25 września 2015

Allach w Moskwie



Meczet katedralny w Moskwie, największy w Europie
Dzięki rosyjskim mediom, oglądałam transmisję (23 września br.) z moskiewskich uroczystości przekazania wiernym po remoncie i rozbudowie - katedralnego meczetu.  Uroczystość poprzedziła przypadające następnego dnia ważne dla muzułmanów na całym świecie święto - Eid al-Adha, związane z zakończeniem tradycyjnej pielgrzymki do Mekki i innych świętych miejsc islamu.  
Zastanawiałam się jednocześnie, dlaczego, poza ciekawostkami o samej świątyni, mogącej pomieścić na raz 10 tys. wiernych - polskie media, eksperci a przede wszystkim politycy, nie dostrzegli wielkiego znaczenia tych wydarzeń dla Europy i Zachodu. Nie dostrzegli, że świat muzułmański ma też zupełnie inne oblicze, niż te, którym od pewnego czasu, z uporem maniaka jest karmione europejskie, w tym też polskie społeczeństwo.
Na moskiewskie uroczystości w  Moskwie przyjechali prezydenci Turcji i Palestyny, krajów sąsiadujących bezpośrednio z Syrią, której ludność w wielkim exodusie szturmuje obecnie granice unijne. Europa boryka się się z nimi,  ale tej Europy w Moskwie, na pl. Pokoju nie było widać.
Stoją od lewej: mer Moskwy - Siergiej Sobianin, członek Rady Federacji Rosji z Dagestanu -  Suleiman Kierimow, prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan, prezydent Rosji - Władimir Putin,  mufti - Ravil Gainutdin i prezydent  Palestyny ​​Mahmud Abbas.
Obaj prezydenci wraz z prezydentem Rosji - Władimirem Putinem, wygłosili specjalne przemówienia. Bardzo ważne, o szalenie istotnych treściach. Dwa dni wcześniej prezydent Putin odbył znaczącą rozmowę z premierem Izraela, który także zawitał do Moskwy z roboczą wizytą.
Tego w Polsce także nie zauważono. A przecież to było wydarzenie bez precedensu. 


Kremlowskie rozmowy w tle meczetu

Putin, tuż przed uroczystościami, związanymi z muzułmańską świątynią w Moskwie - przyjmował na salonach Kremla, kolejno, dzień po dniu, najważniejszych liderów Lewantu, państw graniczących z Syrią i narażonych na wpływy bojowników „Islamskiego Państwa Iraku i Bliskiego Wschodu” (ISIL), zwanego w skrócie „Państwem Islamskim” (IS) i innych terrorystycznych formacji dżihadzistów.

I tak:

Natenjahu i Putin
21 września - prezydent Rosji - przyjął premiera Izraela - Beniamina, Natenjahu, który w poskarżył się Putinowi, że działająca na obszarze Iranu i Syrii radykalna islamska organizacja terrorystyczna Hezbollah, „wyrafinowanie" kieruje swoje działania przeciwko obywatelom Izraela, wysyłając na nich tysiące rakiet. Równolegle, jak zwierzał się rosyjskiemu przywódcy, przy wsparciu Iranu, armia syryjska próbuje stworzyć drugi front przeciwko terrorystom na Wzgórzach Golan. W ramach konsultacji ustalono działania, jakie oba państwa będą podejmowały w sprawach Syrii.

22 września - Putin spotkał się na Kremlu z prezydentem Palestyny - Mahmudem Abbasem, który natomiast narzekał na Izrael, przypominając, że „Palestyna przeżywa wielkie napięcia, „zwłaszcza w Jerozolimie”. Niepokój prezydenta Abbasa, którym podzielił się z Władimirem Putinem - budzi dalsza działalność osiedleńcza „realizowana jest Izrael” i działania terrorystyczne, osadników żydowskich, „którzy niemal codziennie zabiją palestyńską młodzież”. W odniesieniu do sytuacji w Izraelu, prezydent Palestyny zwrócił uwagę na bardzo niebezpieczną sytuację, jak miała miejsce w meczecie Al-Aksa, który jest wspólnie użytkowany przez muzułmanów i wyznawców religii mojżeszowej, (każde wyznanie w innym miejscu świątyni), a który Żydzi zaanektowali na dobę, pozbawiając wyznawców Allacha dostępu do meczetu. Obaj przywódcy wyrazili zaniepokojenie sytuacją w Syrii i uzgadniali kroki, jakie należy podjąć w czasie najbliższej, jubileuszowej sesji ONZ, na którą obaj się wybierają.

