny, o których można poczytać w książce jego prawnuczki. Było ich blisko setka.

***
Książka „Rano, po zwycięstwie” dopiero, co pokazała się na rynku czytelniczym, nie znam jej jeszcze, więc trudno mi napisać szerszą recenzję. Prezentowany w książce wywiad Ariadny Rokossowskiej z jej ojcem jest dostępny publicznie, więc mogłam go częściowo zaprezentować.
Szalenie interesują mnie rozdziały w książce, poświęcone relacjom marszałków Rokossowskiego i Żukowa, a także o gen. Iwanie Czerniachowskim. Mam nadzieję, że część niedomówień czy przekłamań na ich temat, pojawiających się w polskich publikacjach zostanie w tych wywiadach nieco wyjaśnione.
Nie wiem, czy warto marzyć o przetłumaczeniu tej książki na język polski, chyba nie ma obecnie w Polsce klimatu politycznego na takie publikacje, ale jestem przekonana, że wydanie jej w języku polskim na pewno pomogłoby wielu historykom, dziennikarzom czy politologom zrozumieć radzieckie kulisy II wojny światowej. W każdym razie – warto po nią sięgnąć.
Do książki Ariadny Rokossowskiej wrócę za kilka tygodni, gdy zamówiona książka poprzez warszawską Rosyjską Księgarnię „Brooker” - trafi z Moskwy do moich rąk. Niestety, poczta między Rosją a Polską (i vice versa) kursuje nieco długo.
Przedruk 
w tygodniku
"Myśl Polska"
Nr 9-10 (2281-2282), 1-8 marca 2020, str.14-15






[1] Blog „Specznik” (Biełoczina): „Любимые женщины Константина Рокоссовского” (Ukochane kobiety Konstantina Rokossowskiego), 26.01.2015 , patrz (zapis z 18.01.2020): http://www.spletnik.ru/blogs/govoryat_chto/104368_lyubimye-zhenshciny-konstantina-rokossovskogo


2 komentarze:

  1. Ciekawa historia o wielkich bohaterach wojennych Związku Radzieckiego. Marszałek Rokossowski jest najwybitniejszym dowódcą II wojny światowej a do tego był szlachetnym, wspaniałym człowiekiem. Gdy się porówna Jego postawę z zachowaniem amerykańskich wojskowych zrzucających bomby na ludność cywilną Drezna, Tokio a następnie bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki to widać wielką przepaść widoczną także dzisiaj np w Syrii a wcześniej podczas bombardowań Jugosławii przez wojska NATO. Jesteśmy po złej stronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wybraliśmy złą stronę mocy...
      To prawda, że marszałek Rokossowski był jednym z najlepszych dowódców minionej wojny po stronie aliantów. Żaden z USA nie był mu w stanie dorównać. Do tego kompetencje, humanitarny stosunek do podwładnych, inteligencja, doskonałe maniery i urok osobisty...
      I zamiast być dumnym, z faktu, że tacy dowódcy byli Polakami,że przyczynili się walnie do klęski nazistowskich Niemiec - jako państwo, staramy się wymazać ich postacie z pamięci społecznej.
      U nas pokutuje mit bogatej i wspaniałej "Hameryki" do której emigrowała polska biedota przedwojenna.

      Usuń