23 września – na Kremlu pojawił się prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan, który przybył do Rosji, aby wziąć udział w ceremonii otwarcia po renowacji meczetu w Moskwie. Treści tych rozmów nie podano do publicznej wiadomości, ale jest niemalże pewnością, że sprawa Syrii i Kurdów syryjskich, z którymi walczy Turcja, była jednym z głównych i kolejny raz poruszanych tematów rozmów obu prezydentów. Dla prezydenta Turcji najważniejsze jest zaprowadzenie pokoju na obszarach Syrii i Iraku. 
"Rozwiązanie kryzysu uchodźców nie może być osiągnięte przez zamknięcie granic lub pozostawienie tych ludzi na śmierć w morzu", powiedział prezydent Erdoğan podczas przemówienia na uroczystościach związanych z otwarciem moskiewskiego meczetu. "To może być osiągnięte jedynie przez przekształcenie ich krajów – w miejsca do zamieszkania, w których bezpiecznie mogą żyć." 
Rozbieżności między Moskwą a Ankarą związane są z pozycją al-Assada w Syrii. Turcja nie chce widzieć go jako prezydenta, ze względu na jego stosunek do syryjskich Kurdów. Jest też pod wpływem USA w ramach członkostwa w NATO. Rosja uważa natomiast, że jedynie al-Assad, chroniący mniejszości etniczne i wyznaniowe w Syrii, jest w stanie zapanować nad podzielonym politycznie i religijnie krajem.

Tylko te trzy spotkania uzmysławiają, jaki wielki bagaż spraw trudnych, wzajemnie przenikających się i skomplikowanych, nagromadził się na Bliskim Wschodzie. Jak zagmatwane są wzajemne relacje państw tam  zlokalizowanych. Ale też pozwalają sobie uzmysłowić, jaką olbrzymią wiedzą i osobistym doświadczeniem dysponuje przywódca Rosji, szykujący się bardzo starannie do poniedziałkowego wystąpienia na uroczystej sesji ONZ zwołanej z okazji 70-lecia organizacji, na której niewątpliwie sprawa Syrii i całej sytuacji na Bliskim Wschodzie i północnej Afryce w kontekście walki z terroryzmem, i zaangażowania w tamtejsze konflikty USA - będzie tematem nr jeden. Konsultacje, z wieloma stronami konfliktów, jakie osobiście przeprowadził Władimir Putin, nie mają równych sobie.
Prezydent Rosji, który konsekwentnie pretenduje do jednego z najważniejszych liderów na świecie i realnie szykuje się do konkretnego rozwiązania drastycznych sytuacji na Bliskim Wschodzie, na pewno będzie bardzo trudnym partnerem zapowiedzianych rozmów z Barakiem Obamą, prowadzonych przy okazji jubileuszowej sesji plenarnej ONZ.

Inna twarz islamu
Na trybunach przed meczetem na pl. Pokoju w Moskwie widać było szejków arabskich, przedstawicieli władz państw muzułmańskich Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu oraz rosyjskich republik, w których islam jest wiodącym wyznaniem społeczeństwa. W tym gronie zasiadał też amerykański ambasador.
Liderzy państw muzułmańskich w Moskwie

Świat islamu pokazał w Rosji swoją pokojową, pełną wielowiekowego humanizmu twarz, Rosja wskazała zaś nie tylko wypracowane metody tolerancyjnej koegzystencji wielu narodów i grup etnicznych o zróżnicowanych strukturach społecznych oraz ekumeniczne współistnienie  wielkich religii monoteistycznych w ramach jednego państwa, ale  udowodniła, że o trudnych sprawach tego świata można konstruktywnie rozmawiać, że dialog, tolerancja wyznaniowa i etniczna, oraz zrozumienie - są podstawą wszelkich zabiegów o rozwiązywanie nabrzmiałych problemów czy konfliktów.

Przemawia W. Putin
„Pragnę zauważyć wielką rolę muzułmanów, a przede wszystkim, ich przywódców religijnych, w umocnienie międzyetnicznej i międzyreligijnej harmonii – mówił Władimir Putin na pl. Pokoju w Moskwie, odnosząc się do roli muzułmanów w Rosji. -  Odrzucenie i potępienie wszelkich przejawów fundamentalizmu i radykalizmu stało się ich ważkim wkładem w walkę z nacjonalizmem i religijnym ekstremizmem. Ta praca jest szczególnie ważna dziś, gdy próbuje się cynicznie wykorzystywać uczucia religijne w celach politycznych.  Widzimy, co się dzieje na Bliskim Wschodzie (i co zostało tu powiedziane), gdzie terroryści tzw. Państwa Islamskiego, narażają islam, jedną z największych monoteistycznych religii świata na kompromitację, sieją nienawiść, mordują ludzi, w barbarzyński sposób niszczą zabytki światowej kultury. Ich ideologia zbudowana jest na kłamstwie, na otwartej perwersji islamu”.
Zwracając szczególną uwagę na młode pokolenia wyznawców Allacha, Władimir Putin przypomniał, że. ważne jest, by muzułmańska młodzież wychowywana była w tradycyjnych wartościach islamskich, tak, by zapobiec próbom narzucenia im obcych światopoglądów, które nie mają nic wspólnego z prawdziwym islamem”.
***
Nawet najbardziej zawzięty antagonista rosyjskiego prezydenta i rusofob, musi uczciwie przyznać, że pogardliwie w Polsce nazywana „Putinowską” – Rosja wyrasta na światowego lidera, który nie waha się podejmować trudnych wyzwań i gotowa jest do skutecznych działań, zapewniających ład, pokój i bezpieczeństwo na świecie. 

Zdjęcia i wypowiedzi (ze stenogramów) 
prezydentów Pakistanu i Izraela
podczas spotkań z prezydentem Putinem
Biuro Prasowe  
Prezydenta Federacji Rosyjskiej

23 września 2015

Nord Stream-2: gospodarka kontra polityka. Cz. 1



Podpisanie umowy
W ramach zorganizowanego po raz pierwszy w Rosji, we Władywostoku - Wschodniego Forum Ekonomicznego (Eastern Economic Forum) podpisano 4 września br. trzy duże i ważne dla Europy porozumienia energetyczne między Gazpromem a jego partnerami europejskimi, w tym: umowę akcjonariuszy nowo powołanej firmy projektowej (New European Pipeline AG), która zajmie się przygotowaniem i budową - trzeciej i czwartej nitki Gazociągu Północnego (Nord Stream). Fakt ten wywołał szalenie emocjonalne reakcje ze strony państw tranzytowych – Ukrainy, Słowacji i Polski.



Drugie porozumienie - to „term sheet” długoterminowego porozumienia między Gazpromem a OMV AG, w którym austriacki gigant energetyczny uzyskał dostęp do syberyjskich pól naftowych w zamian za udziały Gazpromu w aktywach europejskich OMV AG.

Trzecie porozumienie dotyczy wymiany aktywów - niemiecka spółka BASF/Wintershall, dostaje udział w polach naftowych na Syberii w zamian za możliwość działań wydobywczych Gazpromu na Morzu Północnym oraz kontrolę węzła gazowego w Niemczech wraz z największym systemem podziemnych zbiorników gazu w Europie.



Histeria wschodnioeuropejska

Prezes Nord Stream AG - Matthias Warnig, poinformował, że nową spółkę utworzyło sześć firm energetycznych z Rosji i Unii Europejskiej: rosyjski Gazprom z 51% udziałami, oraz brytyjski E. ON, niemiecki BASF/Wintershall SE, austriacki OMV AG - i holendersko-brytyjski Royal Dutch Shell Plc – po 10% udziałów i francuski Engie, (poprzednio GdF Suez) – z 9% udziałów. Jelena Burmistrowa, szefowa Gazprom Export potwierdziła, że umowa została podpisana.

Projekt inwestycyjny Nord Stream-2 przewiduje budowę kolejnych dwóch nitek gazociągu o łącznej mocy przesyłowej 55 mld m3 gazu rocznie. Gaz popłynie do Europy w 2019r., po wygaśnięciu porozumienia między Rosją a Ukrainą, dot. tranzytu gazu.

Zapowiedź rozbudowy gazociągu, biegnącego dnem Bałtyku bezpośrednio z Rosji do Niemiec, wywołała bardzo emocjonalne, by nie rzec - histeryczne reakcje Ukrainy, Słowacji i Polski. 

Ukraiński premier Arsenij Jaceniuk stwierdził, że rozbudowa Nord Streamu likwiduje na Ukrainie możliwości tranzytu gazu do Unii Europejskiej, co niesie utratę 1.8 mld USD dochodów państwa z tego tranzytu. Uznał projekt za „antyukraiński” i „antyeuropejski”. Słowacki premier Robert Fico po spotkaniu z Arsenijem Jaceniukiem w Bratysławie (10 września br.) oświadczył, że zachodnioeuropejscy liderzy i firmy „zdradziły” swoich wschodnich sąsiadów. — Uważają nas za idiotów. Nie można miesiącami mówić o stabilizacji sytuacji, a potem podejmować decyzję, która stawia Ukrainę i Słowację w sytuacji nie do pozazdroszczenia – powiedział słowacki premier. Prezydent Polski Andrzej Duda twierdzi natomiast, że projekt „całkowicie ignoruje” interesy Polski i szkodzi jedności Europy w obliczu rosyjskiej „agresji” na Ukrainie[1].

Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej i komisarz ds. energetyki Maroš Šefčovič przyznaje, że niektóre kraje Unii czeka „bardzo trudna sytuacja”, w chwili, gdy Rosja zrezygnuje z tranzytu gazu do UE przez Ukrainę.

W Polsce po podpisaniu umowy o rozbudowie gazociągu pojawiły się przeróżne ekspertyzy i opinie ekspertów i analityków, wszystkie negatywne.

Polscy dziennikarze, eksperci i komentatorzy prześcigają się w biciu na alarm. Odnowiono kojarzenie rozbudowy bałtyckiej „rury” z paktem Ribbentrop-Mołotow. Wszyscy oni liczą na to, że Komisja Europejska zastopuje inwestycję i do rozbudowy gazociągu nie dopuści.

Tymczasem wszystko wskazuje, że są to płonne nadzieje, bowiem to tzw. „stare” kraje unijne, usilnie zabiegały w Rosji o rosyjsko-unijną inwestycję. 
Zgodnie z danymi Międzynarodowej Agencji Energii (IEA), ujętymi w „Przeglądzie 2014” IEA, Rosja, w najbliższej przyszłości nadal pozostaje niezastąpionym źródłem gazu wobec malejącego jego wydobycia w Europie Północnej.



Unijne seppuku

Moskwa, zniechęcona mnożeniem przeszkód przez Brukselę, 1 grudnia 2014 r. oświadczyła, że odstępuje od budowy Gazociągu Południowego (South Stream). Zamiast niego, Rosjanie postanowili położyć gazociąg do Turcji. Rola Ukrainy, jako kraju tranzytowego dla dostarczanego Europie gazu - "zostaną zredukowana do zera" zapowiedział Aleksiej Miller, prezes Gazpromu.

Komisja Europejska, chcąc zablokować budowę gazociągu rosyjskiego na południu Europy, doszła do wniosku, że Gazprom, jako producent gazu, nie jest uprawniony do udziału w budowie gazociągu, dlatego też Parlament Europejski dwukrotnie wyraźnie sprzeciwił się inwestycji (17 kwietnia i 18 września 2014r.). Bułgaria została zmuszona do przerwania przygotowań do budowy, mimo, że z początkiem czerwca 2014, wydała oficjalne zezwolenie na budowę gazociągu w swoich wodach terytorialnych. W maju ub. r., prezydent Rosji Władimir Putin publicznie ogłosił, że jeśli UE nadal będzie blokować South Stream, to w końcu wstrzyma budowę gazociągu i Rosja przejdzie do budowy alternatywnego przez Turcję (Turkish Stream)[2].

I tu pojawiał się wielki problem Unii, która ma na pieńku z Turkami. Problem wiązał się z hipotetycznym zwiększeniem wpływów Turcji, jako państwa tranzytowego, które nie jest członkiem Unii. Unijne stosunki z Ankarą, która siłą rzeczy musi być również uwzględniona w przyszłych negocjacji dostaw gazu - zostały poważnie zdegradowane w ciągu ostatnich kilku lat. Federica Mogherini, szefowa unijnej dyplomacji, w czasie wizyty w Ankarze w II połowie grudnia ub. roku, skarżyła się, że Turcja popiera obecnie mniej niż 30% działań Brukseli w polityce zagranicznej Unii, chociaż wcześniej akceptacja obejmowała aż 80%. Negocjacje dot. przystąpienia Turcji do UE ciągną się w nieskończoność, z powodu procedur dostosowania polityki Ankary i tureckiego prawa do norm unijnych. Ankara stoi na stanowisku, że wszelka akceptacja wymogów UE musi być połączona ze współdecydowaniem, bez tego jest „zaprzeczeniem UE”. Unia się temu sprzeciwia.

Na pomoc USA też z nie można liczyć. W tym samym czasie John Kerry, sekretarz stanu USA odrzucił wniosek Federiki Mogherini o włączenie do planowanej umowy TTIP rozdziału dot. energii.

Rosja ostrzegała Unię na różne sposoby, że nie może czekać w nieskończoność. Aż w końcu zamknęła budowę South Stream. Ale te ostrzeżenia i decyzje były w Berlinie i Brukseli najwyraźniej lekceważone. Kanclerz Merkel wciąż starała się przekonać Rosję do odwołania decyzji „złomowania” gazociągu South Stream. W połowie grudnia oświadczyła, że UE „nigdy całkowicie” nie była przeciwko budowie South Stream i pragnie by Moskwa zmieniła zdanie na temat budowy tego gazociągu. „Stosunki gospodarcze, niezależnie od różnych ocen, zawsze powinny być skonstruowane bardzo wiarygodnie." – przekonywała Rosjan[3], niestety za późno. Rosja decyzji nie zmieniła.

Gospodarka niemiecka odnotowała z tego powodu duże straty. M.in. niemiecki producent stali Salzgitter stwierdził na koniec 2014 r., że zamknięcie inwestycji przyniesie mu straty w dwucyfrowych milionach euro, bowiem prowadzoną w kooperacji z hutą Dillinger produkcję dla „EuroPipe” trzeba przerwać a setki ludzi zwolnić z pracy. Producent stali zamiast zysków netto, liczył straty[4], a rentowność i stabilizacja spółki zostały zagrożone. Także dla innych  podwykonawców, którzy oczekiwali korzystnych ofert biznesowych z tej inwestycji, jej wstrzymanie oznacza straty w milionach euro. Spółka BASF/ Wintershall miała nadzieję na wejście "do w najważniejszych lig światowych producentów gazu"[5], które zostały zniweczone[6].



Szukanie rozwiązań kryzysu gazowego

Berlin i Bruksela stanęły w grudniu ub. roku przed koniecznością szukania alternatywnych dostaw gazu ziemnego do Europy.

Pierwszą alternatywą, rzuconą przez komisarza Maroša Šefčoviča, był tzw. „korytarz południowy” (TANAP), z Azerbejdżanu, przez Kaukaz Południowy i Turcję do UE, a stamtąd do Włoch przez Albanię (Trans Adriatic Pipeline, TAP). Jego budowa miałaby się zakończyć w 2019 r. a szacunkowo można byłoby nim dostarczyć Europie z azerbejdżańskich złóż od 9 do 12 mld m3 gazu rocznie. Jednak zadeklarowane wielkości gazu przez Azerbejdżan okazały się tylko kroplą w morzu europejskich potrzeb. Ten pomysł nie wypalił.

Dla porównania – rosyjski South Stream miał transportować 63 mld m3 gazu rocznie. Wg szacunków IEA – zapotrzebowanie na gaz w UE w ciągu najbliższych dwóch lat wzrośnie do 450 mld m3 gazu rocznie!

Kolejne opcje – to przesył gazu z północnego Iraku oraz Iranu. Mimo obiecujących początków i sukcesów biznesowych, współpraca w tym zakresie okazała się niekorzystna, bowiem nałożone przez Zachód sankcje utrudniały współpracę.

Z potencjalnych dostawców gazu z Azji Środkowej, tylko Turkmenistan i Kazachstan nie zostały dotknięte zachodnimi sankcjami.

M.in. wszystkie te w/w uwarunkowania doprowadziły w 2013 r. do rezygnacji z budowy gazociągu „Nabucco”.

Amerykańskie łupkowe eldorado dla UE też się nie sprawdza. Perspektywy importu z USA gazu do UE są gorsze niż się spodziewano. USA twierdzą, że do 2016r. będą gotowe eksportować ok. 98 mld m3 gazu „szczelinowego”, to prawie tyle samo, co wynosi eksport gazu z Kataru (105 mld m3). Ale trafi on przede wszystkim do Azji, gdzie ceny sprzedaży są wyższe o 50% niż na rynku unijnym.

Friedbert Pflüger, b. specjalista ds. polityki zagranicznej CDU, obecnie dyrektor Europejskiego Centrum Energii i Bezpieczeństwa Zasobów (EUCERS) w londyńskim słynnym Kolegium Królewskim, wyjaśnia[7], że ze względu na koszty frachtu morskiego (przesyłki), gaz łupkowy z USA nie będzie w żadnej mierze tańszy od gazu rosyjskiego, a nawet droższy.

Zdesperowani niemieccy politycy i eksperci wszczęli błagalny alarm, by przekonać Moskwę do kontynuowania współpracy gazowej.

***
Część 2 artykułu - poniżej


Artykuł  (w obu częściach)
 opiera się m.in. na analizach i opiniach 
zawartych w raportach:
oraz innych materiałach analitycznych 
ekspertów niemieckich





[1] Wszystkie wypowiedzi za agencją Bloomberg, patrz -  Radoslav Tomek i Ladka Mortkowitz Bauerova:   ”Eastern Europe Bashes West as Putin Gas Link Plan Splits EU”, 11 września 2015r., link: http://www.bloomberg.com/news/articles/2015-09-11/eastern-europe-bashes-west-as-putin-gas-link-plan-splits-europe

[2] "Plan B - South Stream wybiera trasy przez Grecję i Turcję”, patrz:  www.euractiv.com  z 19.08.2014.

[3]South-Stream-Pipeline: Merkel mahnt neue Gespräche mit Russland An”, patrz: . www.euractiv.de  z 15.12.2014.

[4]Pipeline-Aus kostet Salzgitter Millionen”, patrz:  www.handelsblatt.com  z 30.12.2014.

[5]Wintershall sieht Kerngeschäft in Russland”, patrz:  www.handelsblatt.com  z 15.12.2014.

[6]BASF und Gazprom stoppen Milliarden-Deal”, patrz:  www.sueddeutsche.de  z 18.12.2014.


[7]  Friedbert Pflüger: „Nowe opcje energetyczne w Europie - ale Rosja pozostaje ważna”. Arbeitsgruppe Außen- und Sicherheitspolitik der Atlantik-Brücke, Briefing Paper nr 3.

Nord Stream-2: gospodarka kontra polityka. Cz. 2


W ramach zorganizowanego po raz pierwszy w Rosji, we Władywostoku - Wschodniego Forum Ekonomicznego (Eastern Economic Forum) podpisano 4 września br. trzy duże i ważne dla Europy porozumienia energetyczne między Gazpromem a jego partnerami europejskimi, w tym: umowę akcjonariuszy nowo powołanej firmy projektowej (New European Pipeline AG), która zajmie się przygotowaniem i budową - trzeciej i czwartej nitki Gazociągu Północnego (Nord Stream). Fakt ten wywołał szalenie emocjonalne reakcje ze strony państw tranzytowych – Ukrainy, Słowacji i Polski.



Berlin patrzy w stronę Moskwy

Ostateczne wycofanie się Rosji z budowy South Stream w grudniu 2014 r. wywołało olbrzymią konsternację w Niemczech.

"Dla Europy, jako całości, byłoby dobrze, żeby projekt ten nie był martwy", stwierdził niemiecki minister gospodarki, Sigmar Gabriel (SPD). Trzeba mieć "tylko nadzieję", że "sytuacja między Rosją, Ukrainą i Unią Europejską" ponownie ustabilizuje się i "rozmowy zostaną wznowione" – mówił rok temu niemiecki polityk[1].

Friedbert Pflüger natomiast, na łamach "Handelsblatt" zaproponował rozwiązanie alternatywne, pisząc wprost o konieczności rozbudowy „Nord Stream’u, gazociągu biegnącego z Rosji przez Morze Bałtyckie bezpośrednio do Niemiec”. „Do dwóch rurociągów Nord Stream” – dowodził, - powinno się po prostu „dodać trzeci”.  Przy czym zaznacza, że studium wykonalności rozbudowy gazociągu sugeruje, że nawet „ dwie dodatkowe rury” mogą być zbudowane w celu zaspokojenia prognozowanemu wzrostu europejskiego popytu na gaz[2]. To powinno, jego zdaniem, wzmocnić kontrolę Berlina nad gazem ziemnym. Nie przewidział tylko, że za 9 miesięcy jego pomysły zostaną zrealizowane.



Rosyjsko-niemieckie projekty flagowe

Wzajemne powiązania firm i koncernów energetycznych Rosji i Niemiec są dosyć głębokie i silne. Świadczy o tym m.in. sytuacja spółki Spółka BASF/ Wintershall.

Ubiegłoroczna, grudniowa decyzja Rosji o zaprzestaniu budowy gazociągu South Stream była także przyczyną wstrzymania wymiany (swap) aktywów między BASF/Wintershall'em i Gazpromem, chociaż wszystko zostało uzgodnione jeszcze w grudniu 2013r. \
Swap aktywów miało być zakończone do grudnia 2014 r., wszystkie wymagane przez Berlin i Brukselę zezwolenia zostały wydane. Wydanie ich po wydarzeniach na Ukrainie, byłoby politycznie trudne, lub wręcz nie do uzyskania.

Równocześnie rosyjski Gazprom ogłosił zmianę swojej strategii, na związaną z tworzeniem całego łańcucha dostaw gazu - od źródeł (wydobycie), poprzez transport (gazociągi) do konsumenta (magazyny), zwiększając tym samym wpływy i dochody. Strategia ta była oparta m.in. na wymianie aktywów swap z BASF/Wintershall.

Transakcja jednak nie doszła do skutku z powodu eskalacji konfliktu Rosji z Zachodem.

Dla BASF/Wintershall był to poważny cios. Oznaczał koniec strategicznych wysiłków niemieckiej spółki zmierzających do uzyskania bezpośredniego dostępu do rosyjskich złóż gazu. Spółka razem z Gazpromem wydobywała gaz w tzw. bloku I, formacji Achimow, w złożu gazowym – Uriegoj, a od 2008 r. stała się udziałowcem bloku IV i V, mając w nim tym samym 25, 1% udziałów. 
Złoże Uriegoj, jest jednym z największych na świecie, ale będących już na wyczerpaniu. Niewykorzystane zasoby gazu znajdują się przede wszystkim w niemal niedostępnej formacji Achimow. W 2013 r. BASF/Wintershall razem z Gazpromem wydobyła ok. 2, 4 mld m3 gazu z bloku I. Firma niemiecka ma nadzieję, że będzie mogła niebawem rocznie wydobywać, co najmniej 8 mld m3 gazu z bloków IV i V. Roczne zapotrzebowanie gazu w RFN wynosi ostatnio w granicach ok. 80 mld m3.

Ponad to, Wintershall ma 35 % udziałów w złożu Jużnorusskoje na Syberii, 50 % w projekcie Siberian Achimgaz, a także o 50 % w Wolgodeminoil, spółce, ulokowanej pobliżu Wołgogradu, oraz 15, 5 % udziałów North Stream AG.

Mimo wszystkich trudności, spółce zależnej BASF - Wintershall Holding GmbH, udało się w końcu zintensyfikować współpracę z rosyjskim Gazpromem i otrzyma bezpośredni dostęp do dużych syberyjskich złóż gazu.

Obie firmy 4 września br. podczas Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku, ogłosiły, że finalizują transakcję swap aktywów w tym roku, co pozwoli Wintershall, uczestniczyć w eksploatacji dwóch bloków w formacji Achimow w złożu Uriengoj.

Gazprom poprzez spółkę joint venturę utworzoną przez niemiecką spółkę, Wintershall Holding GmbH i rosyjską spółkę Wingas, należącą do Gazpromu – przejmuje cały handel i magazynowanie gazu. W tym także kontrolę nad największym magazynem gazu ziemnego w Europie Północne,j zlokalizowanym w Rehden (Niemcy), będzie działać także w innych krajach Europy[3].

Gaz Syberii dla Austrii

Poza niemiecką spółką BASF/Wintershall, drugą unijną firmą energetyczną, która uzyskała możliwość wydobywania gazu z formacji Achimow została austriacka spółka OMV. 
Podczas Wschodniego Forum Gospodarczego - Gazprom i OMV ogłosiły, że Austriacy wykupili 24, 98% udziałów w blokach IV i V formacji Achimow. Gazprom utrzymuje nieznaczną większość udziałów, a Windtershall mniejszość blokującą.

Co ciekawe, OMV był w 2002 r. jednym z inicjatorów projektu gazociągu Nabucco, uważanego powszechnie, jako „antyrosyjskie przedsięwzięcie podjęte pod wpływem transatlantyckim” i który miał dostarczać gaz z Morza Kaspijskiego do UE z pominięciem Rosji. Projekt ten w międzyczasie upadł.

Z dniem 1 lipca br. szefowanie austriackim przedsiębiorstwem objął Rainer Seele, który przez lata był na kierowniczych stanowiskach w Windtershall, a ostatnio, jako przewodniczący zarządu, był odpowiedzialny za działalność spółki z Rosją. W Gazpromie mówią o nim, „że jest to najlepszy człowiek, jakiego mamy w Europie”[4]. Działając, jako prezes zagranicznej, Niemiecko-Rosyjskiej Izby Handlowej, uważany jest za siłę napędową transakcji OMV – Gazprom.



Nord Stream 2

Niemiecko-austriackie wejście w wydobycie syberyjskiego gazu z formacji Achimow jest niewątpliwie powiązane z rozbudową gazociągu Nord Stream. Oddanie dwóch kolejnych nitek gazociągu zbilansuje potrzeby gazowe Niemiec. Wprowadzenie sił antyrosyjskich do władzy w Kijowie zmusza Rosję do rezygnacji z tranzytu gazu przez Ukrainę i do szukania alternatywnych potoków ładunkowych, gwarantujących bezpieczeństwo i  niezawodność dostaw błękitnego paliwa do Europy.

Rząd niemiecki dawał i daje nadal wyraźnie do zrozumienia, że jest porozumienie w sprawie intensyfikacji współpracy niemiecko-rosyjskiej w sektorze gazowym. Składnik aktywów swap BASF/Wintershall został zatwierdzony przez federalnego ministra gospodarki w 2013 r. Federalny rząd uważa obecnie, że „nie ma potrzeby ponownej (jego) weryfikacji”[5]. Niemiecki Komitet Europejskich Stosunków Gospodarczych (OA), zwracając uwagę na swap aktywów spółek rosyjskiej i niemieckiej, projekt „Nord Stream-2” i inne niemiecko-rosyjskie projekty flagowe, stwierdza, że wskazują one na to, że „niemiecka gospodarka dąży do dalszego rozwoju stosunków gospodarczych z Rosją, nawet w trudnych warunkach”[6]. Komitet ma nadzieję, że „wspólne projekty biznesowe” mogą „promować zbliżenie polityczne” i że „polityka może stworzyć lepsze parametry współpracy”.



KOMENTARZ

W Polsce czy na Ukrainie, dostawy gazu z Rosji do Europy traktowane są politycznie a nie ekonomicznie -  w kategoriach gospodarczych i potrzeb energetycznych UE. 
W rozbudowie gazociągu Nord Stream, politycy i media w/w państw  widzą zagrożenie polityczne ze strony Rosji.

Wojciech Jakóbik, red.naczelny BiznesAlert.(pl portal Onet.pl) pisze: „Polacy i inne nacje zagrożone działaniami rosyjskiego koncernu powinni kontynuować wysiłki na rzecz promocji dobrowolnych wspólnych zakupów gazu oraz nadzoru Komisji Europejskiej nad umowami gazowymi ex ante. Po aneksji Krymu nie ma powrotu do przeszłości. Firmy, które chcą business as usual w relacjach z Gazpromem, powinny zostać wyprowadzone z tego błędu. Kraje domagające się solidarności Polski w sprawie migrantów, powinny przypomnieć sobie o niej w sprawie Nord Stream 2.”’

Premier Ukrainy zaapelował do Komisji Europejskiej, by zablokowała inwestycję, bo jest ona szkodliwa dla jego kraju i utrzymuje energetyczne uzależnienie Unii od Rosji. Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki RP z pytaniami o Nord Stream-2 zwrócił się do Brukseli, stwierdzając m.in.: że „po tym, jak priorytetowy dla UE w zakresie bezpieczeństwa energetycznego gazociąg Nabucco West został przekreślony przez podmioty gospodarcze, mamy sygnał, że buduje się alternatywne rozwiązania - często kosztem solidarnego i wspólnotowego bezpieczeństwa energetycznego - które osłabiają siłę oddziaływania Europy na Kreml w sprawie Ukrainy, czy Krymu”.

Zarówno Polska jak i Ukraina zawsze argumentują, że Rosja używa i będzie używać gazu jako straszaka, chociaż Rosja nigdy nikomu nie zakręciła kurka z gazem i z zamówionych dostaw wywiązuje się terminowo. Natomiast manipulacje przy kurkach z gazem były na Ukrainie, tak samo jak kradzieże tego paliwa, o co usiłowano oskarżyć Rosję. 
I to właśnie nieodpowiedzialna, niegodna zaufania Ukraina jest głównym powodem szukania przez Niemcy i Rosję alternatywnych dróg dla gazociągów z rosyjskim gazem dla Unii Europejskiej. 
W przeciwieństwie do naszych dwóch największych transgranicznych sąsiadów, zarówno Polska, jak i Ukraina usiłują z blokady rozbudowy  bałtyckiego gazociągu zrobić oręż polityczny w walce z Rosją.

Ku pamięci przytoczę wspomnienia sprzed 15 lat, z 2000r. Waldemara Kuczyńskiego[7], w tym czasie głównego doradcy ekonomicznego premiera Jerzego Buzka: „(…) w maju do Ministerstwa Gospodarki przyszedł list Rema Wiachiriewa, szefa Gazpromu. Pytał, czy Polska zgodzi się, aby mające iść na południe odgałęzienie drugiej nitki gazociągu jamalskiego mogło, omijając Ukrainę, przejść przez Polskę. To rozgałęzienie nazwano łącznikiem systemowym, a potocznie z rosyjska "pieremyczką". Ówczesny wiceminister gospodarki Jan Szlązak odpowiedział życzliwie i stracił posadę, choć mógł sądzić, że wyraża stanowisko ministra Janusza Steinhoffa, który jeszcze w lipcu 2000 roku dopuszczał takie rozwiązanie. W lipcu także prezydentowi Kwaśniewskiemu, podczas spotkania z Putinem w Moskwie, przedstawiono koncepcję budowy wielkiego gazociągu przez Białoruś, omijającego Ukrainę w idącym na południe odchyleniu. Prezydent odpowiedział, że Polska nie poprze rozwiązania, które godziłoby w interesy tego naszego sąsiada. Odpowiedziano mu, że gazociąg powstanie tak czy owak, czyli, co już wtedy się słyszało, ewentualnie nawet przez Bałtyk”. 
Teraz też tak będzie.  
Chociaż Polacy (niektórzy) ponad polską rację stanu i jej potrzeby gospodarcze, a także potrzeby energetyczne UE  - przekładają ukraińskie interesy.



Artykuł  (w obu częściach)
 opiera się m.in. na analizach i opiniach 
zawartych w raportach:
www.german-foreign-policy.com
oraz innych materiałach analitycznych 
ekspertów niemieckich



 
 ________________________________
[1] South Stream: Gabriel hofft trotz russischen Vetos auf die Mega-Pipeline”, patrz: www.spiegel.de  z 12.09.2014.

[2] Friedbert Pflüger: „Das war kein Paukenschlag”, Handelsblatt, patrz www.handelsblatt.com  z 05.12.2014.

[3] Wingas  poza RFN, działa także w Belgii, Danii, Francji, Wielkiej Brytanii. Austrii, Holandii i w Czechach.

[4] Matthias Auer, Eduard Steiner: „Die neue Seele der OMV”, patrz:  www.diepresse.com  z 27.06.2015.

[5] Jürgen Flauger: „BASF-Tochter und Gazprom besiegeln "Deal mit Signalwirkung", patrz:  www.wiwo.de z 06.09.2015.

[6] "Gemeinsame Leuchtturmprojekte", patrz:  www.ost-ausschuss.de  04.09.2015.


[7] Waldemar Kuczyński: „Jak zbudowaliśmy Nord Stream”, Gazeta Wyborcza , z 10.04.2013., patrz: http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,13708424,Jak_zbudowalismy_Nord_Stream.html#ixzz3mVZTNDw8